Выбрать главу

Zatrzymał się w obozowisku na czas absolutnie konieczny na dopełnienie zwykłych formalności, po czym wziął ogiera, którego dla niego przygotowano, i wyruszył w dalszą drogę. Podczas trwającej wojny smok nie mógł mu dalej towarzyszyć.

Część podróży przebiegająca przez Wielką Krainę nie przedstawiała problemów, a na granicy z Krainą Dni o nic go specjalnie nie wypytywano. Powiedział, że jest kupcem, a strażnicy, nieuważni i niedbali, nie mogli mu nic zarzucić. Nie poprosili go nawet o zdjęcie kaptura, pod którym skrywał twarz.

Podziękował im w duszy.

Kraina Dni bardzo się zmieniła od czasów Nihal. Przede wszystkim ponownie przetoczyła się przez nią wojna, zrównując z ziemią nieliczne chatki w wioskach Famminów.

Po ich wypędzeniu miejsce to stało się w sumie spokojne. Tylko Dohor wykorzystywał jego bogactwa do ostatniego okruszka, aby finansować wojny i uświetniać swój dwór, na którego temat opowiadano cuda. Ziemie zostały rozdzielone pomiędzy namiestników, którzy zasłużyli się królowi, i teraz region ten składał się z księstw zarządzanych przez despotycznych byłych generałów, a niekiedy nawet przez prostych żołnierzy. Piekło dla zwykłych ludzi.

Jednak najgorszy los spotkał Seferdi.

Miasto to zostało zburzone przez Tyrana podczas jednej tylko nocy i był to pierwszy akt systematycznej zagłady Pół-Elfów, po której przy życiu pozostała jedynie Nihal.

Po Wielkiej Zimowej Bitwie, która doprowadziła do porażki Tyrana, planowano zostawić ruiny w stanie nienaruszonym, jako ostrzeżenie dla przyszłych pokoleń. Dohor nie podzielał tego zdania. Virka — panujący, któremu powierzył tę ziemię, kazał osuszyć bagna wokół dawnej stolicy i ustanowił tam latyfundium. Seferdi została zrównana z ziemią i odbudowana, a wszelki ślad eksterminacji dokonanej przez Tyrana — zatarty. Koniec pamięci.

Teraz młodzi ludzie mieli jedynie mgliste pojęcie o dramatycznej historii miasta, a większość znała je po prostu takim, jakie było teraz: skupiskiem budynków z szarych cegieł, wciąż jeszcze przenikniętym przyprawiającym o mdłości odorem bagien, które niegdyś je otaczały.

Gnom dotarł do miasta wieczorem. Podróżował już dwa tygodnie i zaczynał odczuwać niepokój. Brak rezultatów zawsze bardzo go irytował.

Szedł na pewniaka. Oberża znajdowała się w centrum Seferdi, na jej najbardziej ponurym placu: był to zwyczajny prostokąt wybrukowany białymi głazami, pośrodku którego stał posąg Dohora — „Wyzwoliciela Krainy Dni”. Statuę tę wielokrotnie pozbawiano głowy w latach, kiedy bunt Krainy Ognia przeżywano mocno również i poza jej granicami. Dlatego figurę otoczono żelazną kratą najeżoną ostrymi kolcami. Od tamtej chwili pomnika już nikt nie tknął. Ido wiedział jednak, że to z pewnością nie ów środek ostrożności powstrzymał dysydentów, lecz represje, jakie zaprowadził na tych ziemiach Virka.

Oberża była najbardziej znaną w Seferdi: trafiał do niej każdy cudzoziemiec. Jeżeli Tarik wstąpił do miasta, jak Ido miał powody przypuszczać, nie mógł się tam nie zatrzymać. Na szczęście oberżysta, Nehva, był jego starym przyjacielem.

Poznali się w latach działalności ruchu oporu w Krainie Ognia. Wiele razem przeszli, dopóki Nehva nie został schwytany podczas jednej z partyzanckich akcji. Ponieważ w szeregach buntowników pełnił rolę dowódcy, nie został zabity od razu. Forra, szwagier Dohora stojący na czele operacji w Krainie Ognia, osobiście zatroszczył się, aby go długo torturować, starając się go nakłonić do wyjawienia interesujących go informacji.

Nehva zachował się jak należy, zaciskając zęby i tłumiąc krzyki, a co najważniejsze — nigdy nic nie zdradził. Kiedy Ido i jego ludzie go uwolnili, był zmieniony nie do poznania. W niewoli stracił między innymi prawe ramię.

