Wyjęła pusty kubek z dłoni Melanie i odstawiła na boczny stolik. Potem usiadła przodem do dziewczynki, wzięła ją za ręce i powiedziała:
– Skarbie, minęło tyle czasu, a ty byłaś taka mała, kiedy ostatni raz cię widziałam… może nie wiesz, kim jestem. Jestem twoją matką, Melanie.
Dziewczynka nie odpowiedziała.
Laura mówiła cicho, łagodnie, tłumacząc wszystko krok po kroku, ponieważ miała pewność, że przynajmniej na poziomie podświadomości Melanie ją rozumie.
– Wydałam cię na ten świat, ponieważ pragnęłam cię bardziej niż czegokolwiek innego. Byłaś takim ślicznym dzieckiem, takim kochanym, nigdy żadnych kłopotów. Nauczyłaś się chodzić i mówić szybciej, niż się spodziewałam, i taka byłam z ciebie dumna. Taka dumna. Potem cię porwano i chciałam tylko, żebyś wróciła. Żeby znowu cię przytulić i kochać. A teraz, maleńka, najważniejsze, żebyś wyzdrowiała, żebyś wyszła z tej dziury, w której się chowasz. I ja cię wyleczę, skarbie. Pomogę ci wyjść z tej dziury. Pomogę ci wyzdrowieć.
Dziewczynka nie odpowiedziała. Wyraz jej zielonych oczu świadczył, że przebywała gdzieś daleko.
Laura przyciągnęła córkę na kolana, objęła ją, przytuliła. Przez chwilę po prostu tak siedziały, dając sobie bliskość, dając sobie czas, ponieważ musiały stworzyć więź uczuciową, żeby terapia miała jakieś szansę.
Po kilku minutach Laura zaczęła mruczeć kołysankę, potem nucić słowa niemal szeptem. Pogładziła czoło córeczki, odgarnęła jej włosy z twarzy. Oczy Melanie pozostały odległe i szkliste, ale po chwili dziewczynka podniosła rękę i włożyła kciuk do ust. Jakby była małym dzieckiem. Jak wtedy, kiedy miała trzy lata.
Łzy napłynęły do oczu Laury. Głos jej zadrżał, ale dalej śpiewała cichutko i przeczesywała palcami jedwabiste włosy córeczki. Potem przypomniała sobie, jak usilnie próbowała przed sześciu laty odzwyczaić Melanie od ssania kciuka, i rozbawiło ją, że teraz ten widok tak ją ucieszył i wzruszył. Nagle płakała i śmiała się jednocześnie, i na pewno wyglądała głupio, ale czuła się cudownie.
Naprawdę poczuła się tak dobrze, ssanie kciuka przez córkę i przelotny kontakt wzrokowy po wypiciu gorącej czekolady dodały jej tyle otuchy, że postanowiła spróbować hipnozy już dzisiaj, zamiast czekać do jutra, jak planowała. Melanie, przytomna, lecz pogrążona w połowicznej katatonii, wycofała się głęboko w świat fantazji i nie chciała wyjść z bezpiecznej kryjówki swojego umysłu. Pod hipnozą będzie bardziej ustępliwa, bardziej podatna na sugestię, i może przynajmniej częściowo pozwoli się sprowadzić z powrotem do rzeczywistości.
Hipnotyzowanie kogoś w tym stanie powinno być znacznie łatwiejsze niż zahipnotyzowanie całkiem świadomej osoby – albo wręcz niemożliwe. Laura dalej śpiewała cicho kołysankę i zaczęła masować skronie dziewczynki, wykonując okrężne ruchy koniuszkami palców, naciskając lekko. Kiedy powieki dziecka zatrzepotały, Laura przerwała masaż i powiedziała szeptem:
– Spokojnie, maleńka. Teraz zaśnij, kochanie, śpij, o tak, chcę, żebyś zasnęła, odpręż się… zapadasz w głęboki naturalny sen… jak piórko, które opada coraz niżej w ciepłym, nieruchomym powietrzu… opadasz w dół, w dół… śpisz… ale wciąż słyszysz mój głos… w dół, w dół, wirujesz leniwie jak opadające piórko… w dół, w sen… ale mój głos popłynie za tobą w sen… w dół… w dół… będziesz mnie słuchała i odpowiesz na wszystkie pytania, które ci zadam… śpij, ale słuchaj i bądź posłuszna. Słuchaj i odpowiadaj.
