Выбрать главу

Lonerin wyobrażał go sobie, jak samotnie zagłębia się w swoim bólu. Ale mężczyzna taki jak on, który w życiu tyle widział, zrozumiał i przyjął, przejdzie i przez to. Poza tym był jeszcze San…

Lonerin zobaczył go krótko po przybyciu. Chłopiec był stale pod eskortą uzbrojonego strażnika, który nie odrywał od niego oczu, i wyglądał na znudzonego i zdezorientowanego. Był to pierwszy Pół-Elf, jakiego spotykał, chociaż mistrz Folwar wyjaśnił mu, że San jest mieszańcem, tak jak Tyran.

Nie mieli okazji porozmawiać, ale Lonerin słyszał wokół różne głosy na jego temat.

Następnego dnia po ich powrocie on, Theana i Folwar musieli się spotkać, aby porozmawiać o nadchodzącym zebraniu Rady Wód, podczas którego miały zostać podjęte decyzje o kolejnych krokach.

Lonerin czuł się dziwnie na myśl o ponownym zobaczeniu swojej koleżanki. W jakiś sposób mu jej brakowało i wciąż jeszcze z przyzwyczajenia w roztargnieniu głaskał mały aksamitny woreczek z jej włosami w środku, ukryty pod tuniką. A jednak bał się tego spotkania. Podczas jego nieobecności zmieniło się wszystko, wiedział o tym. Przede wszystkim zmienił się on sam. Wyruszył z milczącą obietnicą, a wrócił ze świadomością, że ją złamał.

Zdziwił się, kiedy nie zobaczył jej witającej go po jego przybyciu, ale pomyślał, że może woli porozmawiać z nim na osobności. Kiedy spotkał ją pod drzwiami Folwara, poczuł się zaskoczony. Błyskawicznie zaczął myśleć o tym, co jej powiedzieć, jak się z nią przywitać i jak wyjaśnić jej swoje uczucia. Ona jednak nawet nie podniosła oczu. Odwróciła się, zapukała i weszła do środka, wyprzedzając go o kilka kroków.

Lonerin zauważył, że jest śliczna. Nie pamiętał, że była tak atrakcyjna i odległa, tak jak gdyby teraz rozdzielały ich morza i góry. Nie był to taki sam dystans, jaki czuł pomiędzy sobą a Dubhe, ale coś może nawet bardziej bolesnego i obcego.

Szedł za jej kołyszącą się przed nim suknią i po chwili znalazł się w środku, u swojego mistrza, jak za dawnych czasów.

Długo rozmawiali, a Folwar poinformował go — o tym, co wydarzyło się pod jego nieobecność. O śmierci Tarika już wiedział, w pałacu nie mówiło się o niczym innym, ale nauczyciel wytłumaczył mu jasno, co się stało.

Rozmawiali też o Sanie i jego mocach.

— On jest wyjątkowy — powiedziała poważnie Theana.

Lonerin zauważył, że patrzyła na niego zimno, chcąc okazywać wielką pewność siebie. Ona też się zmieniła.

— Kiedy się dotknęliśmy, poczułam, jak między nami przepływa coś w rodzaju prądu, magiczna siła, której nigdy dotąd nie doświadczyłam.

— Ido opowiedział nam o licznych epizodach, jakie wydarzyły się podczas ich podróży, kiedy San okazał nadzwyczajne zdolności magiczne — dodał Folwar, po czym zaczął się rozwodzić nad przygodami gnoma i dziecka.

— Uważacie zatem, że jest szczególnie uzdolniony? — spytał Lonerin.

— To nie przypuszczenie, to pewność — stwierdziła sucho Theana.

— Jest w nim coś dziwnego. To niesamowite, jak jego postać pod niektórymi względami przypomina Astera, nie sądzisz? — zauważył Folwar.

— W jakim sensie? — spytał zdumiony Lonerin.

— Aster był mieszańcem, tak jak on, i tak jak on nadzwyczajnie uzdolnionym magicznie. Aster też zaczynał od nieumyślnych czarów, na ogół leczniczych, dokładnie tak jak San.

Lonerin poczuł, jak dziwny lód przenika jego kości.

— Co chcecie powiedzieć? Że jego przeznaczeniem jest przyjęcie ducha Tyrana?

Folwar potrząsnął głową.

— Nie wiem, nie mam dość danych. Te wszystkie zbiegi okoliczności jednak mnie martwią. W każdym razie musimy wyjaśnić, czy naprawdę istnieje związek pomiędzy ogromnymi mocami magicznymi i byciem osobnikiem półkrwi.

