Marco spojrzał w dół: fale były tak blisko, że mimo prędkości wyraźnie było widać każdą z nich. Potem spojrzał przed siebie na czerwone słońce, do połowy ukryte za linią wody.
— Nie! — jęknął. — Powiedz mi, że się mylę! Powiedz mi, że nie planujesz tego, co myślę, że planujesz…
— Nie wiem, czy wam to pomoże, ale Jago Jalo był szalony według wszelkich możliwych standardów. Nawet norm swojej zwariowanej epoki — dodała Kin.
TO STAŁO SIĘ OCZYWISTE, ALE ZBYT PÓŹNO. NIE WZIĘLIŚMY POD UWAGĘ, ŻE JAKAKOLWIEK RASA BĘDZIE WYSYŁAŁA W KOSMOS WARIATÓW.
— W czymś takim tylko wariat mógł polecieć.
ZJAWIŁ SIĘ TU ZE ZDEMONTOWANYM Z ŁADOWNIKA LASEREM GEOLOGICZNYM. ZABIŁ ÓWCZESNEGO PRZEWODNICZĄCEGO.
— Nie próbowaliście go powstrzymać?!
NIE OTRZYMALIŚMY TAKICH POLECEŃ. W DODATKU POCHODZIŁ Z CYWILIZACJI TECHNICZNEJ I MUSIELIŚMY BRAĆ POD UWAGĘ PRZYSZŁOŚĆ DYSKU. KAZAŁ NAM ZBUDOWAĆ SOBIE STATEK KOSMICZNY. NIE BYŁO TO TRUDNE, A OBLICZYLIŚMY, ŻE JEŚLI POMOŻEMU MU WRÓCIĆ NA OJCZYSTĄ PLANETĘ, NIEDŁUGO ZJAWIĄ SIĘ NASTĘPNI GOŚCIE. DLATEGO WYSŁALIŚMY Z NIM JEDNEGO Z NASZYCH PTAKÓW-SZPIEGÓW ZWANYCH OCZAMI BOGA ALBO PO PROSTU KRUKAMI.
— To dlaczego się z nami nie skontaktowaliście, gdy tylko przylecieliśmy?! Cholera, żarły mnie wszy, omal nie zostałam śniadaniem dla przerośniętego żółwia i wylądowałam w haremie, że nie wspomnę o…
POSTANOWILIŚMY NAJPIERW WAS OBSERWOWAĆ. NIE MOGLIŚMY MIEĆ PEWNOŚCI, ŻE JALO JEST WYJĄTKIEM. A CZTERORĘKIE STWORZENIE TYLKO POTWIERDZAŁO NASZE SPOSTRZEŻENIA.
— Wiecie, że potrafimy budować światy, właściwe światy, czyli planety. Możemy zbudować taką dla mieszkańców dysku. Wiecie, że to kopia mojej rodzinnej planety?
TAK.
— Wiecie, dlaczego tak jest? TAK.
— Powiecie mi?
Przez kilkanaście sekund ekran pozostawał pusty, za to potem pojawiło się na nim tyle, że komputery musiały zmniejszyć wielkość liter, a Kin wstać, by je odczytać.
CHCESZ WIEDZIEĆ O BUDOWNICZYCH DYSKU, CHCESZ SIĘ DOWIEDZIEĆ, DLACZEGO ZBUDOWANO COŚ TAKIEGO. MOŻEMY CI TO WSZYSTKO POWIEDZIEĆ, ALE TO NASZA JEDYNA KARTA PRZETARGOWA. MOŻLIWE, ŻE ZAMIERZASZ WRÓCIĆ, BY SPLĄDROWAĆ DYSK, JAK PLANOWAŁ JALO. NIE ZDOŁAMY CI PRZESZKODZIĆ, ALE ROZUMIEMY, ŻE NAJBARDZIEJ CENISZ WIEDZĘ. DAMY CI WIEDZĘ, A TY ZBUDUJESZ NOWY DOM DLA NASZYCH DZIECI.
Kin już się nad tym zastanawiała i uznała, że to wykonalne, choć trudne. Należało zacząć od zbudowania gwiazdy typu G w odległości kilku minut świetlnych od dysku, chyba że w okolicy była jakaś nadająca się do wykorzystania…
— Będziemy potrzebowali waszej wiedzy technicznej dotyczącej teleportacji, inżynierii genetycznej i paru innych kwestii — uprzedziła.
OTRZYMACIE JĄ NATURALNIE.
— W takim razie zbudujemy taką planetę. Jeśli nie zrobi tego Kompania, to założę własną firmę z pomocą kilku mniejszych i zbuduję co trzeba.
W TAKIM RAZIE UMOWA STOI.
— Ot, tak? Nie potrzebujecie… faktycznie, chyba nie mogę dać wam żadnych zabezpieczeń — przyznała.
OBSERWOWALIŚMY CIĘ. OBLICZYLIŚMY, ŻE SZANSA DOTRZYMANIA PRZEZ CIEBIE UMOWY WYNOSI 99,87 PROCENT. WŁÓŻ KASK.
Kin spojrzała w górę i nie poruszyła się.
UFAMY CI, WIĘC I TY ZAUFAJ NAM. KASK PODŁĄCZY CIĘ BEZPOŚREDNIO DO OBWODÓW ZAPROGRAMOWANYCH NA PODOBNE SYTUACJE. DAMY CI NIE INFORMACJE, LECZ WIEDZĘ, KTÓREJ NIE UZYSKASZ NIGDZIE WE WSZECHŚWIECIE.
