Po jego wahaniu poznała, że zrozumiał, iż został przejrzany. Ale był zręczny. Także się podniósł.
— Już udzieliłaś mi ważnej lekcji — rzekł. — Teraz wszyscy pójdziemy popatrzeć, jak Kenji przygotowuje herbatę. Jeśli ma być twoją nauczycielką, Wang-mu, musi być i moją. Jak bowiem mógłbym znieść świadomość, że ktoś w moim domu wie coś, czego ja nie poznałem?
Wang-mu mogła tylko podziwiać jego inwencję. Znowu zdołał zająć niższą od niej pozycję.
Biedna służąca Kenji. Była kobietą zręczną i sprawną, ale denerwowała się widząc, że cała trójka — a zwłaszcza jej pan — przygląda się przygotowywaniu herbaty. Dlatego Wang-mu spróbowała jej „pomóc”, świadomie popełniając przy tym błąd. Kenji natychmiast znalazła się w swoim żywiole, znów była pewna siebie.
— Zapomniałaś — rzekła łagodnie — ponieważ moja kuchnia jest tak niepraktycznie urządzona.
I pokazała Wang-mu, jak się przygotowuje herbatę.
— Tak się to robi przynajmniej w Nagoi — dodała skromnie. — Przynajmniej w tym domu.
Wang-mu obserwowała w skupieniu, koncentrując uwagę na Kenji i jej działaniach. Szybko zauważyła, że przygotowanie herbaty na sposób japoński — a może był to sposób Boskiego Wiatru albo zaledwie sposób Nagoi, czy też pokornych filozofów, którzy strzegą ducha yamato — różni się od przepisu, jakiego skrupulatnie przestrzegała w domu Han Fei-tzu. Nim herbata była gotowa, Wang-mu naprawdę się czegoś nauczyła. Skoro bowiem wyznała, że była służącą, a zapisy komputerowe stwierdzały, że całe życie mieszkała w chińskiej społeczności na Boskim Wietrze, będzie może kiedyś musiała podać herbatę właśnie w taki sposób.
Powrócili do frontowego pokoju domu Hikariego. Kenji i Wang-mu niosły po małym stoliczku do herbaty. Kenji chciała postawić swój przed Hikarim, ale gestem wskazał jej Petera, po czym skłonił się przed nim. Jego więc obsłużyła Wang-mu. A kiedy Kenji odstąpiła od Petera, Wang-mu także odstąpiła od Hikariego.
Po raz pierwszy filozof był… zagniewany? W każdym razie oczy błysnęły mu gniewnie. Wang-mu zajęła pozycję równą Kenji, wmanewrowała go więc w trudną sytuację. Mógł albo odprawić służącą, okrywając się jednak wstydem, gdyż okazałby, że jest dumniejszy niż Wang-mu, albo naruszyć zwyczaje własnego domu i zaprosić Kenji, by usiadła z nimi jak równa.
— Kenji — powiedział — pozwól, że naleję ci herbaty.
Szach, pomyślała Wang-mu. I mat.
Cudowną nagrodą było to, że Peter, który w końcu zorientował się w czym rzecz, także nalał jej herbaty i trochę na nią wylał, co skłoniło Hikariego, żeby też się oblać, by gość nie czuł się skrępowany. Oparzenie herbatą, a potem nieprzyjemne uczucie, kiedy stygła i schła na sukni, było skromną zapłatą za świadomość, że mała Wang-mu w bezgranicznej uprzejmości okazała się godną przeciwniczką Hikariego, podczas gdy Peter wyszedł na niezgrabnego osła.
Ale czy Wang-mu naprawdę dorównała Hikariemu? Musiał dostrzec i zrozumieć jej wysiłki demonstracyjnego zajęcia niższej niż on pozycji. Możliwe zatem, że pokornie pozwolił jej zwyciężyć, dowodząc, że z nich dwojga on jest bardziej pokorny. Gdy tylko pojęła, że mógł tak postąpić, wiedziała, że z pewnością to uczynił i do niego należy zwycięstwo.
Nie jestem taka sprytna, jak myślałam.
Zerknęła na Petera w nadziei, że teraz podejmie rozmowę i przeprowadzi chytry plan, jaki z pewnością wymyślił. Ale sprawiał wrażenie zadowolonego, że to ona kieruje wizytą. Nie próbował się wtrącić. Czy on także zrozumiał, że właśnie została pokonana we własnej grze, ponieważ nie potraktowała jej dostatecznie poważnie? Czy podawał jej stryczek, żeby mogła się powiesić?
No cóż, zaciśnijmy pętlę do końca.
— Szanowny Aimaino Hikari, nazywają cię strażnikiem ducha yamato. Peter i ja wychowaliśmy się w japońskim świecie. Jednak Japończycy godzą się, by stark był językiem nauczanym w szkołach publicznych, dlatego nie mówimy po japońsku. Ja w chińskim otoczeniu, a Peter w amerykańskim mieście, przeżyliśmy dzieciństwo, obserwując japońską kulturę z zewnątrz. Jeśli jakiś obszar naszej bezmiernej ignorancji wydaje ci się szczególnie widoczny, z pewnością będzie to wiedza o samym yamato.