Potem przyszła kolej na opowieść Lonerina. Niezbyt długo rozwodził się nad przygodami, jakie przeżył w Nieznanych Krainach, zatrzymując się raczej na tym, co powiedział mu Sennar.

Folwar słuchał z zainteresowaniem, ale i z coraz większym zmęczeniem.

— Jeżeli jesteście zmęczeni, mogę dokończyć później — spróbował powiedzieć młodzieniec. Wydawało mu się, że jego mistrz znacznie się postarzał przez te kilka miesięcy, kiedy go nie było.

Folwar potrząsnął głową.

— Chcę wiedzieć wszystko przed zebraniem Rady Wód.

Lonerin ciągnął więc dalej. Od czasu do czasu zerkał na Theanę, ale ona pozostawała zimna jak lód. Słuchała jego słów z zainteresowaniem, ale bez żadnego rzeczywistego zaangażowania.

Kiedy skończył, Folwar popatrzył na niego zmęczony.

— A zatem zgłosisz się do misji.

— A kto inny, jak nie ja?

— Członek Rady.

Lonerin poczuł, jak coś przewraca mu się w trzewiach.

— Mistrzu, ja…

Folwar podniósł rękę zmęczonym gestem.

— Wiem, Lonerinie, wiem. Ale jesteś młody, a magia, o której mówisz, jest bardzo skomplikowana.

— Wyprawa do Nieznanych Krain też taka była.

— Po prostu wskazuję ci na obiekcje, jakie wysunie Rada.

— Sennar nie może, powiedział, że utracił część swoich mocy, ale przekonałem go, żeby tu przybył.

— No a twoja przyjaciółka? Czy Sennar dał jej odpowiedź, jakiej szukała?

Lonerin zaczerwienił się gwałtownie. Kątem oka znowu dostrzegł nieruchomą i nieporuszoną postać Theany. Krótkimi i pospiesznymi słowami streścił także misję Dubhe.

— A ty nie chciałbyś jej pomóc? Wciąż potrzebuje eliksiru, nigdy nie da sobie rady bez opieki czarodzieja.

— Moja walka z Gildią stoi ponad wszystkim. — Wyszło mu to z ust spontanicznie, bez zastanowienia. I była to prawda.

Folwar popatrzył na żar tlący się w kominku w rogu pokoju.

— Poprę cię — powiedział w końcu, przenosząc spojrzenie na niego. — Ale sam wystawiasz siebie na próbę, Lonerinie. Pewnego dnia, kiedy nie będzie już żadnej misji do wypełnienia, będziesz musiał rozliczyć się z twoją nienawiścią, i co wtedy?

— Co chcecie powiedzieć?

— Że nigdy tak naprawdę nie porzuciłeś myśli o zemście.

Wzburzony Lonerin opuścił oczy.

— Miałem możliwość zabicia jednego z nich, ale tego nie zrobiłem.

— I to przynosi ci zaszczyt, ale nie chciałbym, aby myśl o zemście stała się twoją obsesją.

To jest wszystko, co mi pozostało — przemknęło Lonerinowi przez głowę.

Wyszli z pokoju późną nocą. Długo rozmawiali i byli zmęczeni. Theana ruszyła w stronę swojej kwatery bez żadnego pożegnania, ale Lonerin złapał ją za ramię.

— Tęskniłem za tobą — powiedział do niej z uśmiechem.

Popatrzyła na niego lodowato.

— Nie kłam.

W jakiś sposób się tego spodziewał, a jednak zbiło go to z tropu.

— Nie kłamię.

Theana uśmiechnęła się gorzko.

— A jednak tak. Kłamałeś też wtedy, kiedy się żegnaliśmy.

Wspomnienie tamtego, tak słodkiego pocałunku, nagle do niego powróciło. Było to coś całkowicie odmiennego od scen, które wypełniały mu umysł podczas ostatnich dni, scen z tamtej jedynej nocy spędzonej z Dubhe.

— Jak możesz myśleć coś takiego? — odparł prawie zgorszony.

Był zmieszany. Nie rozumiał. Nigdy nie rozumiał. Theana zawsze była dla niego czymś nieokreślonym, czymś o rozmytych konturach.

Uwolniła ramię.

— Nie tutaj, nie przed tymi drzwiami — powiedziała i pociągnęła go na zewnątrz, na świeże powietrze ostatnich dni lata. Noc była przejrzysta, pełna gwiazd.