Serce zabiło mu jeszcze silniej. Orientalne tancerki sypiały z klientami, by dorobić do nędznych pensji. Z oczyma wlepionymi w jej nabrzmiałe piersi zapytał drwiąco:
— Dużo banknotów ci tam dziś wsunęli?
Jego gruby palec wcisnął się w pulchne ciało. Zamiast protestować, Fatos zaszczebiotała kręcąc się zalotnie:
— Nigdy nie wsuwają dosyć…
— A chcesz, żeby wsunąć ci coś innego?
— A co?
— Atyarugi, jak mój… Zaraz rozerwie mi dżinsy, jeżeli będziesz tak patrzyła.
Fatos zeszła ze stopni, robiąc obrażoną minę.
— Dobrze, idę sobie!
Chwycił ją i uniósł.
— Nie chcesz posiedzieć tu ze mną chwilę?
— Zależy.
— Od czego?
— Masz pięćdziesiąt tysięcy?
Celowo podała wyjątkowo uczciwą cenę. Dostępną dla kierowcy.
— Hę, bierzesz mnie za obcokrajowca! — zaoponował.
— Jeśli nie chcesz, to trudno. Zwykle biorę sto tysięcy.
— Chcę, chcę, chodź!
Gdy bez reszty zajął się dziewczyną, drzwi kabiny otwarły się i na stopień wspiął się Elko. Garotta zacisnęła się na szyi mężczyzny, nim zdążył cokolwiek poczuć. Fatos, Elko i on stanowili zbitą masę, miotającą się na siedzeniu. Elko coraz mocniej zaciskał garottę, sam tracąc niemal dech. Nagle kierowca pchnął go na kierownicę i klakson, którego dźwięk rozerwał ciszę poranka.
Elko w jednej chwili zrozumiał zagrożenie. Dobiegło go trzaskanie drzwiczek i nawoływania. Kierowca już nie oddychał, goryle byli jednak zaalarmowani.
Szepnął do Fatos:
— Wyskocz i zamknij drzwi!
Pchnął ją. Na szczęście zareagowała natychmiast. Zeskoczyła na ziemię w chwili, gdy jeden z Irakijczyków wypadł z wozu ze skorpio w ręku. Fatos trzasnęła drzwiami i odeszła zataczając się. Irakijczyk roześmiał się rubasznie i zawołał do szofera:
— Łajdaku, obudziłeś nas!
Negat Ouran leżał na podłodze. Nie mógł już odpowiedzieć. Elko zastanowił się, co robić. Jeżeli teraz odjedzie, goryle zareagują. Tkwił więc w kabinie, oczekując dalszego biegu wypadków.
Malko podskoczył na dźwięk klaksonu. Wszystko szło na opak. Wypadł z mercedesa, zabierając ze sobą swój super płaski pistolet i skorpio.
— Proszę tu zaczekać! — rzucił Miltonowi. — Zobaczę, co się dzieje.
Przebiegł ulicę i zwolnił zbliżając się do ciężarówki. Wokół panował spokój. Rozejrzał się i ruszył dalej. Irakijczycy nie mogli dostrzec go z samochodów. Podszedł do ciężarówki i postawił nogę na stopniu. Elko dał mu znak, by wszedł. Wśliznął się na miejsce kierowcy. Kluczyki tkwiły w stacyjce.
— Jedziemy! — zdecydował.
W tej samej chwili za szybą od strony Elka pojawiła się twarz jednego z Irakijczyków. Jej wesołkowaty wyraz ustąpił najpierw zaskoczeniu, potem panice. Nie miał czasu na rozważanie sytuacji, bo wystrzelona z astry kula roztrzaskała mu czaszkę w momencie, gdy Malko uruchomił silnik.
— Zajmę się nimi! — krzyknął Elko.
Zanim Malko zdążył cokolwiek powiedzieć, wyskoczył strzelając do Irakijczyków. Celował jednak zbyt wysoko i seria trafiła w mur. Oni tymczasem ripostowali już, zmuszając go do ucieczki za samochód.
Zbyt późno zrozumiał swój błąd.
Malko wrzucił jedynkę i samochód ruszył z warkotem. W lusterku wstecznym widział dwa samochody z Irakijczykami, które ruszyły za nim w pościg. Jechał zygzakiem, nie dopuszczając, by go wyprzedziły.
Chwilę później minął jak huragan samochód z Miltonem, który bezradnie patrzył na pościg, mogąc jedynie ruszyć za nimi.
Malko wyjechał na E5 z prędkością osiemdziesięciu kilometrów na godzinę. Siedząc za kierownicą potwora czuł się panem świata.’ Kiedy mercedesy próbowały go wyprzedzić poruszał lekko kierownicą. Na razie udawało mu się, nie mógł jednak prowadzić tej gonitwy w nieskończoność. Będzie musiał się zatrzymać.
Zobaczył tablicę z napisem SUŁTAN AHMET KOPRUSU. Przy wjeździe na most kontrolowano ciężarówki. Będzie musiał stanąć, a wtedy Irakijczycy zwalą mu się na plecy. Przy stosunku osiem do dwóch nie miał szans. Potem Irakijczycy udowodnią, że samochód jest ich i odjadą.
