— Rozumiem to, ale ja przysiągłem, że będę chronił Sana, i to nie tylko jego ojcu. Muszę to zrobić, rozumiecie? Zdaję sobie sprawę z waszych trudności, ale w rzeczywistości jestem dla was bardziej symbolem.
Zgromadzenie znowu zaszemrało, i to głośniej.
— Już od dawna nie schodzę na pole bitwy, robię plany stąd, ale to inni walczą. A poza tym daliście sobie radę i beze mnie. Teraz wzywają mnie zadania innej natury. — Szmer nie ustał, ale Ido uciszył go natychmiast, ciągnąc dalej: — San uda się ze mną do Świata Zanurzonego.
Ta nazwa wystarczyła, aby przywrócić ciszę.
— W tych dniach przymusowej rekonwalescencji tutaj, w Laodamei, nawiązałem kontakty z królem Krainy Morza, i jak niektórzy z was już wiedzą, za jego pośrednictwem znalazłem bezpieczne miejsce dla mnie i dla Sana. Przebaczcie mi, że nie zdradzę wam, dokąd pójdziemy, ale ściany mają uszy, zwłaszcza po tym, kiedy ostatnio widziały tak wielu Zabójców.
Szmer znowu stał się słyszalny.
— Jeżeli zaś chodzi o Dohora, będziemy postępować jak do tej pory. Sprawa Tyrana jest o wiele groźniejsza i bardziej aktualna.
Dubhe przebiegł dreszcz. Coś jej mówiło, żeby wstać i przemówić, ale się powstrzymała. Jeżeli miała z kimś o tym dyskutować, był to Ido. Jej misja miała inne cele, musiała zostać zrealizowana innymi sposobami, które siłą rzeczy nie mogły zyskać aprobaty tego gremium.
— Sądzę, że to wszystko. Być może minie wiele miesięcy, zanim znowu będziemy się mogli spotkać, być może dla niektórych z nas jest to pożegnanie, tego nie wiem. Ale znowu stoimy wobec zakrętu rangi tych, jakie pamiętają najstarsi z nas. Znowu nasze przeznaczenie wiąże się z niepewnym wynikiem misji, z mocą czarodzieja, z wolą starca takiego jak ja. Każdy z nas będzie dalej wypełniał własne zadanie, jak gdyby nie istniało nic innego. Przez te lata zbudowaliśmy Radę Wód jako ciało o wielu głowach: proszę, abyście zapamiętali tę pierwszą naukę, którą zabrałem ze sobą z ruin ruchu oporu w mojej ukochanej Krainie Ognia. Jeżeli zaś chodzi o resztę, mogę tylko mieć nadzieję, że razem, wszyscy razem, pewnego dnia znowu będziemy mogli zakosztować pokoju.
Ido zamknął posiedzenie rytualną formułą i w wielkiej ciszy wszyscy obecni powoli skierowali się do wyjścia.
Dubhe podniosła się nagle, kiedy sala była już prawie pusta.
Przepchnęła się przez wychodzący tłum i z trudem dotarła do gnoma.
— Muszę z wami pomówić — powiedziała.
— Słucham — odpowiedział zmęczonym uśmiechem.
— Nie tutaj.
— Czy znalazłaś to, czego szukałaś? — Była to pierwsza rzecz, o jaką Ido zapytał ją, kiedy tylko oboje znaleźli się w jego pokoju.
Dubhe błyskawicznie przypomniała sobie ową krótką rozmowę, jaką przeprowadzili na bastionach Laodamei przed jej wyruszeniem w Nieznane Krainy. Wtedy powiedział jej, że wszystko zależy od niej, ale nie uwierzyła mu. Teraz nagle to zrozumiała, jednak świadomość ta nie niosła ze sobą żadnej ulgi. Po drodze odkryła wiele nowych rzeczy i tyleż samo zostawiła za sobą. Ostatecznie nie miała w ręku nic, tylko sztylet, tak jak na początku. Zabójstwo, w przeszłości i w przyszłości. Klatka.
— Nie wiem — odpowiedziała szczerze.
— Poszukiwanie nigdy się nie kończy. Czytałaś Kroniki Świata Wynurzonego?
— Trochę.
— Myślę, że dobrze by ci zrobiło uważne ich przeczytanie. Tam też jest mowa o poszukiwaniu. Życie w końcu nie jest niczym innym i z perspektywy moich stu lat mogę ci powiedzieć, że nigdy nie dochodzi się do posiadania czegoś naprawdę.
Dubhe opuściła wzrok. Mówienie o tym, co musi zrobić, przed tak ważną osobistością, sprawiało, że czuła się nieswojo.
