Выбрать главу

Zaczął więc studiować wieczorowo prawo, potem zdobył koncesję na handel nieruchomościami i wreszcie pracę w banku Sanforda – zaczął od posady kasjera, a potem piął się coraz wyżej. I rzeczywiście pojawiły się pieniądze: z początku płynęły wolno, później coraz szerszym strumieniem. Wkrótce został szefem najbardziej dynamicznego działu banku, zajmującego się rynkiem nieruchomości, i miażdżył przeciwników – w samym banku i poza nim – nie przebierając w środkach. Potem udało mu się zająć stołek szefa Fundacji Sanforda, instytucji filantropijnej działającej przy banku, która, jak się przekonał, najlepiej otwierała drogę do świata polityki.

Jeszcze raz zerknął na Jersey, zastanawiając się nad trudnym pytaniem i odruchowo pocierając dłonią muskularne udo, wyćwiczone dzięki tenisowi, joggingowi, golfowi, żeglarstwu. Tak czy nie?

Zycie i śmierć…

Bill Ashberry, który jedną nogą na zawsze pozostał na Siedemnastej Ulicy w południowej Filadelfii, grał tylko z twardymi zawodnikami.

Takimi jak na przykład Thompson Boyd.

Dostał jego nazwisko od podpalacza, który przed kilku laty popełnił ogromny błąd, podkładając ogień pod jeden z budynków handlowych należących do Ashberry’ego – i został przyłapany. Kiedy Ashberry zorientował się, że musi zabić Geneve Settle, wynajął prywatnego detektywa, żeby odnalazł zwolnionego warunkowo podpalacza, któremu zapłacił dwadzieścia tysięcy za kontakt z zawodowym mordercą. Żałosny niechluj (Chryste, kto się dzisiaj czesze „na płetwę”?) zasugerował mu Boyda. Zawodowiec zrobił na nim duże wrażenie. Był przerażający, ale nie w stylu rzucających mięsem twardzieli z Filadelfii. Przerażający był jego absolutny spokój i opanowanie. W jego oczach nie sposób było dostrzec cienia emocji, z jego ust nie padało żadne przekleństwo.

Bankier wyjaśnił, na czym polega zadanie, po czym ustalili wysokość wynagrodzenia – ćwierć miliona dolarów (nawet kwota nie wywołała żadnej reakcji Boyda; bardziej zainteresowała go – trudno powiedzieć, by podnieciła – perspektywa zabicia młodej dziewczyny, jak gdyby nigdy przedtem tego nie robił).

Przez pewien czas wszystko wskazywało na to, że Boyd bez kłopotów wykona zadanie i Ashberry pozbędzie się kłopotu.

Potem jednak nastąpiła katastrofa: Boyd i jego wspólniczka, ta Frazier, trafili za kratki.

Dlatego Ashberry musiał sobie odpowiedzieć na pytanie: czy powinien sam zabić Geneve Settle?

Jak przy każdym przedsięwzięciu biznesowym rozważał ryzyko. Mimo osobowości zombi, Boyd był równie bystry jak przerażający. Znał się na zadawaniu śmierci, znał się także na tajnikach prowadzenia śledztwa i wiedział, jak wykorzystać motyw do zmylenia policji. Wymyślił kilka fałszywych tropów. Pierwszym był gwałt, ale tym motywem gliny nie dały się zwieść. Drugi wybieg był znacznie subtelniejszy. Boyd zasiał ziarno tam, gdzie w dzisiejszych czasach najłatwiej było o plon: zasugerował związek z terroryzmem. Razem ze swoją wspólniczką znaleźli jakiegoś biednego arabusa, który woził bliskowschodnie jedzenie do restauracji i wózków ulicznych niedaleko giełdy jubilerskiej, budynku naprzeciw muzeum, w którym miała zginąć Geneva Settle. Boyd znalazł restaurację, gdzie pracował, i ustalił, która furgonetka należy do niego. Razem ze wspólniczką spreparował kilka śladów, które miały świadczyć, że Arab jest terrorystą planującym zamach bombowy i kazał zabić Geneve, bo widziała go podczas przygotowań do ataku.

