Выбрать главу

Jego oczy za powiekami zarejestrowały, że w grocie zrobiło się na chwilę ciemniej, jakby ktoś stanął w wejściu i nasłuchiwał, potem. jednak znowu powrócił dawny półmrok. Nic nie zakłóciło jego snu.

Powoli zaczęło go ogarniać jakieś nieprzyjemne uczucie. Ktoś czy coś znajdowało się bezpośrednio przy nim, ale wrażenia nie były na tyle wyraźne, by go obudzić.

Pająki?

Wielkie pająki biegały po uśpionym ciele, szukały czegoś, jakby węszyły, zaglądały mu do kieszeni. Pojawiła się myśl, by te wstrętne stworzenia strząsnąć na ziemię, ale nie mógł się ruszyć.

We śnie ukazywało mu się coś potwornego, wywołującego grozę, co pochylało się nad nim i wpatrywało w jego twarz, by stwierdzić, czy chłopiec śpi.

Czy usłyszał westchnienie ulgi? Coś zostało wyjęte z jego kieszeni i postać zniknęła.

Vetle spał dalej. Ostrzegawcze wołania przodków do niego nie docierały.

To, oczywiście, naturalne, że po takim wysiłku koncentracja woli Tengela Złego zelżała. Wszystko to, co się ostatnio działo, dało mu się solidnie we znaki.

Teraz nuty były w pewnych rękach, w drodze do zamku. Wkrótce sygnał pobudki zostanie odegrany, wkrótce Tengel będzie mógł się ocknąć!

Myśl była tak urzekająca, że władza Tengela nad ludźmi związanymi z tą sprawą, jego hipnotyzująca ich wola osłabła.

Dziewczyna w grocie Vetlego obudziła się.

Co to się stało?

Jakiś szelest… uciekających stóp?

Czy ktoś odwiedzał Vetlego?

Vetle wciąż spał, ale poruszał się niespokojnie.

Tak, przed chwilą ktoś tu był!

Zwinnie jak kot zerwała się z miejsca i wybiegła na dwór.

Jakiś ruch! Tam, za krzakami, jakieś pospieszne, ukradkowe ruchy.

Ktoś biegnie. Na sekundę dziewczynie mignął papier w czyjejś ręce i postać zniknęła.

Nie zastanawiając się pobiegła za nią. Dla swego Vetle zrobiłaby wszystko.

Biegła szybko, lecz tamta jeszcze szybciej. Tylko czasami dostrzegała jakiś ruch krzewu czy gałęzi przed sobą na zboczu i tylko to wskazywało jej kierunek.

Zaciskała zęby i pędziła dalej. Wszystko dla Vetlego. Będzie z niej dumny i przekona się, że dokonał właściwego wyboru.

Ten papier chciał przecież spalić. Wobec tego będzie spalony, już ona się o to zatroszczy.

Dziewczyna nie miała najmniejszego pojęcia, że podejmuje walkę z Tengelem Złym.

Kompletnie beznadziejne zadanie!

Późnym popołudniem Vetle obudził się ożywiony i wyspany. Sebastian i Domenico witali go radośnie, gdy wyszedł na centralny placyk obozu.

Mężczyźni przyglądali mu się ze śmiechem.

– Ledwo się trzymałeś na nogach, kiedyśmy cię przywieźli, chłopcze! – powiedział jeden.

Vetle przeciągał się, żeby rozprostować kości, zdrętwiał w niewygodnej pozycji podczas snu. Zsunął się mianowicie z posłania, a skalna podłoga była bardzo twarda.

– Tak. W ostatnich tygodniach niewiele sypiałem – roześmiał się. – Wygląda na to, że panienka Esmeralda nadal śpi.

– Juanita też – śmiali się Cyganie. – Ona się nawet nie kładła po tym, jak nas opuściłeś, cudzoziemski paniczu. Och, młode dziewczyny ciężko przeżywają pierwszą miłość. Tak, tak…

Vetle stwierdził, że się rumieni, i pospiesznie zaczął mówić o czym innym. Miłość była dla niego wciąż całkiem nieznanym światem.

– A teraz poproszę was o pomoc, muszę coś spalić…

Nagle umilkł.

Wsunął rękę do kieszeni, w której schował nuty, ale niczego nie znalazł. Jedynie strzęp, urwany kawałek papieru.

Gorączkowo szukał we wszystkich kieszeniach, ale na próżno. W popłochu pobiegł do swego legowiska, żeby zobaczyć, czy papier nie wypadł, lecz i tam niczego nie znalazł.

Arkusz nutowy przepadł bez śladu.

