Выбрать главу

— Nie jesteśmy w wodzie — odparł Peter. — A „mantyczny” oznacza filozofię opartą raczej na wizji i inspiracji, a nie na rozumowaniu i wiedzy.

— Nie jesteś moim mężem, więc przestań mnie traktować jak żonę.

— Tak cię traktuję? — zdziwił się Peter.

— Na Drodze mąż zakłada, że żona jest głupia. Tłumaczy jej więc nawet to, co ona już wie. Na Drodze ucząc męża, żona musi udawać, że przypomina mu tylko to, czego on sam ją nauczył dawno temu.

— Czyli jestem gruboskórnym baranem…

— I pamiętaj — dodała Wang-mu — kiedy spotkamy się z Aimainą Hikarim, on i ja mamy pewne źródło wiedzy, które tobie jest niedostępne.

— A jakie?

— Życie.

Dostrzegła cierpienie na jego twarzy i od razu pożałowała tych słów. Ale był to odruchowy żaclass="underline" od dziecka uczono ją wyrzutów sumienia, jeśli kogoś uraziła, choćby ten ktoś na to zasłużył.

— Ajajaj! — wykrzyknął Peter, jakby cierpienie było tylko żartem.

Wang-mu nie okazała litości. Nie była już służącą.

— Jesteś taki dumny, że wiesz więcej ode mnie, a cała twoja wiedza składa się z tego, co umieścił ci w głowie Ender i co szepcze do ucha Jane. Ja nie mam Jane i nie miałam Endera. Wszystko, co wiem, odkryłam sama. Przeżyłam. Więc proszę, nie traktuj mnie z wyższością. Jeśli mam się do czegoś przydać w tej wyprawie, muszę wiedzieć to wszystko co ty. Bo co ty wiesz, ja mogę się nauczyć. Tego, co ja wiem, ty nigdy nie pojmiesz.

Żarty się skończyły. Peter poczerwieniał ze złości.

— Jak… kim…

— Jak śmiem. — Wang-mu dokończyła zdanie, które chyba zaczął. — Kim ja niby jestem?

— Nie powiedziałem tego. — Peter odwrócił głowę.

— Nie znam swojego miejsca, co? — spytała. — Han Fei-tzu uczył mnie o Peterze Wigginie. Oryginale, nie kopii. Jak zmusił swoją siostrę, Valentine, do udziału w spisku prowadzącym do zdobycia ziemskiej hegemonii. Jak kazał jej pisać wszystkie teksty Demostenesa… populistyczną demagogię… A on sam pisał jako Locke: szlachetne, analityczne idee. Ale ta demagogia pochodziła od niego.

— Podobnie jak wzniosłe idee — przypomniał.

— No właśnie. Tylko że było coś, co nigdy nie wyszło od niego, co należało tylko do Valentine, czego nigdy nie dostrzegał i nie cenił. Ludzka dusza.

— Han Fei-tzu tak twierdzi?

— Tak.

— Więc jest durniem. Ponieważ Peter miał taką samą duszę jak Valentine. — Podszedł do niej i pochylił się groźnie. — To ja nie mam duszy, Wang-mu.

Przez moment była przestraszona. Skąd mogła wiedzieć, jakie skłonności do przemocy zostały w nim stworzone? Jaka mroczna furia aiúa Endera mogła znaleźć wyraz w tym surogacie?

Peter jednak nie uderzył. Może nie było to konieczne.

Aimaina Hikari osobiście wyszedł do ogrodowej furtki, żeby ich wpuścić. Ubrany był skromnie, a na szyi miał zawieszony na jedwabnej wstążce medalion, jaki nosili wierni tradycji Japończycy z Boskiego Wiatru: maleńką szkatułkę zawierającą prochy jego czcigodnych przodków. Peter już jej wyjaśnił, że kiedy umiera taki człowiek jak Hikari, szczypta popiołów z jego medalionu zostanie zmieszana z pewną ilością jego popiołów i rozdana dzieciom i wnukom. Zatem cały jego starożytny ród wisiał mu na piersi w dzień i w nocy, stanowiąc najcenniejszy dar, jaki można przekazać potomkom. Wang-mu, która nie miała przodków wartych zapamiętania, uznała tę tradycję za równocześnie podniecającą i niepokojącą.

Hikari powitał ją ukłonem, ale do Petera wyciągnął dłoń. Peter uścisnął ją z nieco zdziwioną miną.

— Och, nazywają mnie co prawda strażnikiem ducha yamato — rzekł z uśmiechem Hikari — ale to nie znaczy, że muszę być nieuprzejmy i zmuszać Europejczyka, by zachowywał się jak Japończyk. Poza tym kłaniający się Europejczyk sprawia przykre wrażenie, jak świnia w roli baletnicy.

