Выбрать главу

– Okazja do czego? Do pogadania sobie z Drzymalskim? Powiedzmy, że go odnajdziesz. I co? Chcesz go namawiać, by się poddał?

– Chcę móc napisać w raporcie, że miałam go w zasięgu strzału. Nieważne, czy wracasz z fotografią lwa, czy z jego grzywą. Ważne, że ma się prawo powiedzieć: „Mogłam go mieć”. Nie bój się – dorzuciła z bladym uśmiechem. – Nie olewam jawnie premierów. Nawet tych z SLD.

Kiernacki pomyślał chwilę, nie ruszając się z ławki.

– Nie masz aparatu – zauważył. – Jak ci nie uwierzą na słowo, tylko sobie zaszkodzisz takimi przechwałkami.

– Wzięłam to pod uwagę.

– A że cię może z rozpędu kropnąć?

– Też – rzuciła beznamiętnie. – Ale to pierwsze… Gdybyśmy byli razem, miałabym świadka.

Zaskoczył ją jego śmiech. Nie obraziła się jednak.

– Jeśli pójdę z tobą i przekonam Długiego, w nagrodę zabierzesz mnie ze sobą i wystawisz Darkowi na odstrzał. Masz gest, dziewczyno, szkoda gadać.

Wstał, a Iza zrobiła się czujna i spięta.

– To znaczy? – Wciąż nie była pewna, czy to nie wstęp do demonstracyjnego oddalenia się.

– Za ładnie pachniesz, żeby ci odmawiać. – Ujął ją pod łokieć. – Chodź.

* * *

Zgrabna dupa – mruknął Bogdan. Znów lało, więc choć wejścia do klatek schodowych były nieźle oświetlone, Adamek nie był w stanie sprawdzić, czy przeskakująca kałużę postać w naciągniętym na uszy berecie faktycznie zasługuje na miano „pryszczatej gówniary”. Pułkownikowi rysopis mieszał się trochę z wylewaniem żalów.

Cóż, najważniejsze, że pomyłka nie wchodziła w rachubę. Ci amatorzy nie zmienili ani wozu, ani nawet tablic. Inna sprawa, że wiele by im to nie dało. Na ślad forda trafił dzięki informacjom Skarpety i późniejszym doniesieniom policji, ale nim dogonili wóz, rozpłynął się gdzieś między Przemyślem a Ustrzykami. Gdyby nie namiar lokalizatora.

Wyłączył ekran, zamknął laptopa i rzucił na tylne siedzenie.

– Cwane ustrojstwo – pokręcił głową Bogdan. – Jak to właściwie działa? Fordziak był czysty; sam widziałem, jak go nasi majstrowie sprawdzali.

– Czary – uśmiechnął się pod nosem Adamek.

– Potem coś podczepiliście?

– Czary – powtórzył. Pruszków miał forsę, dojścia, kolosalne możliwości. Nie zaszkodzi, jeśli dorzuci do tego lekki kompleks w stosunku do supertechniki UOP-u. Majstrowie będą sobie nad tym łamać głowę, ale wątpliwe, by któryś wpadł na pomysł, że sztuczka polegała na odwróceniu problemu. Nie po samochodzie do Dembosz, tylko po Dembosz do samochodu. Inna sprawa, że trzeba mieć łeb jak beczkę, by tydzień wcześniej przewidzieć, iż tydzień później taka siksa może być potrzebna i nieuchwytna zarazem. Pułkownik przewidział – i pożyczył wojsku odpowiednio spreparowanego laptopa. Pewnie nie tego jednego, i pewnie nie o panienkę chodziło – ale szczęście uśmiechnęło się do przezornych, jeden egzemplarz dostał się panience i nawet teraz, gdy Bauer znokautował wszystkie wróżki i analityków, nadal istniały spore szanse wygrania całej partii.

– Jeszcze nigdy nie rżnąłem porucznika. – Bogdan wrócił spojrzeniem ku drzwiom klatki schodowej.

– Najpierw Drzymalski – mruknął Adamek. – Przyjemności potem.

* * *

Wizytówkę na drzwiach zastąpiła po amatorsku wymalowana tabliczka „RTV, naprawa, od 8.00 do 18.00”. Dzwonek nie działał. Za drzwiami panowała cisza. Na tyle głęboka, że w chwilę po pukaniu Izy Kiernackiemu udało się wyłowić odgłos elektrycznego silniczka.

Siedzący na wózku mężczyzna miał hippisowskie, opadające na ramiona włosy i jakieś czterdzieści lat, choć nie wyglądał na tyle. Zwłaszcza teraz, z nieco maślanymi oczami i garniturem wyszczerzonych radośnie zębów.

