— Skąd wiesz?
— A skąd ty wiesz, kiedy wypowiadasz te swoje teorie, jakby były faktami? Przecież nikt nie może mieć o nich pojęcia! — krzyknęła Val. — Rozumuję. To wydaje się logiczne. I wystarczy.
— A czy nie jest równie logiczne, że będziesz mieć swoje i jej wspomnienia?
— Wtedy będę obłąkana, prawda? Bo będę pamiętać, że byłam kobietą, która zaczęła istnieć na statku kosmicznym, której pierwszym prawdziwym wspomnieniem jest widok ciebie, jak umierasz i ożywasz. I będę też pamiętać tysiące lat życia poza tym ciałem, życia w przestrzeni… Jaki umysł może pomieścić takie wspomnienia? Pomyślałeś o tym? W jaki sposób istota ludzka może mieć w sobie Jane i wszystko, czym ona jest, co wie i co potrafi?
— Jane jest bardzo potężna — przyznał Miro. — Ale z drugiej strony nie wie, jak używać ciała. Nigdy go nie miała. Musi korzystać z twoich wspomnień. Musi cię zostawić.
— Przecież nie wiesz…
— Wiem — zapewnił. — Nie wiem skąd ani w jaki sposób, ale wiem.
— A ja myślałam, że mężczyźni są racjonalni — mruknęła z pogardą.
— Nikt nie jest racjonalny — odparł Miro. — Wszyscy działamy, ponieważ jesteśmy pewni, czego chcemy, i wierzymy, że podejmowane działania doprowadzą nas do celu. Ale nigdy niczego nie wiemy na pewno, więc wszystkie racjonalizacje są wymyślane na usprawiedliwienie tego, co i tak mieliśmy zamiar zrobić, zanim jeszcze zaczęliśmy szukać powodów.
— Jane jest racjonalna. To kolejny powód, dla którego moje ciało nie będzie się dla niej nadawać.
— Jane nie jest racjonalna. Jest taka jak my. Jak Królowa Kopca. Ponieważ jest istotą żyjącą. Komputery… tak, one są racjonalne. Podaje się im dane, a one dochodzą tylko do takich wniosków, które można z tych danych wyciągnąć. To oznacza, że zawsze są bezradnymi ofiarami danych i programów, jakie w nie wprowadzamy. My, istoty żywe i świadome, nie jesteśmy niewolnikami otrzymywanych danych. Środowisko zalewa nas potopem informacji, geny podają pewne impulsy, ale nie zawsze postępujemy zgodnie z tą informacją, nie zawsze słuchamy wrodzonych popędów. Dokonujemy przeskoków intuicyjnych. Wiemy, czego wiedzieć nie można, a potem poświęcamy życie na szukanie uzasadnienia tej wiedzy. Wiem, że to, czego próbuję dokonać, jest możliwe.
— To znaczy chcesz, żeby było możliwe.
— Tak — przyznał Miro. — Ale to, że chcę, nie oznacza jeszcze, że to nieprawda.
— Ale nie wiesz na pewno.
— Wiem w tym samym stopniu, w jakim ktokolwiek wie o czymkolwiek. Wiedza to tylko sąd, któremu ufasz dostatecznie, by na nim opierać swoje działanie. Nie wiem, czy jutro wzejdzie słońce. System DM może rozbić ten świat, zanim się obudzę. Wulkan może wybuchnąć pod ziemią i wszystkich nas zmienić w popiół. Wierzę jednak, że dzień jutrzejszy nadejdzie, i działam zgodnie z tą wiarą.
— Ale ja nie wierzę, że jeśli pozwolę Jane zastąpić Endera w mojej najgłębszej jaźni, nadal będzie istniał ktoś podobny do mnie — oświadczyła Val.
— A ja wiem… wiem… że to nasza jedyna szansa. Ponieważ jeśli nie znajdziemy ci innej aiúa, Ender cię zgasi. A jeśli nie znajdziemy dla Jane czegoś, co będzie jej fizyczną jaźnią, ona także zginie. Czy masz lepszy plan?
— Nie mam — przyznała Val. — Nie… Jeśli Jane może jakoś zamieszkać w moim ciele, musimy do tego doprowadzić, ponieważ jej ocalenie jest ważne dla przyszłości trzech ras ramenów. Nie będę cię powstrzymywać. Nie mogę cię powstrzymać. Ale nie myśl, że choć przez chwilę wierzyłam we własne przetrwanie. Oszukujesz sam siebie, bo nie chcesz przyznać, że twój plan oparty jest na jednym prostym fakcie: nie jestem prawdziwą osobą. Nie istnieję, nie mam prawa istnieć, więc moje ciało jest do dyspozycji. Przekonujesz siebie, że mnie kochasz, i próbujesz mnie ratować, ale przecież Jane znasz o wiele dłużej. Była twoją prawdziwą przyjaciółką przez miesiące samotności w kalekim ciele. Rozumiem, że ją kochasz i zrobisz wszystko, żeby ją ocalić. Ale nie będę udawała tego, co ty udajesz. Twój plan wymaga, żebym umarła i żeby Jane zajęła moje miejsce. Jeśli chcesz, możesz to nazywać miłością. Ja nigdy tego tak nie nazwę.