— Kiedy wy będziecie robić wszystko, co możliwe dla waszych misji, ja doprowadzę do końca moją.
Zamilkła i spojrzała na Ida. On przyjrzał się jej, po czym wziął leżącą w rogu fajkę. Usiadł.
— Co masz na myśli?
— Sennar wytłumaczył mi, co muszę zrobić, aby uwolnić się od klątwy.
Powiedziała mu wszystko jednym tchem, prawie nie oddychając. To było tak, jak gdyby uwalniała się z ciężaru, wyrzucała z siebie część tej ciemności, którą od zawsze czuła dręczącą ją od środka.
— Muszę zabić Dohora — zakończyła poważnym tonem. — Folwar poradził mi, abym z wami o tym porozmawiała, bo to prawda, że misja jest moja, ale jej sukces oznaczałby ratunek dla Świata Wynurzonego.
Ido milczał, paląc nerwowo. Z jego ust w regularnych odstępach wychodziły zbite kłęby dymu, szybko rozwiewające się w powietrzu.
— Czego ode mnie oczekujesz? Żebym to pochwalił?
Dubhe poczuła się dotknięta szorstkością tych słów.
— Chcesz, abym pobłogosławił twoją misję? Nikt tutaj nigdy nie domagał się twoich usług. Przyszłaś jako szpieg, a nie jako morderca, i nie mam zamiaru wykorzystywać twojej desperacji, aby zabić mojego nieprzyjaciela.
Podniósł się gwałtownie i zaczął chodzić szybko po pokoju.
— Ja nie mogę postąpić inaczej… — zamruczała Dubhe.
— A ja nie mogę zatwierdzić twojej misji. — Ido stanął przed nią, opierając swoje krępe ramiona na jej barkach — Jego zmęczona i pomarszczona twarz prawie ją muskała. — Rada nie może rozkazać ci zabić Dohora. Nie możemy nawet zaaprobować twojej misji, bo jest przeciwna naszym zasadom.
Dubhe odwróciła od niego spojrzenie.
— Ale przecież jeżeli on umrze…
Ido oderwał się od niej nagle i znowu zaczął chodzić po komnacie.
— Gdyby Rada się zgodziła, bylibyśmy tacy sami jak Yeshol, tacy sami jak Dohor, gotowi na wszystko, aby zrealizować nasze cele. Rozumiesz to, Dubhe?
Rozumiała, niestety, rozumiała. Nawet Dohor, którego przecież nienawidziła, którego życie poświęciłaby choćby zaraz, nawet on nie był dla niej po prostu mięsem rzeźnym. A jednak Mistrz jej mówił: „Człowiek, którego mamy zabić, nie jest osobą… Jest niczym. Musisz na niego spojrzeć tak, jakbyś patrzyła na zwierzę albo coś jeszcze niższego, kawałek drewna lub kamień”. Dubhe jednak wiedziała, że nawet on nigdy w to nie wierzył. Jak zatem mogłaby uwierzyć ona, jego głupia uczennica?
— Nie proszę was o nic, ani o pomoc, ani o nic innego. Uważałam tylko, że powinniście zostać poinformowani.
Ido stanął przed oknem, plecami do niej. Oddychał szybko, rozgniewany. Widać to było po sposobie, w jaki jego ramiona podnosiły się i opadały.
— To mój nieprzyjaciel od czterdziestu lat. Nienawidzę go tak, jak nigdy nikogo, bardziej nawet niż Astera.
Dubhe błyskawicznie pojęła, co tak bardzo rozdrażniło gnoma.
— Przykro mi, rozumiem was. Ale nie mogę czekać, aż wojna dopełni swego biegu, aby ten człowiek umarł. Wcześniej zostanę pożarta przez Bestię, a nie jestem dość odważna, aby zgodzić się na podobny koniec. Naprawdę mi przykro.
Ido stał chwilę przed oknem, po czym żywo potrząsnął głową i odwrócił się do niej.
— No to znajdź sobie wśród tu obecnych czarodzieja i idź. Nie mogę dać ci oficjalnie mojego błogosławieństwa i muszę ci wyznać, że miałem nadzieję osobiście rozprawić się z mężczyzną, który zniszczył mi życie, ale idź i powiedz czarodziejowi, że ma moje pozwolenie, żeby iść z tobą i cię słuchać.
Było to więcej, niż Dubhe chciała i niż mogła sobie wymarzyć.
— Uwierzcie mi, ja przysięgałam, że już nie zabiję, ale…
— Żyj, to teraz jedyne, co się liczy. Jeżeli kiedykolwiek będziesz chciała się zmienić, znaleźć swoją drogę, uwolnić się, musisz żyć. Zrób, jak ci powiedziałem.