Выбрать главу

Po drugiej stronie marmurowego stolika siedzieli Gregory Hanson, prezes Sanford Bank and Trust, jego asystentka Stella Turner oraz starszy wspólnik firmy prawniczej Sanforda, szczupły, czterdziestokilkuletni adwokat, Anthony Cole. Wyczuwało się ich niepokój, który wzbudził zapewne popołudniowy telefon Rhyme’a z propozycją spotkania w „sprawie Ashberry’ego”.

Hanson się zgodził, dodając szybko, że jak wszyscy jest wstrząśnięty jego śmiercią w strzelaninie, jaka wydarzyła się przed kilkoma dniami na Uniwersytecie Columbia. Wiedział o niej – a także o napadzie na giełdę jubilerską i zamachu terrorystycznym – tylko tyle, ile przeczytał w gazetach. Czego właściwie chce od niego policja i Rhyme?

– Odpowiedzi na kilka rutynowych pytań – wygłosił standardową formułkę Rhyme.

Kiedy już wymieniono uprzejmości, Hanson zapytał:

– Zechce nam pan powiedzieć, o co właściwie chodzi?

Rhyme od razu przystąpił do sedna. Wyjaśnił, że William Ashberry wynajął Thompsona Boyda, płatnego mordercę, by zabił Geneve Settle.

Trzy pary przerażonych oczu spoczęły na szczupłej dziewczynie. Geneva spokojnie zniosła ich spojrzenia.

Ashberry, ciągnął kryminalistyk, uznał, że absolutnie nikt nie może poznać przyczyny, dla której dziewczyna miała zginąć, dlatego wraz z Boydem sfabrykowali kilka fałszywych motywów. Pierwotnie morderstwo miało wyglądać na próbę gwałtu. Rhyme od razu jednak przejrzał tę mistyfikację, a w trakcie poszukiwań zabójcy on i jego zespół poznał prawdziwy, jak sądził, powód morderstwa: Geneva mogła rozpoznać terrorystę planującego zamach.

– Tu jednak pojawiły się pewne kłopoty. Po śmierci zamachowca zagrożenie powinno zniknąć. Tak się jednak nie stało. Wspólniczka Boyda jeszcze raz próbowała zabić Geneve. O co chodziło? Odnaleźliśmy człowieka, który sprzedał Boydowi bombę, podpalacza z New Jersey. Aresztowało go FBI. Ustalono, że jest w posiadaniu kilku banknotów, które pochodziły z kryjówki Boyda. Stał się więc wspólnikiem morderstwa i poszedł na ugodę. Powiedział nam, że skontaktował Boyda z Ashberrym i…

– Ale zamach terrorystyczny… – powiedział sceptycznym tonem adwokat, śmiejąc się drwiąco. – Bill Ashberry i terroryści? To wy…

– Zaraz do tego dojdę – odparł równie drwiąco Rhyme. Może nawet bardziej. Kontynuował: zeznanie konstruktora bomby nie było wystarczającym powodem wystawienia nakazu aresztowania Ashberry’ego. Dlatego Rhyme i Sellitto uznali, że muszą go sprowokować. Wysłali do szkoły Genevy funkcjonariusza, który udawał zastępce dyrektora. Każdemu, kto pytałby przez telefon o Geneve, miał mówić, że jest na wydziale prawa uniwersytetu u pewnego profesora. Prawdziwy profesor zgodził się użyczyć im nie tylko swego nazwiska, ale także biura. Rolę profesora i uczennicy chętnie zgodzili się odegrać Fred Dellray i Jonette Monroe, zakonspirowana policjantka pracująca w szkole Genevy. Szybko zorganizowali zasadzkę, przygotowując nawet komputerowy fotomontaż zdjęć Dellraya z Billem Clintonem i Rudym Giulianim, aby Ashberry nie zaczął podejrzewać pułapki i nie uciekł.

Rhyme opowiedział o tym Hansonowi i Cole’owi, dodając informację o próbie morderstwa w gabinecie Mathersa.

Pokręcił głową.

– Powinienem się domyślić, że sprawca ma związek z jakimś bankiem. Udało mu się podjąć dużą ilość gotówki i sfałszować wyciągi. Ale… – Rhyme spojrzał na adwokata -…po co to wszystko robił? Przypuszczam, że protestanci nie są dobrym materiałem na fundamentalistów planujących zamachy terrorystyczne.

Nikt się nie uśmiechnął. Bankierzy i prawnicy, pomyślał Rhyme – za grosz poczucia humoru.

– Jeszcze raz przejrzałem dowody – ciągnął – i zauważyłem coś dziwnego: nie było nadajnika radiowego, którym zdetonowano bombę. Powinien być we wraku furgonetki, ale go nie było.

