– Chwileczkę – szepnął prezes, śmiejąc się niepewnie.
– …finansowe w wysokości równej czynszom i zyskom, jakie bank osiągnął z tytułu posiadania majątku od daty sądowego przeniesienia tytułu własności. – Zajrzał do dokumentu. – Czyli od czwartego sierpnia tysiąc osiemset sześćdziesiątego ósmego roku. Środki te zostaną przekazane w zarząd powierniczy i pod nadzorem sądowym wypłacone wszystkim potomkom pana Singletona. Nie znamy jeszcze ostatecznej kwoty. – Wreszcie Goades uniósł wzrok i spojrzał w oczy Hansonowi. – Ale szacujemy jej wysokość na blisko dziewięćset siedemdziesiąt milionów dolarów.
Rozdział 43
Za to William Ashberry był gotów zabić – wyjaśnił Rhyme. – Aby utrzymać w tajemnicy kradzież majątku Charlesa. Gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział, a jego spadkobiercy wystąpiliby o odszkodowanie, to byłby koniec oddziału nieruchomości, być może doszłoby do bankructwa całego banku Sanforda.
– Och, to jakiś absurd – wyrzucił z siebie adwokat z drugiego końca stołu. Siedzący naprzeciw siebie prawnicy byli wysocy i chudzi, ale Cole był bardziej opalony. Rhyme podejrzewał, że Wesley Goades rzadko pojawia się na kortach tenisowych czy polach golfowych. – Spójrzcie przez okna. Cały teren działki jest zabudowany! Każdy centymetr kwadratowy.
– Nie wysuwamy roszczeń do budynków – rzekł Goades, jak gdyby to było oczywiste. – Chcemy tylko tytuł własności ziemi oraz kwoty czynszów, jakie wpłynęły z tytułu jej użytkowania.
– Przez sto czterdzieści lat?
– To nie nasza wina, że Sanford wtedy okradł Charlesa.
– Ależ większość ziemi została sprzedana – powiedział Hanson. – Do banku należą dwie kamienice w tym kwartale i ta rezydencja.
– Naturalnie zamierzamy wszcząć postępowanie w celu ujawnienia dochodów czerpanych z własności nielegalnie odsprzedanej przez bank.
– Przecież rozporządzamy parcelami od ponad stu lat.
– Powtarzam, to już nie nasz kłopot – powiedział do stołu Goades.
– Nie – warknął Cole. – Nie ma mowy.
– Panna Settle jest bardzo powściągliwa w swoich roszczeniach o odszkodowanie. Można bez trudu udowodnić, że bez majątku jej przodka wasz bank upadłby jeszcze w latach sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku i że ma prawo do waszych dochodów czerpanych z działalności na całym świecie. Ale o to nie zamierzamy się starać. Panna Settle nie chce, aby za bardzo ucierpieli na tym obecni akcjonariusze banku.
– Co za wspaniałomyślność – mruknął adwokat.
– To była jej decyzja. Ja skłaniałem się raczej do likwidacji banku. Cole nachylił się nad stołem.
– Posłuchaj pan, nie lepiej jednak zejść na ziemię? Nie macie nic w ręku. Sprawa uległa przedawnieniu. Wyrzuciliby was po prostu z sądu.
– Zauważył pan – odezwał się Rhyme, nie mogąc się powstrzymać – że ludzie zawsze na początku sięgają po najsłabszy argument?… Przepraszam za wtręt.
– Jeśli chodzi o kwestię przedawnienia – odparł Goades – możemy udowodnić, że sprawa została zawieszona i mamy prawo wytoczyć proces na podstawie zasad słuszności.
Adwokat wyjaśnił wcześniej Rhyme’owi, że w niektórych wypadkach termin wytoczenia procesu może być „zawieszony” – czyli przedłużony – jeśli podsądny ukryje fakt popełnienia przestępstwa, aby ofiary się nie dowiedziały, że do niego doszło, albo gdy nie mogą wnieść skargi, jeżeli sąd i prokuratorzy są w zmowie z oskarżonym, jak to się zdarzyło w przypadku Singletona. Goades powtórzył to teraz.
– Cokolwiek zrobił Hiram Sanford – zauważył Cole – to nie ma nic wspólnego z moim klientem – obecnym bankiem.
