Выбрать главу

Uspokojony, zacząłem przeglądać patent numer 4 307 910 — podstawowy dokument dotyczący ,,Kreślarza Ralpha”.

Rysunki złożeniowe były przepiękne.

Nie potrafiłbym tego lepiej zaprojektować; facet naprawdę miał do tego smykałkę. Podziwiałem oszczędność połączeń i elegancję wykończenia, umiejętność zredukowania do minimum części ruchomych. Ruchome podzespoły są jak ślepa kiszka, stanowią źródło kłopotów, którego najlepiej pozbyć się jak najszybciej.

Podobało mi się również, że przy obudowie klawiatury skorzystał z istniejącej już obudowy elektrycznej maszyny do pisania i kilku patentów firmy IBM. Tak należało projektować, to było prawdziwe konstruowanie.

Musiałem się zaraz dowiedzieć, kim jest ten facet z głową na karku, sięgnąłem więc po część opisową patentu.

Autorem był D.B. Davis.

Sporo czasu upłynęło, zanim byłem w stanie zadzwonić do doktora Albrechta. Przedstawiłem się, bo ciągle nie miałem jeszcze zamontowanego ekranu.

— Poznałem pana po głosie — zapewnił. — Witam, chłopcze. Jak leci w nowej pracy?

— Całkiem nieźle. Nie zaproponowali mi jeszcze przystąpienia do spółki.

— Proszę dać im trochę czasu. Poza tym wszystko w porządku? Nie szykuje się pan do nowego snu?

— Jasne! Gdybym wiedział, jak teraz jest wspaniale, położyłbym się do hibernatora znacznie wcześniej. Ale za nic w świecie nie wróciłbym do moich czasów.

— No, no, proszę nie przesadzać. Pamiętam tamten rok całkiem nieźle. Jako mały chłopak mieszkałem na farmie w Nebrasce, chodziłem na polowania i na ryby. Spędziłem tam kilka wspaniałych lat. Lepszych niż obecne.

— Hm, gusta są różne. Mnie odpowiada dwudziesty pierwszy wiek. Ale, panie doktorze, nie zadzwoniłem do pana, żeby zabawiać się filozoficznymi dywagacjami; mam mały problem.

— Słucham. Dobrze, że mały, zazwyczaj ludzie miewają wielkie.

— Doktorze, czy to możliwe, żeby hibernacja powodowała utratę pamięci?

Zanim odpowiedział, zastanowił się przez moment.

— Prawdopodobnie tak. Ja sam nie spotkałem się jeszcze z takim przypadkiem. To znaczy, zawsze był związek z innymi przyczynami.

— Co właściwie powoduje utratę pamięci?

— Całe mnóstwo czynników. Najczęstszą przyczyną jest podświadome życzenie samego pacjenta. Zapomina o pewnych faktach z przeszłości albo przetwarza je zgodnie z własnymi pragnieniami, gdyż realna rzeczywistość jest dlań nie do zniesienia. Tak wygląda klasyczny przypadek funkcjonalnej utraty pamięci. Nie można zapominać o starym dobrym uderzeniu w głowę — amnezja jest wtedy wynikiem traumy. Spotkałem już przypadki zasugerowania utraty pamięci… pod wpływem narkotyków albo hipnozy. Co się dzieje, przyjacielu? Nie może pan znaleźć książeczki czekowej?

— Nie, nie o to chodzi. O ile wiem, finansowo stoję całkiem nieźle. Nie mogę jednak logicznie powiązać kilku spraw, które zdarzyły się jeszcze przed hibernacją… i z tym mam problemy.

— Hmm… czy należy brać pod uwagę którąś z powyższych przyczyn?

— Tak — odpowiedziałem po chwili namysłu — właściwie to wszystkie z wyjątkiem uderzenia w głowę… choć i tego nie wykluczam.

— Nie powiedziałem jeszcze — dodał sucho — o najczęstszej obecnie przyczynie utraty pamięci — lukach spowodowanych nadużywaniem alkoholu. Słuchaj, synku, czemu nie przyjdziesz do mnie, żebyśmy wszystko dokładnie omówili? Jeżeli nie wpadnę na to, co cię gnębi — nie jestem przecież psychiatrą — mogę polecić cię jakiemuś hipnoanalitykowi, a ten wyłuska z ciebie nawet to, dlaczego czwartego lutego, będąc uczniem drugiej klasy, spóźniłeś się do szkoły. Mam jednak wrażenie, że to trochę kosztuje, więc dlaczego nie spróbować najpierw u mnie?

