Выбрать главу

— Przez MIT?

— Nie, przez naszą siatkę…

— Jaką siatkę?

— Nie domyślasz się? — uśmiechnęła się wyraźniej.

Pewna myśl zrodziła się w jego głowie.

— Mossad?

— Bystry jesteś! — pogratulowała. — Nie przypadkiem zbliżyłam się do ciebie. Tak, pracuję dla nich. To znaczy — dla mojej ojczyzny. Jestem Żydówką pochodzenia tureckiego.

To tłumaczyło swobodę jej zachowania… Nesrin ciągnęła:

— Dawno temu przysłano mnie tu z zadaniem przeniknięcia do wywiadu tureckiego. Udało mi się. Poślubiłam Okmana, potem rozwiodłam się z nim. Pozostał jednak moim kochankiem. Wspaniałym zresztą. W przeciwieństwie do większości Turków nie jest zadufanym w sobie samcem. Jest tylko niewierny.

Ale o tym pomówimy kiedy indziej. Oto, co wiem:

ciężarówka odjedzie jutro o świcie w kierunku granicy irackiej. Nie będzie zatrzymywała się po drodze. Towarzyszyć jej będą dwa samochody z ochroną z ambasady irackiej. Ludzie ze służb specjalnych. — Szofer też do nich należy?

— Nie. To Turek. Musimy przeszkodzić im w dotarciu do granicy.

Malko popatrzył na nią ze zdziwieniem.

— Skoro Mossad wie o wszystkim, dlaczego sam nic nie zrobi? Takie operacje są dla was chlebem powszednim.

— Nie mamy możliwości. Wbrew temu, co głoszą nasi wrogowie, nie jesteśmy nadludźmi. My także zostaliśmy zaskoczeni. Naprawdę zgubiliśmy „Gur Marinera”. Sądziliśmy, że po zawinięciu do jakiegoś małego portu wyruszył do Aleksandrii. Nie mamy wystarczająco dużo samolotów, by patrolować całe Morze Śródziemne. To ty naprowadziłeś nas na ich ślad odnajdując ten kontener. Mamy za mało czasu, by sprowadzić komando, a ty jesteś na miejscu i dysponujesz pewnymi środkami, nawet jeśli nie są one zbyt potężne.

— A jeżeli się nie uda? — zapytał.

— Na taki wypadek sztab generalny Tsahal ma pewien plan. Desperacki plan: wysłanie samolotów myśliwsko-bombowych, by zniszczył kontener, nim przekroczy granicę tureckoiracką. Pomijając nawet nieprzewidziane i poważne następstwa polityczne, nic nie gwarantuje jednak sukcesu akcji. Nie mamy czasu zorganizować jej, jak należy.

Zapadło milczenie. Malko lepiej teraz rozumiał pociąg Nesrin Zilli do siebie. Kobieta zapytała pełnym napięcia głosem:

— Masz jakiś plan?

— Tak, w zarysie. Ale doszły nowe elementy. Spróbuję go dopracować.

* * *

Sklepikarz turecki, szczęśliwy jak kobieta, która spogląda na swój pierwszy diament, wyciągnął jeszcze jedno skorpio, M5, trzy granaty oraz dziesięć magazynków do broni automatycznej.

— Tak będzie dobrze? — zapytał.

— Świetnie — uśmiechnął się Malko.

To Elko zaprowadził go do starego kumpla, któremu pozostały nie sprzedane zapasy. Resztki pięknej epoki wojny domowej.

Sklepikarz otarł załzawione oczy i powiedział:

— Jak dla pana, pięć tysięcy dolarów. Połowa ceny.

Nie ma już handlu.

Zapakowali wszystko do płóciennej torby i opuścili sklepik jubilera. Była już prawie siódma wieczorem. Dzień zleciał szybko. Milton poinformował, że volvo ma już nową oponę, nie rusza jednak z miejsca, co zgadzało się z wiadomościami posiadanymi przez Nesrin. Wyznała Malkowi, że ma informatora w konsulacie Iraku.

Jak zwykle u schyłku dnia natężenie ruchu było duże i dojazd do hotelu zajął im prawie godzinę. Tam czekał już Milton. Rozłożył na łóżku sześć kostek semtexu — ładunku wybuchowego dostarczonego wraz z zapalnikami przez innego przyjaciela Krisantema.

— Udało mi się zbudować zapalnik czasowy ze swatcha — wyjaśnił goryl. — Mam nadzieję, że zadziała. Plan Malka był prosty: zakraść się pod ciężarówkę o świcie, tuż przed odjazdem, gdy strażnicy nie będą zbyt uważnie strzegli okolicy, przeprowadzić ją na wyludniony teren i wysadzić. W razie oporu — zlikwidować Irakijczyków.

