Выбрать главу

Miles spojrzał na Belle i odezwał się ponuro:

— Nie marnuj czasu. Poznaj panią Gentry.

— Naprawdę? Serdeczne gratulacje. Jedno warte drugiego. A teraz wróćmy do moich akcji, ponieważ nie mogę poślubić z przyczyn oczywistych, pani Gentry…

— Nie bądź durniem, Dan. Twoją śmieszną teoryjkę już obaliłem. Przepisałem na Belle część akcji, podobnie jak ty. Z tych samych powodów, jako nagrodę za wzorową pracę dla firmy. Jak powiedziałeś, wszystko da się sprawdzić. Belle i ja wzięliśmy ślub dokładnie tydzień temu… ale akcje przepisałem na nią znacznie wcześniej. Nie możesz łączyć tych dwóch wydarzeń. Dostała akcje od nas obu, ponieważ była nieocenioną podporą przedsiębiorstwa. Kiedy ty puściłeś ją kantem i odszedłeś z fabryki, pobraliśmy się.

To mnie rzeczywiście zaskoczyło. Miles był zbyt cwany, by łgać w sprawach tak łatwych do skontrolowania. Przyszło mi jednak do głowy, że tu właśnie znajdę coś, co nie było prawdą, jakiś haczyk, coś więcej niż domysły.

— Kiedy i gdzie wzięliście ślub?

— W zeszły czwartek, w Santa Barbara. Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.

— To się jeszcze okaże, czy nie są moje. Kiedy dokonałeś przepisania akcji?

— Dokładnie nie pamiętam. Jeśli się upierasz, sprawdzę.

Nie mogłem uwierzyć, że sprezentował Belle akcje bez odpowiedniego zabezpieczenia. Byłaby to wpadka równa mojej, a on był na to zbyt wyrachowany.

— Chętnie bym się czegoś dowiedział, Miles. Gdybym wynajął detektywa i zlecił mu rozpracowanie tej afery, dowiedziałbym się może, że wzięliście ślub trochę wcześniej. Może w Yumie. Albo w Las Vegas? Albo podskoczyliście do Reno wtedy, gdy razem wybraliście się na północ z powodu śledztwa podatkowego? Może by się okazało, że istnieją dowody… a uszeregowane daty przelewu akcji i przepisania własności moich patentów na rzecz firmy tworzą razem piękny, kompletny obraz… spisku. Co ty na to?

Miles niewzruszenie wpatrywał się w okno, nawet nie spojrzał na Belle. Nienawiść widoczna na jej twarzy nie mogła być bardziej wymowna. Trafiłem w dziesiątkę. Wydało mi się, że wszystkie klocki układanki pasują do siebie, i dlatego postanowiłem odkryć karty.

— Dan, zachowywałem do tej pory cierpliwość, mając nadzieję, że dojdziemy do porozumienia. Nie usłyszałem nic poza inwektywami, mam więc wrażenie, że już nadszedł czas, by się pożegnać. Inaczej będę zmuszony cię wyrzucić, ciebie i tego zapchlonego kota! — odezwał się Miles.

— Ole! — odkrzyknąłem. — Po raz pierwszy tego wieczora przemówiłeś jak mężczyzna. Ale nie zarzucaj Pitowi, że jest zapchlony. Zna angielski i może mu przyjdzie ochota przedyskutować ten problem w cztery oczy, a wtedy raczej cienko byś śpiewał. Dobrze, ekskolego, już znikam… ale muszę ci coś jeszcze powiedzieć. Prawdopodobnie będą to moje ostatnie słowa skierowane do ciebie. Mogę?

— No… proszę. Ale nie przeciągaj sprawy.

— Miles — wtrąciła się Belle. — Chcę ci coś powiedzieć. Nie spojrzał na nią, nieznacznym gestem dał znak, żeby zamilkła.

— Do rzeczy, Dan. I streszczaj się. Obróciłem się do Belle.

— To nie będzie dla ciebie miłe, Belle. Lepiej, żebyś wyszła.

Jasne, że nie ruszyła się z miejsca. O to właśnie mi chodziło. Ponownie spojrzałem na Milesa.

— Mój drogi, do ciebie nie czuję nawet specjalnego żalu. Mężczyźni zawsze byłi gotowi na różne nieprawdopodobne głupstwa dla spódniczek. Jeśli uległ Samson i Marek Antoniusz, dlaczego ty miałbyś być odporny na kobiece wdzięki? Właściwie należy ci się wdzięczność. Przede wszystkim jest mi cię serdecznie żal. — Zerknąłem na Belle. — Teraz tobie siedzi na karku i musisz sobie sam radzić… Ja zapłaciłem częścią akcji i zszarpanymi nerwami. Nie mam pojęcia, czego zażąda od ciebie. Oszukała mnie i udało jej się przekonać starego, zaufanego przyjaciela, żeby mnie zdradził… Ciekaw jestem, kiedy zakpi z nowej ofiary i puści cię kantem. Za tydzień? Za miesiąc? A może dopiero za rok? To jest tak pewne, jak to, że pies wraca zawsze do miejsc, które obsikał…

— Miles! — zajęczała Belle.

