Pojmował, że wszystko to jest reakcją na wczorajszą wizytę tych kłamliwych cudzoziemców. Całe popołudnie starał się o nich zapomnieć, czytając opowieści i eseje, starał się zapomnieć przez cały wieczór, rozmawiając z siedmioma przyjaciółmi, którzy przyszli go odwiedzić. Ale opowieści i eseje krzyczały do niego: „Oto są słowa niepewnego siebie ludu z cywilizacji pogranicza”, a siedmiu przyjaciół, uświadomił sobie, było bez wyjątku necesarianami. I kiedy skierował rozmowę na Flotę Lusitańską, przekonał się, że mają właśnie takie poglądy, o jakich mówiła ta para kłamców o śmiesznych imionach.
I tak Aimaina dotrwał prawie do blasku przedświtu. Siedział na macie w ogrodzie, gładził palcami medalion z prochami i myślał: Czyżby te sny zesłali mi przodkowie? Czy oni także skierowali do mnie tych kłamliwych gości? A jeśli ich zarzuty wobec mnie nie były kłamstwem, to w czym właściwie mnie okłamali? Odgadł bowiem z tego, jak patrzyli na siebie, z wahania młodej kobiety, a potem jej zuchwałości, że grali przedstawienie. Przedstawienie bez prób, zgodne jednak z pewnym scenariuszem.
Świt nadszedł w pełni, wyszukując wszystkie liście wszystkich drzew, potem krzewów, dając każdemu własny odcień i zabarwienie. Dmuchnął wietrzyk, czyniąc światło nieskończenie zmiennym. Później, za dnia, liście staną się jednakowe: posłuszne, wyrównane, chłonące światło potężnym strumieniem podobnym do wody z hydrantu. Jeszcze później, po południu, nadpłyną chmury i spadnie lekki deszcz, przywiędłe liście odzyskają siłę, zabłysną wilgocią, ich kolor będzie głębszy, przygotowany do nadejścia nocy, do życia nocy, do snów o roślinach pieniących się w mroku, przechowujących padający na nie za dnia blask słońca, odżywianych chłodnymi wewnętrznymi strumieniami zasilanymi deszczem. Aimaina Hikari stał się liściem, stłumił wszelkie myśli prócz tych o świetle, wietrze i deszczu. Aż zakończyła się faza świtu i słońce uderzyło w ziemię żarem dnia. Wtedy dopiero opuścił swe miejsce w ogrodzie.
Kenji przygotowała na śniadanie rybę. Jadł wolno, delikatnie, żeby nie uszkodzić perfekcji szkieletu, który nadawał zwierzęciu formę. Mięśnie ciągnęły w tę i w tamtą stronę, ości uginały się, lecz nie pękały. Nie złamię ich, ale przejmę w moje ciało siłę mięśni… Na końcu zjadł oczy. Ze zdolności ruchu pochodzi zwierzęca siła… Dotknął medalionu przodków. Ale moja mądrość bierze się nie z tego, co jem, tylko od szepczących do mnie wieków minionych. Ludzie żywi zapominają o lekcjach przeszłości. Przodkowie nie zapominają nigdy.
Aimaina powstał od stołu i przeszedł do komputera w szopie na narzędzia. Komputer także był narzędziem… Dlatego trzymał go tutaj, zamiast ustawiać w domu czy w specjalnym gabinecie, jak to czynili inni. Jego komputer był jak motyka. Używał go, potem odkładał.
W powietrzu nad terminalem pojawiła się kobieca twarz.
— Wzywam mojego przyjaciela Yasunari — powiedział Aimaina. — Ale nie chcę go niepokoić. Ta sprawa jest tak trywialna, że wstydziłbym się zajmować mu czas.
— Pozwól więc, że ja ci pomogę w jego imieniu — odezwała się twarz w powietrzu.
— Wczoraj prosiłem cię o informacje na temat Petera Wgina i Si Wang-mu, którzy umówili się ze mną na spotkanie.
— Pamiętam. To była przyjemność, znaleźć ich dla ciebie tak szybko.
— Ich wizyta okazała się bardzo niepokojąca — rzekł Aimaina. — Coś, co mi powiedzieli, nie było prawdą. Potrzebuję więcej danych, żeby odkryć, co to takiego. Nie chcę ingerować w ich sprawy osobiste, ale pewne informacje są dostępne publicznie. Może do jakich szkół uczęszczali, gdzie byli zatrudnieni, jakieś powiązania rodzinne…
— Yasunari uprzedził nas, że wszystko, o co prosisz, służy mądrym celom. Pozwól, że rozpocznę wyszukiwanie.
