Выбрать главу

Zamykam teraz tę długą dygresję, aby bez dalszej zwłoki opisać, co odkryła Dubhe.

Gildia wielbi Astera — Tyrana, który prawie zniszczył nasz ukochany Świat Wynurzony — jako mesjasza i pracuje nad jego powrotem. Zdołała już przy wołać jego ducha, który w tej chwili błąka się zawieszony między naszą ziemią a zaświatami, w sekretnym pokoju Domu. Tym, co jest teraz potrzebne, aby dopełnić rytuału, jest ciało, które mogłoby owego ducha przyjąć. Wybór Gildii padł na syna Nihal i Sennara, dwójki bohaterów, którym czterdzieści lat temu udało się położyć kres panowaniu Tyrana. Powodów tego wyboru można się łatwo domyślić. Aster był mieszańcem, synem człowieka i Pól-Elfa, i taki też jest syn Nihal, ostatniego Pól-Elfa Świata Wynurzonego, i Sennara, zwykłego człowieka z Krainy Morza.

Tak właśnie przedstawiają się odkrycia Dubhe.

Na dzisiejszym posiedzeniu Rady przedyskutowano je i w końcu ustalono plan działania. Misja jest dwojaka… Z jednej strony należy umieścić w bezpiecznym miejscu syna Nihal i Sennara. Przywódca naszego ruchu oporu przeciw Dohorowi, gnom Ido, poinformował Radę, że znajduje się on w Świecie Wynurzonym, w odróżnieniu od jego rodziców, którzy wiele lat temu przekroczyli rzekę Saar, kierując się ku Nieznanym Krainom. Ido sam wziął na siebie zadanie odnalezienia młodzieńca i zapewnienia mu schronienia.

Druga część misji została powierzona mnie i Dubhe. Sennar, jako wielki czarodziej, z pewnością zna tajemnicę magii, która przywróci Astera do życia. Dlatego ja i Dubhe udamy się za rzekę Saar, aby go odszukać. Dubhe postanowiła przyłączyć się do nas w nadziei, że Sennar będzie w stanie znaleźć sposób na złamanie jej pieczęci. Jestem pewien, że będzie dla mnie wielką pomocą, również dlatego, że nasza ucieczka z Gildii nie odbyła się niepostrzeżenie i z pewnością Zabójcy są już na naszym tropie. Któż lepiej niż ona obroni nas przed ich atakami?

To wszystko. Odjazd naznaczony jest na jutro. Kreślę te ostatnie słowa z niepokojem. Nikt nigdy nie powrócił do Świata Wynurzonego po przekroczeniu Saaru, a o Nieznanych Krainach zawsze wspomina się z przerażeniem. Nie wiem, co nas tam czeka, nie wiem nawet, czy uda nam się chociaż przedostać przez prądy rzeki. Miesza się we mnie podniecenie odkrywcy z lękiem przed tym, czego nie znam. Ale silniejszy niż strach przed śmiercią jest lęk, że nie uda mi się wypełnić mojej misji.

Bo misja jest dla mnie ważniejsza niż cokolwiek innego, a zniszczenie Gildii jest dla mnie wszystkim.

Prolog

Ostatni gość odszedł późnym wieczorem. Był pijany i musiał zostać wyprowadzony na zewnątrz przez sługę. Sulana patrzyła, jak obaj chwieją się w ciemnościach ogrodu. Mężczyzna mruczał coś, czego nie mogła zrozumieć, pewnie jakąś sprośną piosenkę.

Była wyczerpana. Wysiłek, aby wyglądać na poważną, uprzejmą i uśmiechać się, kiedy tego od niej wymagano, wykończył ją. Zupełnie inaczej reagował Dohor, od tego poranka jej małżonek. Wydawał się urodzony do takich spraw. Z wdziękiem wziął ją za rękę przed kapłanem i był jej przewodnikiem przez cały dzień. Ani jednego nieodpowiedniego słowa, ani śladu słabości. Sulana była zdumiona. Skąd zawsze wiedział, co każdemu powiedzieć? Była to sztuka, której ona nigdy nie opanowała. Gdyby nie to, być może wcale nie wyszłaby za mąż.

To członkowie Rady zaczęli.

— Jesteście już w odpowiednim wieku.

— Ludzie szemrzą na wasz temat.

— Potrzeba nam króla.

