Выбрать главу

Zaciekawienie Elżbiety wzrastało, toteż słuchała z zapartym tchem. Delikatność przedmiotu nie pozwalała jednak na dalsze pytania.

Pan Wickham zaczął rozmawiać na ogólniejsze tematy. Mówił o Meryton, o sąsiedztwie, o towarzystwie – sprawiał wrażenie bardzo zadowolonego z tego, co już widział, a o okolicznym towarzystwie wyrażał się z delikatną, lecz wyraźną galanterią.

– Właśnie nadzieja na stałe i dobre towarzystwo dała mi asumpt do zaciągnięcia się do pułku hrabstwa Wiem, że jest to regiment ogólnie respektowany i miły. Mój przyjaciel Denny kusił mnie opisem obecnej kwatery. Mówił, iż Meryton otacza ich dużym szacunkiem i pozwala zawierać świetne znajomości. Przyznam, że nie mogę obejść się bez towarzystwa. Jestem człowiekiem zawiedzionym w życiu i dlatego samotność źle na mnie działa. Muszę mieć zajęcie i towarzystwo. Nigdy nie pragnąłem zostać wojskowym, lecz okoliczności sprawiły, iż ten właśnie zawód wybrałem. Powinienem był zostać duchownym – na to byłem od dziecka przygotowywany – i miałbym dzisiaj jedną z najlepszych parafii, gdyby się to podobało panu, o którym przed chwilą mówiliśmy.

– Doprawdy?

– Tak. Nieboszczyk pan Darcy zapisał mi w testamencie najlepsze beneficjum, kiedy tylko się zwolni. Był moim ojcem chrzestnym i szczerze mnie kochał. Trudno wprost opisać, jaki był zacny. Chciał dobrze zabezpieczyć moją przyszłość i myślał, że to uczynił, kiedy jednak beneficjum było do wzięcia, otrzymał je ktoś inny.

– Wielkie nieba! – krzyknęła Elżbieta. – Jakże się to mogło stać? Jak można było sprzeniewierzyć się woli ojca? Dlaczegóż nie wystąpiłeś pan na drogę prawną?

– Była pewna nieformalność w warunkach, pod jakimi miałem otrzymać zapis. I to właśnie nie dawało mi żadnych nadziei uzyskania beneficjum na drodze prawnej. Człowiek honoru nie byłby wątpił w intencje ofiarodawcy, pan Darcy jednak wolał w nie wątpić lub też potraktować zapis jako zwykłą warunkową rekomendację i stwierdzić, że straciłem wszelkie do niej prawa przez moje wybryki, brak rozwagi, jednym słowem, przez wszystko i nic zgoła. W każdym razie nie ulega kwestii, że kiedy dwa lata temu zwolniło się miejsce plebana – było to akurat w czasie, kiedy dorosłem na to stanowisko – zostało oddane komuś innemu. Nie mogę sobie również wyrzucać, bym uczynił cokolwiek, czym zasłużyłbym na jego utratę. Wiem, że mam gorące, niepohamowane usposobienie i że pewnie od czasu do czasu mówiłem panu Darcy’emu, co o nim sądzę, prosto i bez osłonek. Nic gorszego nie mogę sobie przypomnieć. Faktem jest, że różnimy się całkowicie i że on mnie nienawidzi.

– Ależ to jest okropne! Zasługuje na publiczne potępienie!

– Doczeka się go z pewnością prędzej czy później, ale ja do tego ręki nie przyłożę. Dopóki żyje we mnie pamięć jego ojca, nie oskarżę go i nie ujawnię światu jego postępku.

Uczucia te wzbudziły uznanie i szacunek Elżbiety. Pomyślała też, że pan Wickham nigdy jeszcze nie wyglądał piękniej niż teraz, kiedy wypowiadał te słowa.

– Jakież jednak mogły być powody? – podjęła po chwili przerwy. – Cóż mogło go skłonić do podobnego okrucieństwa?

– Głęboko zakorzeniona niechęć do mnie, niechęć, której trudno nie przypisać w pewnym stopniu zazdrości. Gdyby nieboszczyk pan Darcy nie był tak mocno do mnie przywiązany, może jego syn mniej byłby mi niechętny. Wydaje mi się, że niezwykła miłość jego ojca do mnie drażniła go od najwcześniejszej młodości. Przypuszczam, że nie był w stanie znieść tej pewnego rodzaju rywalizacji, jaka istniała pomiędzy nami, nie mógł też pogodzić się, iż ojciec jego często mnie faworyzował.