Most był coraz bliżej. Jeden z mercedesów wyprzedził go i próbował zmusić do zatrzymania się. Zrezygnował, kiedy dostał w bagażnik. W volvie Malkowi niewiele groziło.
W lusterku zobaczył Miltona, usiłującego wyprzedzić drugi samochód Irakijczyków. Jak zakończy się ta obłąkana gonitwa?
Do mostu i punktu opłat pozostało około dwóch tysięcy sześciuset metrów. Plan Malka nie mógł być zrealizowany w pierwotnej wersji. Nie zdąży wysadzić ciężarówki mając za plecami Irakijczyków. Wpadł nagle na szalony pomysł. Była to ostatnia szansa. Zwolnił. Prowadząc jedną ręką, przyciągnął ciało szofera. Irakijczycy najwyraźniej nie zorientowali się w jego zamiarach. Od mostu dzieliło go już tylko osiemset metrów. Pięćset metrów dalej zakończył pracę: położył głowę trupa na pedał gazu, nogą podtrzymywał ją w górze.
Wiszący most był tużtuż. Malko usłyszał wycie syreny policyjnej. Wyprzedził go biały taunus. Z dwóch głośników na jego dachu padały niezrozumiałe okrzyki. Irakijczycy wszczęli alarm. Zwolnił jeszcze. Teraz otaczało go kilka samochodów — Irakijczycy, Milton, policja. Skręcił kierownicę i zjechał na lewą stronę jezdni. Taunus musiał gwałtownie odskoczyć, by uniknąć zmiażdżenia. Przez parę sekund Malko jechał pod prąd, wywołując panikę wśród nadjeżdżających samochodów, rozpaczliwie dających mu znaki reflektorami. Potem zjechał na prawo i ustawił wóz prostopadle do mostu. Volvo jechało bardzo wolno.
Malko otworzył drzwi i zdjął nogę z głowy trupa. Opadła na pedał gazu. Minął ułamek sekundy, nim dwieście sześćdziesiąt koni rozszalało się pod ciężarem, który zastąpił nogę. Malko stał już na stopniu. Kiedy samochód jechał jeszcze dwadzieścia kilometrów na godzinę, zeskoczył Miltonowi niemal pod koła. Kątem oka dostrzegł, że volvo nabiera prędkości i jedzie w poprzek mostu prosto w stronę południowej balustrady. Irakijczycy wyskoczyli z wozów i pognali za kontenerem, jakby mieli nadzieję go zatrzymać. Milton stanął i pomógł rannemu, obszarpanemu Malkowi dźwignąć się. Irakijczycy dobiegli do bariery akurat na czas, by ujrzeć, jak czterdziestotonowy potwór roztrzaskuje barierę, wypada na część mostu zarezerwowaną dla pieszych, a potem zwala się z wysokości sześćdziesięciu metrów do Bosforu.
Nie dosięgnął go. Zanim dotknąć miał tafli wody, spod mostu wypłynął kierujący się w stronę Morza Czarnego potężny tankowiec. Volvo wraz z kontenerem wylądowało z ogłuszającym hukiem dokładnie na dziobie. Kabina oddzieliła się od naczepy, kontener przełamał się na pół. Jego ładunek stoczył się i zniknął w wodach Bosforu.
Malko czytał w „Observerze” artykuł pod tytułem „Betrayal in Iraq”, gdy Elko Krisantem zastukał do drzwi. Zatopiony w lekturze nie od razu odpowiedział. Artykuł dotyczył pewnej poważnej afery szpiegowskiej, która wykryta została w Bagdadzie. Tak przynajmniej utrzymywały władze Iraku. Śledztwo doprowadziło do aresztowania jednego z wyższych dowódców tajnych służb irackich, Tarika Hamadiego. Oskarżony o zdradę ojczyzny na rzecz Izraela, został skazany na śmierć i powieszony.
Dokończywszy lektury Malko odłożył pismo i spojrzał na Elka.
— Proszę szybko włączyć telewizor — poradził Turek.
Malko poszedł za jego radą. Komentator czytał poważnym głosem depeszę. Wczoraj wieczorem czołgi irackie, od wielu dni koncentrowane w pobliżu granicy, napadły na Kuwejt! Wobec siły najeźdźcy: sto do jednego, Kuwejtczycy stawiali opór zaledwie przez kilka godzin. Saddam Hussein ogłosił natychmiast z Bagdadu, że Kuwejt przestał istnieć, stając się integralną częścią Iraku. Historia lubi się powtarzać: pewnego dnia 1939 roku Niemcy ogłosili po zajęciu Warszawy, że nigdy już nie będzie Polski. Adolf Hitler mógł spoczywać w spokoju — miał wreszcie godnego siebie następcę. Malko nie słuchał dalszej części komentarza. Zastanawiał się, jak potoczyłyby się dzieje, gdyby nie zdołał przeszkodzić w realizacji planu „Osirak”. Po Kuwejcie przyszłaby kolej na Izrael.