– Dlaczego? Jedyny wniosek mógł być taki, że Boyd i jego wspólniczka podłożyli bombę i zostawili sobie nadajnik, żeby zabić arabskiego dostawcę i odwrócić naszą uwagę od prawdziwego motywu planowanego morderstwa Genevy.

– Prawdziwego motywu – rzekł Hanson. – Czyli?

– Musiałem się nad tym zastanowić. Mogło chodzić o to, że Geneva widziała nielegalną eksmisję lokatorów, kiedy usuwała graffiti ze starego budynku przeznaczonego do remontu. Zbadałem jednak to zdarzenie i okazało się, że bank Sanforda nie miał udziałów w tamtej budowie. Co więc nam zostało? Trzeba było wrócić do naszych pierwotnych założeń…

Opowiedział o ukradzionym przez Boyda numerze „Coloreds’ Weekly Illustrated”.

– Zapomniałem, że ktoś jeszcze pytał o to czasopismo, zanim jeszcze Geneva rzekomo zobaczyła furgonetkę i kierowcę. Podejrzewam, że Ashberry natknął się na ten artykuł, kiedy w zeszłym miesiącu Fundacja Sanforda odnawiała archiwum. Zbadał sprawę i odkrył coś niepokojącego, co mogło mu zrujnować całe życie. Pozbył się egzemplarza fundacji i postanowił zniszczyć wszystkie egzemplarze tego numeru. Przez kilka tygodni udało mu się znaleźć większość – ale pozostał jeden: bibliotekarz w muzeum afroame-rykańskim na środkowym Manhattanie, szukając czasopisma w magazynie, musiał powiedzieć Ashberry’emu, że pewna dziewczyna przypadkiem też interesuje się tym właśnie numerem. Ashberry wiedział, że musi zniszczyć artykuł i zabić Geneve i bibliotekarza, bo mógłby skojarzyć jedno z drugim.

– Wciąż jednak nie rozumiem dlaczego – rzekł Cole, adwokat. Jego sarkazm przerodził się już w irytację.

Rhyme wyjaśnił ostatni element zagadki: opowiedział historię Charlesa Singletona, wspominając o podarowanej mu przez pana farmie i o kradzieży z Funduszu Wyzwoleńców – a także o tajemnicy byłego niewolnika.

– To właśnie odpowiedź, dlaczego Charles w tysiąc osiemset sześćdziesiątym ósmym roku został wplątany w kradzież. I dlaczego Ashberry musiał zabić Geneve.

– Tajemnica? – spytała Stella, asystentka prezesa.

– Och, tak. Wreszcie ją rozszyfrowałem. Przypomniałem sobie o czymś, co powiedział mi ojciec Genevy. Mówił, że Charles uczył w bezpłatnej afrykańskiej szkole i sprzedawał cydr robotnikom budującym łodzie przy tej samej drodze. – Rhyme pokręcił głową. – Przyjąłem pewną hipotezę. Wiedzieliśmy, że jego farma była w stanie Nowy Jork… bo tak było. Ale nie na północy stanu, jak wcześniej sądziliśmy.

– Nie? Wobec tego gdzie? – zapytał Hanson.

– Łatwo się domyślić – ciągnął Rhyme – jeżeli pamiętamy, że w mieście działały farmy do końca dziewiętnastego wieku.

– To znaczy, że jego farma była na Manhattanie? – spytała Stella.

– Właśnie – odparł Rhyme. – Ściśle mówiąc, dokładnie pod tym budynkiem.

Rozdział 42

Znaleźliśmy rysunek Gallows Heights z dziewiętnastego wieku, na którym widać trzy czy cztery duże porośnięte drzewami działki. Granice jednej z nich pokrywały się z tym kwartałem i sąsiednimi. Po drugiej stronie drogi stała darmowa szkoła afrykańska. Czyżby to w tej szkole uczył? A nad Hudsonem… – Rhyme zerknął przez okno – w tej okolicy, przy Osiemdziesiątej Pierwszej, był suchy dok i stocznia. Czy to możliwe, że tam właśnie pracowali robotnicy, którym Charles sprzedawał cydr? – Ale czy działka należała do niego? Można się było tego dowiedzieć w bardzo prosty sposób. Thom sprawdził w rejestrze aktów notarialnych na Manhattanie i znalazł zapis przeniesienia tytułu własności na Charlesa, dokonanego przez jego pana. Owszem, działka była jego własnością. Wówczas wszystko się wyjaśniło. Pamiętają państwo wzmianki o spotkaniach w Gallows Heights – z politykami i działaczami na rzecz praw obywatelskich? Odbywały się w domu Charlesa. To właśnie była jego tajemnica – że miał piętnaście akrów pierwszorzędnej ziemi na Manhattanie.

– Ale dlaczego to była tajemnica? – spytał Hanson.