Выбрать главу

– Pomóc ci? – spytała i usiadła na stołku.

– Chyba dam sobie radę.

– Na pewno?

Ciemne oczy Montoi błysnęły rozbawieniem.

– Wychodziłeś na zewnątrz? – spytała.

Kiwnął głową.

– Sprawdziłem, czy pod oknem pralni nie ma jakichś śladów. Nic nie znalazłem, ale poproszę kogoś z laboratorium, żeby przyszedł poszukać odcisków palców i rozejrzał się tu trochę.

– Myślałam, że do tego trzeba najpierw popełnić przestępstwo.

– Zgłosisz kradzież rewolweru, a ja pociągnę za kilka sznurków. A potem założysz tu sobie alarm.

– Już próbowałam – powiedziała. – Najwcześniej za tydzień.

– Spróbuj zadzwonić do All-Security. Powołaj się na mnie.

– Tam też możesz pociągnąć za sznurki?

– Mój brat Miguel pracuje tam od lat. Myślę, że będzie mógł pomóc.

Montoya zmełł kawę, a kiedy warkot młynka umilkł, Hershey warknęła krótko i pobiegła do drzwi.

A potem zadzwonił dzwonek.

– Firma? – Montoya spojrzał na zegarek. – O ósmej?

– Nie wiem… – Abby zawiązała ciaśniej pasek szlafroka i podeszła do okna. Przez szparę w żaluzjach zobaczyła stojącą na ganku Ginę z bagażem, a obok mustanga Montoi samochód z wypożyczalni.

– Nareszcie! – powiedziała Gina, wchodząc do domu z walizką, torbą podróżną i laptopem. Hershey zaczęła ją obskakiwać, jakby od miesięcy czekała na tę wizytę. – Cześć, piesku! – Gina schyliła się, by ją pogłaskać. – Co to za samochód? – spytała, kiedy wyprostowała się w końcu. – To nie twój mustang, prawda? Chyba że sprzedałaś tę starą hondę? A może dostałaś go w spadku po… – Urwała na widok Montoi, który w samych dżinsach stał w przejściu między salonem i jadalnią. – Och… no… – Spojrzała na siostrę i chrząknęła. – Mężczyzna z bronią?

– Gino. – Abby poczuła, że na twarz wypływa jej rumieniec. – To detektyw Reuben Montoya. Jest policjantem, ma broń i czarnego mustanga. Montoya, to jest moja siostra. Gina.

Gina podeszła bliżej i uścisnęła mu dłoń.

– Chyba… eee… wpadłam w niewłaściwym momencie.

Montoya spojrzał z ukosa na Abby i zmrużył oko.

– Mogło być gorzej.

– Oooch… – Gina wyglądała tak, jakby była zazdrosna. Abby widziała, że jej siostra natychmiast uległa jego czarowi. Tylko tego teraz brakowało… żeby Gina zainteresowała się jej nowym mężczyzną… Nie jest twoim mężczyzną, upomniała się natychmiast w duchu.

– Myślę, że w tej chwili mojej siostrze wystarczą informacje, które już otrzymała – powiedziała, uśmiechając się z przymusem.

– Pozwól, że się tym zajmę. – Montoya chwycił bagaże Giny i ruszył bez wahania do pokoju gościnnego, jakby od dawna roznosił walizki gości po domu Abby.

Gina uniosła brwi i uśmiechnęła się lekko.

– No, Abby – szepnęła. – On jest…

– Detektywem prowadzącym dochodzenie w sprawie śmierci Nicka – dokończyła Abby.

Gina spojrzała na nią zaskoczona.

– I jest tu, z tobą? Z byłą żoną ofiary? To chyba sprzeczne z zasadami? Ale nie mogę cię winić…

Abby rzuciła siostrze ostrzegawcze spojrzenie.

– Detektyw Montoya właśnie robił kawę. Pewnie chętnie się napijesz.

– Owszem, bardzo chętnie. Lot był koszmarny. Naprawdę koszmarny. Najpierw upiorny facet obok, potem problemy techniczne, przesiadka, zero jedzenia… a skoro już o tym mowa, co masz?

Montoya wrócił i uśmiechnął się do Abby. Najwyraźniej usłyszał koniec rozmowy.

– Co? – spytała Gina.

– Nic – zapewniła ją Abby, ruszając do kuchni. – Detektyw Montoya przekonał się już, że moje możliwości kulinarne są raczej… ograniczone. – Otworzyła szafkę. – Mam tosty… i masło orzechowe.