— Mogę zajrzeć do Chrisa? — zapytał Milton.

Wyszedł. Elko udał się do swego pokoju, by odpocząć, zostawiając Malka z Nesrin Zilli. Zdenerwowana kobieta paliła papierosa za papierosem. Zgasiła właśnie kolejnego i z uśmiechem popatrzyła na Malka. Przysunęła się, objęła go za szyję i zaproponowała przymilnie:

— One for the road?

Tak jak poprzednio ograniczyła się do ściągnięcia garsonki. Podnieciwszy Malka położyła się na plecach i szepnęła:

— Weź mnie.

Tak energiczna w życiu, w łóżku miała drobne dziwactwo: chciała być przedmiotem. Dobrze się składało. Malko brał ją powoli, ona zaś obejmowała go udami. Potem obrócił ją na brzuch. Czując jak delikatnie, ale zdecydowanie szturmuje otwór między jej pośladkami, zrozumiała, że faktycznie brał ją, jak chciał. Kiedy było po wszystkim, uśmiechnęła się niewyraźnie i powiedziała:

— Chyba przywiązałabym się do ciebie, gdybyśmy spotykali się za często.

Malko pomyślał, że niemal wszystkie kobiety, z którymi stykał się podczas misji, żyły w ten sam sposób — z dnia na dzień, zgodnie ze starą zasadą: carpe diem. Nesrin lubiła miłość i wojnę, i obu oddawała się z równym zapałem. Była to ostatnia chwila odprężenia przed starciem. Biorąc prysznic, raz jeszcze przemyślał wszystkie elementy planu.

* * *

Malko zatrzymał samochód u wylotu ulicy prowadzącej na parking, na którym stało volvo. Cały jego plan opierał się na jednej hipotezie. Jeżeli się nie sprawdzi, będzie musiał użyć siły, to znaczy — zaatakować ciężarówkę w środku miasta mimo obecności irackich goryli. Fatos, tancerka, którą Hakan Sungur dał Malkowi w prezencie, rozmawiała półgłosem z Elkiem. Ten obciągnął jej wydekoltowaną sukienkę, by odsłonić większą część rozsadzających materiał piersi. Potem wymienił spojrzenia z Malkiem.

— Na razie! — powiedział.

Wysiedli we dwoje i natychmiast się rozdzielili. Malko powiódł wzrokiem za Fatos myśląc, że stanowiła wspaniałą przynętę. Oddalała się, Elko szedł w bezpiecznej odległości za nią. Malkowi pozostało tylko czekanie. Negat Ouran, kierowca volva, obudził się w chwili, gdy Fotos pojawiła się dokładnie na wprost niego. W pierwszej chwili nie wierzył własnym oczom. Taka dziewczyna w tej okolicy…? Była zbyt daleko, by mógł widzieć twarz, ale jej figura natychmiast go podnieciła.

Dla zabawy, w żartobliwym hołdzie dla jej urody, mignął światłami. Skinęła mu lekko dłonią i odwróciła się, by przejść przez ulicę. Kiedy ujrzał jej figurę z profilu, poczuł ogarniający go żar. Zaczął drapać się przez dżinsy w krocze, czując, jak jego członek błyskawicznie się powiększa. Myśl o wpakowaniu go w to cudowne ciało przyprawiła go o gwałtowne bicie serca. Kątem oka sprawdził, co robią goryle. Ośmiu Irakijczyków siedzących w dwóch samochodach zmagało się ze snem. Od czasu do czasu któryś wysiadał rozprostować nogi. Nie zmieniono ich w nocy i czas zaczął się im dłużyć. Dziewczyna zaraz zniknie w uliczce. Negat trzykrotnie błysnął światłami. Znów skinęła mu ręką. Wysunął ramię przez okno i dał znak, by podeszła. Niby zawahała się, zaraz jednak ruszyła w jego kierunku kręcąc biodrami… Na widok jej dekoltu zawrzały mu zmysły. Bez pośpiechu podeszła do volva, zatrzymała się i postawiła nogę na stopniu. Przy tym ruchu suknia zsunęła się, obnażając prawie całe udo i Negat dostrzegł skrawek białych majteczek. Chętnie zerwałby je zębami…

— Cześć! — powiedział zdławionym głosem. — Co tu robisz?

— Wracam do domu — odrzekła.

— Skąd?

— Z pracy. Pracuję w knajpie, w pobliżu Istiklal Caddesi.