– Jezus Mario, tam ktoś jest! Żyje? To kobieta czy mężczyzna?
– Żyje, żyje. Widziałam, jak oddycha, ale teraz jestem unieruchomiona. Niechże państwo coś zrobią, może podłożyć jaki pień pod tylne koła, może popchnąć?
– Jak to, mnie się zdawało, że kobieta – powiedział równocześnie facet.
– Ale łysy, to chyba mężczyzna…?
– Co za różnica, ratować trzeba…
Nagle, ni z tego, ni z owego, zrobiło mi się żal Miziutka. Zgłupiałam chyba, po to ją przecież wyciągałam z toni, żeby ta jej łysina rozeszła się po świecie, a teraz co? Diabli nadali, poszłabym naciągnąć jej tę perukę na łeb, gdybym mogła opuścić samochód, co za ludzie, psiakrew, latają tam i z powrotem i ustalają jej płeć, zamiast coś zrobić.
– Niech pan ustabilizuje mercedesa! – wrzasnęłam rozdzierająco.
Facet wzdrygnął się, porzucił zaglądanie do środka i kontemplacje, nieprzytomnej osoby, wezwał babę i razem podparli pojazd. Mercedes nareszcie wszystkimi kołami wjechał na pobocze.
Odetchnęłam z ulgą, wysiadłam, przeszłam na drugą stronę szosy i uznałam, że to jest jednak przeznaczenie. Peruki jej na łeb nie nasadzę, bo wszystko ma zamknięte, zarówno okna, jak drzwiczki. Zatem mój pomysł, żeby ją wyholować, był słuszny, próba otwarcia samochodu skończyłaby się w jeziorze. No trudno, nic już teraz nie poradzę, szyby niech wybija kto inny, pomoc lekarska na przykład.
Miziutek już wracał do siebie, poruszyła się i chyba jęknęła. Nie miałam najmniejszej ochoty kotłować się z nią dalej.
– Czy państwo zostaną tu przez parę minut? – spytałam grzecznie. – Pojadę po policję i znajdę jakie pogotowie, przy okazji złożę zeznania, bo widziałam katastrofę.
Nie powinno się zostawiać jej tu samej, jeszcze ją okradną.
Państwo zgodzili się chętnie. Już zaczynali się kłócić o jej płeć i zapewne postanowili rozstrzygnąć kwestię. Zwinęłam hol i ruszyłam.
Znalazłam wszystko co trzeba. Policji szukałam metodą najprostszą, prułam, ile się dało na tej szosie, z nadzieją, że gdzieś mnie złapie drogówka. Oczywiście nic takiego nie nastąpiło, dopiero w stacji benzynowej w jakichś Sorkwitach pomogli mi, posługując się telefonem. Skądś wyruszyło pogotowie do Miziutka, ja zaś zeznania złożyłam w Szczytnie. Nie omieszkałam uszczęśliwić wydarzeniem kapitana Borkowskiego, dzięki czemu dowiedziałam się sedna rzeczy. Miziutka zepchnął z szosy Nowakowski we własnej osobie. Musiał nagle dostrzec okazję, bo nie sfałszował numeru samochodu, a świadków nie widział, szosa pusta, mnie i mój samochód skrywały zarośla. Miał zapewne nadzieję, że Miziutek się utopi i też nic nie powie.
Zostawiłam ich do kiszenia się we własnym sosie. Coś Miziutek o Nowakowskim wiedział takiego, co mogło mu szalenie zaszkodzić, ale nie pchałam się do natrętnych dociekań, co to takiego było. Przeszłość Nowakowskiego stwarzała duże możliwości, przeszłość Sprzęgieła jeszcze większe, łysina Miziutka była faktem, uznałam, że wszystko to razem chwilowo mi wystarcza. Zajęłam się sobą.
Życie tej zołzie uratowałam. Bardzo dobrze. Niech sobie żyje z tym łysym łbem, każda myśl o nim sprawiała mi przyjemność. W ogóle wyszła z tego zamachu ulgowo, nawet szyb nie musieli jej wybijać, bo odzyskała przytomność i otworzyła sama od środka.
Perukę poprawiła własnoręcznie, nikt poza tymi dwojgiem z poloneza braku włosków nie widział, ale nie miałam najmniejszych wątpliwości, że baba z owej pary rozgłosi sensacyjny mankament na cztery strony świata. Satysfakcjonowało mnie to dostatecznie.
Zachowałabym zapewne tę satysfakcję dla siebie, gdyby nie to, że zadzwoniła Ewa Górska.
– Cześć, jak się masz – powiedziała. – Zdobyłam coś o Miziutku i chyba ci się to spodoba.
Zareagowałam, rzecz jasna, żywiołowo. W odniesieniu do Miziutka nic już nie mogło mnie przygnębić.