— Podobno człowiek całe życie się uczy — mruknęła Kin.
PRAWDA. KTO NIE CHCIAŁBY BYĆ MĄDRZEJSZY? Kin westchnęła i sięgnęła po kask.
Na środku pokładu kłębiły się miniroboty. Jeden podjechał do konsoli sterowniczej, ciągnąc za sobą kabel, inne skupiły się koło dziwnie wygiętego lustrzanego pręta. Kiedy Kin mu się przyjrzała, zaćmiło ją w oczach — pręt wydawał się niemożliwie wygięty, co oznaczało, że wszystko jest w porządku. Był bowiem sercem matrycy niezbędnej do lotów pozaukładowych. O tym, co by się stało, gdyby się nie udało jej zbudować, wolała nawet nie myśleć.
Roboty zbudowały też normalny fotel dla pilota przed konsoletą. Zajmował go klnący na czym świat stoi Marco.
— To będzie zupełnie jak szukanie przerębli we mgle — oświadczył, gdy skończył. — Mam tylko nadzieję, że choć silniki odrzutowe są uczciwe.
— Otwór będzie widoczny na ekranie — podpowiedziała Silver.
— Tak, tylko że będziemy szybko lecieć. Kin, jesteś pewna, że wszystko uwzględniono przy obliczeniach? Łącznie z szybkością obrotu dysku i jego położeniem w stosunku do kopuły? Nie sądzisz, że maszyny zdolne sterować przez siedemdziesiąt tysięcy lat tak skomplikowanym urządzeniem jak dysk są zdolne do…
— …nawleczenia igły odległej o dziesięć tysięcy mil przez spuszczenie nici z wodospadu? Nie sądzę. Chcę spróbować, jak działają silniki.
— Będziesz miał okazję.
Potężne uderzenia skrzydeł rozległy się ponownie, gdy rok wypuścił statek i gorączkowo zaczął nabierać wysokości, prawie muskając piórami fale. Przez chwilę lecieli prawie w stanie nieważkości, a potem zaskakująco łagodnie zetknęli się z falami. Statek zakołysał się i powoli okręcił wokół własnej osi.
Rok przesłonił gwiazdy, zawracając szerokim łukiem ku swej ukrytej dolinie.
Kin odprężyła się, mimo że — pierwszy raz od dawna — usłyszeli cichy jeszcze, choć rosnący z każdą chwilą ryk wodospadu na krawędzi świata.
Czekała, czując ciężar wybitego miękkim tworzywem kasku na głowie, ale nic się nie wydarzyło.
W końcu przypomniała sobie. Najpierw był to szok, potem stopniowo malał, w miarę jak przejmowała kontrolę nad ciałem. Zastanowiło ją, jak mogła o tym zapomnieć, lecz potem to także jej się przypomniało: nie można się uczyć, nie zapominając.
Gdzieś w umyśle czuła Kin Arad niewielki kłębek zmysłów, upodobań i doświadczeń, lecz wokół był dysk — czuła go, doświadczała tak intensywnie, iż bez trudu mogła się zatracić w tym nowym przeżyciu sprawiającym czystą żywą przyjemność. Z wysiłkiem wróciła do komputerów i pochwaliła je. A potem powoli zaczęła zwracać Kin Arad sobie, bo w końcu były jednością. Gdy się obudzi, będzie wiedziała coś o tym i zrozumie wszystko, co dotyczy dysku.
Poprawiła pewne rzeczy w umyśle będącym w niej i zadowolona pozwoliła sobie na zapomnienie…
Kin pamiętała.
Wspomnienia były twarde i realne niczym odłamki lodu.
— Dysk — powiedziała rzeczowo, zaskoczona własnym tonem — to but w pokładzie węgla i plomby u dinozaura. To znak identyfikujący twórcę. Nie mogli się powstrzymać: zbudowali idealny wszechświat zgodnie z wykazem i nie mogli nie dodać do niego tej anomalii. Umieścili ją tak, by trudno ją było znaleźć, ale pomyśleli tak, by stanowiła dowód… Skąd ja to wszystko wiem?!
W odpowiedzi na krzyk ekran nawet nie mignął.
— Wiem — stwierdziła po chwili. — Oni zbudowali nie tylko dysk… oni zbudowali wszystko: Ziemię, Kung, gwiazdy, nasze wykopaliska paleontologiczne i całą resztę. A spindle i cała reszta nigdy nie istniały, wszystko to stanowiło część sfałszowanej prehistorii wszechświata. Zastanawialiśmy się, czy spindle nie pomogły nam w ewolucji… Myśmy nie mieli żadnej ewolucji: jesteśmy gotowym produktem podobnie jak sami produkujemy słonie czy wieloryby dla nowych planet! Jesteśmy wszechświatem-kolonią. Budowniczy przybyli, wybudowali i dali nam historię, ponieważ każdy potrzebuje historii. My tak samo postępujemy w stosunku do nowych planet. Pomyśleli o wszystkim: o skamieniałościach, potworach, spindlach i wheelerach. I nigdy się nie zorientowaliśmy! Sami tak postępowaliśmy i nigdy tego nie podejrzewaliśmy. Jeden z nich wybudował dysk, może jako żart, bo na pewno nie z jakichkolwiek poważnych powodów. To musiało być na samym końcu, pod wpływem pomysłów nie zrealizowanych przy głównych planetach czy układach… siedemdziesiąt tysięcy lat!