Выбрать главу

„Wiem. Pancernik”, mruczał pod nosem.

„Zapomnij o Pancerniku! On już nie będzie cię niepokoił. Nie, teraz czyha na ciebie dużo większe niebezpieczeństwo…”

Pięść Juanity wycelowana w ramię hrabianki Esmeraldy trafiła Vetlego w nos.

– Przestańcie się wygłupiać! – wrzasnął po norwesku. – Nie usłyszałem, co mi duchy miały do powiedzenia! Przeklęte idiotki!

Dziewczęta nie rozumiały słów, ale dobrze wiedziały, że się na nie złości. Zawstydzone obie spuściły głowy.

Vetle rozgniewał się nie na żarty. Był spokojnym skandynawskim czternastolatkiem, pad względem fizycznym znacznie mniej dojrzałym niż dziewczęta z Południa. Zdawał sobie z tego sprawę. Oburzony przyglądał im się uważnie, bo po raz pierwszy widział obie w świetle dnia.

Esmeralda rzeczywiście miała dopiero dwanaście lat, ale kształty już prawie jak u dorosłej kobiety. W Norwegii mogłyby się z nią równać co najmniej piętnastolatki. Była ładna, ale też najwyraźniej bardzo rozpieszczona i do wszystkich ludzi niższego niż ona pochodzenia odnosiła się z pogardą. To jednak z pewnością wina wychowania, dziewczyna nie jest temu winna, poza tym teraz wyglądała wzruszająco. Uważał, że przyjemnie jest patrzeć na jej ogromne, czarne oczy i złocistooliwkową skórę, mimo że ubrana była tylko w podartą i brudną nocną koszulę. Chociaż ta koszula jeszcze wczoraj była pewnie warta więcej niż wszystkie kwieciste ubrania Cyganek razem wzięte. Różowe stopy Esmeraldy spływały krwią. Wszystko to wzruszało Vetlego do głębi.

Juanita była całkiem odmiennym typem. Wysoka, z pewnością wyższa niż Vetle, ale on przecież nie sprawiał wrażenia mocarza. Twarz miała szczupłą o ładnych, wyrazistych rysach, nos niewielki, choć francuskie dziewczęta o pociągłych twarzach często miewają wydatne nosy. Pięknością Juanity nazwać nie można, ale miała w sobie coś fascynującego, jakąś intensywną żywiołowość, która zwracała uwagę. Wprost tryskała uczuciami, Juanita nie skrywała niczego

„Zaproponuję mężczyznom swoje usługi”, powiedziała podczas pierwszego spotkania. I: „Chcą mnie wydać za mąż”.

Czternaście lat?

To przecież szaleństwo!

Esmeraldzie krew ciekła z nosa. Jeden z ciosów Juanity trafił celnie.

W pewnym momencie starsza z dziewcząt zawyła przeraźliwie. Dońa Esmeralda chwyciła ją za ramię, zacisnęła palce i mocno przekręciła.

Jeden z Cyganów podszedł i rozdzielił dziewczyny. Zostały posadzone każda w innej części wozu, skąd gapiły się na siebie z nienawiścią. Vetle odetchnął z ulgą.

W porządku, myślał. W takim razie mogę przestać martwić się Pancernikiem. Ale Tengel Zły ma wysłać kogoś innego…?

Nie brzmiało to dobrze.

– Daleko jeszcze do wsi? – zapytał.

– Spałeś tak smacznie, że postanowiliśmy jechać prosto do naszego obozu – odparł jeden z Cyganów.

To nie najlepsza decyzja, pomyślał. Powinienem jak najszybciej zniszczyć ten papier. Nie mógł jednak okazywać niezadowolenia, a poza tym już widział przed sobą znajome skały, Zbliżali się do grot.

Wspaniale!

Vetle ponownie zapadł w sen, ukołysany skrzypieniem cygańskiego wozu.

W ostatnich tygodniach prowadził naprawdę wyczerpujące życie!

W obozie obudzili go.

– Mmm – stękał Vetle zaspany.

Cygan, który pomagał mu zejść z wozu, powiedział do witających ich kobiet:

– Zabierzcie go do jakiegoś spokojnego kąta i pozwólcie mu się wyspać. Ten biedak jest śmiertelnie zmęczony!

Vetle przyjął jego słowa z radością, posłusznie poszedł za kobietą i zwalił się na wskazane mu proste posłanie.

Gdzieś w głębi jego pamięci, a może sumienia, odzywał się jakiś ostrzegawczy sygnał. Coś powinien natychmiast zrobić, coś, co nie powinno czekać!

Nie, wszystko może czekać, cokolwiek to jest. Czuł się tu tak dobrze, po prostu słodko… Jaskinia była ciemna, posłanie miękkie, a on taki senny…

Jakież to cudowne uczucie, kiedy z człowieka zostanie zdjęta odpowiedzialność!

