Выбрать главу

Na podłodze panował bałagan nie do opisania. Przewrócone krzesło, rzucony na podłogę garnek leżący do góry dnem. Krople krwi i kawałki szkła z roztrzaskanej butelki. Rekla pochyliła się i podniosła jeden z nich. Promień księżyca przeświecający przez szybę sprawił, że mienił się on tysiącem niebieskawych pobłysków. Pomyślała, że jest przepiękny. Kręciła nim w palcach i nagle poczuła ostry ból. Popatrzyła, jak wnętrze jej dłoni staje się jaskrawoczerwone i ten widok ją oczarował. Jeszcze mocniej ścisnęła kawałek szkła i czekała, aż ciepła krew zmoczy jej pięść i spłynie w dół po ramieniu. Zasługiwała sobie na cały ten ból. I podobało jej się to.

Prawdopodobnie specjalnie dała się nakryć swojemu ojcu. Chciała zakończyć tę historię, znaleźć wreszcie nieco spokoju. Pewnego dnia pozwoliła sobie na nieostrożność zabawy w pobliżu domu i jej ojciec zastał ją z dłońmi jeszcze powalanymi krwią.

Zawlókł ją do domu za włosy, przed jej matkę, czerwony ze złości i spuchnięty od piwa.

— Oto, co robi twoja córka, potwór, którego zgodziłem się chować! Zarzyna króliki w lesie, a w dodatku sprawia jej to przyjemność! Czego innego mogłem się spodziewać po kobiecie tak niezdolnej do niczego jak ty, jeżeli nie takiej córki?

Chyba nie było gorzej niż zwykle. Jej matka uciekała i krzyczała, on ją gonił, drewniane krzesła stukały o podłogę.

A ona w kącie, z rękami przyciśniętymi do uszu. Słyszała jednak każde słowo, każde pojedyncze słowo, które przebijało się przez jej dłonie i wbijało się do mózgu.

— Uratowałem cię od wstydu, kiedy zgodziłem się na ślub! Nikt by cię nie wziął, a ja to zrobiłem, chociaż nie obchodziłaś mnie nic ani ty, ani ta głupia dziewucha!

To nieprawda, to nieprawda!

Rekla jeszcze mocniej przycisnęła dłonie do uszu, ale słowa jej rodziców zmieszały się z tamtymi wypowiedzianymi kiedyś przez owego chłopaka.

— Nigdy jej nie chciałam! — krzyczała jej matka. — I ciebie też nie chciałam! To ty się na mnie rzuciłeś! — Szlochała, ale jej głos był bezlitosny. — Czy myślisz, że nie próbowałam pozbyć się ciąży, zanim nie było za późno? Chciałam sobie tego wszystkiego oszczędzić, ale mi się nie udało! Przeklęty niech będzie ten dzień! Przeklęci bądźcie ty i ona!

To nieprawda, to nieprawda!

Rekla otworzyła zamglone łzami oczy i jedyną rzeczą, jaką zobaczyła, był błysk czegoś na stole. Podobnie jak tamtego wieczoru ów kawałek szkła, również ten blask ją zaczarował. Był to nóż, którym jej matka kroiła jarzyny.

Podniosła się, a oni nawet tego nie zauważyli. Wzięła nóż, bo to była właściwa rzecz do zrobienia. Wiedziała, że jeżeli to zrobi, wszystko zniknie. Jej ojciec, jej matka, a nawet prawda tamtej niedorzecznej i tragicznej historii.

Uderzyła. Dwa ciosy i jej ojciec upadł na ziemię twarzą do podłogi. Matka popatrzyła na nią z nienawiścią tak głęboką, że Rekla miała nie zapomnieć tego spojrzenia do końca życia. W jej przypadku wystarczył jeden cios, po czym krzyki ucichły i na dom opadła cisza. Ta dziwna cisza pachniała pokojem, a Rekla zaczęła bezgłośnie płakać.

Uciekła. Przekroczyła wszelkie granice. Po tym, co zrobiła, nie było już powrotu. Wykorzystywała swoje zdolności łowieckie, żyła, błąkając się po zaroślach. Jej twarz zaczęła pojawiać się na ścianach domów, narysowana na obwieszczeniach obiecujących nagrodę za złapanie przestępców. Ludzie patrzyli na nie i kręcili głowami. Teraz wszyscy wiedzieli, kim była i do czego była zdolna.

Jestem zła.

Gdyby tamten człowiek przybył dzień później, umarłaby. Przestałaby walczyć, polować i pozwoliłaby sobie umrzeć. Miała dwanaście lat i żadnej chęci życia. Ogrom tego, co zrobiła, zdruzgotał ją.

Mężczyzna pojawił się za jej plecami, nie czyniąc żadnego hałasu, a kiedy Rekla odwróciła się z przerażeniem, uśmiechnął się.

