Выбрать главу

Odwrócił się do swojego rozmówcy.

W przeciwieństwie do Yeshola, Dohor miał potężną sylwetkę wojownika, ostre rysy twarzy, a włosy tak jasne, że wydawały się białe. Prawie całkowicie władał Światem Wynurzonym. Takie osiągnięcie do tej pory udało się tylko. Tyranowi.

— W dalszym ciągu pozwalasz sobie wobec mnie na arogancję, której nie darowałbym nikomu innemu — powiedział z pogardą.

Yeshol uśmiechnął się.

— Mój bóg jest zawsze na pierwszym miejscu. — Następnie zmienił temat. — Zrobiliśmy to, czego chcieliście.

Wyciągnął z kieszeni zakrwawiony pierścień i wręczył go Dohorowi.

Król obejrzał go z uwagą w mdłym świetle rzucanym w świątyni przez pochodnie.

— To on — uciął krótko z zadowoleniem.

— Zabiliśmy go wczoraj, w zasadzce. Generał Kalhu nie będzie wam już sprawiał kłopotów.

Dohor ograniczył się do kiwnięcia głową, a Yeshol cierpliwie odczekał. Dopiero po chwili dodał:

— Pozwolę sobie poprosić was od razu o zapłatę.

Król odwrócił się gwałtownie.

— Stałeś się wymagający…

— Raczej zaniepokojony — odparł Yeshol. — Już wam wyjaśniałem sprawę ucieczki jednego z Postulantów wraz z jedną z Zabójczyń.

Dohor przytaknął z powagą. To wydarzenie dotykało go bezpośrednio. Nikt dokładnie nie wiedział, co odkryła Dubhe razem z chłopakiem, ani też co mieli zamiar zrobić z tymi informacjami.

— Moi ludzie są na ich tropie i jesteśmy pewni, że wkrótce ich złapiemy. Potrzebujemy jednak czegoś… — Yeshol zawahał się przez moment. Był w pełni świadomy tego, o co zamierzał poprosić. — Smoka — dodał prawie niesłyszalnie.

— To znacznie wykracza ponad to, co jestem ci winien.

— Wiem, ale nigdy nie mieliście powodów do narzekania na nasze usługi, a nasz sojusz dotychczas przynosił wspaniałe owoce, zwłaszcza kiedy zabiliśmy Aires…

Dohor surowo uniósł dłoń.

— Zdaje mi się, że już ci za to zapłaciłem, a poza tym zawsze zapominasz o Idzie, który wciąż żyje gdzieś cały i zdrowy.

— Jestem pewien, że odnalezienie uciekinierów przy pomocy smoka nie zajmie nam wiele czasu, więc nie będziecie pozbawieni waszego jeźdźca na długo.

— Toczy się wojna, rozumiesz? Wojna. Moi ludzie są mi potrzebni.

— Jeżeli nam pomożecie, zaoferujemy wam wiele innych usług, zapewniam was.

Yeshol nie cierpiał tak się upokarzać, ale było to dla chwały Thenaara, wobec czego połykał wstyd i uniżał się u stóp tego, kto mógł być dla niego przydatny.

— Wiesz, czego chcę… — powiedział znacząco Dohor.

— Dostaniecie to w odpowiednim czasie. Przyjście Thenaara jest coraz bliższe, a wówczas wy będziecie jego umiłowanym synem.

Było to kłamstwo, którym Yeshol karmił go od wielu lat — od kiedy zawarli swoją umowę.

To Dohor, cierpliwie szperając pod ruinami Twierdzy w Wielkiej Krainie, odnalazł księgi, z których Yeshol zaczerpnął zaklęcia mające przywrócić do życia Astera. Tam też król budował sobie nową siedzibę.

W zamian za to Najwyższy Strażnik obiecał mu, że po przebudzeniu Tyrana Dohor stanie się władcą Świata Wynurzonego. Do tej pory pakt ten działał bez zarzutu.

— Nie próbuj mnie zwieść, nie znam w całości twoich planów.

Yeshol wiedział, że król pragnie zostać wtajemniczony w sekrety rytuału, który miał przywrócić do życia Astera. Było to jednak coś, czego nie mógł mu zdradzić, nie mówiąc mu przy tym, że kiedy Aster będzie żywy, dla niego nie będzie już miejsca.

Tym razem jednak sytuacja była złożona. Użyczenie smoka wymagało dodatkowej zapłaty.

— Wyjaśnię wam lepiej wędrówkę dusz w ciałach.

Była to informacja, którą mógł sprzedać, i to za niewielką cenę.

— Mam nadzieję, że to tylko początek — powiedział ostro Dohor.

— Tak będzie.

