Выбрать главу

– Och, nie miał odwagi nikomu powiedzieć, że jest właścicielem. Oczywiście bardzo chciał. Dlatego tak go to dręczyło: był dumny, że należy do niego duża farma w mieście. Wierzył, że może być wzorem dla innych wyzwoleńców. Pokazać im, że mogą być traktowani jak pełnoprawni ludzie i cieszyć się szacunkiem. Że mogą posiadać i uprawiać ziemię, należeć do społeczności. Widział jednak rozruchy związane z poborem do wojska, linczowanie czarnych, podpalenie. Dlatego udawali z żoną, że są tylko gospodarzami farmy. Bał się, że jeśli ktoś pozna prawdę, może zniszczyć jego ziemię. Albo – co bardziej prawdopodobne – ukraść.

– I tak się właśnie stało – powiedziała Geneva.

– Gdy Charlesa skazano – ciągnął Rhyme – cały jego majątek, w tym i ziemia, został skonfiskowany i sprzedany… Tak, to bardzo ładnie wygląda w teorii: komuś postawiono fałszywe zarzuty, żeby ukraść jego majątek. Ale czy był na to jakiś dowód? Trudne zadanie odnaleźć coś po stu czterdziestu latach – to dopiero zimna sprawa… Otóż dowód był. Sejfy Exeter Strongbow – do takiego Charles rzekomo się włamał w Funduszu Wyzwoleńców – produkowano w Anglii, więc zadzwoniłem do znajomego ze Scotland Yardu. Zapytał ślusarza, który stwierdził, że do dziewiętnastowiecznego sejfu Exeter nie sposób byłoby się włamać przy użyciu młotka i dłuta, które znaleziono na miejscu zbrodni. Gdyby nawet ktoś miał napędzane parą wiertła, jakich wówczas używano, rozprucie sejfu musiałoby trwać ze cztery godziny – a w artykule o kradzieży napisano, że Charles spędził w środku zaledwie dwadzieścia minut.

Następny wniosek: kradzieży dokonał ktoś inny, potem podrzucił narzędzia Charlesa i przekupił świadka, aby ten zeznał, że widział tam Charlesa. Sądzę, że prawdziwym złodziejem był człowiek, którego szczątki znaleźliśmy w piwnicy gospody „Potters’ Field”. – Opowiedział o pierścieniu z napisem „Winskinskie” i jego właścicielu, który należał do machiny korupcyjnej Tammany Hall. – Był jednym z kompanów Bossa Tweeda. Innym był William Simms, detektyw, który aresztował Charlesa. Simmsa oskarżono później o łapownictwo i podrzucanie podejrzanym fałszywych dowodów. Za skazaniem Charlesa stali Simms, „Winskinskie” oraz sędzia i prokurator. I to oni zatrzymali resztę pieniędzy, których nie odzyskano.

Ustaliliśmy więc, że Charles był właścicielem dużej działki w Gallows Heights i został wplątany w przestępstwo, żeby ktoś mógł ją ukraść. – Rhyme uniósł brew. – Jak brzmi następne logiczne pytanie? Najważniejsze?

Nie było chętnych do zgadywania.

– To oczywiste: kim, do diabła, był sprawca? – prychnął Rhyme. – Kto okradł Charlesa? Jeśli założyć, że motywem była kradzież farmy, wystarczyło się tylko dowiedzieć, kto uzyskał tytuł własności ziemi.

– Kto to był? – spytał Hanson, zaniepokojony, lecz wyraźnie przejęty dramatem z przeszłości.

Jego asystentka wygładziła spódnicę.

– Boss Tweed? – podsunęła.

– Nie. Jego współpracownik. Człowiek, którego regularnie widywano w gospodzie „Potters’ Field” w towarzystwie innych niesławnych postaci tamtej epoki – Jima Fiska, Jaya Goulda i detektywa Simmsa. – Zerknął po kolei na wszystkie siedzące naprzeciw osoby. – Nazywał się Hiram Sanford.

Kobieta spojrzała na niego w zdumieniu.

– Założyciel naszego banku?

– Ten sam.

– To niedorzeczne – oznajmił Cole. – Jak mógłby to zrobić? Przecież był filarem społeczności Nowego Jorku.

– Tak jak William Ashberry? – zakpił kryminalistyk. – Świat biznesu niewiele się różnił od dzisiejszego. Prowadzono mnóstwo spekulacji finansowych – w jednym ze swoich listów Charles cytował „Tribune”, która pisała o „krachu złudzeń” na Wall Street. Koleje żelazne stanowiły odpowiednik dzisiejszych spółek internetowych. Cena ich akcji była przeszacowana, co w końcu doprowadziło do katastrofy. Sanford prawdopodobnie stracił swoją fortunę i Tweed zgodził się go poratować. Ale nie byłby Tweedem, gdyby nie chciał do tego wykorzystać cudzych pieniędzy. Dlatego we dwóch wrobili Charlesa w kradzież i Sanford kupił sad na sfingowanej licytacji za ułamek wartości. Zburzył dom Charlesa i zbudował rezydencję, w której właśnie siedzimy. – Wskazał głową na okno. – A potem on i jego spadkobiercy zabudowali całą ziemię i sprzedali kawałek po kawałku.