Twarz znikła na moment i niemal natychmiast pojawiła się z powrotem.
— To bardzo dziwne. Czyżbym popełniła błąd? Starannie przeliterowała nazwiska.
— Zgadza się — potwierdził Aimaina.
— Pamiętam ich. Mieszkają w wynajętym apartamencie o kilka przecznic od twojego domu. Ale dzisiaj nie mogę ich znaleźć. Sprawdziłam ten blok mieszkalny i odkryłam, że lokal, który zajmowali, od roku stoi pusty. Aimaino, jestem bardzo zdziwiona. Jak może dwoje ludzi istnieć jednego dnia i nie istnieć następnego? Czy popełniłam jakiś błąd, wczoraj lub dzisiaj?
— Nie popełniłaś błędu, pomocnico mojego przyjaciela. Właśnie ta informacja była mi potrzebna. Proszę cię, żebyś więcej o tym nie myślała. Co tobie wydaje się tajemnicą, w istocie jest odpowiedzią na moje pytania.
Pożegnali się uprzejmie.
Aimaina wyszedł ze swojej ogrodowej pracowni pomiędzy liście, uginające się pod ciśnieniem słonecznego światła. Spłynęła na mnie mądrość przodków niby słoneczny blask na liście. Zeszłej nocy jak soki drzewa rozlała się w zakamarki umysłu. Peter Wiggin i Si Wang-mu byli istotami z krwi i kości, głoszącymi kłamstwa. Ale przybyli do mnie i wyjawili prawdę, którą powinienem usłyszeć. Czy nie tak przodkowie przekazują wieści swym żyjącym dzieciom? Stało się tak, że wysłałem okręty zbrojne w najstraszniejszą broń. Uczyniłem to jako młody człowiek, teraz okręty zbliżają się do celu, a ja jestem już stary i nie mogę ich odwołać. Świat ulegnie zniszczeniu, wówczas Kongres będzie szukał aprobaty u necesarian. I otrzyma ją. Potem necesarianie będą szukać aprobaty u mnie, a ja ukryję twarz ze wstydem. Moje liście opadną i stanę przed nimi nagi. Dlatego nie powinienem spędzać życia w tropikalnym klimacie. Zapomniałem o zimie. Zapomniałem o wstydzie i śmierci.
Doskonała prostota… Myślałem, że ją osiągnąłem. A zamiast tego sprowadziłem nieszczęście.
Przez godzinę siedział w ogrodzie, kreśląc w drobnym żwirze ścieżki, pojedyncze litery, zmazując je i kreśląc od nowa. W końcu wrócił do szopy i na komputerze wypisał ułożoną wiadomość.
Ender Ksenobójca był dzieckiem i nie wiedział, że wojna jest rzeczywista, a jednak w swojej grze zdecydował się zniszczyć zamieszkaną planetę. Ja jestem dorosły i przez cały czas wiedziałem, że gra toczy się naprawdę. Nie wiedziałem tylko, że biorę w niej udział. Czy moja wina będzie mniejsza niż Ksenobójca, jeśli kolejny świat zostanie zniszczony i kolejna rasa ramenów unicestwiona? Którędy wiedzie teraz moja ścieżka ku prostocie?
Jego przyjaciel nie będzie znał prawie żadnych okoliczności związanych z tym pytaniem, ale nie trzeba mu więcej. Przemyśli problem. Znajdzie odpowiedź.
W chwilę później wiadomość odebrał ansibli na planecie Pacifica. Po drodze została już przeczytana przez istotę żyjącą wśród pasm sieci ansibli. Dla Jane jednak ważna była nie tyle treść, ile adres. Teraz Peter i Wang-mu będą wiedzieli, dokąd prowadzi kolejny etap ich misji.
NIKT NIC JEST RACJONALNY
Ojciec często mi powtarzał: Mamy służących i maszyny, aby realizować swoją wolę poza zasięgiem naszych rąk. Maszyny są silniejsze od służących, bardziej posłuszne i mniej buntownicze. Ale maszyny nie mają własnych sądów, nie będą dyskutować, gdy nasze polecenie jest głupie, ani nie wypowiedzą posłuszeństwa, gdy nasze polecenie jest złe. W czasach i miejscach, gdzie ludzie odrzucają bogów, ci najbardziej potrzebujący służących mają maszyny albo wybierają służących, którzy zachowują się jak maszyny.
Wierzę, że będzie to trwało, póki bogowie nie przestaną się śmiać.