Zdradziecko cudowne!

Nagle zauważył, że jedna z dziewcząt rywalizujących o jego względy weszła do jaskini i usiadła koło posłania. Miała prawdopodobnie zamiar pełnić przy nim wartę, by nikt mu nie przeszkadzał, a już zwłaszcza ta druga, wstrętna kocica!

Vetle należy do tej, która go pilnuje. Do nikogo innego.

Ta druga zresztą z pewnością także spała w jakiejś innej grocie. Większość mieszkańców obozu spała.

Dziewczyna krzywiła się gniewnie. Ona w każdym razie spać nie będzie. Vetle miał jakieś zadanie do spełnienia i ona dopilnuje, by zostało wykonane, to jej obowiązek.

Ale taka jest zmęczona! Potwornie, nienaturalnie zmęczona! Powieki jak z ołowiu, oparła się o skalną ścianę. Tylko po to, by usiąść wygodniej, nie będzie spać, o nie… nie może spać… musi…

I tak oto posnęli wszyscy w cygańskim obozie, gdzieś w górach Andaluzji.

Dziewczyna ocknęła się i usiadła w swoim ciemnym pomieszczeniu.

Nasłuchiwała.

Rozejrzała się wokół.

Kto to coś do niej mówił?

Nie, nikogo tu nie ma, a przecież wyraźnie słyszała głos.

A może to w jej głowie? Tak. Te nieprzyjemne, ostre, syczące słowa rozlegały się gdzieś pod czaszką.

Jak długo tu spała? Zdawało się, że setki lat. Ręce miała zdrętwiałe, sztywne, jakby nie chciały jej słuchać. Dłonie natomiast, wprost przeciwnie, poruszały się niespokojnie jak zniecierpliwione pająki.

Tajemniczy głos domagał się uwagi.

„Ty!” syczał. „Ty, niewolnico! Słuchaj i postępuj zgodnie z moją wolą!”

Odpowiedź popłynęła jakby sama z siebie.

„Słucham, mój panie i mistrzu!”

Należało tak powiedzieć. Mistrz powinien być z niej zadowolony.

„Pójdziesz do Vetlego z Ludzi Lodu. On jest niedaleko stąd. Jesteś blisko niego, bardzo blisko i dlatego wybrałem właśnie ciebie. Klęknij w pyle i dziękuj za łaskę, która na ciebie spływa!”

Mimo woli zrobiła tak, jak jej kazano. Pochyliła czoło aż do ziemi i wyciągnęła przed siebie ręce.

„O, tak. Dobrze, usłyszała zadowolony głos. „Miałem bezużytecznego wasala i musiałem go wyeliminować. Teraz zwracam się do ciebie, ty jesteś dużo bardziej niebezpieczna dla tych kreatur z Ludzi Lodu. Czy już wiesz, gdzie się znajduje mój przeklęty potomek?”

„Tak, panie i mistrzu. Jestem blisko”.

„Masz rację. Siedzi przy nim strażniczka, ale nią się nie przejmuj. Ja się nią zajmę. Musisz mu tylko odebrać te papiery, a potem natychmiast wrócisz do zamku koło wymarłej osady. Dbaj o ten papier, jakby to było twoje rodzone dziecko! W zamku dasz nuty właścicielowi i zmusisz go, by odegrał na flecie zapisaną na papierze melodię!”

„W jaki sposób zdołam…?”

„Zostaw to mnie! Moja duchowa siła będzie przy tobie. Spiesz się teraz, dopóki chłopiec śpi!”

„A jeśli ktoś w obozie się obudzi?”

„To zabij!”

Tym razem trwało nieco dłużej, nim zło, które drzemie w każdym stworzeniu, wzięło górę, i dziewczyna odpowiedziała pokornie:

„Tak jest, panie”.

Wstała.

Sztywna, jakby jej sen trwał od zarania dziejów. Przeciągała się długo, jak narodzona na nowo pod znakiem zła.

Wyszła na zewnątrz i szeroko otwartymi oczyma rozglądała się po świecie. Złe słońce lśniło nad upiornym, wymarłym krajobrazem, cały świat wydawał się paskudny, ona sama była podstępna, mściwa, żądna zła. A poza tym silna niczym mitologiczna olbrzymka!

Było to nieopisanie cudowne uczucie!

ROZDZIAŁ X

Vetle spał. Spał tak twardo, że nawet nic mu się nie śniło. Trwała sjesta i cały obóz odpoczywał. Nic z zewnątrz nie mąciło spokoju chłopca.

Przodkowie? Coś od niego chcieli, ale jego mózg nie był w stanie przyjąć żadnego ostrzeżenia. Jakby ktoś z daleka wołał: „Ona się zbliża”, ale słowa przepływały obok i nie robiły na śpiącym żadnego wrażenia.