Выбрать главу

KeWen zdjął czapkę, zatknął ją pod pachę i usiadł obok Maynarda Khanny.

— Dobrze panu szło na Lalonde — rzekł naczelny admirał. — Może nie wyśmienicie, ale nie był pan przecież przygotowany na coś takiego. Zważywszy na okoliczności, jestem zadowolony z pańskiej służby.

— Dziękuję, sir.

— Cwaniaki z ESA znowu nam nie pomogły — burknął Motela Kolhammer.

Aleksandrovich uciszył go gestem ręki.

— Omówimy to jeszcze z ich ambasadorem. Choć na pewno wszyscy wiemy, co z tego wyniknie. Od początku działał pan bez zarzutu, Solanki. Pojmał pan zasekwestrowaną osobę i o to nam właśnie chodziło.

— Zawdzięczamy to kapitanowi Austerowi, sir — rzekł Kelven. — Sam nie dałbym rady zabrać stamtąd moich komandosów.

Dowódca jastrzębia skinął głowft w podzięce za to przypomnienie.

— Szkoda, że od początku nie nadaliśmy tej sprawie większej rangi i nie udostępniliśmy wam adekwatnych środków — powiedział Samual Aleksandrovich. — Popełniłem błąd, zwłaszcza biorąc pod uwagę, z kim mamy do czynienia.

— Czy Jacąueline Couteur potwierdziła, że Laton żyje? — Kelwen żywił w duchu nadzieję, że odpowiedź będzie zdecydowanie negatywna.

— Nie musiała. — Samual Aleksandrovich ciężko westchnął.

— Otóż dotarł do nas niedawno czarny jastrząb z Tranquillity… — Zawiesił głos i uniósł krzaczaste brwi dla podkreślenia wagi swoich słów — …z fleksem od komandora Olsena Neale’a. W obecnej sytuacji wybaczam mu, że zdecydował się wynająć taki właśnie statek. Gdyby zechciał pan zapoznać się z nagraniem sensywizyjnym.

Kelven osunął się w krześle, oglądając reportaż Graeme’a Nicholsona.

— Był tam przez cały czas — rzekł łamiącym się głosem. — W samym Durringham, a ja o niczym nie miałem pojęcia. Myślałem, że „Yaku” opuścił orbitę ze strachu przed zaostrzającą się sytuacją na planecie.

— W żadnym razie nie można pana winić — odezwała się admirał Lalwani.

Kelven skierował wzrok na siwowłosą edenistkę. W tonie jej wypowiedzi dało się wychwycić wyraźną nutę smutku i współczucia.

— Źle się stało, że przerwaliśmy poszukiwania — ciągnęła. — Zamiast wziąć się poważnie do pracy, wysłaliśmy na Lalonde Darcy’ego i Lori, żeby uspokoić sumienie. Wmówiliśmy sobie, że Laton nie żyje. Nadzieja wyparła zdrowy rozsądek i racjonalne myślenie. Wszyscy wiedzieli o jego zaradności. Wiedzieli też o tym, że uzyskał informacje na temat Lalonde. Należało przetrząsnąć wszystkie zakątki planety. Popełniliśmy błąd. I teraz on powrócił.

Wolę nie myśleć, jaką cenę przyjdzie nam zapłacić, zanim go powstrzymamy.

— Jeśli wierzyć Darcy’emu i Lori, Laton nie odpowiada za inwazję — rzekł Kelven. — Ostrzegał nawet przed zasekwestrowanymi i ich zdolnością do wytwarzania iluzji.

— Jacąueline Couteur też twierdzi, że Laton nie ma z tym nic wspólnego — dodał doktor Gilmore. — To jedna z nielicznych rzeczy, jakie nam zdradziła.

— Ja bym za bardzo nie polegał na jej słowach — powiedział admirał Kolhammer.

— Szczegóły zostawmy sobie na potem — rzekł Aleksandrovich. — To, co się dzieje na Lalonde, nabiera znamion poważnego, nieuchronnego kryzysu. Zamierzam poprosić przewodniczącego Zgromadzenia o ogłoszenie stanu wyjątkowego. Miałbym do dyspozycji floty narodowe.

— Teoretycznie — wtrącił oschle admirał Kolłiammer.

— To prawda, a jednak prostsze środki mogą nie wystarczyć.