Boyd wyciągnął ze śmieci za giełdą parę arkuszy papieru biurowego. Na jednym narysował mapę, a na drugim napisał krótki list łamaną angielszczyzną z arabskimi naleciałościami (pomogła mu w tym strona internetowa o języku arabskim), który miał zmylić gliny. Boyd zamierzał podrzucić fałszywe dowody na miejscu zbrodni, ale efekt okazał się jeszcze lepszy: policja znalazła je w kryjówce Boyda, co dodawało wiarygodności motywowi terrorystycznemu. Razem ze wspólniczką zostawili na listach resztki wschodniego jedzenia i wydzwaniali do FBI z automatów w okolicy giełdy, zgłaszając fałszywe alarmy bombowe.

Na tym Boyd planował poprzestać, gdy nagle w fundacji zjawiła się ta cholerna policjantka – detektyw Sachs – i chciała zajrzeć do archiwum! Ashberry świetnie pamiętał, jak podczas rozmowy z rudowłosą pięknością starał się za wszelką cenę zachować spokój. Pozwolił jej pomyszkować wśród regałów w suterenie, ale całą siłą woli musiał się powstrzymywać, by nie popędzić na dół i nie spytać jej, czego właściwie szuka. Ryzykowałby jednak, że wzbudzi podejrzenia. Zgodził się, by zabrała jakieś materiały, a kiedy potem spojrzał na ich listę, nie zauważył nic niepokojącego.

Mimo to obecność rudowłosej w fundacji i fakt, że chciała sprawdzić jakieś materiały, wskazywały, że gliny nie łyknęły motywu terrorystycznego. Ashberry natychmiast zadzwonił do Boyda i kazał mu uwiarygodnić podstęp. Morderca kupił bombę od tego samego podpalacza, który skontaktował go z Ashberrym. Podrzucił ją w furgonetce razem z listem do „Timesa”, pełnego złorzeczeń pod adresem syjonistów. Zaraz potem Boyd został aresztowany, ale bombę zdetonowała jego wspólniczka – Murzynka z Harlemu – i wreszcie do glin dotarło: to miał być akt terrorystyczny.

A skoro arabus nie żył, policja przestała ochraniać dziewczynę.

Co dało Alinie Frazier okazję dokończenia zadania.

Ale policja znów okazała się sprytniejsza i Frazier też została złapana.

Główne pytanie brzmiało więc: czy policja uwierzyła, że po śmierci zleceniodawcy i aresztowaniu płatnych morderców dziewczynie nie grozi już żadne niebezpieczeństwo?

Uznał, że być może gliny nie są do końca przekonane, ale na pewno zmniejszą czujność.

Jaki jest zatem poziom ryzyka, gdyby się jednak zdecydował?

Minimalny.

Geneva Settle zginie.

Teraz potrzebował tylko dobrej okazji. Boyd mówił, że dziewczyna wyprowadziła się z mieszkania w zachodnim Harlemie i schroniła się gdzie indziej. Ashberry mógł ją odnaleźć tylko przez szkołę.

Wstał, wyszedł z biura i bogato zdobioną windą zjechał na dół. Na Broadwayu znalazł budkę telefoniczną („Zawsze z automatu, nigdy z prywatnego telefonu i przenigdy z komórki”. Dzięki, Thompson).

W informacji zapytał o numer i zadzwonił.

– Szkoła imienia Langstona Hughesa – powiedziała jakaś kobieta.

Zerknął na bok przejeżdżającej furgonetki dostawczej i powiedział:

– Mówi detektyw Steve Macy z policji. Chciałbym rozmawiać z kimś z administracji.

Po chwili przełączono go do zastępcy dyrektora.

– Czym mogę służyć? – zapytał zmęczony mężczyzna. Ashberry słyszał w tle kilkanaście innych głosów. (Szczerze nie cierpiał szkół i żałował każdej minuty, jaką w nich spędził).

Przedstawił się jeszcze raz i dodał:

– Prowadzę dochodzenie w sprawie zdarzenia, w którym uczestniczyła jedna z uczennic. Geneva Settle.