— Spokojnie, nie jestem tutaj po to, żeby cię zdradzić.

Po raz pierwszy, odkąd się urodziła, ktoś nie potraktował jej jak złą. Emocje były zbyt wielkie i cały ból ostatnich lat zebrał się w rozpaczliwym płaczu, a mężczyzna tulił ją do siebie.

Był ubrany całkiem na czarno i poruszał się w sposób zwinny i elegancki. Mówił, że jest Zwycięskim, i miał ze sobą czarny sztylet z rękojeścią i gardą w kształcie węża oraz mnóstwo innych rodzajów broni.

— Znam cię, Reklo, i wiem o tobie wszystko. Wiem, że zabiłaś swoich rodziców, i wiem, że lubisz zapach krwi.

Dziewczynka zarumieniła się i opuściła wzrok, czuła się winna.

Mężczyzna wziął jej podbródek w palce i podniósł jej głowę.

— Nie ma żadnego powodu, żebyś się wstydziła. Popatrz mi w oczy.

Zrobiła to z ociąganiem.

— Masz dar, Reklo, a to, co zrobiłaś, jest nadzwyczajne.

Przełknęła ślinę.

— Jestem zła… Wszyscy w wiosce to wiedzą.

Człowiek gwałtownie pokręcił głową.

— Ty jesteś wyjątkowa. Głupcy nazywają to niegodziwością, ale mądrzy — sprawiedliwością. Bez twojej wiedzy mój bóg, Thenaar, działał przez ciebie, aby objawić swoją chwałę.

Wystarczyły te słowa. Bóg, który poruszał jej rękami. A jej przekleństwo darem. Oczy jej rozbłysły.

W ten sposób poznała Thenaara i dowiedziała się, że ona sama jest Dzieckiem Śmierci. Zrozumiała, że myliła się przez te wszystkie lata, uważając się za przeklętą. Cóż za straszliwe nieporozumienie i ileż niepotrzebnego cierpienia! Ona po prostu została wybrana przez Thenaara, który stworzył Zwycięskich.

Przeznaczeniem Zwycięskich było zabijanie wszystkich innych, tych, którzy nie wierzyli w Thenaara i nie zostali przez niego wybrani. Ich krew należało ofiarowywać bogu, dopóki nie powróci on na ziemię.

A ona była jedną z niewielu. Bo nawet wśród Zwycięskich nie było powszechne czerpanie takiej przyjemności z zabijania. To było jak odkrycie nowego świata. Już nie musiała czuć się winna, już nawet nie miała żadnego powodu, aby wymierzać sobie niepotrzebne kary. Trzeba było natomiast okazywać zadowolenie i radować się, że zostało się wybranym. Cała udręka tamtych lat rozwiała się w mgnieniu oka, a Rekla poczuła w sobie spokój, jakiego nigdy dotąd nie zaznała. Postrzegała teraz swoich rodziców jako takich, jakimi naprawdę byli: nikczemnymi i nieznaczącymi istotami, których zabicie było czymś ze wszech miar właściwym.

Thenaar stał się dla niej wszystkim. Ten bóg wybrał ją, a ona odda mu się całkowicie. Będzie celem jej życia i Rekla poświęci mu każdy swój oddech i nie umrze, zanim nie zobaczy jego chwały nad Światem Wynurzonym.

Thenaar szybko się jej odwdzięczył. Zdarzyło się to przy jednej z pierwszych okazji, kiedy Rekla klęczała przed jego posągiem i modliła się. Był to tylko szept, słaby i pospieszny, ale w głębi duszy dziewczyna usłyszała kilka słów. To bóg do niej mówił. Rozpłakała się ze wzruszenia, w mgnieniu oka pojęła, jaka jest jej prawdziwa misja, i prosiła go, aby jej nigdy nie opuszczał; ona w zamian za to odda mu całą siebie.

Rzeczywiście, lata mijały i Rekla zajmowała coraz ważniejsze stanowiska w Gildii, aż stała się jedną ze starszyzny.

Nabyła praktyki w dziedzinie trucizn, studiowała botanikę, i to nawet z książek osobiście spisanych przez Astera. Jej triumfem był eliksir czyniący ją wiecznie młodą. Wydestylowała go sama i napawał ją szczególną dumą. Był to niezmiernie trudny do przygotowania specyfik, którego używała tylko dla siebie i którego zazdrośnie strzegła. Nie robiła tego z próżności, nie interesowało ją zachowanie urody. Jej ciało było tylko maszyną, sztyletem w dłoniach Thenaara. Robiła to dla boga. Do ostatniej chwili, do swojego ostatniego tchnienia chciała mu służyć, wykorzystując maksimum swojej siły. Śmierć i tak miała nadejść, ale zastanie ją młodą i żwawą jak niegdyś, wciąż skuteczną, wciąż śmiercionośną.