– Wiesz, jak to bywa – ciągnęła Ewa. – Przypomniałaś mi ją. Lata całe coś nie istnieje, a potem potykasz się o to na każdym kroku. Dla mnie ostatnio świat składa się z Miziutka, od tygodnia mam ją w życiorysie, bezpośrednio i pośrednio, osobiście i na słuch. Kiecek jej się zachciało ode mnie…
– Temu się specjalnie nie dziwię – wtrąciłam szczerze.
– Ja też nie. Ale nie w tym rzecz. Jak wiesz, tkwię w urodzie i dużo się o mnie obija. Dyskrecję muszę zachować, jak ksiądz, lekarz i adwokat, ale w stosunku do Miziutka nie mam charakteru, jestem ameba i mątwa. Niekoniecznie będę to ogłaszać w prasie ale tobie powiem. Słuchaj, podobno Miziutek łysieje!
No i proszę. Znów to samo. NIE JA wyjawiłam tajemnicę, a jednak się rozeszło.
Głowę dałabym sobie uciąć, że Miziutek wolałby się przyznać do oszustwa spadkowego, do kantu w interesach, do zabicia męża, do wszystkiego raczej, niż do łysienia. Musiała to być dla niej straszna hańba.
– Skąd wiesz? – spytałam z zaciekawieniem.
– Jedna z moich dziewczyn widziała. Perukę ma fantastyczną, dokładnie jej własne włosy, a pod peruką same braki. Przekrzywiło jej się przy wkładaniu kiecki przez głowę, nie wiedziała, że ktoś patrzy. I coś mi się widzi, że nie ma na to siły, zdarzają się starsze panie z łysą pałą, jakiś brak w organizmie, chociaż na starszą panią ona jest jeszcze za młoda. Ale orientujesz się, że na uwłosienie nie ma mocnych, bo jakby było, nie byłoby łysych Pomyślałam sobie, że wiedza na ten temat powinna cię ucieszyć. Mnie ucieszyła.
– Bóg ci zapłać – powiedziałam z wdzięcznością. – Między nami mówiąc, wiedziałam o tym od niedawna, ale na razie jeszcze nic nie mówiłam. Zastanawiałam się w ogóle, czego by jej życzyć najgorszego, i popatrz, takie cudowne zjawisko nie przyszło mi do głowy. Jak to zobaczyłam, o mało trupem nie padłam ze szczęścia.
– Jakim sposobem zobaczyłaś? – zdumiała się Ewa. – Przecież się z nią nie widujesz?
Bez żadnego oporu opowiedziałam jej o katastrofie. Nowakowskiego wrabiałam również z wielką przyjemnością.
– I tyś ją wyciągnęła? Uratowałaś jej życie? Miałaś zaćmienie umysłu?!
– Przeciwnie. Jak zobaczyłam łysinę, postanowiłam natychmiast, że ona umrzeć nie może. Za dobrze by jej było. I co mi za radość, że nieboszczka łysa! Żywa to tak…
– Może masz rację – zgodziła się Ewa po krótkim namyśle. – No owszem, co się z tym naużera, to jej. A jeszcze ujawnienie sekretu… Jestem pewna, że trzymała to w absolutnej tajemnicy, ciekawe, jak długo. Pociechą jest mi myśl, że jakąś trudność musiała pokonywać. Myślisz, że od kiedy…?
– Ona jest inteligentna, więc zadatki miała może nawet od urodzenia. Sama wiesz, że nie ma na świecie łysego kretyna, a jeśli nawet istnieje, stanowi wyjątek, potwierdzający regułę. Łysieją najczęściej naukowcy, muszą chyba te szare komórki wywierać jakiś wpływ.
Pogawędka o łysinach na bazie Miziutka wprawiała mnie w stan upojenia i rosnącą euforię. Ewa robiła wrażenie, jakby też ją to zachwycało. Najwyraźniej w świecie Miziutek u wszystkich budził duże uczucia.
– A najpiękniejsze włosy należą zazwyczaj do najgłupszych kobiet – dołożyłam.
– Oczywiście też dopuszczam wyjątki.
– Popieram twoje zdanie – potwierdziła Ewa. – Oni chyba mieli zdrowe poglądy, ci nasi przodkowie. Długie włosy, krótki rozum.
– Coś w tym jest, kierowali się zapewne doświadczeniem…? Dziwne tylko, że dłuższy rozum nie wskazywał i nie wskazuje rycyny.
– Co masz na myśli? – spytała Ewa nieufnie. – Nie wyrażając się, sraczka ma wpływ na włosy?
Zdziwiłam się ogromnie i zgorszyłam przeraźliwie.
– Jak to? Nie wiesz? Ty?! Myślałam, że kto jak kto, ale ty rozeznanie powinnaś posiadać! Przecież jedyny na świecie produkt, który naprawdę działa pozytywnie na włosy, to rycyna!