Kiedy prowadził ich przez ogród do swego tradycyjnego domu o papierowych ścianach, Peter i Wang-mu spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się szeroko. Bez słów zawarli rozejm, gdyż oboje od razu odgadli, że Hikari będzie trudnym przeciwnikiem. Jeśli chcieli się czegoś od niego dowiedzieć, musieli działać wspólnie.

— Filozof i fizyk — powiedział Hikari. — Sprawdziłem was, kiedy przysłaliście mi liścik z prośbą o spotkanie. Odwiedzali mnie już filozofowie i fizycy, a także Europejczycy i Chińczycy. Jednak naprawdę zagadkowy jest fakt, dlaczego wy dwoje jesteście razem.

— W nieodparty sposób pociągam ją seksualnie — odparł Peter. — Nie mogę się jej pozbyć.

I uśmiechnął się swym najbardziej czarującym uśmiechem.

Ku zadowoleniu Wang-mu, zachodni styl ironii Petera nie zrobił wrażenia na Hikarim, który pozostał obojętny. Zauważyła rumieniec na twarzy Petera.

Przyszła jej kole j. Teraz naprawdę musiała zagrać gnomicznego filozofa.

— Świnia tapla się w błocie, ale wygrzewa na ciepłym od słońca kamieniu.

Hikari spojrzał na nią, równie chłodny jak poprzednio.

— Zapiszę te słowa w sercu — oświadczył. Wang-mu zastanowiła się, czy Peter rozumie, że właśnie padła ofiarą ironii w stylu orientalnym.

— Przybyliśmy do ciebie po naukę — wyjaśnił Peter.

— W takim razie muszę was nakarmić i rozczarowanych odesłać w dalszą drogę — rzekł Hikari. — Nie mam czego uczyć fizyka ani filozofa. Gdybym nie miał dzieci, nie miałbym w ogóle kogo uczyć, gdyż tylko one wiedzą mniej ode mnie.

— Nie, nie — zaprotestował Peter. — Jesteś mądrym człowiekiem. Strażnikiem ducha yamato.

— Mówiłem już, że tak mnie nazywają. Ale duch yamato jest zbyt wielki, by dał się zamknąć w pojemniku tak małym jak moja dusza, gdzie mógłbym go strzec. A jednak duch yamato jest o wiele za mały, by być godnym uwagi potężnych dusz Chinki i Europejczyka. To wy jesteście nauczycielami, tak jak Chiny i Europa zawsze były nimi dla Japonii.

Wang-mu nie znała Petera zbyt dobrze, ale dostatecznie, by widzieć, że jest teraz wzburzony i nie wie, jak postąpić dalej. W swym życiu i wędrówkach Ender zamieszkiwał wśród kilku kultur orientalnych, a nawet — jak twierdził Han Fei-tzu — znał koreański. Ender zapewne umiałby sobie poradzić z rytualnym samoponiżeniem takiego człowieka jak Hikari — zwłaszcza że najwyraźniej Hikari robił to z ironią. Cóż, najwyraźniej Ender nie przekazał Peterowi całej swojej wiedzy. Zatem ona musi poprowadzić tę rozmowę. A wyczuwała, że najlepsza metoda rozgrywki z Hikarim to nie pozwalać mu na zdobycie przewagi w tej wstępnej rozgrywce.

— Dobrze więc — powiedziała. — Będziemy cię uczyć. A kiedy ukażemy ci naszą ignorancję, sam się przekonasz, gdzie najbardziej jest nam potrzebna twoja mądrość.

Przez chwilę Hikari przyglądał się Peterowi. Potem klasnął w dłonie. W drzwiach stanęła służąca.

— Herbaty — rzucił filozof.

Wang-mu poderwała się natychmiast. Dopiero stojąc uświadomiła sobie, co właściwie chciała zrobić. Wiele razy w życiu wykonywała władcze polecenie przyniesienia herbaty, jednak to nie ślepy odruch postawił ją na nogi. Raczej intuicja: jedyny sposób, żeby pokonać Hikariego w jego własnej grze, to sprawdzić jego bluff. Będzie bardziej pokorna, niż wydaje mu się możliwe.

— Przez całe życie byłam służącą — wyjaśniła szczerze. — Ale zawsze niezręczną — dodała, co nie było już całkiem szczere. — Czy wolno mi pójść z tą kobietą i uczyć się od niej? Nie jestem dość mądra, by poznać idee wielkiego filozofa, ale może zdołam się nauczyć czegoś bardziej dla mnie odpowiedniego od służącej godnej, by podawać herbatę Aimainie Hikariemu.