Выбрать главу

— Wreszcie klimatyzacja! — odetchnął Chris wszedłszy do konsulatu.

Czekał już na nich dystyngowany, wysoki mężczyzna, nieco zniewieściały, ale czarujący. Malcolm J. Callaghan od trzech lat kierował placówką Firmy w Stambule i czuł się tu doskonale. W biurze panował przyjemny chłód. Na ścianach wisiały ryciny przedstawiające dawną Turcję, kilka portretów sułtanów i kobiet z haremów. Panujący tu przepych zepsuł nastrój Chrisowi Jonesowi. Zapytał dość gwałtownie:

— Po co tu przyjechaliśmy? Rozpatrzył się pan w tym gównie?

Nie wysilając się na odpowiedź, Malcolm J. Callaghan zaproponował im kawę. Potem skoncentrował się na obronie starych drewnianych domów, które dodawały tyle uroku Bosforowi, a teraz znikały jeden po drugim, wypierane przez beton. Pijąc kawę nachylił się do Malka i tonem światowca oświadczył:

— Obawiam się, że „Gur Mariner” przysporzy nam problemów.

— Dlaczego? Czy Turcy nie chcą współpracować? — Ależ tak! — podjął Malcolm Callaghan. Trudno wyobrazić sobie lepsze stosunki niż nasze z MIT. Mają nawet prawo korzystać z części naszych banków danych. Generał brygady Teuman Koman, który nimi kieruje, odbył staż w West Point i doskonale mówi po angielsku.

MIT stanowił coś pośredniego między gestapo i CIA, sprawując równocześnie kontrolę nad ludnością cywilną, bezpieczeństwem zewnętrznym i nad wszystkim, co mogło zagrozić tureckiemu reżimowi wojskowemu. Od lat Stany Zjednoczone uznawały Turcję za szczególnie uprzywilejowanego sprzymierzeńca; kierowały tu strumienie dolarów i rozmaitego uzbrojenia, przymykając oko na zbyt dużą liczbę zgonów w więzieniach. Na sześciusetkilometrowym odcinku Turcja graniczyła przecież ze Związkiem Radzieckim. Uczucia oziębły nieco, gdy CIA wykryła, iż część nowoczesnej broni wykorzystana została do przygotowania ewentualnej ofensywy na Grecję — również członka OTAN.

— Cóż więc się dzieje? — zapytał Malko.

— „Gur Mariner” zniknął — oświadczył Amerykanin.

— Co pan chce przez to powiedzieć? — zapytał Malko. Zgodnie z informacjami Mossadu zamiarem Irakijczyków było rozładowanie „Gur Marinera” w którymś z tureckich portów, następnie przewiezienie ładunku drogą lądową do Iraku.

Callaghan wstał i podszedł do dużej ściennej mapy. Na środku Morza Egejskiego, na wprost greckiej wyspy Naksos wbita była czerwona szpilka. Dwie inne tkwiły na wprost wysp Chios i Limnos, przy wejściu do cieśniny Dardanele. Na środku morza Marmara — swego rodzaju jeziora połączonego z Morzem Egejskim przez Daranele i z Morzem Czarnym przez Bosfor — znajdowała się jeszcze jedna szpilka. To miejsce wskazał Amerykanin.

— To ostatnia pozycja „Gur Marinera”, jaką ustaliły izraelskie samoloty zwiadowcze — wyjaśnił. — Było to trzy dni temu. Statek kierował się w stronę Stambułu, ale nie dotarł tu.

— Gdzie więc może być?

— Pozostają jedynie dwa duże porty — Tekirdag i Izmit. | Tam również nie zawinął, — A Bosfor?

— Nie przekroczył go. Sprawdziliśmy i uprzedziliśmy Rosjan. Cała ta iracka awantura wcale im się nie podoba. „Gur Mariner” nie zawrócił. Cieśnina Dardanele jest pilnowana przez agentów Mossadu, którzy nie dali-by przepłynąć żaglówce.

— Może zatonął? — zapytał Malko.

— Jeżeli zatonął, a nic na to nie wskazuje, musiał zrobić to niezwykle dyskretnie, nie wysławszy nawet sygnału SOS.