— Niech to diabli wezmą, panie doktorze — usprawiedliwiałem się — miał pan ze mną już tyle kłopotów… a poza tym ma pan staroświeckie poglądy na temat pieniędzy.

— Synku, ja zawsze troszczę się o swoich podopiecznych, byłych czy obecnych… Jesteście moją jedyną rodziną.

Obiecałem, że gdybym sam nie zdołał uporać się z tym problemem, zadzwonię w poniedziałek. Musiałem całą sprawę dokładnie przemyśleć.

Większość świateł w budynku już zgasła. Do gabinetu zajrzała ,,Dziewczyna na posługi” (typ sprzątaczki biurowej), spostrzegła, że pomieszczenie jest jeszcze zajęte, i cichutko wycofała się na korytarz. Zostałem sam.

Po jakimś czasie do pokoju wsadził głowę Chuck Freudenberg i zdziwił się:

— Myślałem, że dawno wyszedłeś. Nie śpij w biurze. W domu jest znacznie milej.

Podniosłem ciężko głowę.

— Chuck, mam genialny pomysł. Kupimy beczkę piwa i dwa litrowe kufle. Zamyślił się głęboko.

— Hmm… dzisiaj jest piątek, a w poniedziałek mam zawsze małego kaca — po tym poznaję, jaki jest dzień…

— Przegłosowano i wykonano. Zaczekaj chwilę, wrzucę jeszcze do teczki kilka papierów.

Strzeliliśmy na początek kilka piw, potem zamówiliśmy kolację, potem zapiliśmy ją w lokalu z dobrą muzyką… a jeszcze potem przenieśliśmy się do lokalu bez muzyki, ale za to z wygłuszonymi boksami, gdzie nikt wam nie przeszkadza, jeżeli co godzinę zamówicie coś do picia, i przeszliśmy do właściwej rozmowy. Pokazałem Chuckowi dokumenty.

Przejrzał najpierw dokumentację ,,Pracusia Paula”.

— No, to faktycznie niezła robótka, Dan. Jestem z ciebie dumny, kolego. Poproszę o autograf.

— Spójrz lepiej na to — podałem mu komplet rysunków automatu kreślarskiego.

— W niektórych miejscach ten jest nawet lepszy — spokojnie oznajmił Chuck. — Dan, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że miałeś prawdopodobnie większy wpływ na stan dzisiejszej techniki niż w swoim czasie Edison? Dociera to do ciebie, bracie?

— Przestań chrzanić, Chuck, to wcale nie jest takie proste. — Wskazałem plik fotografii. — W porządku, jednego mam na sumieniu. Ale do tego drugiego nie mogę się przyznać w żadnym wypadku. Nie przyłożyłem do tego ręki… chyba że moje życie przed hibernacją obfitowało w zdarzenia, których teraz nie mogę sobie za Boga przypomnieć.

— Tę kwestię powtarzasz już od dwudziestu minut. Nie sądzę, żebyś miał jakieś nie zamknięte obwody. Nie jesteś bardziej stuknięty niż inni…

Uderzyłem pięścią w stół, aż półlitrowe szklanki podskoczyły.

— Muszę się tego dowiedzieć!

— Dobra, dobra, uspokój się. Co masz zamiar zrobić z tym fantem?

— Co? — Zamyśliłem się. — Wynajmę psychiatrę, żeby wszystko ze mnie wyciągnął.

— Wiedziałem, że do tego zmierzasz — westchnął Chuck. — Zastanów się, Dan. Załóżmy, że zapłacisz temu mechanikowi od mózgu furę pieniędzy, a on ci powie: ,,Panie Davis, niczego panu nie brakuje, pamięć ma pan doskonałą i wszystko klapuje”. I co dalej?

— Niemożliwe!

— To samo powiedzieli Kolumbowi. Nie wspomniałeś ani słowem o najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniu.

— To znaczy, o jakim?

Nie odpowiedział, zawołał kelnera i polecił mu przynieść grubą książkę telefoniczną okręgu LA.

— Co ty kombinujesz? — zapytałem z przekąsem. — Chcesz zadzwonić po kilku chłopców w białych mundurkach?