Выбрать главу

Kiedy już była w stanie utrzymać się na nogach, ogarnęły ją gwałtowne zawroty głowy.

— Oprzyj się — powiedział jej Filia.

Dziwnie było słyszeć, jak ktoś z Domu odzywa się w ten sposób. W Gildii bardzo rzadko zważano na bliźniego.

— Moja pani jest tylko nerwowa — wyszeptał jej do ucha niezwykle zatroskanym głosem. — Nie rób nic, co by ją mogło rozzłościć, tak będzie lepiej — dokończył.

Zrobili zaledwie kilka kroków i Dubhe dostrzegła niedalekie źródło przejrzystej wody.

— No już, pospiesz się — powiedział Filia. — Zabrałem cię stamtąd tylko po to, żeby się uspokoiła. Gdyby coś ci zrobiła przed dotarciem do Domu, gorzko by tego pożałowała.

Dubhe pomyślała, że teraz wszystko jest jasne. Zastanawiała się wcześniej, dlaczego Yeshol zestawił razem tę parę, która na pierwszy rzut oka zdawała się dziwna. Filia uwielbiał Reklę i w pewnym sensie czuwał nad nią, mitygując jej żar i gwałtowność.

Pochyliła się, prawie padając na ziemię. Była niesamowicie słaba, a to z pewnością nie pomoże jej uciec. Podniosła głowę i zobaczyła w wodzie swoje odbicie. Nie rozpoznała się. Część jej twarzy była opuchnięta, a całość pełna krwawych wybroczyn. Rekla miała rację: nieźle sobie użyła.

Od razu zanurzyła w wodzie całą głowę i poczuła ulgę, kiedy chłód ukłuł ją w policzki. Chciałaby zamoczyć się cała, nadzwyczajnie tego potrzebowała, ale mężczyzna złapał ją za włosy i wyciągnął.

— Zwariowałaś? Chcesz umrzeć?

Dubhe odwróciła wzrok.

Z pomocą Filii przemyła sobie ranę wodą, po czym on zmienił jej opatrunek i rozsmarował przygotowany przez Reklę specyfik.

— Nie łudź się — powiedział, patrząc na nią surowo. — Robię tak tylko po to, żeby moja pani mogła dokonać swojej zemsty w Domu, to dlatego potrzebuję cię żywej.

Dubhe zauważyła, że miseczka zawierająca mazidło jest szklana. Nie mogła przepuścić takiej okazji. Kiedy Filia skończył ją opatrywać, poruszyła się niedostrzegalnie i miska, wysunąwszy mu się z palców, upadła na ziemię. Dziewczyna błyskawicznie przykryła ją dłonią. Usłyszała odgłos pęknięcia, ale nic po sobie nie pokazała.

Filia westchnął poirytowany.

— Wszystko jedno, i tak już skończyłem.

Pomógł jej wstać. Dubhe wsunęła dłoń do kieszeni. W środku — kawałeczek szkła. Kiedy wrócili, została zmuszona do wypicia eliksiru. Jej usta wypełnił gorzki smak: Rekla znowu czegoś dodała. Udało jej się wylać trochę podczas picia, ale ilość, jaka spłynęła jej po gardle, i tak wystarczyła, aby ją otumanić i sprawić, że spędziła kolejną piekielną noc w szponach konwulsji. Rekla, zanim się położyła, przez dłuższy czas siedziała obok niej. Czuwała nad nią i rozkoszowała się, słysząc, jak jęczy z bólu. Dubhe obiecała sobie wytrzymać jeszcze tylko jeden dzień, więcej nie da rady.

Następnego ranka to znowu Filia podawał jej eliksir. Jego dłoń była o wiele mniej nieubłagana niż Rekli, a jego determinacja, żeby wywołać jej cierpienia, o wiele mniejsza. Dubhe wystarczyło udać słabszą i bardziej otępiałą, niż była w rzeczywistości. Część płynu wylała się, kiedy piła, a trochę wypluła, korzystając z chwili, kiedy Filia oddalił się, aby oddać Rekli buteleczkę. Przy tak niewielkiej ilości eliksiru w ciele musiał to być właściwy moment na ucieczkę. Postanowiła, że zrobi to jeszcze tej samej nocy.

Jeszcze jeden dzień — powtórzyła sobie. — Tylko jeden.

Szczęście uśmiechnęło się do niej.

Po kolejnym dniu marszu rozbili obóz później niż zwykle, a ciemność zapadła błyskawicznie. Chmury od czasu do czasu zakrywały księżyc. Kiedy Dubhe usłyszała, że Rekla i Filia zasnęli, wyciągnęła kawałek szkła i zaczęła rozcinać liny krępujące jej nadgarstki i kostki. Sherva był doskonałym nauczycielem. Zajęło jej to trochę czasu, ale w końcu była wolna. Podniosła się, starając się robić jak najmniej hałasu.

Kręciło jej się w głowie. Oparła się o drzewo i zmusiła do utrzymania pozycji. Musiała się przyzwyczaić. Nie była w pełni sił, ale czuła, że może jej się to udać.

