Sennar ograniczył się do potrząśnięcia głową.
— Znowu mam do wypełnienia misję, jak wiele lat temu przepowiedziała mi twoja babka. Ale ty zostaniesz z Idem, w miejscu, gdzie nikt nie będzie mógł cię skrzywdzić, a ja wrócę, przysięgam ci.
San zanurzył głowę w jego tunice, po raz pierwszy nie wstydząc się, że jest dzieckiem. Pomyślał, że musi przyzwyczaić się do swojego nowego życia, pomyślał, że musi tylko przetrwać czas, kiedy wokół sroży się burza. Będzie cierpliwie czekał na to, co przyniesie mu przyszłość.
Nadeszło walne zgromadzenie Rady. Stawili się naprawdę wszyscy, począwszy od Sennara — któremu członkowie Rady jednogłośnie przyznali stary fotel, fotel członka Rady z Krainy Wiatru — aż po Dubhe, siedzącą na uboczu, owiniętą w swój czarny płaszcz.
Ido już prawie wrócił do pełnej formy i to on przewodniczył zebraniu.
Wydawało się, że nigdy się nie skończy. Szczególnie długo trwała część, kiedy każdy składał raport. Minęły już trzy miesiące, odkąd Rada nie zbierała się w komplecie, i wszyscy mieli coś do opowiedzenia, aby pozostali mogli być na bieżąco.
Rozpoczęła Dafne przemową o sytuacji na wojnie. Nic nowego tak naprawdę, zwłaszcza że doszli do stanu patowego. Dohor dalej męczył się, żeby utrzymać swoje nowe zdobycze, i część jego sił była rozproszona na wewnętrznych frontach, co dało Radzie Wód kilka miesięcy rozejmu.
Ludzie Yeshola natomiast byli wszędzie. Poza tymi, których spotkał Ido, zauważono inne ruchy, a w ostatnich czasach kilku z nich próbowało nawet dostać się do pałacu królewskiego, na szczęście jeszcze bez sukcesu.
Po niej przyszła kolej na Ida, który zreferował swoje przygody z Sanem.
Potem nastąpiła długa opowieść Lonerina i dopiero kiedy zapadła głęboka noc, mógł przemówić Sennar.
Kiedy Ido go zapowiedział, po audytorium przebiegło dziwne drżenie. W końcu był on legendą i wszyscy poczuli się, jak gdyby przeszłość powracała do życia.
Dubhe słuchała go z wielkim zainteresowaniem. Zawsze zastanawiała się, jak musiał brzmieć jego głos, kiedy przemawiał do zgromadzonych, i jakimi sztukami oratorskimi udało mu się przekonać Radę, żeby wysłała go samego do Świata Zanurzonego.
Kiedy tylko stary czarodziej otworzył usta, poczuła się w jakiś sposób zawiedziona. Wydawał się rozemocjonowany, a jego dłonie drżały. Pomyślała, że powrót do przepychów przeszłości też nie mógł być dla niego łatwy, musiał znowu zacząć odgrywać rolę, którą porzucił wiele lat wcześniej.
Jednak potem w jakiś sposób napięcie opadło i jego słowa, odnoszące się do dawnych rzeczy, do wydarzeń, które wielu w tej sali znało tylko z historii, powoli podbiły słuchaczy.
Opowiadał o Asterze jak o kimś, kogo dobrze znał, mówił o Świecie Wynurzonym pod pewnymi względami odmiennym niż obecnie, ale jednocześnie tak straszliwie podobnym, a przede wszystkim wypowiadał się o zakazanej magii bez zahamowań, z kompetencją osoby, która wszystko widziała, która nie odmówiła sobie żadnego piekła.
Jasnymi i suchymi słowami opisał zaklęcie, jakiego trzeba użyć, aby uwolnić ducha Astera, i na koniec zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał.
— Owo zaklęcie jest szczególnie trudne i bardzo ryzykowne. Gdybym mógł, wykonałbym je osobiście. Jednak nie mogę. Strawiłem na magii swoje życie i zostało mi jej zbyt mało na rytuał o takim zasięgu. Innymi słowy, nie byłbym w stanie doprowadzić zaklęcia do końca. Nie znaczy to jednak, że nie przeszkolę tego, kto będzie musiał je wypełnić, i że nie będę mu towarzyszył w jego misji.
Rozległ się lekki szmer. Z pewnością niektórzy mieli nadzieję, że Sennar zostanie tam z nimi, nawet tylko z uwagi na psychologiczne znaczenie, jakie mogła mieć jego obecność.
