Nie odpowiadając, Miro szedł w stronę klasztornych wrót.
— A tak, jest jeszcze ta drobna sprawa twoich uczuć do Val. Nienawidzisz wrażenia, że kochając ją, tak naprawdę kochasz Endera. Ale gdybym ją przejęła, gdybym stała się wolą jej życia, czy Val wciąż byłaby kobietą, którą pokochałeś? Czy cokolwiek z niej by przetrwało? A jeśli nie, czy byłoby to morderstwo?
— Przestań — rzekł głośno.
Odźwierna spojrzała na niego ze zdumieniem.
— Nie mówię do pani — rzucił Miro.
Czuł jej wzrok na karku, póki nie wyszedł i nie ruszył krętą ścieżką w dół, do Milagre. Pora wracać na statek. Val już na mnie czeka. Kimkolwiek jest.
Kim jest Ender dla mamy, tak lojalny, tak cierpliwy…? Czy to samo odczuwam do Val? Ale nie, to przecież nie uczucie. To akt woli. To decyzja, której nie można cofnąć. Czy mógłbym to zrobić dla dowolnej kobiety, dowolnej osoby? Czy potrafiłbym oddać się na zawsze?
Wtedy przypomniał sobie Ouandę i z tym wspomnieniem gorzkiej straty pokonał resztę drogi na statek.
JESTEM CZŁOWIEKIEM DOSKONAŁEJ PROSTOTY
Kiedy byłam dzieckiem, wierzyłam, że bóg jest rozczarowany, gdy coś przerywa mi śledzenie linii wykreślonych słojami drzewa.
Teraz wiem, że bogowie oczekują takich przerw, ponieważ wiedzą, jak jesteśmy zawodni. Właśnie dopełnienie ich zaskakuje.
Drugiego dnia Peter i Wang-mu wyruszyli badać świat Boskiego Wiatru. Nie musieli się martwić nauką języka. Boski Wiatr został zasiedlony przez pierwszą falę emigrantów z Ziemi. Z początku był tak tradycyjny jak Droga i tutejsi mieszkańcy trzymali się dawnych obyczajów. Ale dawne obyczaje na Boskim Wietrze były obyczajami japońskimi, dopuszczały więc możliwość radykalnych przemian. W ciągu zaledwie trzystu lat historii świat przekształcił się z izolowanej feudalnej cywilizacji w stylu rytualnego szogunatu w kosmopolityczne centrum handlu, przemysłu i filozofii. Japończycy na Boskim Wietrze byli dumni, że goszczą u siebie przybyszów ze wszystkich światów. A jednocześnie wiele było tu miejsc, gdzie dzieci mówiły wyłącznie po japońsku — dopóki nie osiągnęły wieku szkolnego. Jednak wszyscy dorośli mówili w starku płynnie, a najlepsi także elegancko, z wdziękiem i zadziwiająco ekonomicznie. Mil Fiorelli w swej najsłynniejszej książce „Odległe światy obserwowane gołym okiem” napisał, że stark jako język dla nikogo nie był ojczystym, dopóki nie zaczęto w nim szeptać na Boskim Wietrze.
I tak Peter z Wang-mu szli przez las w wielkim naturalnym rezerwacie, gdzie wylądował ich statek, aż trafili do wioski. Strażnicy rezerwatu śmiali się słysząc, jak długo niezwykła para wędrowała „zagubiona” wśród drzew. Nikogo jednak nie zdziwiły wyraźnie chińskie rysy Wang-mu czy nawet jasna skóra i brak fałdu mongolskiego u Petera. Oboje stracili dokumenty, jak twierdzili, jednak sprawdzenie w komputerze wykazało, że uzyskali samochodowe prawo jazdy w mieście Nagoya. Co prawda Peter miał na koncie kilka młodzieńczych wybryków na drodze, jednak poza tym nie popełnili żadnych czynów nielegalnych. Zawód Petera określono jako „niezależny nauczyciel fizyki”, a Wang-mu była „wędrownym filozofem”. Oboje uzyskali pozycję godną szacunku, biorąc pod uwagę młody wiek i brak rodziny. Kiedy wtrącano pozornie przypadkowe uwagi („Mój kuzyn wykłada gramatykę progeneratywną na Uniwersytecie Komatsu w Nagoya”), Jane podpowiedziała Peterowi właściwe słowa:
— Jakoś nigdy nie udało mi się odwiedzić Budynku Oe. Zresztą językoznawcy nie rozmawiają z fizykami. Uważają, że mówimy tylko matematyką. Wang-mu twierdzi, że jedyny język znany fizykom to „gramatyka marzeń”.
