— Tak — mruknęła.
— Właśnie… To już prawie rok, prawda?
Dubhe przytaknęła.
Spojrzenie, jakim obdarzył ją czarodziej, było pełne sympatii, trochę zasmucone, ale przede wszystkim pełne współczucia.
Uśmiechnął się do niej.
— Przedtem, kiedy zobaczyłem, jak ćwiczysz, bardzo przypomniałaś mi Nihal, wiesz? Ona w pewnym sensie też była przeklęta.
Dubhe poczuła się sparaliżowana jego smutnym spojrzeniem.
Ona jak Nihal…
Sennar puścił jej ramię.
— To pieczęć przeniesiona.
Dubhe spojrzała na niego pytająco. Był to nowy element, nikt wcześniej nie mówił jej o czymś takim.
— Opowiedz mi, jak się zorientowałaś, że coś się z tobą stało, i nie pomiń żadnych dziwnych rzeczy, jakie zdarzyły się przed pojawieniem się klątwy.
Dubhe opowiedziała mu wszystko niepewnym głosem: od ukłucia igłą, przez kradzież, podczas której po raz pierwszy źle się poczuła, do rzezi w lesie, którą przywołała tylko kilkoma straszliwymi słowami.
— Wszystko jasne — skomentował Sennar poważnie. — Gildia rzuciła na ciebie klątwę, tak jak się domyślasz, ale podejrzewam, że zrobiła to na czyjeś zlecenie.
Dubhe była zdumiona.
— Klątwa, która na tobie ciąży, była wymierzona w kogoś innego i dopiero później została zwrócona przeciwko tobie. Wyjaśnię ci, jak to działa: istnieją zakazane formuły, które pozwalają chronić przedmioty. Jeżeli ktoś wie, że ktoś inny chce mu wykraść coś bardzo ważnego, cennego lub drogiego, może przekląć przedmiot w taki sposób, aby złodziej, kimkolwiek będzie, również został przeklęty. To jest najprostsza formuła. Jeżeli natomiast ta osoba wie, kto mógłby mieć interes w kradzieży tego czegoś, może ustalić, że ktokolwiek ukradnie przedmiot, będzie działał jako pośrednik pomiędzy klątwą a tym, kto zlecił kradzież. Nadążasz za mną?
Dubhe przytaknęła słabo. Sprawa wydała jej się bardzo skomplikowana.
— Zobaczmy to na przykładzie. Pewien czarodziej ma potężny artefakt magiczny i dowiedział się, że inny czarodziej go pragnie, bo wie, jak go użyć. W innych rękach byłby bezużyteczny. Wówczas przeklina przedmiot tak, aby ten drugi czarodziej został przeklęty, bez względu na to, kto go ukradnie. To technika dość subtelna, jak się nad tym zastanowić. Kiedy tylko pieczęć zostanie nałożona i pierwszy czarodziej powie o tym drugiemu, ten nie tylko nie będzie mógł już dostać tego przedmiotu w swoje ręce, ale wręcz będzie żywo zainteresowany, aby nigdy nie został on skradziony. Zrozumiałaś?
Dubhe kiwnęła głową.
— Dokumenty, które ukradłaś, były chronione tego rodzaju pieczęcią. Klątwa nie była skierowana na ciebie, tylko na kogoś, kto zlecił ci kradzież. Tylko że osoba, o której mowa, znalazła sposób, aby się uratować, dzięki magii, którą może znać tylko ktoś, kto miał do czynienia z Asterem, bo to właśnie on ją wymyślił. Trzeba wziąć trochę krwi osoby, która powinna zostać przeklęta, nakłada się na nią pewne zaklęcie, a w końcu wstrzykuje się ją kozłowi ofiarnemu. Tobie.
To było tak, jak gdyby wreszcie wszystkie kawałki układanki trafiły na swoje miejsca. Dohor. Dohor chciał tych dokumentów, w których kto wie, co było napisane w sprawie paktu krwi zawiązanego z Yesholem. Klątwa, która ciążyła na tych papierach, powinna uderzyć w Dohora. On, aby się uwolnić, poprosił o pomoc Najwyższego Strażnika Gildii, który postanowił upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Klątwa przeszła na Dubhe, a Yeshol w nagrodę uzyskał możliwość przywiązania do siebie tej, którą uważał za zbłąkaną owieczkę.
Dubhe siedziała nieruchomo z wytrzeszczonymi oczami.