Zataczając się wrócił do zdumionych Cyganów i oparł się bezsilnie o balustradę, którą gospodarze wycięli w skale wokół szerokiej skalnej płaszczyzny, tworząc w ten sposób coś w rodzaju ogrodzonego ryneczku.

– O, ja głupi, nieszczęsny, co ja zrobiłem? – zawodził Vetle zrozpaczony, ukrywając twarz w dłoniach. Był bliski płaczu.

– No, powiedz nareszcie, co się takiego stało? – pytali Cyganie.

Vetle spoglądał na nich. Akurat teraz wyglądał na tego, kim był w istocie: na niezbyt wyrośniętego czternastolatka, samotnego w obcym świecie.

– To okropnie długa i dziwna historia – zaczął niepewne wyjaśnienia. – Opowiadanie wszystkiego to sprawa całkiem beznadziejna. Najważniejsze teraz jest to, że obiecałem spalić pewien papier. To dla mojego rodu sprawa życia lub śmierci, zresztą nie tylko dla nas, ale może w ogóle dla egzystencji całej ludzkości. O Boże, to brzmi przesadnie i melodramatycznie, ale to jest prawda. Samotny chłopiec nie wybrałby się z Norwegii do Hiszpanii z byle powodu.

– Pamiętam, przed wyprawą do zamku też mówiłeś o paleniu czegoś. I o jakimś potworze. Czy potwór też szukał tego papieru?

Chłopiec kiwał głową. W oczach miał łzy, ale tego na szczęście nikt nie widział.

– Teraz już się nie potrzebujemy obawiać potwora – powiedział. – On już tu nie przyjdzie. Wygląda na to, że był tu już ktoś inny. Bo myślę…

Zaczął się zastanawiać.

– Tak? Co myślisz?

– Myślę, że ktoś był w jaskini, kiedy spałem.

– A był. Dziewczęta kłóciły się o to, która ma przy tobie czuwać, chłopcze. Juanita i hrabianka. Sądząc po tym, że umilkły, jedna musiała zwyciężyć. Ale nie wiem, czy pilnowała cię ta, która wygrała. Zauważyłeś coś?

– Pojęcia nie mam – odparł Vetle zawstydzony. – Spałem jak kamień. Teraz w każdym razie nikogo tam nie ma. Nie. A poza tym miałem okropny sen. Jakieś wielkie pająki pełzały po mnie.

Jeden z młodszych słuchaczy zachichotał.

– Pająki, powiadasz? Może pajęczyce?

Vetle był zbyt dziecinny, by pojąć żart.

– Te pająki szukały czegoś w moich kieszeniach. O Boże! To musiało być to!

Cyganie przyglądali mu się sceptycznie. Sen wydawał im się irracjonalny.

– A tak naprawdę to gdzie jest Juanita? – zapytał któryś. – I mała panienka?

Kobiety też już skończyły sjestę i zajęte były różnymi pracami domowymi. Zapytane o Juanitę wzruszały ramionami.

– Nie widziałam jej – odparła jedna. – Tej obcej panny też nie.

Mężczyźni spoglądali na Vetlego.

– Pająki, mówisz? A może to były dziewczęce dłonie, co?

Dłonie? Vetle zastanawiał się. We śnie różne sprawy bywają wyolbrzymione, stuknięcie w ścianę może brzmieć niczym huk gromu.

– Nie wiem – powiedział niepewnie. – Palce biegające po ciele, szukające…? No, owszem, dlaczego nie? Ale pochylała się nade mną jakaś okropna postać.

– W mroku niewiele co widziałeś – rzekł jeden z mężczyzn cierpko. – Prawdopodobnie coś cię przestraszyło we śnie i pobudziło twoją wyobraźnię.

– Tak. Myślę, że macie rację. Uważacie, że to mogła jedna z dziewcząt… Ale dlaczego by to zrobiła?

– Na to ty możesz odpowiedzieć lepiej niż my.

Vetle był kompletnie zdezorientowany.

– Ale obie? Razem? Przecież nie mogły się nawzajem znieść!

– Rzeczywiście, tak było. Ale może teraz jedna goni drugą?

– Tak. Oczywiście…

Vetle próbował sobie przypomnieć twarze dziewcząt. Czy mogłyby mu zrobić coś takiego? Przecież były takie…

To z pewnością znowu Tengel Zły! On musiał nakłonić jedną z dziewcząt do tego postępku. A w takim razie jest ona niebezpieczna dla otoczenia! Kiedyś w przeszłości udało mu się nawet narzucić swoją wolę komuś tak fantastycznemu jak Heike! Co się teraz stanie z tą biedaczką?