Wytrzymała siedem lat. Udało jej się przeprowadzić swoje królestwo, Krainę Słońca, przez czasy wojny i pokoju, udawało jej się narzucać swoją wolę dworzanom i ministrom i wygrywać. W końcu jednak zrozumiała, że już nie daje rady. Chociaż miała niewiele ponad dwadzieścia lat, czuła się stara i okradziona z dzieciństwa. Nie mogła tak dalej żyć. Kiedy jej odwaga i siła się wyczerpały, wreszcie wyraziła zgodę. Wyjdzie za mąż.

Niezbyt interesowała się tym, kto miał być jej przyszłym mężem. Pragnęła tylko odpoczynku, a jeżeli droga do niego miała prowadzić poprzez uścisk mężczyzny, którego nie znała, niech i tak będzie.

Wygrał ów niewiele od niej młodszy chłopak, o blond, prawie białych włosach i niezwykle jasnych oczach.

— Tak — wymamrotała Sulana, kiedy poprosił ją o rękę. Tylko przez moment czuła wstręt do własnej słabości.

Nie można być wiecznie silnym — powiedziała sobie, przygryzając wargi. Przez twarz jej narzeczonego przebiegł cień triumfalnego uśmiechu.

Potem wydarzenia potoczyły się jak lawina. Przygotowanie bankietu, ceremonii, niekończące się przymiarki sukni ślubnej, niezliczone wybory, które pozostawiono jej decyzji. Sulana obserwowała samą siebie. Wydawało jej się nawet, że ów zmęczony głos, wydający wskazówki i rozkazy, nie należy do niej. „Tak, irysy pośrodku wielkiego stołu biesiadnego. Oczywiście, niezwłocznie podziękuję ministrowi za jego uroczy prezent.

I Dohor: nieobecny, daleki. Od kiedy poprosił ją o rękę, nie zamienili ze sobą niemal ani słowa.

Jaki dla mnie będzie? Będzie miły? Będę umiała go kochać?

Było to małżeństwo z rozsądku, nic więcej. On miał zostać królem, a ona miała wreszcie uzyskać spokój, którego tak pragnęła. Ale od dziecka zawsze marzyła, że będzie mogła żyć z kimś, kogo pokocha. Dlatego właśnie z nadzieją patrzyła na swojego przyszłego męża, asystującego przy przygotowaniach. Śledziła go w ogromnym pałacowym ogrodzie, ukrywając się przy studni. Wydawał jej się pewny siebie i zdecydowany, a jego szczupła sylwetka bardzo jej się podobała. Było w nim jednak coś niepokojącego. Może to jego uśmiech, a może sposób bycia. To coś przerażało ją, a jednocześnie pociągało. Była to emanująca z niego tajemnica. Fakt, że byli sobie obcy.

Zaczęła wierzyć, że go kocha. A jeżeli ona go pokochała, kto wie… może również Dohor będzie mógł odwzajemnić to uczucie.

Była to długa ceremonia. Dworzanie, rodziny królewskie, książęta, wojownicy, ministrowie, zwykłe pasożyty. Jeden po drugim klękali przed parą królewską. Sulana uśmiechała się z dłonią lekko opartą na ręce swojego męża. Miała jednak wrażenie, że nikt tak naprawdę na nią nie patrzy. Spojrzenia przechodziły przez nią, a ona czuła się niewidzialna, nawet dla Dohora, zaabsorbowanego rolą króla.

Tylko Ido zdawał się patrzeć na nią naprawdę. Dotarł przed jej oblicze, trzymając pod rękę Soanę, kobietę, którą kochał i z którą żył. Soana, ekspertka w dziedzinie magii, należała niegdyś do Rady, reprezentując Krainę Wiatru, i teraz, po odjeździe Sennara, wróciła na swoje stanowisko. Ido podał pannie młodej kwiat i uśmiechnął się do niej pełen zrozumienia. Sulana szczerze odwzajemniła ten uśmiech, po raz pierwszy tego niekończącego się dnia.

Zupełnie inne w wyrazie było spojrzenie, jakie gnom skierował na jej męża. Nie otwarcie wrogie, lecz z pewnością lodowate. Dohor z początku zdawał się tego nie zauważać.

— Nasz ukochany Najwyższy Generał! — zawołał ostrym, wibrującym głosem. — Powstańcie, powstańcie.

— Dziękuję, Wasza Wysokość — mruknął Ido bez sympatii.

— To naprawdę dziwne, że teraz to wy musicie kłaniać się przede mną. Do wczoraj było odwrotnie.

Sulana uznała te słowa za niestosowne, ale przypisała je wpływowi wina i podnieceniu całą sytuacją.