To właśnie wówczas Nehva porzucił walkę. W takim stanie nie mógł już władać bronią, a poza tym coś w nim pękło. Od tego momentu przestał interesować się czymkolwiek poza swą nową oberżą, której poświęcił się ciałem i duszą.

Tego wieczoru salę wypełniał tłum ludzi. Piwo lało się strumieniami, a powietrze przesycone było zapachami dań. Ido poczuł, jak ślinka napływa mu do ust.

Usiadł, zamówił, zjadł ze smakiem i wypił tyle piwa, ile mógł. Pozostał na swoim miejscu, ogarnięty wspomnieniami, dopóki wszyscy bywalcy nie wyszli. To było w innej gospodzie, prawie czterdzieści lat wcześniej.

Lokal jest zatłoczony. Piją. Wokół nich paplanina nasycona atmosferą pokoju, wybuchy śmiechu, dźwięki pełne życia.

Ona milczy, wodząc palcem po krawędzi szklanki. On przenosi oczy z jej sylwetki na stojący przed nim kufel piwa. Milczenie między nimi jest pełne znaczeń.

Dopiero po dłuższym czasie ona podnosi błyszczące od alkoholu oczy.

— Jesteśmy dwojgiem ocalałych, co?

Uśmiecha się.

On jest od zawsze tym, który przeżył. Ocalały ze swojej rodziny, ocalały z armii Tyrana, teraz ocalały z Wielkiej Zimowej Bitwy. Przeżył wszystko, nie ma nic, czego by nie widział, a teraz raptem jest zmuszony do pokoju, do pokoju, którego nigdy nie zaznał.

—  Nie sądziłam, że to tak będzie. Przez te wszystkie lata czekałam na pokój, a teraz, kiedy nadszedł, czuję się, jak gdybym nie mogła się nim cieszyć — ciągnie dalej Soana.

—  Tak się dzieje, kiedy kończy się wojna. To przekleństwo ocalałych. Wojna uzależnia, a potem wydaje się, że życie bez zapachu pola bitwy, bez napięcia walki, jest niemożliwe.

Soana wypija następny długi łyk, jak gdyby chciała dodać sobie odwagi.

— Czuję się samotna. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się odczuwać tego tak silnie. Oczywiście, bywałam sama i przy innych okazjach, jak po śmierci Fena, ale nigdy tak jak teraz, kiedy Nihal i Sennar odeszli. Nihal wypełniła moje życie na wiele lat, a teraz pozostaje mi tylko żal, że nie potrafiłam być dla niej matką — A jednak zawszesię tą matką czułam, rozumiesz?

Ido przytakuje.

— Ona odeszła, a ja zadaję sobie pytanie: co teraz?

Zmęczony Ido opiera się o ścianę. To dziwne, jak jego myśli doskonale pokrywają się z jej myślami. Te same wrażenia, to samo poczucie nadciągającej starości.

— A teraz, kto to wie. Teraz musimy nauczyć się cieszyć tym pokojem, musimy nauczyć się żyć bez Nihal. I będziemy rozliczać się z upływającym czasem, pogłębiającymi się dolegliwościami, ciałem, które się zmienia, tak jak zdarzyło się w naszym życiu już tyle razy.

— Właśnie, starość… Czuję się stara, jakbym żyła od stuleci, jak gdybym już za dużo widziała. Rzeź Pół-Elfów, szaleństwo Reis, śmierć mężczyzny, którego kochałam, upadek Twierdzy. Jestem zmęczona… A teraz jeszcze brzydka.

Soana czerwieni się przez chwilę. Nie wie, dlaczego wymsknęło jej się to ostatnie zdanie.

Ido patrzy na delikatne bruzdy wokół jej oczu, zmarszczki mimiczne otaczające jej usta i czuje w środku ucisk — To szalone, ale myśli o innym rodzaju młodości, o nowym początku.

— Ty jesteś piękna jak zawsze, a nawet bardziej. Każdy ból cię rozświetla, nadaje nowe znaczenie twojej twarzy.

Natychmiast żałuje tych słów, czuje się nie na miejscu, w nieodpowiednim czasie. Starzec, który bawi się w chłopca.

Ona jednak uśmiecha się ze świeżością, kładzie swoją dłoń na jego, bezwładnie opartej tam, na stole, i wszystko już jest postanowione. W drżeniu, jakie go ogarnęło, czuje, że jest ono odwzajemnione.