Выбрать главу

Ostatnie zadanie i najważniejszy cel kryminalistyków polega na zindywidualizowaniu dowodu – ustaleniu bezspornego związku konkretnego materiału dowodowego z jednym miejscem albo jednym człowiekiem (DNA wyodrębnione z krwi znalezionej na koszuli zgadza się z kodem genetycznym ofiary, pocisk ma charakterystyczny znak wskazujący, że został wystrzelony z broni podejrzanego).

Zespół znajdował się na najniższym piętrze tej kryminalistycznej piramidy. Wiedzieli na przykład, że znalezione nitki to jakieś włókna. Ale w Stanach Zjednoczonych rocznie produkowano ponad tysiąc różnych włókien i używano do nich ponad siedmiu tysięcy różnych barwników. Mimo to potrafili zawęzić pole poszukiwań. Analiza Coopera wykazała, że włókna pozostawione przez sprawcę są pochodzenia roślinnego – nie zwierzęcego ani mineralnego – i że są grube.

– Założę się, że to bawełniany sznur – rzekł Rhyme. Przeglądając bazę danych włókien pochodzenia roślinnego.

Cooper kiwał potakująco głową.

– Zgadza się, bawełna. Ale zwyczajna. Nie znajdę producenta.

Jedno włókno nie było zabarwione, ale na drugim widać było jakąś kolorową plamę. Była brązowa i Cooper przypuszczał, że to krew. Test fenoloftaleinowy wykazał, że miał rację.

– Jego? – zastanawiał się Sellitto.

– Kto wie? – odparł Cooper, badając dalej próbkę. – W każdym razie na pewno ludzka. Na podstawie stopnia zgniecenia i pękniętych końców podejrzewam, że to fragment pętli. Nieraz widzieliśmy podobne. Przypuszczalnie to miało być narzędzie zbrodni.

Cios tępym przedmiotem miał więc po prostu obezwładnić ofiarę, a nie pozbawić życia (zatłuczenie człowieka na śmierć to ciężka i nieprzyjemna robota). Sprawca miał też pistolet, lecz była to zbyt głośna broń, jeżeli chciał zabić cicho i uciec. Uduszenie miało sens.

Geneva westchnęła.

– Panie Rhyme? Co z moim testem?

– Testem?

– W szkole.

– Ach, tak. Jeszcze chwileczkę… Chcę wiedzieć, z jakiego owada pochodzą te resztki – ciągnął Rhyme.

– Posterunkowy – zwróciła się do Pułaskiego Sachs.

– Tak, proszę pa… detektywie?

– Możesz nam w tym pomóc?

– Jasne.

Cooper wydrukował kolorowy obraz kawałka szkieletu i podał nowemu. Sachs posadziła go przed jednym z komputerów i połączyła się z policyjną bazą danych owadów – Departament Policji Nowego Jorku był jedną z niewielu policyjnych jednostek na świecie dysponującą nie tylko obszerną biblioteką na temat owadów, ale także własnym entomologiem. Po chwili ekran wypełniły miniaturki zdjęć części owadów.

– Kurczę, ale tego jest. Właściwie nigdy czegoś takiego nie robiłem. – Mrużąc oczy, zaczął oglądać dane.

Sachs powstrzymała się od uśmiechu.

– Nie tak wyglądają „Kryminalne zagadki Las Vegas”, co? – zauważyła. – Powoli wszystko przewijaj i szukaj czegoś w miarę podobnego. Zwracam uwagę na słowo „powoli”.

– Najczęstszym powodem błędów w analizach kryminalistycznych jest pośpiech techników – powiedział Rhyme.

– Nie wiedziałem.

– Teraz już wiesz – odrzekła Sachs.

Rozdział 6

Sprawdź w chromatografie te białe kulki – polecił Rhyme. – Co to może być, do cholery?

Mel Cooper zdjął kilka próbek z taśmy i wprowadził do chromatografu gazowego sprzężonego ze spektrometrem masowym, podstawowego narzędzia we wszystkich laboratoriach kryminalistycznych. Urządzenie rozdziela nieznany materiał na składniki, które identyfikuje. Na wyniki musieli poczekać mniej więcej kwadrans, więc w tym czasie Cooper złożył w całość pocisk wyjęty przez lekarza z oddziału urazowego z nogi kobiety postrzelonej przez sprawcę. Sachs poinformowała ich wcześniej, że strzał musiał paść z rewolweru, nie z pistoletu automatycznego, ponieważ za kubłem na śmieci przed muzeum nie było wyrzuconych z broni łusek.

