Выбрать главу

— Nie. Mówiłem już, że ta zmiana jest delikatna. Dlatego trudno ją wykryć i nieraz muszę wstrzymywać się z działaniem, bo nie mam pewności czy człowiek, który jest na kluczowym stanowisku, zachowuje się dziwnie z jakichś naturalnych powodów, czy jest manipulowany. Ich wierność pozostaje nienaruszona, ale tracą pomysłowość i inicjatywę. Pozostawia mi się osobę na pozór normalną, ale zupełnie bezużyteczny. W ostatnich latach spotkało to sześciu ludzi. Sześciu spośród najzdolniejszych — uniósł w górę kącik ust. — Teraz dowodzą bazami szkoleniowymi i pragnę tylko jednego — żeby nie znaleźli się w krytycznej sytuacji, która wymagałaby od nich podjęcia natychmiastowej decyzji.

— Przypuśćmy… przypuśćmy, że to nie jest sprawa Drugiej Fundacji. A gdyby to był ktoś taki jak pan — inny mutant?

— To ostrożna i dokładna robota, obliczona na wiele lat. Jeden człowiek bardziej by się spieszył. O nie, w tym bierze udział wielu ludzi, cały świat, i ty będziesz bronią, której przeciw nim użyję.

— Czuję się zaszczycony, że to mnie pan wybrał.

Muł zauważył nagłą zmianę w jego strukturze emocjonalnej.

— Tak, najwyraźniej myślisz sobie, że skoro masz wykonać dla mnie specjalne zadanie, to należy ci się równie specjalna zapłata — może nawet mianowanie cię — moim następcą. Masz rację. Ale musisz wiedzieć, że są też specjalne kary. Moja gimnastyka psychiczna nie ogranicza się do wytwarzania uczuć wierności i posłuszeństwa.

Na jego wąskich wargach pokazał się lekki uśmiech, a Channis podskoczył z trwogą na krześle.

Na ułamek sekundy, ułamek krótszy niż mgnienie oka. Channis poczuł osaczające go, przenikliwe, trudne do opisania przygnębienie. Miał wrażenie, że zamyka się nad nim, miażdżąc mu niemal mózg, hermetyczna czasza. Ogarnęła go znienacka zupełna ciemność, a całe ciało przeszył potworny, niemożliwy do zniesienia ból. Wszystko to znikło równie szybko, jak się pojawiło, pozostawiając tylko wściekły gniew.

— Złość nic tu nie pomoże… — rzekł Muł. — No tak, teraz starasz sieją ukryć, co? Nie przede mną. A więc pamiętaj — to wrażenie może być jeszcze bardziej intensywne i trwałe. Zabijałem już w ten sposób i — zapewniam — nie ma Straszniejszej śmierci. — Przerwał, a po chwili dodał: — To wszystko!

Muł znowu został sam. Światło zgasło, a ściana ponownie stała się przezroczysta. Niebo było ciemne, a wyłaniający się zza horyzontu roziskrzony gwiazdami soczewkowaty kształt Galaktyki rysował się coraz wyraźniej na jego aksamitnym tle.

Cała ta mgławica składała się z takiej masy gwiazd, że ich lśnienie stapiało się w jeden wielki świetlny obłok.

Wszystko to miało należeć do niego…

Jeszcze tylko jedno, Ostatnie już posunięcie i będzie mógł spokojnie zasnąć.

Pierwsze interludium

Trwało posiedzenie Zarządu Drugiej Fundacji. Dla nas są to tylko głosy. Nie jest tu istotna ani dokładna znajomość miejsca spotkania, ani jego uczestników.

Zresztą, ściśle biorąc, nie możemy nawet dokładnie odtworzyć żadnej części obrad. Chyba że zdecydowalibyśmy się poświęcić w tym celu to minimum zastosowanych w naszej relacji, a ogólnie używanych środków przekazu informacji — których przecież mamy prawo oczekiwać — i narazić się na zupełne niezrozumienie.

Zajmujemy się tu psychologami, a właściwie niezupełnie psychologami. Powiedzmy raczej — naukowcami o psychologicznej orientacji. To znaczy ludźmi, którzy swoją koncepcję filozofii nauki oparli na podstawach zupełnie różnych od wszystkich znanych nam orientacji. „Psychologia” stworzona przez uczonych bazujących na aksjomatach i twierdzeniach obserwacyjnych przyjmowanych w naukach fizycznych ma niewiele wspólnego z PSYCHOLOGIĄ.

To mniej więcej tak, jakbym próbował wyjaśnić ślepemu, co to kolor, będąc przy tym równie ślepy jak on.