– Jaka miła odmiana po tych cholernych białych myszkach! Obywatel porucznik z ekstralaską! Delirka roku!

Kiernacki zerknął na dziewczynę. Była zaskoczona, ale – o dziwo – chyba pozytywnie. Cóż: nieodparty czar Długiego.

– Czołem, obywatelu poruczniku. – Wyciągnął rękę i czekał cierpliwie, aż tamten przełoży butelkę z prawej do lewej, a potem kieliszek z lewej w jakąś kieszeń fotela. – Laska ma na imię Iza. I też jest porucznikiem. Chociaż nie obywatelem.

Uścisnęli sobie dłonie. Kiernacki omal nie skończył ze zmiażdżonymi palcami. Z dłonią Izy Długi obszedł się delikatniej: unosząc ją do ust. Była wyraźnie zmieszana, ale nie protestowała.

– Że też tego nie doczekałem – jęknął gospodarz. – Takie widoki w koszarach… To pani jest ta ładna psychiczna? – Nie skojarzyła dostatecznie szybko, więc wyjaśnił: – Słuchałem radia. Dobrzy byliście. Nawet ty, Kwiczoł.

Głowa dziewczyny gwałtownie odwróciła się w stronę Kiernackiego. Nie patrzył jednak na nią, a w dół, na wózek.

– Możemy wejść? – zapytał cicho.

– Pod warunkiem, że się ze mną napijecie. Abstynenci nie są mile widziani.

Iza na twarzy miała już maskę, ale nadal wpatrywała się w Kiernackiego. Niby w żaden szczególny sposób, jednak było to znaczące, biorąc pod uwagę, że miała przed sobą w jednej osobie kalekę, obcego i kogoś wypraszającego ją za drzwi.

– Kwiczoł? – uniosła brwi.

– Stare dzieje – mruknął. – W szkole byłem trochę pyzaty.

– Nie piję. – Odwróciła w końcu twarz, posyłając Długiemu jeden ze swoich ładniejszych uśmiechów. – Mówiłam przecież.

– Zwłaszcza na służbie? – zapytał niedbałym tonem.

Zawahała się, ale nie poszukała wzrokiem pomocy Kiernackiego.

– Nie jestem tu służbowo.

– Nie? To fajnie. – Gospodarz przeciągnął niespiesznym spojrzeniem po jej sylwetce. – Widok munduru budzi we mnie bolesne wspomnienia. Jeśli chce się pani do nas przyłączyć, trzeba będzie mnie szybko upić albo coś z tym zrobić.

Zaskoczył wszystkich, przeciągając palcem po okrytym drelichem udzie Izy. Dziewczyna znieruchomiała.

– Hej! – Kiernacki pospiesznie przywołał na twarz żartobliwy uśmiech, stając równocześnie między nią a fotelem na kółkach. – Ręce przy sobie. Chociaż tej mi nie odbijaj. – Spojrzał na Izę. – Zawsze kosił wszystkie dziewczyny; nie dało się z nim iść na imprezę. Jesteś bardziej zalany, niż myślałem, Długi.

– To chyba dobrze, prawda, pani porucznik? Pijanego łatwiej ciągnąć za język. A po to pani przyszła.

Zdziwiła ich obu, kiwając spokojnie głową.

– Pomyśleliśmy, że może nam pan pomóc. – Nieoczekiwanie wepchnęła się przed Kiernackiego. – To ważne. Dla nas obojga.

– Naprawdę? – Fotel, cofający się od pewnego czasu, znieruchomiał w miejscu, gdzie przedpokój skręcał w stronę maleńkiej kuchni. – To dlaczego jesteście nieuprzejmi?

Kiernacki pomyślał, że tych dwoje nie przypadnie sobie do gustu.

– Chodzi o to, że nie chcę pić? – na poły stwierdziła, na poły zapytała. – To była ta recepta na dziewczyny? Upić, a reszta pójdzie z górki?

– Iza! – syknął Kiernacki. Po czym potraktował ją równie bezceremonialnie, jak ona jego, biorąc za ramiona i przesuwając na koniec dwuosobowej kolejki do fotela. – Nie zwracaj na nią uwagi. Ma złe dni. Jak to baba.

– Aha – mruknął Długi. – Jasne. Nie chcę być niedyskretny, ale wiesz to z autopsji czy tylko wnioskujesz z przebiegu rozmów?

Kiernacki nie miał odwagi oglądać się za siebie. Spokojny głos Izy miło go więc zaskoczył.

– Z autopsji. Co pana jeszcze interesuje, panie Długi?

– Poważnie? – gospodarz patrzył na Kiernackiego. – Kręcicie ze sobą? – Kiernacki posłał mu zakłopotane spojrzenie. – No proszę. A miałeś bezwładność pancernika.