– Och, paskudne – rzekł cicho Cooper, badając fragmenty kuli pęsetą. – Broń jest mała, dwudziestkadwójka. Ale to pociski magnum.

– To dobrze – odparł Rhyme. Był zadowolony, bo wersja magnum pocisków bocznego zapłonu kalibru.22 występowała rzadko i łatwiej ją było wytropić. Fakt, że strzelano nimi z rewolweru, był dla policji korzystny. Oznaczało to, że powinni bez trudu zidentyfikować producenta.

Sachs, wyczynowy strzelec, nie musiała nawet sprawdzać.

– Przychodzi mi do głowy tylko North American Arms. Może to model Black Widów, ale przypuszczam, że raczej Mini-Master. Ma dziesięciocentymetrową lufę. Jest dokładniejszy, a te strzały miały minimalny rozrzut.

Rhyme spytał technika ślęczącego nad stołem:

– Co masz na myśli, mówiąc „paskudne”?

– Sami zobaczcie.

Rhyme, Sachs i Sellitto zbliżyli się do stołu. Cooper przesuwał pęsetą zakrwawione kawałeczki metalu.

– Wygląda na to, że sam je zrobił.

– Wybuchowe?

– Nie, ale prawie tak samo niebezpieczne. Może nawet gorsze. Zewnętrzna warstwa jest z cienkiego ołowiu. A w środku pocisku było to.

Na stole leżało kilka drobnych igieł długości około centymetra. W momencie uderzenia w cel kula roztrzaskiwała się, a igły wbijały się w ciało w kształcie litery V. Mimo że pociski były niewielkie, wyrządzały znacznie poważniejsze szkody od zwykłej amunicji. Nie miały powstrzymać napastnika; ich zadanie polegało wyłącznie na niszczeniu tkanki wewnętrznej. Spreparowane pociski nie wywoływały paraliżującego efektu jak te dużego kalibru, ale powodowały bardzo bolesne rany.

Wpatrując się w igły, Lon Sellitto pokręcił głową i podrapał niewidoczną plamkę na policzku, myśląc zapewne, jak niewiele brakowało, by i jego trafił jeden z tych pocisków.

– Jezu – mruknął. Głos mu się załamał, więc chrząknął, pokrywając zmieszanie śmiechem, i odszedł od stołu.

Co ciekawe, porucznik zareagował znacznie gwałtowniej niż dziewczyna. Geneva zdawała się nie zwracać najmniejszej uwagi na makabryczne pociski, jakimi posługiwał się napastnik. Znów zerknęła na zegarek, niecierpliwie kręcąc się na krześle.

Cooper zeskanował największe fragmenty kuli i przesłał informacje do IBIS, zintegrowanego systemu identyfikacji balistycznej, z którego korzystało ponad tysiąc departamentów policji z całego kraju, a także do federalnego systemu DRUGFIRE. Dzięki tym ogromnym bazom danych można zidentyfikować amunicję lub broń, porównując pocisk, fragment lub łuskę ze zgromadzonymi w nich zasobami. Na przykład można szybko ustalić związek między bronią znalezioną dziś przy podejrzanym z pociskiem wyjętym z ciała ofiary pięć lat wcześniej.

Tym razem jednak odpowiedź była negatywna. Igły wyglądały, jak gdyby odłamano je ze zwykłych igieł do szycia, jakie można kupić wszędzie. Nie do wykrycia.

– Nie zawsze jest łatwo, nie? – mruknął Cooper. Na prośbę Rhyme’a sprawdził zarejestrowanych właścicieli modeli Mini-Master i mniejszych Black Widów kalibru.22 magnum. Uzyskał listę prawie tysiąca osób, z których żadna nie była notowana. Sklepy nie mają obowiązku przechowywania rejestrów nabywców amunicji, co oznacza, że nigdy tego nie robią. Poszukiwania broni utknęły w martwym punkcie.

– Pułaski? – krzyknął Rhyme. – Co to za owad?

– Chodzi o szkielet zewnętrzny – tak pan to nazwał?

– Tak, tak. Jest coś?

– Na razie nic. Co to właściwie jest szkielet zewnętrzny? Rhyme nie odpowiedział. Zerknąwszy na ekran, zobaczył, że młody funkcjonariusz jest dopiero przy pluskwiakach. Miał jeszcze przed sobą sporo do przeszukania.- Pracuj dalej.