Ta niewy kry walna sekwestracja bardzo mnie zaniepokoiła. Została użyta na Lalonde na setkach tysięcy osób, jeśli nie milionach… z taką łatwością. Ilu ludzi zamierza podporządkować sobie stojąca za nią siła? Ile planet? Zgromadzenie nie może rozstrzygać politycznych waśni, lekceważąc tak wielkie zagrożenie. — Zrazu rozważał ogłoszenie powszechnej mobilizacji, lecz chcąc nie chcąc musiał odłożyć ten pomysł na później. Nie dysponował jeszcze wystarczającymi dowodami, żeby przekonać przewodniczącego. Ale że w końcu je zdobędzie, o tym był przeświadczony. — Na razie spróbujemy powstrzymać rozprzestrzenianie się tej zarazy, a równocześnie będziemy ścigać Latona. Fleks od Olsena Neale’a zawierał też meldunek, że Terrance Smith z powodzeniem rekrutuje dla Colina Rexrewa najemników i statki zdolne do działań bojowych.

Ten czarny jastrząb pokonał odległość z Tranquillity w ekspresowym tempie: zabrało mu to nieco ponad dwa dni, jak dowiedziałem się od kapitana. Może uda nam się zaprowadzić porządek na Lalonde, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli. Zgodnie z planem flota Terrance’a Smitha dzisiaj ma opuścić Tranquillity. Lalwani, szacuje pani, że podróż na Lalonde zabierze im tydzień?

— Tak — odparła. — „Gemal” leciał sześć dni z Lalonde do Tranquillity. Ponieważ okręty Smitha muszą po każdym skoku porządkować szyk, spokojnie można dorzucić do tego jeden dzień.

Nawet grupa uderzeniowa Floty miałaby trudności z wyrobieniem się w takim terminie. A to przecież nie są najnowocześniejsze jednostki.

— Z wyjątkiem „Lady Makbet” — zauważył Maynard Khanna cichym głosem. — Przejrzałem wykaz statków rekrutowanych przez Smitha. „Lady Makbet” to znajoma nazwa. — Spojrzał na naczelnego admirała.

— I ja ją znam… — Kelven Solanki uruchomił w neuronowym nanosystemie wyszukiwarkę plikową. — Ten właśnie statek zawitał na orbitę Lalonde, kiedy po raz pierwszy doszły nas słuchy o zamieszkach w górze rzeki.

— Nie wspominał pan o tym w żadnym raporcie — powiedziała Lalwani. Na jej wąskim czole pojawiły się zmarszczki.

— To był typowy lot handlowy. O tyle tylko dziwny, że kapitan wywoził miejscowe drewno. Wszystko jednak w granicach prawa.

— Ta nazwa pojawia się tu i tam z podejrzaną regularnością — stwierdził Maynard Khanna.

— Sprawdzimy to bez trudu — rzekł Samual Aleksandrovich.

— Komandorze Solanki, wezwałem pana tutaj przede wszystkim dlatego, że wysyłam eskadrę do blokady Lalonde, a pan poleci w charakterze doradcy.

— Sir?

— Aby wybrnąć z tej ciężkiej sytuacji, przyjmiemy podwójną strategię. Po pierwsze, trzeba ogłosić alarm dla Konfederacji i ostrzec ją przed Latonem. Musimy wiedzieć, dokąd udał się „Yaku” i gdzie obecnie przebywa.

— Nie będzie ukrywał się na pokładzie statku, gdy zacumuje w porcie — zauważyła Lalwani. — Ale go znajdziemy. Poszukiwania rozpoczęte. Wszystkie jastrzębie z układu Avonu zostaną powołane do służby i rozesłane z ostrzeżeniem dla rządów planetarnych. Jeden z nich jest teraz w drodze na Jowisza. Kiedy zostanie poinformowany konsensus habitatów, wszystkie jastrzębie z Układu Solarnego otrzymają zadanie przekazania dalej wiadomości. Obliczam, że za cztery do pięciu dni powiadomiona będzie cała Konfederacja.

— Time Universe i tak was pewnie wyprzedzi — wtrącił kwaśno admirał Kolhammer.

Lalwani uśmiechnęła się. Od dawna byli dla siebie partnerami w walce na argumenty.

— W tym przypadku nie miałabym nic przeciwko temu.

— Wybuchnie panika, nastąpi krach na niejednej giełdzie.

— Może to i lepiej, jeśli dzięki temu ludzie poważniej potraktują zagrożenie — rzekł Aleksandrovich. — Motela, wydzieli pan dużą eskadrę z 1. Floty, która ma czekać w piętnastominutowej gotowości do odlotu. Kiedy dopadniemy Latona, unieszkodliwienie go będzie pańskim problemem.

— Czemu od razu problemem?

— Podziwiam pański optymizm — powiedział Aleksandrovich z nutą krytyki. — Proszę jednak łaskawie pamiętać, że Laton kiedyś już wyrwał się z naszej obławy, a przecież i wtedy pałaliśmy żądzą krwi. Tamten błąd nie może się powtórzyć. Tym razem wymagam dowodu, bez względu na koszty. Sądzę, że Lalwani i Auster podzielą moje zdanie.