— Dohor…
Poczuła, jak ogarnia ją oślepiająca wściekłość. Została podwójnie wykorzystana, poświęcona dla żądzy władzy swojego własnego króla, skazana na straszliwą śmierć i równie ciężkie do zniesienia życie zamiast kogoś innego, i to z powodów czysto politycznych. To już nie była tylko Gildia, jej nieprzyjaciel miał teraz twarz, imię, był wrogiem całego Świata Wynurzonego. Dohor.
Jej dłonie złapały krawędź stołu i ścisnęły ją, aż pobielały; jej ramiona drżały z wysiłku.
— Zdrajca, przeklęty kłamca!
Skoczyła na nogi, przewracając krzesło.
— Uspokój się! — Poczuła na ramionach uchwyt Lonerina, ale odsunęła go gwałtownie.
— Do diabła!
— Nie ma sensu wyżywać się na moich meblach — powiedział nieporuszony Sennar.
Dubhe spojrzała na niego ze złością. W tej chwili mogłaby wyładować się na wszystkim, ale zobaczyła w jego spojrzeniu lodowatą determinację i współczucie, o które nigdy by go nie podejrzewała. Zacisnęła pięści, zamknęła oczy, nakazała spokój bijącemu jak szalone sercu oraz płucom, spazmatycznie szukającym powietrza.
Usiadła ze szklanym i groźnym wzrokiem.
— Powiedzcie mi, jak to można przełamać.
Sennar pozwolił sobie na uśmieszek.
— Jeżeli naprawdę jesteś pewna, że to Dohor, wówczas z pewnością zachował on gdzieś kawałek tych słynnych dokumentów, o których mówisz. To jest most pomiędzy nim a tobą: gdyby je całkiem zniszczył, klątwa znowu powróciłaby do niego. Taka jest istota zaklęcia, które przeniosło klątwę. Pierwszym krokiem jest odnalezienie tych dokumentów i zniszczenie ich określonym magicznym rytuałem. Na końcu będziesz musiała zabić tego, dla kogo pierwotnie przeznaczona była klątwa.
Dubhe nawet nie mrugnęła okiem, nie zgorszyła się, nie poczuła żadnego drżenia, jak to zdarzało jej się zawsze, kiedy chodziło o dokonanie morderstwa. Tym razem czuła, że chce przelać tę krew, było to zabójstwo, które chciała popełnić i którego prawdopodobnie dokonałaby i tak, nieważne czy z rytuałem na uwolnienie od Bestii, czy też bez niego.
— Jestem złodziejką i zabójczynią, nie będzie to dla mnie problem.
Sennar nie odpowiedział, po prostu na nią patrzył.
— Ja ci tylko powiedziałem, co robić. Od ciebie zależy, jak i czy to wykonasz.
Dubhe kiwnęła głową.
Starzec zamknął oczy.
— Już się nie nadaję do takich długich rozmów. — Zwrócił się do Lonerina. — Może przygotujesz nam obiad, to wszyscy odpoczniemy po tej wyczerpującej dyskusji? Spiżarnia jest za tymi drzwiami.
Dubhe zobaczyła, jak Lonerin patrzy na nią przelotnie przed odejściem, ale nie odwróciła się, nie odpowiedziała mu. Wyobrażała sobie, co może myśleć, ale jej obietnica, że nie będzie zabijać, już się nie liczyła. Ważna stała się tylko zalewająca jej pierś chęć zemsty.
Została, siedząc przed Sennarem z dłońmi zaciśniętymi na stole i opuszczonym wzrokiem.
— Nie powinnaś tak łatwo poddawać się pragnieniu zemsty.
Dubhe podniosła gwałtownie oczy i wbiła je w oczy starego czarodzieja.
— Wy też chcielibyście się zemścić.
— Nawet więcej. Jeżeli znasz mnie tak dobrze, jak twój przyjaciel, to wiesz, że zemściłem się w życiu przynajmniej raz.
Dubhe odwróciła wzrok.
— Ale co by się poza tym zmieniło? I tak muszę go zabić, a jeżeli zrobię to z przyjemnością, to tym lepiej.
— Mówisz, że jesteś zawodowym zabójcą, ale nie masz ani jego wyglądu, ani oczu. Naprawdę chcesz się nim stać teraz? Czy to nie tego chciał Yeshol, zmuszając cię do pracy dla Gildii?
Dubhe była zdezorientowana. O tym nie pomyślała.
— Właśnie w tym tkwi cała różnica oraz w fakcie, że pragnienie zemsty czyni ludzi niewolnikami i odbiera im jasność umysłu. Uwierz mi, dobrze o tym wiem. Nie wspominając już nawet o tym, że pozostawia wiecznie nieusatysfakcjonowanym.