Выбрать главу

Głaskałam go palcami po plecach, on dłonią zaokrąglenie mojej talii. Pieścił mój brzuch, wodził wokół pępka, potem chwycił za pasek moich szortów. Po dolnej części tułowia znów przebiegł mnie dreszcz.

W końcu zaczął całować całą moją twarz i łaskotał koniuszkiem języka wnętrze mojego ucha. Wtedy położył mnie na poduszkach i sam położył się obok, nie przestając patrzeć mi głęboko w oczy swoimi błękitami. Przekręcając się na bok chwycił moje biodra i mnie do siebie przyciągnął. Czułam jego twardość i znowu się całowaliśmy.

Po chwili przestał, zgiął nogę w kolanie i wcisnął udo między moje nogi. Poczułam eksplozję w lędźwiach i nie mogłam oddychać. Znowu ręka powędrowała pod moją koszulkę. Dłonią krążył wokół piersi, a kciukiem pieścił sutek. Wygięłam plecy w łuk i jęknęłam z rozkoszy, która przysłoniła cały świat. Straciłam poczucie czasu.

Kilka chwil albo godzin później rozpiął zamek przy moich szortach. Z nosem przy jego szyi jednej rzeczy byłam pewna. Bez względu na Harry, nie powiedziałabym nie.

I wtedy zadzwonił telefon.

Ręce Ryana powędrowały do moich uszu, a on całował mnie mocno w usta. Odwzajemniłam pocałunek, chwytając włosy z tyłu jego głowy i przeklinając firmę telefoniczną Southern Beli. Zignorowaliśmy cztery sygnały.

Włączyła się sekretarka, a głos, który usłyszeliśmy, był cichy i ledwie słyszalny, jakby ten ktoś stał na końcu długiego tunelu. Oboje rzuciliśmy się do telefonu, ale było już za późno.

Kathryn odłożyła słuchawkę.

20

Nic nie mogło uratować sytuacji po telefonie Kathryn. Ryan był gotów próbować, ale ja odzyskałam zdrowy rozsądek i już nie byłam w nastroju. Straciłam szansę na rozmowę z Kathryn i wiedziałam, że jednak tej swojej sprawności seksualnej “mały detektyw” chciałby dowodzić częściej. Przydał by się z jeden orgazm, ale podejrzewałam, że cena byłaby zbyt wysoka.

Wypchnęłam Ryana na zewnątrz i poszłam spać dając sobie spokój nawet z myciem zębów. Ostatni obraz, który przesunął mi się przed oczami, był wspomnieniem z siódmej klasy: siostra Luke rozprawiająca o skutkach grzechu. Moje igraszki z Ryanem miałyby na pewno niemałe skutki.

Kiedy się obudziłam, świeciło słońce i krzyczały mewy, a ja od razu przypomniałam sobie o tym, co się działo poprzedniego wieczoru. Zwinęłam się w kłębek i ukryłam twarz w dłoniach, czując się jak nastolatka, która straciła dziewictwo w pontiacu.

Co ty sobie myślałaś, Brennan?

Ale to nie o to tu chodziło. Problem polegał na tym, czym myślałam. Edna St. Vincent Millay napisała o tym poemat. Jaki on miał tytuł? “Rodzę się kobietą i cierpieniem”.

O ósmej zadzwonił Sam z wieścią, że sprawa z Murtry nie posuwa się naprzód. Nikt nie zauważył nic niezwykłego. Nie widziano żadnych obcych łodzi podpływających do wyspy czy też ją opuszczających w ciągu kilku ostatnich tygodni. Zapytał, czy miałam wiadomość od Hardawaya.

Odparłam, że nie. A on dodał, że na kilka dni jedzie do Raieigh i chciał się upewnić, że u mnie wszystko w porządku.

O tak.

Dowiedziałam się, jak zamknąć łódź i gdzie zostawić klucz, i pożegnaliśmy się.

Wyrzucałam do śmieci resztki pizzy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi od strony portu. Przeczuwałam kto to i zignorowałam pukanie, bezustanne jak zbieranie funduszy przez publiczne radio. W końcu się poddałam. Uniosłam żaluzje i zobaczyłam Ryana stojącego dokładnie w tym samym miejscu co wczoraj wieczorem.

– Witaj znowu. – Wyciągnął w moją stronę torbę z pączkami.

– Dorabiasz roznoszeniem jedzenia? – Wpuściłam go do środka. Jedna insynuacja i wiedziałam, że rozszarpię go na strzępy.

Wszedł, uśmiechnął się i zaproponował wysokokaloryczne, mało odżywcze śniadanie.

– Pasują do kawy.