— Jest już jedna osoba, która zaoferowała się, że wykona to zadanie, i chociaż nie chcę stawać ponad decyzjami Rady, uważam, że jest bardziej niż odpowiednia. Mówię o tym, który przekonał mnie do porzucenia mojego samotnego zesłania i do przybycia tutaj, abym mógł definitywnie zamknąć ową długą kartę mojego życia.
Sennar usiadł, nie dodając nic więcej, pozostawiając Radę w głębokiej ciszy.
Ido podniósł się po kilku sekundach.
— Sądzę, że jesteśmy wyczerpani po tym długim posiedzeniu.
Dlatego proponuję odłożyć resztę do jutra. Dzisiaj zapoznaliśmy się ze wszystkimi elementami, jakie są nam potrzebne, aby podjąć decyzję o naszym dalszym postępowaniu. Mam nadzieję, że noc pomoże nam znaleźć drogi, jakimi będziemy mogli doprowadzić do spełnienia naszych planów.
Zamknął posiedzenie i wszyscy rozeszli się w znużonym milczeniu: z pewnością było to zmęczenie, ale nie chodziło tylko o to. Były też emocje tego dnia, radość z odnalezienia Sennara i niepewność dotycząca przyszłości.
Dubhe ruszyła w kierunku swojej kwatery. Odkąd dowiedziała się, co musi zrobić, wolała trzymać się na uboczu. Po raz kolejny ciężar jej przeznaczenia przygniatał ją, tym bardziej, że nigdy nie czuła się tak samotna. Cień Mistrza, który jednak przez wiele lat był wręcz namacalny, zniknął tak, jak to dzieje się ze snami; Lonerin zaś, na którego wsparcie liczyła, okazał się złudną nadzieją. Na jej horyzoncie była tylko misja, jednocześnie upragniona i nie do zniesienia.
Otulona swoim płaszczem, a jeszcze bardziej skorupą swoich myśli, przypadkiem wpadła na fotel Folwara.
— Wybaczcie — przeprosiła z zawstydzonym uśmiechem. — Zamyśliłam się.
Otwarty, chociaż zmęczony uśmiech mężczyzny zdumiał ją.
— Wyobrażam sobie.
Dubhe nie mogła nie popatrzeć na niego pytająco.
— Lonerin wszystko nam opowiedział.
Poczuła rozdrażnienie. Nie podobała jej się myśl, że jej sprawy są rozpowszechniane. Już miała się skłonić i odejść, ale Folwar ją zatrzymał.
— Co masz zamiar zrobić?
Już o tym myślała. Tutaj nie było już dla niej miejsca, z wielu powodów.
— Wyruszę jutro rano.
— I nie powiesz Radzie, co zamierzasz zrobić?
— Klątwa jest moim problemem, a nie waszym.
— Ale Lonerin powiedział mi, że to ty pomogłaś mu przekonać Sennara. Naprawdę nic cię nie obchodzi Świat Wynurzony?
Kiedyś z pewnością nie, ale teraz nie mogła powiedzieć, że nie czuje się zaangażowana w tę historię.
— To, co muszę zrobić, żeby uzyskać wolność, nie może nie oddalić mnie od Rady. Czy naprawdę pobłogosławilibyście mój czyn, zabójstwo nieprzyjaciela z zimną krwią?
Oczy Folwara zaszły mgłą, stając się nagle lodowate.
— Czy coś by to zmieniło, gdyby Dohor został jednak zabity w walce?
Dubhe poczuła się dotknięta.
— Ale ja jestem zabójcą — mruknęła.
— Naprawdę?
Nie wiedziała, co odpowiedzieć.
— W każdym razie nie możesz dokonać wszystkiego sama. Potrzebujesz eliksiru, i to niemało, oraz magicznego rytuału, aby zniszczyć dokumenty: kto go wykona?
Dubhe owinęła się ciaśniej płaszczem.
— Znajdę kogoś.
— Poza tym miejscem? Tylko Sennar zna tę formułę.
Dubhe przygryzła wargę.
— Twoje przeznaczenie jest nie tylko twoje, Dubhe, i już o tym wiesz. Nie znam cię dobrze, ale nie trzeba wielkiej bystrości, żeby zobaczyć, jak się zmieniłaś. Zostań i poinformuj Ida o tym, co musisz zrobić. Rada powinna o tym wiedzieć.
Folwar uśmiechnął się do niej i odszedł, szybko znikając w ciemności korytarza.
Dubhe stała w miejscu. Czuła się rozdwojona. Zawsze tak było. Z jednej strony to, co w niej było, zapraszało ją do śmierci, jej przeznaczenia, ale z drugiej — coś żywego i obecnego miotało się w jej głębi, coś czystego, coś prawdziwego. I teraz też tak było, a zwłaszcza po tym, co odkryła na swój temat podczas tej długiej podróży.