Выбрать главу

– O czym myślisz? – spytała Sachs.

– Chodźmy jutro posłuchać muzyki. Na jakąś popołudniówkę czy jak to się nazywa, w Lincoln Center.

– A kto gra?

– Chyba Beatlesi. Albo Elton John i Maria Callas w duecie. Wszystko jedno. Mam ochotę podjeżdżać na wózku do ludzi i wprawiać ich w zakłopotanie… Nieważne, kto gra. Chcę po prostu wyjść. Wiesz, że to się nie zdarza często.

– Wiem. – Sachs pochyliła się, by go pocałować. – Jasne, chodźmy Obrócił głowę i musnął ustami jej włosy. Wtuliła się w niego.

Rhyme mocno zacisnął palce na jej dłoni. Odwzajemniła uścisk.

– Wiesz, co możemy zrobić? – szepnęła konspiracyjnie. – Przemycimy sobie jakieś wino i lunch. Pasztet, sery i bagietki.

– Tam można kupić coś do jedzenia. Dobrze pamiętam. Ale szkocka jest obrzydliwa. I kosztuje fortunę. Moglibyśmy na przykład…

– Rhyme! – krzyknęła nagle Sachs i usiadła wyprostowana na łóżku.

– Co się dzieje? – spytał.

– Co zrobiłeś?

– Zgodziłem się, żebyśmy przemycili sobie coś do jedzenia do…

– Nie wygłupiaj się. – Sachs odnalazła w ciemnościach włącznik i pstryknęła. W czarnych jedwabnych bokserkach i szarej koszulce, z włosami w nieładzie i szeroko otwartymi oczami, wyglądała jak studentka, która właśnie sobie przypomniała, że nazajutrz o ósmej rano ma egzamin.

Rhyme zmrużył oczy w ostrym świetle.

– Strasznie jasno. To konieczne? Patrzyła na łóżko.

– Twoja… twoja ręka. Poruszyłeś nią!

– Chyba tak.

– Prawą ręką! Przecież nie ruszasz prawą ręką.

– Dziwne, nie?

– Odkładałeś te badania i od początku wiedziałeś, że umiesz to zrobić?

– Nie wiedziałem. Aż do tej chwili. Nie chciałem próbować – bałem się, że się nie uda. Dlatego zamierzałem dać sobie spokój z ćwiczeniami i przestać zawracać sobie tym głowę. – Wzruszył ramionami. – Ale zmieniłem zdanie. Postanowiłem sprawdzić. Ale tylko kiedy będziemy sami, bez żadnych maszyn i lekarzy. No i nie sam, dodał w myślach.

– I nic mi nie powiedziałeś! – Lekko klepnęła go w ramię.

– Tego nie poczułem. Roześmiali się.

– Niesamowite, Line – szepnęła i mocno go przytuliła. – Zrobiłeś to. Naprawdę zrobiłeś.

– Spróbuję jeszcze raz. – Rhyme spojrzał na Sachs, potem na swoją rękę.

Zawahał się przez moment. I wysłał ładunek energii przez plątaninę nerwów do prawej dłoni. Każdy palec lekko drgnął. Nagle, niezgrabnie jak narodzone przed chwilą źrebię, jego ręka pokonała Wielki Kanion – pięć centymetrów koca – przyciskając się mocno do nadgarstka Sachs. Kciuk i palec wskazujący objęły jej przegub.

Zaśmiała się radośnie ze łzami w oczach.

– Co ty na to? – spytał.

– A więc będziesz dalej ćwiczył? Skinął głową.

– Umówimy się z doktorem Shermanem na badania?

– Chyba tak. Jeśli nie wypadnie nic nowego. Ostatnio mieliśmy dużo pracy.

– Umówimy się na badania – oświadczyła zdecydowanie. Zgasiła światło i położyła się blisko niego. Wiedział to, choć nie czuł jej dotyku.

