Выбрать главу

Policja znalazła elektroniczne urządzenie zniekształcające głos, którego używał podczas rozmów telefonicznych. Znalazła także strusie pióra i dziwny obraz, przedstawiający kobietę i dwie przedziwne bestie. Pióra były przeznaczone dla Patricii – to za to, że chowała głowę w piasek, nie chcąc widzieć uczynków męża. Obrazek był dla Ann Margaret, która zadała się nie z jednym, lecz dwoma potworami.

Ann Margaret twierdziła, że Jamie wiedział o przestępstwach każdego z ich kręgu. Owoc na łóżku Williama to było jabłko, które nigdy nie pada z dala od jabłoni. Jamie widział nawet, jak Brian wyciągnął walizkę z pieniędzmi. Czekał, aż chłopczyk ogłosi swoje znalezisko. Ale tak się nie stało.

Jamie był także utalentowanym włamywaczem. Znał się na najrozmaitszych systemach alarmowych. Umiał niepostrzeżenie podrzucać swoje prezenty.

I wreszcie Jamie O’Donnell miał motyw. Lekarz sądowy wyjaśnił, że ojciec Melanie miał sekret, którego nikomu nie wyjawił. Umierał na raka żołądka. Zostało mu niespełna pół roku życia.

To dlatego postanowił wreszcie ujawnić prawdę. Tak twierdziło FBI.

Ann Margaret miała nieco inną teorię.

– Kiedy Stokesowie cię adoptowali – mówiła – musiałaś zachowywać się, jakbyś ich widziała po raz pierwszy w życiu. Tak jak przewidział Jamie, od pierwszej chwili wydawało się, jakbyś poznała matkę. Tak samo było z Brianem. Zaakceptowałaś nawet Harpera i zawsze byłaś wobec niego bardzo opiekuńcza. A potem rodzice poznali cię z Jamiem. Pamiętasz, co się wtedy stało? Ten człowiek był twoim prawdziwym ojcem. Wywiózł cię ze stanu, żeby uratować cię przed Harperem. Zmienił swoje życie, żeby być przy tobie, a potem się ciebie wyrzekł, z miłości do Patricii i ciebie. A ty na niego spojrzałaś i cofnęłaś się z przerażeniem. Bałaś się go. Chyba nigdy tego nie zapomniał, kochanie. Chyba nigdy nie zapomniał, że to Harpera kochasz, a on budzi w tobie strach. Są rzeczy silniejsze od raka. Jedną z nich jest miłość.

– Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko – czytał ksiądz. – Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno. Wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.

Przyszła jej kolej. Wstała. Podniosła urnę. Była zaskakująco ciężka, masywna, jednak nie tak jak Jamie, kiedy jeszcze był wśród nich. Na znak księdza zdjęła przykrywkę.

Czy kiedykolwiek się jeszcze spotkamy, Jamie? Tak wiele pytań chcę ci zadać. Tak wiele chciałabym zrozumieć… Tak bardzo cię kocham i podziwiam, tak bardzo nienawidzę.

Wierzę, że mnie kochałeś, że zrobiłeś to, co wydawało ci się właściwe. Poświęciłeś się dla mnie, dla mojej matki, i za to cię kocham i wybaczam ci wszystko. Odejdź w pokoju i niech cię Bóg błogosławi.

Odwróciła urnę dnem do góry. Prochy sfrunęły w dół w wilgotnym mglistym powietrzu. Zawirowały i rozproszyły się nad falami.

Patricia i Ann Margaret odeszły. Za nimi szedł Brian i Nate. Cicho rozmawiali. Melanie szła na końcu, zupełnie sama. Usiłowała nie czuć pustki, ale nie całkiem jej się udawało.

Zbliżyli się do końca bulwaru, gdzie czekały trzy samochody. I czwarty, którego nie znała. Jakby na sygnał mężczyzna w ciemnym garniturze oparł się o drzwi od strony pasażera. Melanie zobaczyła jego twarz.

Rzuciła się ku niemu biegiem, nie dbając o to, kto ją zobaczy.

– David!

Zatrzymała się tuż przed nim, nagle niepewna i przestraszona. W granatowym garniturze wyglądał oficjalnie i surowo. Ale jego twarz natychmiast złagodniała, oczy zabłysły. Ból, który ściskał jej serce, nagle się rozpłynął.

– Cześć – powiedział David.

– Cześć.

– Ładna ceremonia.

– Słyszałeś?

– Podszedłem parę kroków, ale nie chciałem pchać się bliżej.