– Bez tłuszczu?

Abby spojrzała na siostrę z politowaniem.

– Masło orzechowe, Gino. To głównie tłuszcz i… – popatrzyła na etykietę -…orzechy.

– Dobra, może być. Po tym, co było w samolocie…

Montoya parsknął śmiechem.

– Widzę, że on już cię zna – mruknęła Gina, czekając, aż Montoya rozleje kawę do kubków. – Zaraz po śniadaniu idę spać. Zbudźcie mnie godzinę przed pogrzebem, żebym miała czas doprowadzić się do porządku.

– Pogrzeb jest o jedenastej. – Abby wyjęła z zamrażalnika pół bochenka chleba, sprawdziła, że nie ma na nim pleśni, a potem wrzuciła dwie kromki do testera.

– To dobrze. Prześpię się trochę przed, a jeśli będzie mi mało, położę się jeszcze po. – Przez chwilę patrzyła w swój kubek. – Trochę się tego boję – dodała.

Ja też, pomyślała Abby.

W salonie rozległ się dzwonek komórki.

– To moja – powiedział Montoya i poszedł do salonu.

Gina powiodła za nim wzrokiem.

– Ładny tyłeczek. – Przeniosła wzrok na siostrę. – Prawdę mówiąc, ten facet w ogóle jest niezły. Chyba powinnaś mi powiedzieć?

– To… zaczęło się niedawno. Naprawdę niedawno.

Gina spojrzała znacząco na rozwichrzone włosy Abby i szlafrok.

– Wyglądasz, jakbyś już była bardzo zaangażowana.

– Naprawdę nie wiem, czy jestem bardzo zaangażowana.

– Daj spokój, Abby, facet jest naprawdę gorący. Ale policjant… sama nie wiem.

– Nie wychodzę za niego za mąż, Gino. Jesteśmy tylko… – Czym właściwie są? Parą? Nie. – Po prostu się spotykamy.

– Hm. – Gina upiła łyk kawy. – Nie mam ci tego za złe… ani trochę.

– Co to znaczy „zaginęła”? – spytał Montoya, czując, jak krew ścina mu się w żyłach.

Matka przełożona westchnęła.

– To znaczy, że przeszukaliśmy wszystko, budynek, ogrody, wszystko. Siostra Maria zaginęła. Widać, że spała w swoim łóżku, ale… nie ma jej. Nie chciałam do ciebie dzwonić, ale ona zawsze wyrażała się o tobie z takim uznaniem i mówiła, żeby z tobą się najpierw skontaktować, gdyby coś jej się stało.

Montoya zaczął się szybko ubierać.

– Kto widział ją ostatni?

– Chyba ja.

– Gdzie?

– Przy drzwiach jej pokoju, tuż przed wieczorną modlitwą, mijałyśmy się na korytarzu… i…

– Już jadę – powiedział Montoya, usiłując opanować zimny strach. – Proszę nikogo nie wpuszczać do jej pokoju ani nawet na korytarz. Będę tam za pół godziny.

Narzucił kurtkę i wrócił do kuchni. Abby właśnie smarowała tosty masłem orzechowym. Podniosła na niego wzrok.

– Muszę lecieć. – Nie miał czasu na wyjaśnienia, ale Abby wyglądała tak pociągająco w białym frotowym szlafroku, że nie mógł się powstrzymać. Objął ją, przyciągnął do siebie i pocałował w usta. – Zamknij drzwi na klucz – powiedział. – Zadzwonię później.

– W porządku.

Gina siedziała nad nietkniętym tostem na talerzyku.

– No, Abby – powtórzyła. – Naprawdę jest gorący.

– Szukała siostra wszędzie? – spytał Montoya, starając się zachować spokój. Usiadł na krześle w gabinecie matki przełożonej, wielkim, wyłożonym drewnem pokoju z kominkiem, szerokim biurkiem i oknami wychodzącymi na klasztor.

– W klasztorze wszędzie tam, gdzie zwykle chodzi. – Matka przełożona miała około osiemdziesiątki i była drobną, niewysoką kobietą o pergaminowej skórze i błękitnych oczach przesłoniętych okularami. Wokół jej ust rysowały się głębokie bruzdy, ale umysł miała jasny. – Siostra Maria często chodzi na spacery sama. Nieraz mówiłam, by tego nie robiła, ale… – Westchnęła i przeżegnała się, kręcąc głową.