— Wynoś się! — rozkazał Miles niebezpiecznym tonem. Wiedziałem, że mówi poważnie. Wstałem.

— Po prostu daliśmy się nabrać. Żal mi cię, przyjacielu. Obaj popełniliśmy na początku zasadniczy błąd i obaj jesteśmy winni. Ale rachunek za całość zapłacisz sam. Cholerna szkoda… ponieważ była to naprawdę głupia pomyłka.

Ciekawość przemogła urażoną dumę.

— Co chcesz przez to powiedzieć?

— Powinniśmy się zastanowić, co taką mądrą, piękną, zdolną i w ogóle pełną zalet kobietę skłoniło do pracy u nas za pensję maszynistki. Gdybyśmy wzięli jej odciski palców, jak praktykują wielkie koncerny, i sprawdzili na policji, może nie znalazłaby u nas posady… a my dwaj ciągle jeszcze byłibyśmy wspólnikami.

Znów trafiłem! Miles bacznie przyglądał się swojej małżonce, ta zaś wyglądała jak zaszczute zwierzę, jeżeli zwierzę może mieć takie kształty jak Belle. Nie potrafiłem utrzymać języka na wodzy i zacząłem jeszcze bardziej przykręcać śrubę. Podszedłem do niej i z uśmiechem zapytałem:

— Co ty na to, Belle? Gdybym wziął tę szklankę stojącą obok ciebie i zdjął odciski palców, czego bym się dowiedział? Pieniądze na poczcie? Oszustwa? Albo bigamia? Może wychodziłaś za mąż za frajerów, a później obrabiałaś ich z forsy? Czy Miles jest twoim legalnym małżonkiem?

Wyciągnąłem rękę i podniosłem szklankę.

Belle wytrąciła mi ją szybkim ruchem, a Miles zaczął na mnie wrzeszczeć.

Faktycznie posunąłem się za daleko. Byłem idiotą, wchodząc bezbronny do klatki z dzikimi zwierzętami, na koniec zaś, nie przestrzegając pierwszego przykazania pogromcy, odwróciłem się do nich tyłem. Miles coś krzyknął, stanąłem i powoli zacząłem się odwracać. Zauważyłem, iż Belle sięgnęła po torebkę… zdziwiłem się, że wybrała dziwny moment na papierosa. Potem poczułem ukłucie igłą.

Pamiętam, że gdy słabły mi kolana i osuwałem się na podłogę, odczuwałem tylko zdziwienie: jak Belle mogła zrobić coś takiego. Mówiąc szczerze, wciąż jej wierzyłem.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Przytomności nie straciłem nawet na chwilę. Kiedy narkotyk zaczął działać, a działał chyba szybciej niż morfina, zakręciło mi się w głowie i straciłem poczucie rzeczywistości. Innych objawów nie zauważyłem. Miles krzyknął coś do Belle, a kiedy ugięły się pode mną nogi, złapał mnie wpół i usadowił na krześle. Wirowanie momentalnie ustąpiło.

Chociaż widziałem i słyszałem wszystko, byłem odrętwiały. Teraz już wiem, czym mnie uraczono: ,,snami umarłych”. O ile wiem, nigdy nie wypróbowano działania tej trucizny na jeńcach, ale stosowano ją czasem przy praniu mózgu. Istnieje więc, nielegalna, lecz nader użyteczna. Bóg jeden wie, jak ta fiolka wpadła w ręce Belle.

Wtedy nie myślałem o tym. Nie myślałem też, ilu frajerów Belle owinęła sobie wokół palca. Nie myślałem w ogóle. Byłem jak kłoda, widziałem wszystko — ale gdyby obok mnie przeszła lady Godiva bez konia, nawet bym nie mrugnął.

Zrobiłbym tylko to, co by mi kazano.

Pit wydostał się z torby, przybiegł do mnie i zapytał, co się stało. Gdy nie odpowiedziałem, zaczął zapamiętale drapać mnie po łydkach, domagając się odpowiedzi. Wciąż nie reagowałem, wskoczył mi więc na kolana, oparł przednie łapy na piersi, spojrzał prosto w oczy i zażądał wyjaśnień, natychmiast i bez wykrętów.