Wang-mu nie miała przyjaznego suflera w uchu, ale jako wędrowny filozof powinna być gnomiczna w mowie i mantyczna w myśli. Mogła więc odpowiedzieć na komentarz Petera:
— Twierdzę, że gramatyki tylko używasz. Żadnej gramatyki nie zrozumiesz.
Na to Peter ją połaskotał, a Wang-mu równocześnie roześmiała się i wykręciła mu rękę. To przekonało strażników leśnych, że istotnie spotkali parę młodych ludzi wybitnie inteligentnych, a przy tym pijanych miłością… albo młodością, jeśli to jakaś różnica.
Rządowy śmigasz przewiózł ich do cywilizacji, gdzie — dzięki manipulacjom Jane w sieciach komputerowych — znaleźli mieszkanie, do wczoraj puste i nie umeblowane, teraz jednak zastawione eklektycznym zestawem mebli i dzieł sztuki, odbijającym czarujące połączenie ubóstwa, ekscentryczności i wyrobionego smaku.
— Bardzo ładnie — pochwalił Peter.
Wang-mu, przyzwyczajona do gustów jednego tylko świata, a właściwie jednego człowieka w tym świecie, nie mogła ocenić wyboru Jane. Były tu miejsca do siedzenia, zarówno zachodnie krzesła, łamiące człowieka w naprzemienne kąty proste i przez to wyglądające na niewygodne, jak i wschodnie maty, zachęcające, by ludzie wypoczywali w harmonii z ziemią. Sypialnia z zachodnim łóżkiem i materacem uniesionym wysoko nad podłogą, choć nie było tu ani szczurów, ani robactwa, należała oczywiście do Petera. Wang-mu wiedziała, że ta sama mata, która zapraszała ją, by usiąść, będzie nocą jej posłaniem.
Uprzejmie zaproponowała, by Peter wykąpał się pierwszy. On jednak nie odczuwał chyba potrzeby mycia, chociaż pachniał potem po długim marszu i godzinach spędzonych w śmigaczu. W rezultacie Wang-mu mogła wylegiwać się w wannie, zamknęła oczy i medytowała, póki nie spłynęło z niej znużenie. Kiedy podniosła powieki, nie czuła się już obca. Znów była sobą, otaczające ją obiekty i przestrzenie mogły związać się z nią, nie grożąc zakłóceniem poczucia jaźni. Moc tę opanowała jeszcze w dzieciństwie, gdy nie miała władzy nad własnym ciałem i musiała we wszystkim być posłuszna. Dzięki temu przetrwała. Wiele niemiłych rzeczy wiązało się z życiem służącej jak remory z rekinem, ale żadna jej nie odmieniła. Wang-mu wciąż była sobą w chłodnym mroku samotności, z zamkniętymi oczami i spokojnym umysłem.
Kiedy wyszła z łazienki, Peter siedział w fotelu i obojętnie skubał winogrona. Oglądał holodramat, w którym japońscy aktorzy w maskach krzyczeli na siebie i wykonywali niezgrabne, długie kroki, jakby grali postacie dwa razy od siebie większe.
— Nauczyłeś się japońskiego? — spytała.
— Jane mi tłumaczy. Dziwni ludzie.
— To starożytna forma dramatu.
— Ale nudna. Czyje serce mogą wzruszyć te wrzaski?
— Kiedy zagłębisz się w akcję, odkryjesz, że wykrzykują słowa z twojego serca.
— Kto by szczerze powiedział: „Jestem wiatrem znad lodowatego śniegu z gór, a ty jesteś tygrysem, którego ryk zamarznie w mych uszach, zanim zadrżysz i zginiesz pod stalowym nożem moich zimowych oczu”?
— Całkiem jakbyś ty to mówił: same pogróżki i przechwałki.
— Jestem tylko okrągłookim, spoconym człowiekiem, który cuchnie jak ścierwo skunksa — stwierdził Peter. — A ty jesteś kwiatem, co zwiędnie, jeśli natychmiast nie wezmę prysznica z sodą kaustyczną i amoniakiem.
— Tylko pamiętaj, żeby zamknąć oczy. Taka mieszanka jest żrąca.
W mieszkaniu nie było komputera. Chyba że można jako terminala użyć holowizora, ale Wang-mu nie wiedziała, jak to zrobić. Układ sterujący nie przypominał niczego, co widziała w domu Hana Fei-tzu… Chociaż to jej nie dziwiło. Jeśli nie musiał, lud Drogi nie kopiował niczego z innych światów. Wang-mu nie wiedziała nawet, jak wyłączyć dźwięk. Ale to nie miało znaczenia.