— Ależ Wang-mu, czynisz tajemniczym to, co oczywiste. Nikt nie rozumie yamato lepiej niż ci, którzy przyglądają się z zewnątrz. Tak jak rodzic lepiej rozumie swe dziecko, niż ono samo rozumie siebie.
— Zatem spróbuję cię oświecić — rzekła Wang-mu, zarzucając pozę pokory. — Uważam Japonię za cywilizację pogranicza i nie umiem zgadnąć, czy twoje idee uczynią z niej kulturę centrum, czy też, kiedy się rozpowszechnią, spowodują rozpad wszystkich kultur pogranicza.
— Dostrzegam setki możliwych znaczeń terminu „kultura pogranicza”; większość z nich z pewnością pasuje do mojego narodu. Ale czym jest kultura centrum i jak lud może taką stworzyć?
— Nie jestem znawcą ziemskiej historii, lecz na podstawie mej skromnej wiedzy sądzę, że istniała garstka państw centralnych, o kulturze tak potężnej, że wchłaniały wszystkich najeźdźców. Taki był Egipt. I Chiny. Oba kraje zostały zjednoczone, potem nie rozrastały się nadmiernie, nie tworzyły imperium, w którym trudno ochronić granice i utrzymać pokój na rubieżach. Oba przyjmowały najeźdźców i wchłaniały ich na tysiące lat. Pismo egipskie i pismo chińskie przetrwały po stylistycznych tylko modyfikacjach, zatem ich przeszłość pozostała żywa dla wszystkich, którzy umieją czytać.
Wang-mu widziała, że Peter siedzi sztywno. Domyśliła się, że jest niespokojny. W końcu to, co mówiła, z całą pewnością nie było gnomiczne. Ale że nie miał pojęcia o azjatyckiej kulturze, wolał się nie wtrącać.
— Oba te narody powstały w czasach barbarzyńskich — zauważył Hikari. — Czy chcesz powiedzieć, że dzisiaj żadna cywilizacja nie może się stać centralną?
— Nie wiem — przyznała Wang-mu. — Nie wiem nawet, czy rozróżnienie między centrum a pograniczem ma jakiś sens i wartość. Nie wiem, czy cywilizacja centralna może długo utrzymać swą kulturalną przewagę, kiedy utraci już władzę polityczną. Mezopotamia była wciąż podbijana przez sąsiadów, a jednak każdy z najeźdźców bardziej się zmieniał pod wpływem Mezopotamii, niż zmienił się kraj podbity. Pochodzący z Asyrii, Chaldei i Persji królowie byli prawie nie do odróżnienia, kiedy już zasmakowali w kulturze krainy między rzekami. Ale cywilizacja centralna może upaść tak głęboko, że znika. Egipt zachwiał się pod kulturalnym naporem Grecji, padł na kolana pod ideologią chrześcijaństwa, wreszcie został wchłonięty przez islam. Jedynie kamienne budowle przypominają dzieciom, kim byli ich przodkowie. Historia nie podlega żadnym prawom i wszystkie wzorce, jakie w niej dostrzegamy, to tylko użyteczne iluzje.
— Widzę, że naprawdę jesteś filozofem — stwierdził Hikari.
— Jesteś wielkoduszny, tak dumną nazwą określając moje dziecinne spekulacje. Pozwól jednak, że powiem, co sądzę o cywilizacjach pogranicza. Rodzą się w cieniu… czy może w odbitym świetle innych kultur. Japonia rozwinęła się w cieniu Chin. Rzym odkrył sam siebie w cieniu Grecji.
— Wcześniej Etrusków — podpowiedział Peter.
Hikari spojrzał na niego obojętnie, po czym bez komentarza zwrócił się znowu do Wang-mu. Dziewczyna czuła niemal, jak z Petera uchodzi powietrze — gospodarz uznał go za osobę całkiem nieważną. Zrobiło się jej żal Petera. Nie bardzo — tylko troszeczkę.
— Narody centrum są tak pewne siebie, że zwykle nie próbują nawet podbojów — ciągnęła wywód. — Są przekonane, że należą do wyższej rasy, że wszystkie inne ludy chcą je naśladować i być posłuszne. Natomiast narody pogranicza, kiedy odkryją swoją siłę, wierzą, że muszą się sprawdzić. I prawie zawsze czynią to mieczem. Tak Arabowie złamali kręgosłup imperium Rzymu i wchłonęli Persję. Macedończycy z pogranicza Grecji podbili Grecję, a potem, zasymilowani kulturowo do tego stopnia, że uznali siebie za Greków, podbili kraj, na którego pograniczu cywilizowała się Grecja: Persję. Wikingowie musieli najeżdżać Europę, zanim zdobyli sobie królestwa w Neapolu, na Sycylii, w Irlandii i w końcu w Anglii. A Japonia…