Rhyme w ciszy wpatrywał się w sufit. Kiedy oddech Sachs się wyrównał, zmarszczył brwi, uświadamiając sobie, że coś go łaskocze w piersi, gdzie nic nie powinien czuć. Z początku uznał, że znów ma urojenia. Potem się wystraszył, że to początek ataku dysrefleksji albo czegoś gorszego. Ale nie, to było coś zupełnie innego, co nie miało źródła w nerwach, mięśniach czy narządach wewnętrznych. Jako naukowiec z krwi i kości przeanalizował zagadkowe wrażenie i zauważył, że czuł coś podobnego, obserwując Geneve Settle, gdy rozprawiała się z adwokatem z banku. Czuł coś podobnego, gdy czytał o wyprawie Charlesa Singletona do „Potters’ Field” w poszukiwaniu sprawiedliwości w tę straszną lipcową noc albo o pasji, z jaką pisał o prawach obywatelskich.

Nagle Rhyme zrozumiał, co czuje: dumę. Tak jak był dumny z Genevy i jej przodka, był dumny z własnego wyczynu. Zmagając się z ćwiczeniami i poddając się dziś próbie, Lincoln Rhyme zmierzył się z przerażającą niewiadomą. Nie miało znaczenia, czy odzyska zdolność ruchu, czy nie; był dumny ze swego niezaprzeczalnego dokonania: osiągnął pełnię, tę samą pełnię, o której pisał Charles. Zdał sobie sprawę, że nikt i nic – ani politycy, ani współobywatele, ani nawet własne nieposłuszne ciało – nie może uczynić z ciebie człowieka w trzech piątych. O tym, czy jesteś w pełni człowiekiem, decydujesz tylko ty sam – i sam decydujesz, jak będziesz żyć.

Przypuszczał, że zrozumienie tego prostego faktu jest równie nieistotne jak nieznaczna zdolność ruchu, jaką odzyskał w prawej dłoni. Ale to nie miało znaczenia. Pomyślał o swojej pracy: o tym, jak maleńki płatek lakieru doprowadza do samochodu, który doprowadza do parkingu, gdzie ledwie widoczny odcisk buta doprowadza do drzwi, w których pozostało włókno z wyrzuconego płaszcza z odciskiem palca na guziku u rękawa – jedynym miejscu, które sprawca zapomniał wytrzeć.

Nazajutrz do jego drzwi puka brygada specjalna.

Sprawiedliwości staje się zadość, ofiara zostaje ocalona, rodzina jest w komplecie. Wszystko dzięki mikroskopijnej drobinie lakieru.

Małe zwycięstwa – tak mówił doktor Sherman. Małe zwycięstwa… Czasem nie ma nadziei na nic innego, pomyślał Lincoln Rhyme, czując nadchodzącą senność.

Ale czasem niczego więcej nie trzeba.

Od autora

Pisarzy należy oceniać po ich przyjaciołach i współpracownikach, a ja miałem wyjątkowe szczęście znaleźć się w gronie wspaniałych ludzi. Są to: Will i Tina Andersonowie, Alex Bonham, Louise Burkę, Robby Burroughs, Britt Carlson, Jane Davis, Julie Reece Deaver, Jamie Hodder-Williams, John Gilstrap, Cathy Gleason, Caro-lyn Mays, Emma Longhurst, Diana Mackay, Tara Parsons, Carolyn Reidy, David Rosenthal, Marysue Rucci, Deborah Schneider, Vi-vienne Schuster, Brigitte Smith i Kevin Smith.

Szczególne podziękowania składam, jak zawsze, Madelyn War-cholik.

Czytelnikom, którzy wertują przewodniki turystyczne, szukając planu wycieczki do Gallows Heights, radzę – możecie je odłożyć. Opis życia na Manhattanie w dziewiętnastym wieku jest zgodny z prawdą i rzeczywiście na Upper West Side istniały wioski, które zostały połknięte przez rozrastającą się metropolię, lecz Gallows Heights i popełnione tam nikczemności są tylko wytworem mojej wyobraźni. Celowo nadałem dzielnicy tak ponurą nazwę, pomyślałem też sobie, że Boss Tweed i jego kompani z Tammany Hall nie będą mieli nic przeciwko temu, jeśli obarczę ich jeszcze kilkoma przestępstwami. W końcu, jak powiedziałby Thompson Boyd, „to tylko kwestia, gdzie postawisz przecinek dziesiętny”.

Jeffery Deaver

***