— Więc zrezygnuj, jeśli sądzisz, że nie przeżyjesz.
— Przestań gadać głupstwa — mruknęła Val. — Jakim cudem zrobił się z ciebie taki żałosny romantyk? Gdybyś był na moim miejscu, wygłaszałbyś teraz mowy, jak to się cieszysz, że możesz oddać swoje ciało Jane i że warto umrzeć dla ratowania ludzi, pequeninos i królowych kopców.
— To nieprawda — oburzył się Miro.
— Nie wygłaszałbyś mów? Daj spokój, przecież cię znam.
— Nie. Chcę powiedzieć, że nie oddałbym ciała. Nawet dla ratowania świata. Ludzkości. Wszechświata. Już raz je straciłem. Dostałem je z powrotem dzięki cudowi, którego nadal nie pojmuję. I nie zrezygnuję z niego bez walki. Rozumiesz? Nie, nie rozumiesz, ponieważ nie ma w tobie ani odrobiny chęci walki. Ender ci jej nie dał. Uczynił cię absolutną altruistką, kobietą doskonałą, poświęcającą wszystko dla innych, tworzącą swoją tożsamość z potrzeb innych ludzi. Ja jestem inny. Nie powitam śmierci z otwartymi ramionami. Mam zamiar żyć. Tak czują prawdziwi ludzie, Val. Nieważne, co mówią, wszyscy chcą żyć.
— Z wyjątkiem samobójców?
— Oni także chcą żyć. Samobójstwo to rozpaczliwa próba przerwania nieznośnego cierpienia. I nie jest szlachetną decyzją zgoda, by ktoś więcej wart żył dalej zamiast ciebie.
— Ludzie dokonują czasem takich wyborów — przypomniała Val. — To, że postanowiłam oddać życie za kogoś innego, nie oznacza jeszcze, że nie jestem prawdziwą osobą. Że nie ma we mnie chęci walki.
Miro zatrzymał poduszkowiec i opuścił na ziemię. Byli na skraju najbliższego Milagre lasu. Zauważył pracujących na polach pequeninos, którzy przerwali zajęcia, żeby się im przyjrzeć. Nie obchodziło go, co zobaczą i co sobie pomyślą. Wziął Val za ramiona, łzy spływały mu po policzkach.
— Nie chcę, żebyś umarła — powiedział. — Nie chcę, żebyś wybrała śmierć.
— Ty wybrałeś.
— Ja wybrałem życie. Wybrałem przejście do ciała, w którym życie było możliwe. Czy nie rozumiesz, że próbuję skłonić ciebie i Jane do tego, co sam zrobiłem? Przez jedną chwilę na statku istniało moje dawne ciało i moje nowe ciało. Patrzyły na siebie. Val, ja pamiętam obie te wizje. Rozumiesz mnie? Pamiętam, że patrzyłem na to ciało i myślałem: „Jakie piękne, jakie młode… Kiedyś ja taki byłem. Kim jest teraz? Kim jest ta osoba? Dlaczego ja nie mogę nią być, zamiast tym kaleką, którym jestem?” Myślałem tak i pamiętam te myśli. Nie wyobraziłem ich sobie później, nie śniłem. Pamiętam, że tak wtedy myślałem. Ale pamiętam też, że patrzyłem na siebie z litością i myślałem: „Biedny człowiek, złamany… Jak znosi ten ciężar, gdy pamięta, co to znaczy życie?” I potem nagle on rozpadł się w pył, w powietrze, w nicość. Pamiętam, że widziałem jego śmierć. Nie pamiętam, jak umierałem, bo moja aiúa dokonała już przeskoku. Ale pamiętam myśli obu stron.
— Albo pamiętasz swoje dawne „ja” do przeskoku i nowe „ja” po nim.
— Możliwe — zgodził się. — Ale to nie trwało nawet sekundy. Jak mogłem w ciągu jednej sekundy zapamiętać tak wiele myśli obu jaźni? Zachowałem chyba wspomnienia ciała z tego ułamka sekundy, kiedy moja aiúa kierowała oboma. Myślę, że kiedy Jane przeskoczy w ciebie, zachowasz swoje dawne wspomnienia i przyjmiesz nowe, jej. Tak uważam.