– Nie przypuszczałam, że pan Darcy jest tak podłym człowiekiem. Nigdy go nie lubiłam, ale nie myślałam o nim bardzo źle. Wydawało mi się, że gardzi wszystkimi, lecz nie podejrzewałam, by mógł się zniżyć do podłej zemsty, niesprawiedliwości, nieludzkiego postępku!

Po chwili zastanowienia ciągnęła:

– Pamiętam, jak kiedyś w Netherfield chwalił się stałością swych uprzedzeń, tym, że nie potrafi wybaczać. To straszne usposobienie.

– Nie dowierzam swym ocenom w tym względzie – odparł Wickham. – Trudno mi być w stosunku do niego sprawiedliwym sędzią.

Elżbieta zamyśliła się głęboko, a po pewnym czasie mówiła dalej:

– Tak się zachować w stosunku do chrześniaka, przyjaciela i ulubieńca swojego ojca… – a mogłaby jeszcze dodać: „Do takiego młodzieńca jak pan, którego sama twarz świadczy o miłym usposobieniu…” Zadowoliła się jednak słowami: – Do kogoś, kto jak pan, zdaje się, mówił, był mu najbliższym towarzyszem dzieciństwa.

– Urodziliśmy się w tej samej parafii, w obrębie tego samego majątku, większą część naszej młodości spędziliśmy wspólnie. Mieszkaliśmy w tym samym domu, oddawaliśmy się wspólnym zabawom, otoczeni tą samą ojcowską opieką. Mój ojciec rozpoczął życie w zawodzie, który wuj pani tak wysoko ceni. Porzucił jednak wszystko, by stać się pomocnym nieboszczykowi panu Darcy’ emu, i cały swój czas poświęcił pieczy nad posiadłościami Pemberley. Pan Darcy wysoko go cenił, byli zażyłymi, zaufanymi przyjaciółmi. Pan Darcy niejednokrotnie stwierdzał, jak wiele zawdzięcza jego czujnej opiece, toteż kiedy tuż przed śmiercią mego ojca zapewnił go własnowolnie, iż zabezpieczy moją przyszłość, pewien jestem, że uważał to zarówno za spłatę długu wdzięczności, jak i za wyraz swego przywiązania do mnie.

– Jakież to dziwne – zawołała Elżbieta – i jakież wstrętne! Że też duma pana Darcy’ego nie kazała mu zachować się uczciwie względem pana. Że też on, jeśli już nie miał lepszych po temu powodów, nie okazał się zbyt dumny na nieuczciwość – bo tak trzeba nazwać jego postępek.

– To istotnie bardzo dziwne – odparł Wickham – zwłaszcza że prawie wszystkie jego czyny są powodowane dumą. Często bywa mu ona najlepszym przyjacielem. Zbliża go do cnoty bardziej niż jakiekolwiek inne uczucia. Ale nikt z nas nie jest monolitem, zaś w jego stosunku do mnie odgrywały rolę inne jeszcze prócz dumy impulsy.

– Czyż tak potworna duma mogła kiedykolwiek dać mu impuls do dobrego uczynku?

– O tak, często popychała go do hojności, do wyrozumiałego traktowania ludzi. Kiedy szeroką ręką rozdawał pieniądze, kiedy był gościnny, kiedy pomagał swym dzierżawcom i opiekował się ubogimi – zawsze powodowała nim duma, duma rodzinna i duma synowska, bo on pyszni się swoim ojcem. Najpotężniejszym bodźcem jego działania jest dążność, by okazać się godnym swej rodziny, by nie stracić popularności i wpływów, jakie miał dom Darcych. Przepełnia go też duma braterska, która, połączona z pewnym przywiązaniem do siostry, sprawia, iż jest troskliwym i dobrym jej opiekunem. Sama się pani przekona, że jest ogólnie uznawany za najlepszego i najbardziej uważającego brata.

– Jaka jest panna Darcy? Potrząsnął głową.

– Chciałbym móc nazwać ją miłą. Boli mnie, gdy muszę powiedzieć coś złego o którymś z Darcych, lecz ona zbyt jest podobna do brata – ogromnie, ogromnie dumna. Jako dziecko była serdeczna i wdzięczna, niezwykle mnie lubiła, a ja poświęcałem długie godziny, by ją zabawić. Teraz jednak jest dla mnie niczym. Ma piętnaście czy szesnaście lat, jest ładna i jak mi się wydaje, bardzo wykształcona. Od śmierci ojca zamieszkała na stałe w Londynie wraz z pewną damą, która ma pieczę nad jej edukacją.