Masowała jeszcze delikatniej, poruszała palcami coraz wolniej, aż wreszcie oczy dziewczynki zamknęły się i zaczęła oddychać miarowo, jak w głębokim śnie.
Pieprzówka wśliznęła się przez uchylone drzwi i popatrzyła na nie z wyraźną ciekawością. Potem przemaszerowała przez pokój, wskoczyła na bujany fotel i zwinęła się w kłębek.
Wciąż trzymając córkę na kolanach, Laura powiedziała:
– Teraz opadłaś na sam dół, zasnęłaś głęboko. Ale słyszysz mnie i odpowiesz, kiedy zadam ci pytanie.
Usta dziewczynki zwiotczały, wargi były lekko rozchylone.
– Słyszysz mnie, Melanie? Dziewczynka nie odpowiedziała.
– Melanie, słyszysz mnie?
Dziewczynka westchnęła lekko, niemal niedosłyszalnie.
– Ach…
Po raz pierwszy wydała jakiś dźwięk, odkąd Laura zobaczyła ją w szpitalu poprzedniej nocy.
– Jak masz na imię? Dziewczynka zmarszczyła czoło.
– Me…
Cętkowany kot podniósł głowę.
– Melanie? Czy tak masz na imię? Melanie?
– Me… me. Pieprzówka nadstawiła uszu.
Laura postanowiła przejść do następnego pytania.
– Czy wiesz, kim jestem, Melanie? Pogrążone we śnie dziecko oblizało wargi.
– Me… me… to… och… to…
Drgnęła i zaczęła unosić jedną rękę, jakby chciała coś odepchnąć.
– Spokojnie – powiedziała Laura. – Odpręż się. Spokój. Odpręż się i śpij. Jesteś bezpieczna. Jesteś bezpieczna ze mną.
Dziewczynka opuściła rękę. Westchnęła.; Kiedy bruzdy na jej twarzy trochę się wygładziły, Laura powtórzyła pytanie:
– Czy wiesz, kim jestem?
Melanie wydała nieartykułowany, skamlący dźwięk.
– Czy wiesz, kim jestem, Melanie?
Twarz dziecka ponownie ściągnęła się z wysiłku lub strachu, usta wymamrotały:
– Umm… uch… uch – uch – uch… to… to… Laura spróbowała innej taktyki.
– Czego się boisz, Melanie?
– To… to… tam…
Teraz w jej głosie brzmiał strach, porysował bladą skórę jej twarzy.
– Co widzisz? – zapytała Laura. – Czego się boisz, skarbie? Co widzisz?
– Te… tam… te…
Pieprzówka przechyliła łepek i wygięła grzbiet. Z widocznym napięciem kotka czujnie obserwowała dziewczynkę.
Powietrze było nienaturalnie ciężkie i nieruchome.
Chociaż to było niemożliwe, cienie w kątach pokoju wydawały się większe i ciemniejsze niż przed chwilą.
– To… tam… nie, nie, nie, nie.
Laura położyła uspokajającą dłoń na zmarszczonym czole córki i czekała cierpliwie, kiedy dziewczynka usiłowała coś powiedzieć. Ogarnęło ją dziwne, niepokojące uczucie, zimny dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie jak żywa istota.
– Gdzie jesteś, Melanie?
– Nie…
– Czy jesteś w szarym pokoju?
Dziewczynka głośno zgrzytnęła zębami, zacisnęła powieki, mocno zwarła pięści, jakby broniła się przed czymś bardzo silnym. Laura zamierzała cofnąć ją w czasie, przenieść ją do szarego pokoju w tamtym domu w Studio City, ale Melanie najwyraźniej wróciła tam sama bez żadnej zachęty, gdy tylko została zahipnotyzowana. To nie miało sensu: Laura nigdy nie słyszała o spontanicznej regresji hipnotycznej. Pacjentem trzeba zawsze kierować, namawiać do powrotu na miejsce traumy.
– Gdzie jesteś, Melanie?
– N – n – nie… te… nie!
– Spokojnie. Cicho. Czego się boisz?
– Proszę… nie…
– Uspokój się, skarbie. Co widzisz? Powiedz mi, maleńka. Powiedz mamie, co widzisz. Zbiornik, komorę deprywacyjną? Nikt nie każe ci tam wrócić, kochanie.
Ale nie tego lękała się dziewczynka. Słowa Laury wcale jej nie uspokoiły.