Prawdopodobieństwo, że jakiś niewykrywalny wirus energetyczny jest w stanie bez ostrzeżenia zaatakować ludzi, budziło wielki lęk w kołach rządowych. Krótki raport wstępny doktora Gilmore’a na temat Jacąueline Couteur nie został podany do wiadomości publicznej.
Siły Powietrzne powoływały do służby oficerów rezerwy, okręty wojenne zostały przygotowane do lotu i postawione w stan najwyższej gotowości bojowej. Laton dał rządom wymówkę do zaostrzenia procedur kontrolnych przy sprawdzaniu obcych statków.
Pracownicy służb celnych i imigracyjnych mieli być odtąd szczególnie wyczuleni na nanourządzenia zakłócające działanie sprzętu elektronicznego.
Grupy narodowościowe systemów gwiezdnych współpracowały ze sobą na nie notowaną wcześniej skalę, aby ostrzeżenie dotarło do wszystkich i zostało potraktowane poważnie. W ciągu dnia od przybycia jastrzębia kurierskiego z fleksem nawet najmniejsze, najodleglejsze w układzie osiedle asteroidalne było powiadomione i wezwane do podjęcia środków bezpieczeństwa.
Nie minęło pięć dni, odkąd admirał Lalwani rozesłała jastrzębie, a już cała Konfederacja miała się na baczności… jednakże z kilkoma wyjątkami. Najbardziej charakterystycznymi były statki kosmiczne w podróży międzygwiezdnej.
„Oenone” pędził w kierunku Atlantydy z przyspieszeniem 3 g.
W komorze ładunkowej dolnego kadłuba pozostało tylko sześćdziesiąt skrzynek „Norfolskich Łez”. Po opuszczeniu Norfolku Syrinx poleciała na oddalonego o czterysta lat świetlnych Aucklanda. Cena trunku rosła wprost proporcjonalnie do odległości od Norfolku, a Auckland był jedną z bogatszych planet w swoim sektorze Konfederacji. Sześćdziesiąt procent ładunku sprzedała miejscowemu hurtownikowi, a pozostałe trzydzieści pewnej rodzinnej firmie handlowej w jednym z pobliskich habitatów. Była to pierwsza od piętnastu miesięcy dostawa „Norfolskich Łez” na tamtejszy rynek, zatem zdołała je opchnąć po iście rewelacyjnej cenie. Po spłaceniu kredytu zaciągniętego w Banku Jowiszowym i zgarnięciu godziwego zysku wracała, aby dotrzymać warunków umowy z rodziną Eyska.
Przyglądała się planecie za pośrednictwem pęcherzy sensorowych jastrzębia, gdy zniżali się na orbitę równikową. Chłodne błękity i ostre biele mieszały się ze sobą w chaotycznych deseniach.
W jej myśli co i rusz wkradały się wspomnienia potęgowane widokiem niezmierzonego oceanu. Wspomnienia uśmiechniętej twarzy Mosula.
— Ale obiecaj, że nie zabawimy tu długo — poprosił „Oenone” żałosnym tonem.
— A co? — ironizowała. — Nie lubisz rozmawiać z wyspami? Wreszcie masz jakąś odmianę od tych habitatów.
— Wiesz, o co mi chodzi.
— Na orbicie Norfolku czekałeś ponad tydzień.
— Tam mogłem rozmawiać z mnóstwem jastrzębi. Tu ich jest tylko piętnaście.
— Nie martw się, niebawem wracamy. Wyładuję tylko „Norfolskie Łzy” i zobaczę się z Mosulem.
— Lubię go.
— Dziękuję za wotum zaufania. A póki tu będziemy, popytaj wysp, czy ktoś nie ma ładunku, który chciałby wysłać poza system.
— No to zacznę od razu.
— Możesz mnie najpierw połączyć z Mosulem?
— Na Perniku mają północ. Osobowość mówi, że na razie Mosul jest niedostępny.
— No, no. Zastanawiam się, jak ona ma na imię.
— Wiesz co, Syrinx?
— Tak?
— Z Pernikiem jest coś nie tak.
— Chcesz powiedzieć, że mogę rozmawiać z Mosulem?
— Nie o to chodzi. Pernik jest dziś jakiś inny, zmieniony.
Nie czuję radości w jego myślach.