Król uśmiechnął się srogo w mroku. Potem, nie dodając nic więcej, wyszedł ze świątyni.

Yeshol poczekał, aż wrota zamkną się za jego plecami, po czym udał się za posąg Thenaara, tam, gdzie znajdowały się tajemne schody prowadzące pod ziemię, do Domu. Musiał natychmiast załatwić kolejną naglącą sprawę.

Strażnik Sali Ćwiczeń, Sherva, fechmistrz, wszedł do gabinetu Yeshola tak cicho jak zawsze. Zresztą nikt inny w Domu nie był tak doświadczony w technikach skrywania się oraz w walce wręcz jak on.

Był to mężczyzna nienaturalnie chudy, wyróżniający się długimi, sprężystymi kończynami — efektem intensywnego treningu. Całkowicie ostrzyżona głowa i wydłużone rysy nadawały mu zdradziecki wygląd węża. W ostatnich czasach zresztą jego twarz była jeszcze bardziej wyżłobiona niż kiedykolwiek. To wszystko z winy odległego wyrzutu sumienia, drobnego lęku, który nakazywał mu powracać myślą do niewygodnej rozmowy przeprowadzonej z Dubhe jakiś czas wcześniej, rozmowy trącącej zdradą.

Prawda była taka, że pośrednio Sherva pomógł jej w ucieczce z Domu.

Zrozpaczona dziewczyna zapytała go, gdzie znajdują się kwatery Strażników, wysokich stopniem członków Gildii, którzy nie spali tam, gdzie inni Zwycięscy. A on, który w Gildii przebywał tylko z wyrachowania i nie wierzył w Thenaara, nawet nie wiedząc do końca dlaczego, udzielił jej tej informacji.

Kilka dni później Dubhe uciekła.

Od tamtej pory zaczęło się piekło. Za każdym razem, kiedy Najwyższy Strażnik kazał go wzywać, Sherva czuł ucisk w gardle, a bicie jego serce przyspieszało.

Blady i poważny, uklęknął teraz przed siedzącym Yesholem, który nie podniósł się z miejsca.

— A więc, na jakim etapie są twoje poszukiwania?

Sherva odetchnął z ulgą. Yeshol nie wiedział.

— Znaleźliśmy dom Tarika.

— Doskonale.

— Mieszka razem z żoną Talyą i synem Sanem.

— Ile lat? — spytał Yeshol, sztywniejąc na krześle.

Sherva natychmiast podniósł podejrzliwie głowę.

— Co…

Nie rozumiał.

— Syn Tarika, ile ma lat?

— Zgodnie z naszymi informacjami, dwanaście.

Yeshol poderwał się na nogi z rozjaśnioną twarzą.

— To znak przeznaczenia, to prawdziwy cud! — Patrzył na Shervę błyszczącymi oczami. — Dwanaście lat…

Zabójca w dalszym ciągu nie rozumiał. Nie potrafił wyobrazić sobie, co w tej wiadomości mogło tak rozradować Najwyższego Strażnika.

— Wszystko zgadza się z naszymi planami.

Yeshol pogłaskał posąg Thenaara wznoszący się za jego biurkiem, musnął także mniejszą figurę Astera znajdującą się u stóp boga. Sherva dobrze znał tę małą rzeźbę — jej kopie stały w wielu miejscach Domu, lecz teraz, kiedy tylko na nią spojrzał, zaczął pojmować. Była to podobizna dziecka: tak właśnie wyglądał Aster w dniu, w którym umarł.

Yeshol odwrócił się i znowu usiadł.

— Ty nie znasz teorii ducha związanego z ciałem… — Wychylił się ku Shervie. — Duch i ciało nie są rozłączne, a wręcz są bardzo ściśle ze sobą związane. Dusza mężczyzny nigdy nie mogłaby wejść do ciała kobiety: nie przeżyłaby. Tak samo duch gnoma nie może przeżyć w ciele nimfy. Właśnie dlatego myślałem, aby użyć Tarika jako kryjówki dla duszy Astera, ponieważ tak jak i on jest synem Pół-Elfa i człowieka. Pragnę jednak, aby Aster powrócił na ziemię w pełni swych mocy.

Yeshol zaczerpnął tchu, przymykając oczy. Zawsze tak robił, kiedy wspominał Astera, swojego dawnego mistrza.

— Duch Astera przez czterdzieści lat był jednak uwięziony w ciele dziecka, a tak długi pobyt nie mógł nie odcisnąć na nim żadnego śladu. Aby jego dusza po reinkarnacji mogła żyć długo, potrzebuje ciała jak najbardziej podobnego do tego, jakie Aster miał za życia. Ciało dwunastoletniego mieszańca pasowałoby doskonale. San byłby idealny.