– Czy Charles nie mówił, że jest niewinny, nie powiedział, co się naprawdę stało? – zapytał Hanson.

– Były niewolnik przeciw rasistowskiej machinie demokratów Tammany Hall? – zadrwił Rhyme. – Na co mógłby liczyć? Poza tym w gospodzie zabił człowieka.

– A więc był mordercą – zauważył natychmiast adwokat.

– Oczywiście, że nie – warknął Rhyme. – Potrzebował żywego pana „Winskinskie”, żeby mógł zaświadczyć o jego niewinności. Zabił w obronie własnej. Ale Charles nie miał innego wyjścia i musiał ukryć ciało. Gdyby je znaleziono, zostałby powieszony.

Hanson pokręcił głową.

– Jedna rzecz w tym wszystkim nie ma sensu: w jaki sposób to, co Hiram Sanford zrobił sto czterdzieści lat temu, miałoby dotknąć Billa Ashberry’ego? Poza tym, że źle wpłynęłoby na wizerunek firmy – założyciel banku kradnie majątek byłemu niewolnikowi… z tego mogłoby być najwyżej dziesięć paskudnych minut w wieczornych wiadomościach. Ale szczerze mówiąc, mamy speców od public relations, którzy potrafią odkręcać takie rzeczy. Za to nie warto nikogo zabijać.

– Ach. – Rhyme pokiwał głową. – Bardzo dobre pytanie… Przeprowadziliśmy małe badania. Ashberry kierował oddziałem nieruchomości, zgadza się?

– Owszem.

– I gdyby oddział padł, straciłby pracę i większość fortuny?

– Tak przypuszczam. Ale dlaczego oddział miałby paść? To nasza najbardziej rentowna jednostka.

Rhyme zerknął na Goadesa.

– Pański ruch.

Adwokat zerknął na siedzące naprzeciwko osoby, lecz zaraz opuścił głowę. Nie potrafił po prostu utrzymać kontaktu wzrokowego. W przeciwieństwie do Rhyme’a nie miał w zwyczaju wygłaszać uszczypliwych uwag przeplatanych dygresjami. Powiedział tylko:

– Chcemy państwa poinformować, że panna Settle zamierza złożyć pozew przeciw bankowi o restytucję poniesionej przez siebie straty.

Hanson zmarszczył brwi i zerknął na Cole’a, który spojrzał na nich współczująco.

– Sądząc po przedstawionych tu faktach, roszczenia wobec banku za poniesione straty moralne raczej nie mają podstaw. Kłopot w tym, że pan Ashberry działał na własną rękę, nie jako członek zarządu banku. Nie jesteśmy odpowiedzialni za jego postępowanie. – Posłał Goadesowi spojrzenie, które można było odczytać jako protekcjonalne. – Jak zapewne potwierdzi państwa znakomity doradca.

Ale bardzo ci współczujemy z powodu tego, co przeszłaś – dodał szybko Hanson, zwracając się do Genevy. Zabrzmiało to szczerze. Stella Turner przytaknęła. – Postaramy ci się to wynagrodzić. – Uśmiechnął się do niej. – Przekonasz się, że potrafimy być hojni.

Jego adwokat dodał to, co musiał:

– W granicach rozsądku.

Rhyme przyjrzał się uważnie prezesowi banku. Gregory Hanson wyglądał dość sympatycznie. Mimo pięćdziesięciu kilku lat, zachował chłopięcy wygląd i łagodnie się uśmiechał. Należał pewnie do urodzonych biznesmenów, którzy są porządnymi szefami i dobrymi ojcami, kompetentnie wypełniają swoje obowiązki, pracują do późna dla dobra swoich akcjonariuszy, za pieniądze firmy latają klasą turystyczną, pamiętają o urodzinach pracowników.

Kryminalistyk odczuwał niemal wyrzuty sumienia z powodu tego, co miało nastąpić.

Wesley Goades nie miał jednak żadnych skrupułów i bez ogródek oświadczył:

– Panie Hanson, strata, o której mówimy, nie ma związku z próbą zamordowania panny Settle przez członka zarządu pańskiej firmy – bo tak określamy ten czyn, a nie „stratami moralnymi”. Nie, panna Settle zamierza wnieść pozew w imieniu spadkobierców Charlesa Singletona, aby odzyskać własność skradzioną przez Hirama Sanforda, a także otrzymać odszkodowanie finansowe…