Wzięła kilka kamieni i spróbowała się zbliżyć do Rekli i Filii.

Już po pierwszym kroku Dubhe kobieta wzdrygnęła się lekko. Dziewczyna znieruchomiała. Sen był dla Rekli cienką zasłoną, wystarczało bardzo niewiele, żeby ją przebudzić. Dubhe wysilała się do granic swoich możliwości. Starała się działać lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, lepiej niż kiedy wykradała woreczki z klejnotami z dłoni śpiących ludzi, lepiej niż kiedy ćwiczyła z Shervą poruszanie się cicho jak duch.

Wolno, powoli!

Zajęło jej to wiele minut, ale wreszcie znalazła się przed obliczem Rekli. Mogła policzyć jej wszystkie piegi, widziała jej lekko uchylone usta i czerwone dziewczęce policzki. Poczuła tylko wstręt i pragnienie zabijania, silne jak nigdy wcześniej. Utkwić nóż w jej sercu, zabić ją… Ale nie mogła. Zabiłaby jedno z dwojga, nie obydwoje. W swoim stanie jednak nie mogłaby powalić nawet Filii. Nie, musiała po prostu uciec.

Przycupnęła, a trawa zaszeleściła pod jej kolanami. Rekla lekko zacisnęła oczy.

Sakwa leżała tam, w jej ramionach, ale Dubhe nie mogła jej wyciągnąć. Zaczęła więc wyjmować ampułki jedną po drugiej, każdą z nich zastępując kamieniem.

Była to niekończąca się praca, przy której jej czoło pokryło się potem. Jej ruchy musiały być płynne, dokładne i delikatne. Zaczęły jej się trząść ręce. Rekla spała niespokojnie, było jasne, że wkrótce się obudzi. Gdyby tak się stało, byłby to koniec, a Dubhe nie mogła sobie na to pozwolić. Kontynuowała niezmordowanie z bolącymi ramionami, dopóki nie wzięła z torby wszystkiego, czego potrzebowała. Wtedy się oddaliła.

Odetchnęła głęboko i sprawdziła swój łup: dwie buteleczki z eliksirem przeciw Bestii, bardzo nędzna ilość, i trzy ampułki podobne do tej, z której Rekla piła poprzedniej nocy. Nimi zajęła się najpierw. Odkorkowała je i wylała ich zawartość na ziemię.

Nie mogła jej zabić, ale mogła sprawić, aby umarła, pożarta przez swoje lata.

Był też sztylet, jej sztylet, sztylet Mistrza. Odzyskała go! Przywiązała go sobie w talii, a kiedy skórzany pas się zacisnął, poczuła, jak przepełnia ją nowa energia.

Na końcu przejrzała zioła. Znała je wszystkie. I były tam te, które doskonale nadawały się w jej sytuacji. Szkoda, że nie było trucizn, najwyraźniej Rekla nie uznała ich za konieczne.

Niewiele czasu zajęło jej przygotowanie wszystkiego przy użyciu jednej z opróżnionych buteleczek.

Usłyszała, jak Rekla stęka i przewraca się na drugi bok. Pospieszyła się, starając się jednak nie robić hałasu. Przed dodaniem ostatniego składnika zakryła sobie twarz dłonią.

Z ampułki wydobyła się delikatna para i już to wystarczyło, aby lekko zakręciło jej się w głowie.

Łagodnymi ruchami rozlała nieco mikstury na trawę blisko ust i nosa Filii, po czym zostawiła ampułkę z połową zawartości obok twarzy Rekli. Podniosła się powoli. Trochę czasu będzie musiało upłynąć, zanim mikstura przyniesie efekt, ale oszołomi ich na tyle, by pozwolić jej uciec kilka mil.

Oddaliła się ostrożnie, idąc tyłem. Potem, kiedy Rekla i Filia znikli z jej oczu, odwróciła się i zaczęła biec.

Była wolna.

12. Gnom i dziecko

Ido nie zwlekał. Wziął konia zabitego mężczyzny, świeżego po nocnym wypoczynku, na który pozwolili mu Zabójcy, i rzucił się w pogoń. Czuł, że krew wrze mu w żyłach.

Dziękował losowi, że znajduje się w Wielkiej Krainie. Ślady tamtego konia widział jasno i wyraźnie. Odległość była niewielka, a on był lżejszy. Dogoni ich w krótkim czasie. Zabójca zdawał się kierować coraz bliżej ku ruinom Twierdzy. Niegdyś była to gigantyczna siedziba Astera: olbrzymia wieża, calutka z czarnego kryształu, widoczna z przynajmniej jednego punktu w każdej z Ośmiu Krain, ku którym długie konstrukcje wyciągały się niczym oślizgłe macki. Została zniszczona podczas Wielkiej Zimowej Bitwy i przez długi czas miejsce to pozostawało opustoszałą równiną pełną ruin i kawałków czarnego kryształu.