– Prześledziliśmy koleje własności banku aż do Sanford Bank and Trust Limited, który przejął tytuł własności farmy Singletona. Sanford wykorzystał bank jako przykrywkę… na nieszczęście dla was. – Jak na człowieka, który nigdy się nie uśmiecha, Goades powiedział to niemal wesoło.
Cole nie zamierzał się poddawać.
– Jaki macie dowód, że własność miała być dziedziczona przez rodzinę? Ten Charles Singleton mógł sprzedać ziemię za pięćset dolarów i roztrwonić pieniądze.
– Mamy dowód, że zamierzał utrzymać farmę. – Rhyme zwrócił się do Genevy. – Co Charles napisał w liście?
Dziewczyna nie musiała zaglądać do żadnych notatek.
– W liście do żony pisał, że nigdy nie chciał sprzedawać farmy. Napisał: „Pragnę, aby ziemię w nienaruszonym stanie odziedziczył nasz syn, a po nim jego potomstwo; rzemiosła i zawody są niepewne i zmienne, rynki finansowe bywają kapryśne, ale ziemia to najtrwalszy dar Boga – a dzięki farmie nasza rodzina zyska poważanie w oczach tych, którzy dziś nas nie szanują. Farma będzie zbawieniem dla naszych dzieci i następnych pokoleń”.
– Proszę tylko pomyśleć, jak zareaguje na to ława przysięgłych. Ani jedno oko nie pozostanie suche – rzekł Rhyme.
Cole ze złością pochylił się w stronę Goadesa.
– Och, wiem już, o co tu chodzi. Chce pan z niej zrobić ofiarę. Ale to zwykły szantaż. Tak jak cała reszta tych dętych odszkodowań za niewolnictwo. Przykro mi, że Charles Singleton był niewolnikiem.Przykro mi, że on czy jego ojciec, czy kto inny, został tu przywieziony wbrew własnej woli. – Cole machnął ręką, jakby odganiał muchę, i spojrzał na Geneve. – Młoda damo, to było bardzo dawno temu. Mój pradziadek zmarł na pylicę. I jakoś nie wytoczyłem procesu West Virginia Coal and Shale, szukając łatwych pieniędzy. Wasz lud musi się jakoś z tym pogodzić. I żyć dalej. Jeżeli będziecie tracić tyle…
– Chwileczkę – warknął Hanson. On i jego asystentka spiorunowali adwokata wzrokiem.
Cole oblizał wargi i zaraz się wyprostował.
– Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Powiedziałem „wasz lud”. Ale nie miałem na myśli… – Patrzył na Wesleya Goadesa.
Ale odezwała się Geneva.
– Panie Cole, myślę tak samo. I naprawdę wierzę w to, co powiedział Frederick Douglass. „Ludzie może nie dostaną wszystkiego, na co zapracują, ale z pewnością muszą zapracować na wszystko, co dostają”. Nie chcę żadnych łatwych pieniędzy.
Adwokat spojrzał na nią niepewnie. Po chwili opuścił wzrok. Geneva mówiła dalej.
– Wie pan, rozmawiałam o Charlesie z moim ojcem. Dowiedziałam się o nim wielu rzeczy. Na przykład tego, że jego dziadek został porwany przez handlarzy niewolników, wywieziony z ziem Jorubów i wysłany do Wirginii. Ojciec Charlesa umarł, kiedy miał czterdzieści dwa lata, bo jego pan sądził, że taniej będzie kupić młodszego niewolnika, niż wyleczyć starego z zapalenia płuc. Matkę Charlesa sprzedano na plantację w Georgii, kiedy Charles miał dwanaście lat i nigdy więcej jej już nie zobaczył. Ale wie pan co? – dodała spokojnie. – Za to nie domagam się ani grosza. Nie. To bardzo proste. Charlesowi odebrano to, co kochał. A ja zrobię wszystko, żeby złodziej za to zapłacił.
Cole znów bąknął jakieś przeprosiny, ale geny prawnika nie pozwoliły mu zrezygnować z walki o dobro klienta. Zerknął na Hansona i rzekł:
– Doceniam to, co powiedziałaś i w związku z czynem pana Ashberry’ego zaproponujemy ugodę. Ale roszczenia do własności? Na to nie możemy się zgodzić. Nie wiemy nawet, czy masz prawo wytaczać proces. Jaki masz dowód, że naprawdę jesteś krewną Charlesa Singletona?
Lincoln Rhyme podjechał wózkiem bardzo blisko stołu.
– Może czas zapytać, po co się tu w ogóle fatygowałem? Cisza.