Poszłam do kuchni, nalałam dwie filiżanki i do swojej dodałam mleka.

– Ładny dzień dzisiaj. – Sięgnął po karton z mlekiem.

– Uhm. – Wzięłam sobie pączka oblanego czekoladą i oparłam się o zlew. Nie miałam ochoty siadać na kanapie.

– Już rozmawiałem z Bakerem – powiedział.

Nic nie odpowiedziałam.

– Spotka się z nami o trzeciej.

– O trzeciej to ja będę już w drodze. – Sięgnęłam po następnego pączka.

– Chyba powinniśmy złożyć jeszcze jedną wizytę.

– No to złóżmy.

– Może Kathryn będzie sama.

– To chyba twoja specjalność.

– Masz zamiar być taka cały dzień?

– W drodze pewnie będę śpiewać.

– Nie przyjechałem tutaj po to, by cię uwieść.

To mnie jeszcze bardziej dotknęło.

– Uważasz, że nie dorównuję swojej siostrze?

– Co?

Piliśmy nic nie mówiąc, potem nalałam sobie drugą filiżankę i ostentacyjnie odstawiłam dzbanek. Ryan się przyglądał, a potem sam nalał sobie jeszcze kawy.

– Myślisz, że Kathryn chciała nam coś powiedzieć? – zapytał.

– A może zadzwoniła, żeby mnie zaprosić na potrawkę z tuńczyka?

– I kto jest teraz nieznośny?

– Dzięki, że zauważyłeś. – Umyłam filiżankę i położyłam ją dnem do góry na kontuarze.

– Słuchaj, jeżeli czujesz się zakłopotana tym, co stało się wczoraj wieczorem…

– A powinnam?

– Jasne, że nie.

– Nie czuję się.

– Cóż za ulga.

– Brennan, nie mam zamiaru wpadać w szał namiętności w pokoju do autopsji albo chwytać cię w objęcia podczas nocnych obserwacji podejrzanych. Nasz związek nie wpłynie na nasze życie zawodowe,

– Mała szansa. Dzisiaj mam na sobie bieliznę.

– Rozumiem. – Uśmiechnął się.

Poszłam zabrać swoje rzeczy.

Pół godziny później zaparkowaliśmy przed domem na Adier Lyons. Dom Owens siedział na werandzie i rozmawiał z kilkoma osobami. Przez siatkową osłonę widać było tylko to, że to sami mężczyźni.

W ogrodzie za białym bungalowem pracowała ekipa, dwie kobiety bujały dzieci na huśtawkach przy przyczepach, inne rozwieszały pranie. Na podjeździe stała niebieska furgonetka, ale nigdzie nie było białej.

Rzuciłam okiem na kobiety przy huśtawkach. Nie było wśród nich Kathryn, chociaż jedno z dzieci przypominało Carliego. Kobieta w kwiecistej spódnicy łagodnie poruszała huśtawkę w tył i w przód.

Podeszliśmy z Ryanem do drzwi i zapukaliśmy. Mężczyźni przerwali rozmowę i spojrzeli w naszym kierunku.

– W czym mogę pomóc? – zapytał wysoki głos.

Owens uniósł dłoń.

– W porządku, Jason.

Wstał, przeszedł przez werandę i otworzył drzwi z siatki.

– Przepraszam, ale chyba nie znam waszych nazwisk.

– Jestem detektyw Ryan. A to doktor Brennan.

Owens uśmiechnął się i wyszedł na schodki. Kiwnęłam głową i podałam mu rękę. Mężczyźni na werandzie siedzieli w milczeniu.

– Co mogę dla was dzisiaj zrobić?

– Nadal staramy się ustalić, gdzie Heidi Schneider i Brian Gilbert spędzili lato zeszłego roku. Miał pan poruszyć ten temat podczas spotkania rodzinnego. – W głosie Ryana nie było nawet cienia emocji.

Owens się znowu uśmiechnął.

– Sesji doświadczalnej. Tak, rozmawialiśmy o tym. Niestety, nikt o nich nic nie wie. Tak mi przykro. Miałem nadzieję, że będziemy mogli pomóc.

– Chcielibyśmy porozmawiać z innymi członkami grupy, jeżeli nie ma pan nic przeciwko temu.

– Przykro mi, ale nie mogę ich do tego zachęcać.

– A to dlaczego?

– Nasi ludzie mieszkają tutaj, bo poszukują spokoju i ucieczki. Nie chcą mieć nic wspólnego z brudem i przemocą współczesnego społeczeństwa. Pan, detektywie Ryan, reprezentuje świat, który oni odrzucili. Nie mogę naruszać ich spokoju prosząc, by z panem rozmawiali.