Syrinx otworzyła oczy i powiodła spojrzeniem po kanciastych ścianach kabiny. W rzędach oszklonych nisz stały pamiątki zebrane podczas wcześniejszych wojaży. Zatrzymała wzrok na piętnastocentymetrowej figurce kucającego Eskimosa z kości wielorybiej, którą otrzymała w prezencie od Mosula. Niepokój „Oenone” rozproszył ją do tego stopnia, że tym razem posążek nie zdołał ożywić w jej wspomnieniach upojnych wrażeń z przeszłości.
— Może zdarzył się wypadek na kutrze? — podsunęła.
— W takim razie smutek dzieliłyby inne wyspy, jak to bywa w zwyczaju.
— Masz rację.
— Pernik ukrywa coś pod tą maską poprawnego zachowania.
— A co z Eyskiem? Mamy do niego dostęp?
— Już sprawdzam.
Syrinx poczuła, jak jastrząb sięga w dal umysłem. Po chwili Eysk połączył się z nią myślami. Ciągle był to ów dobroduszny senior rodu, który potrafił w razie potrzeby przyjąć twardą postawę, co czyniło go tak wytrawnym biznesmenem.
— Syrinx! — krzyknął radośnie. — A już zaczynaliśmy się głowić, gdzie się podziałaś.
— Myślałeś, że nie dotrzymam umowy?
— Co? Ja? — Wystraszył się prześmiewczo. — Skądże znowu. Nakaz aresztowania sporządziliśmy tylko tak na wszelki wypadek.
Roześmiała się.
— Mam dla was te skrzynki z „Norfolskimi Łzami”.
— Ile konkretnie?
— Sześćdziesiąt.
— No tak, moja rodzinka rozprawi się z nimi przed upływem tygodnia. Będziesz od razu lądować?
— Tak, jeśli nie jest zbyt późno.
— Tym się nie przejmuj. Poderwę na nogi zgraję serwitorów, migiem uwiną się z rozładunkiem.
— Świetnie. Na wyspie wszystko w porządku?
Nastąpiło chwilowe wahanie, błysk wesołego niezrozumienia.
— Owszem. Dzięki za troskę.
— Jest tam Mosul?
— Wy, młodzi, myślicie tylko o seksie.
— Uczymy się na przykładach. A więc jest, czy go nie ma?
— Jest, ale Clio nie będzie zachwycona, jeśli mu teraz przerwiesz.
— Ładna przynajmniej?
— O, tak. — Utworzył obraz uśmiechniętej dziewczęcej twarzy, na pół ukrytej pod grzywą długich ciemnych włosów. — Oraz inteligentna. Zastanawiają się właśnie nad zawarciem formalnego związku.
— Fajnie, że mu się układa. Że im się układa.
— Dziękuję. Nie powtarzaj Mosulowi tego, co ci powiem, ale uważam ją za wspaniały nabytek w naszej rodzinie.
— Jak miło. Zobaczymy się za dwie godziny.
— Już się nie mogę doczekać. Tylko pamiętaj: wszystkiego, co umie, Mosul nauczył się ode mnie.
— Czyż mogłabym zapomnieć? — Przerwała połączenie.
— I jak? — zapytał „Oenone”.
— Sama nie wiem. Trudno się do czegoś przyczepić, ale coś mi się wydaje, że był jakiś nieswój.
— Mam zapytać inne wyspy?
— Nie, to by dopiero było! Sama się zorientuję po wylądowaniu. Mosul o wszystkim mi opowie. W sumie, jest mi coś winien.
Połączona z czujnikami kosmolotu, Syrinx zdziwiła się, że Pernik sprawia wrażenie tak osobliwie sędziwego. Panowały wprawdzie nocne ciemności, lecz wieżowce wydawały się zapuszczone, kruszejące. Przypominały wyglądem Empire State Building na Ziemi, obecnie przykryty kopułą i objęty opieką zabytek w centrum Nowojorskiej Arkologii. Zachował stabilną konstrukcję, lecz nie oparł się postarzającemu działaniu mijających stuleci.
Masz trzydzieści dwa lata i już widzisz wszystko w szarych kolorach, pomyślała markotnie. Mimo to szkoda, że Mosul żyje w stałym związku. Nadawałby się na ojca.
Cmoknęła językiem, ganiąc się za takie myśli. Z drugiej strony, jej matka powiła przed trzydziestką dwoje dzieci.