– Mógłbyś – oznajmiła bez namysłu. – Mnie by to nie przeszkadzało. Uśmiechnął się lekko i musnął palcem jej policzek. Zamknęła oczy, żeby skoncentrować się na dotyku, a kiedy je znowu otworzyła, opuszek jego palca był mokry. Od jej łez.

– Nadal prowadzisz sprawę? – spytała. – Powiedz, jesteś tu w ramach obowiązków, czy tylko po to, żeby się nade mną znęcać?

– Skończyłem.

– Naprawdę?

– Tak. Dziś rano. Oddałem materiały do prokuratury. Jestem wolny. No i pomyślałem, że powinienem cię znaleźć.

– Och… – gardło jej się ścisnęło. – Och… – spróbowała znowu. Dała za wygraną i rzuciła mu się w ramiona. Objął ją mocno.

– Tęskniłem.

– Ja też.

– Chciałem sprawdzić, jak ci leci.

– Wiem, wiem.

Nagle przechylił jej głowę i spojrzał w oczy z napięciem.

– Biorę lekarstwa – rzucił pospiesznie. – Lepiej chodzę, lepiej się ruszam. I dostałem awans. Mam etat. Ale, Mel, nie rozegrałem tego tak, jak powinienem.

– Davidzie, kocham cię.

Przytulił ją. Po chwili wymamrotał:

– Chwała Bogu. Ojciec powiedział, że prawdopodobnie wszystko skopałem i powinienem cię zaprosić do nas już dawno. Według niego to by zrobiło jakąś różnicę. Nie twierdzę, że go rozumiem. Po wszystkim, co mu nagadałem, pewnie chciał cię sam obejrzeć.

– Naprawdę? A mama pytała, czy jeszcze do nas zajrzysz. Ann Margaret kazała jej milczeć i zająć się sobą. Powiedziała, że żadna z nich nie ma prawa się mądrzyć w kwestii mężczyzn.

Roześmiał się.

– Ciekawa uwaga.

Chwyciła go za klapy.

– No, powiedz to, do cholery! To był okropny miesiąc. Chcę to usłyszeć. Wszystko!

– Kocham cię, Melanie. Chcę sobie z tobą ułożyć życie, mieć dzieci i razem się zestarzeć. Chcę spędzić z tobą każdy dzień mojego życia.

Jej zaciśnięte gardło wreszcie się rozluźniło. Mgła zniknęła z oczu. Teraz widziała wyraźnie. Ona, on, prawdopodobnie dwójka dzieci. I może golden retriever.

Rodzina. W końcu jej własna rodzina.

Śmieszne, ale nagle zobaczyła uśmiechniętego Jamiego O’Donnella i czteroletnią Meagan Stokes, nareszcie szczęśliwą.

Melanie Stokes szepnęła:

Podziękowania

Jak zwykłe, jestem zobowiązana wielu osobom za pomoc i cierpliwość przy nadawaniu tej książce waloru realizmu. Jestem, jaka jestem, więc w wielu sprawach popuszczałam wodze wyobraźni, ale usiłowałam zachować maksymalną zgodność z rzeczywistością. Oczywiście wszystkie błędy wynikają z mojej winy. Dziękuję:

Agentce Specjalnej Nidii C. Gamba i dyrektorowi wydziału przestępstw gospodarczych w służbie zdrowia, Johnowi C. Ekenrode z FBI. Wiem, że nie zdołałam oddać sprawiedliwości waszej pracy, ale próbowałam i mam nadzieję, że weźmiecie to pod uwagę.

Bobowi i Kim Diehlom, byłym pracownikom teksańskiego wydziału penitencjarnego. Nie każdy odpowie na e-maile zupełnie obcej osoby, zwłaszcza jeśli ta osoba dopytuje się o konkretne szczegóły egzekucji na krześle elektrycznym.

Larry’emu Jachrimo, rusznikarzowi i prawdziwemu artyście. Nigdy nie lubiłam broni palnej, ale dzięki tobie zaczęłam dostrzegać jej dobre strony.

Organizacji do Spraw Artretyzmu za ogólne informacje o tej chorobie oraz mojemu bratu, który z nią żyje. Im starsi się stajemy, Rob, tym bardziej cię podziwiam.

Jennifer Carson, pielęgniarce, mojej koleżance z college’u i jednej z niewielu przedstawicieli służby zdrowia, którzy się nie spłoszyli, kiedy ich pytałam o trucizny. Jesteś sprytna, Jenn, i kocham cię za to.

I wreszcie mojej agentce, Damaris Rowland, za przejechanie się ze mną kolejką śmierci, oraz mojemu niedawno poślubionemu mężowi, miłości mojego życia. Bez ciebie nie mogłabym tego dokonać.