— Przecież nie zmienił się w okręt podwodny — zaoponował Malko — ani w latający talerz. Może schronił się w przytulnej przystani, czekając, by sprawa nieco ucichła, i — Dowiemy się wkrótce czegoś dokładniejszego — obiecał Malcolm Callaghan. — Lotnictwo tureckie odbywa loty rozpoznawcze wzdłuż wybrzeży. Mamy zaraz, spotkanie z przedstawicielem MIT.

Wszystko to było bardzo tajemnicze. Malko z żalem opuścił klimatyzowane biuro i wsiadł do szarego forda, zjechał na Dolmabahce Caddesi wzdłuż Bosforu i utknął w wielokilometrowym korku. Na trasach niezliczonych gayyeri siedzieli grający w tavlci, spoglądający na wszystko obojętnym wzrokiem mężczyźni. Nadarzała się okazja, by kontemplować uroki Bosforu i wdychać zapachy Orientu. Chris i Milton starali się wdychać ich możliwie najmniej…

Minąwszy pałac Dolmabahce, nad Bosforem, samochód przejechał wzdłuż wysokiego kamiennego muru, przypominającego mur klasztorny i zatrzymał się przed solidną bramą. Malcolm Callaghan wysiadł z forda i powiedział coś do mikrofonu. Brama otwarła się, potem automatycznie zamknęła tuż za samochodem. Ford zatrzymał się na dziedzińcu otoczonym starymi, żółtawymi budynkami, których dachy najeżone były antenami, a z okien wystawały wyloty starych urządzeń klimatyzacyjnych.

— Oficjalnie jest to stacja meteorologiczna — objaśnił Callaghan — ale w rzeczywistości mieści się tu Komenda Główna MIT. Zobaczycie, że to uroczy ludzie.

W okazałym gabinecie, na którego wystrój składały się przede wszystkim dywany, antyki i obrazy, przyjął ich podobny do młodego Mefistofelesa mężczyzna z bródką i wąsami.

— Okman Askin — przedstawił go Callaghan.

Turek gorąco uścisnął dłonie gości. Wyjaśniając coś Callaghan podał mu kasetę video. Malko zrozumiał, że chodzi o materiały filmowe dotyczące ostatnich wypadków airbusa A320. Callaghan uśmiechnął się.

— Nasz przyjaciel ma przyjaciół w telewizji. Zostanie to wyświetlone w porze największej oglądalności. Boeingowi nie przypadło do gustu zainteresowanie Turków airbusem i CIA postanowiła nieco mu dopomóc… Haniebna kaseta zniknęła w skórzanej teczce Okmana Askina, który zwrócił się do gości:

— Może kawy? Sade czy sekerli?

Turcy wlewali w siebie dziennie litr mocnej, gorącej kawy, która naturalnie działała na nich pobudzająco. Trudno jest jednak walczyć z tradycją.

— Niestety nie mam dobrych wiadomości — oświadczył Turek. — Rozpoznanie lotnicze nie natrafiło na ślad transportowca. Nie pojawił się w żadnym z tureckich portów. Podsłuch w ambasadzie Iraku w Ankarze i w konsulacie w Stambule również nic nie dał. Zastanawiam się, czy „Gur Mariner” pod osłoną nocy nie wziął kursu na Dardanele. To jedyne wyjaśnienie.

Malko spojrzał wymownie na Callaghana.

— Czy jest pan przekonany, że nie przepłynął Bosforu? — zapytał. — Z Morza Czarnego można przedostać się do Iraku drogą lądową.

— Mamy co do tego całkowitą pewność — odpowiedział Askin. — Kontrola w obu kierunkach jest bardzo ścisła. Porozumieliśmy się również z urzędami celnymi w Haydarpasa i Edirne. Ani śladu statku. Co stało się z tajemniczym transportowcem? Wciąż nie mieli logicznego wyjaśnienia sprawy. Sugestia, że statek zawrócił, wydała się Malkowi rozsądna. „Gur Mariner” mógł zawinąć do Egiptu i czekać na sprzyjający moment. Ewentualnie na Cypr… Turek wyglądał na zmartwionego.