Chodzi o to, że mózgi uczestników zebrania doskonale znały się i rozumiały nawzajem nie tylko dzięki tłumaczącej ich pracę jakiejś ogólnej teorii, ale również dzięki długotrwałemu stosowaniu konkretnych teorii w codziennej praktyce. Mowa — taka, jaką znamy — była zbyteczna. Nawet fragment zdania wyrażony przy pomocy słów był w porównaniu z ich metodą porozumiewania się pełen zbytecznego gadulstwa. Gest, chrząknięcie, nieznaczny grymas, a nawet odpowiednio wyważona pauza niosły potężną, dawkę informacji.

Pozwalamy tu sobie zatem na przytoczenie części owej konferencji w swobodnym przekładzie na specyficzne kombinacje słów, niezbędne dla przekazu informacji między mózgami nastawionymi od dzieciństwa na filozofię opartą na naukach fizycznych, zdając sobie jednak sprawę, że narażamy się w ten sposób na ryzyko niedostrzeżenia i pominięcia bardziej subtelnych niuansów.

Jeden „głos” górował nad innymi. Należał on do człowieka zwanego po prostu Pierwszym Mówcą. Właśnie mówił:

— Teraz wiemy już dostatecznie jasno, co powstrzymało Muła. Nie mogę powiedzieć, żeby świadczyło to dobrze o… hmm… o naszej zręczności w rozegraniu tamtej sytuacji. Jasne jest, że był o włos od odkrycia naszej siedziby, wykorzystawszy sztucznie spotęgowany potencjał mózgu osoby określanej w Pierwszej Fundacji mianem „psychologa”. Psycholog ten został zabity w momencie, kiedy miał poinformować Muła o swoim odkryciu. W świetle wyliczeń poniżej Trzeciej Fazy, do zabójstwa tego prowadził zupełnie przypadkowy łańcuch wydarzeń. Może przejmiesz głos.

Ton, którym zostały wypowiedziane ostatnie słowa, wskazywał na Piątego Mówcę. Podjął on ponuro:

— Pewnym jest, że w tamtej sytuacji nie popisaliśmy się. Jesteśmy, oczywiście, prawie zupełnie bezbronni wobec zmasowanego ataku, szczególnie prowadzonego przez armię pod wodzą takiego fenomenu psychicznego jak Muł. Krótko po podboju Pierwszej Fundacji, dzięki czemu zaczął się liczyć w Galaktyce, mówiąc dokładnie — w pół roku potem, był już na Trantorze. Jeszcze pół roku i byłby tutaj, a nasze szansę byłyby przerażająco nikłe, mówiąc dokładnie — 3,7% z dokładnością do 0,05%. Poświęciliśmy wiele czasu na analizę sił, które go powstrzymały. Wiemy, oczywiście, co nim kierowało. Wewnętrzny związek między jego fizycznym upośledzeniem a wyjątkowymi zdolnościami psychicznymi jest oczywisty dla nas wszystkich. Jednak dopiero przeszedłszy do Trzeciej Fazy mogliśmy stwierdzić — i to dopiero po fakcie — że w obecności osoby, która żywi w stosunku do niego szczere, przyjazne uczucia może się on zachować w sposób dla siebie nietypowy. A zatem całe to zdarzenie było przypadkowe w tym sensie, że było uwarunkowane obecnością takiej właśnie osoby w odpowiednim momencie.

Według informacji uzyskanych przez naszych agentów psycholog pracujący dla Muła został zabity przez dziewczynę, przez dziewczynę, której — ze względu na jej uczucia — Muł całkowicie ufał i której dlatego nie objął swą kontrolą psychiczną.

Od czasu tego wydarzenia, które było dla nas ostrzeżeniem — ci, którzy chcieliby zapoznać się ze szczegółami całej sprawy, znajdą ich matematyczną analizę w Bibliotece Głównej — powstrzymujemy Muła stosując nietypowe dla nas metody, przez co codziennie ryzykujemy, że cały dokładnie opracowany przez Seldona plan historii skończy się fiaskiem. To wszystko.

Pierwszy Mówca czekał chwilę, by zebrani zdali sobie sprawę z wszystkich konsekwencji przedstawionej sytuacji. Potem ponownie zabrał głos:

— A więc sytuacja jest w wysokim stopniu niepewna. Wydarzenia odbiegły tak daleko od linii nakreślonej przez Seldona — tu muszę jeszcze raz podkreślić, że popełniliśmy karygodny błąd nie przewidując w porę ich biegu i dając się zaskoczyć — że jeśli nie podejmiemy odpowiednich kroków, cały Plan nieuchronnie się załamie. Czas biegnie nieubłaganie i zostajemy w tyle. Myślę, że pozostało nam tylko jedno wyjście, a i to niepewne… Musimy pozwolić, żeby Muł nas znalazł… w pewnym sensie. Przerwał na chwilę, aby zapoznać się ze stanowiskiem pozostałych i dodał: