Выбрать главу

— Jeśli będziemy tam, kiedy umrzesz, nigdy już nie wrócimy do domu.

— Pech, co?

— Czyli lecimy z misją samobójczą.

— Życie jest misją samobójczą, Miro. Możesz sprawdzić, to podstawowy kurs filozofii. Przez całe życie zużywasz paliwo, a kiedy się wreszcie skończy, padasz.

— Mówisz jak mama — stwierdził Miro.

— Nie — zaprotestowała Jane. — Przyjmuję to z humorem. Wasza matka uważa, że jej los jest tragiczny.

Miro szykował jakąś ripostę, ale Val przerwała ich rozmowę.

— Nie znoszę, kiedy tak robisz! — krzyknęła.

— Co robię? — zdziwił się Miro. Zastanawiał się, co takiego mówiła, zanim wybuchła.

— Wyłączasz mnie i rozmawiasz z nią.

— Z Jane? Zawsze rozmawiam z Jane.

— Ale kiedyś słuchałeś też, co ja mam do powiedzenia.

— Wiesz, Val, ty też kiedyś mnie słuchałaś, ale to się najwyraźniej zmieniło.

Val poderwała się z fotela i podeszła zagniewana.

— Więc to tak? Kobieta, którą kochałeś, była spokojna, skromna, zawsze ci pozwalała kierować rozmową. A teraz jestem podekscytowana, czuję wreszcie, że jestem naprawdę sobą… I co? Nie takiej kobiety pragnąłeś?

— Nie chodzi o to, że wolę spokojne kobiety…

— Nie, przecież nie mógłbyś się przyznać do czegoś takiego, prawda? Nie, będziesz udawał i udawał…

Miro wstał — nie było to łatwe, kiedy Val stała tak blisko jego fotela — i krzyknął jej prosto w twarz:

— Chodzi o to, żebym mógł czasem dokończyć zdanie!

— A ile moich zdań…

— Oczywiście, wszystko potrafisz odwrócić.

— Chciałeś odebrać mi życie i wpuścić kogoś innego do…

— Ach, więc o to chodzi. Możesz się nie martwić. Jane mówi…

— Jane mówi, Jane mówi! A ty powiedziałeś, że mnie kochasz, ale żadna kobieta nie może konkurować z tą dziwką, która zawsze tkwi w twoim uchu, podsłuchuje każde słowo i…

— Zachowujesz się jak moja matka! — wrzasnął Miro. — Nossa Senhora, nie wiem, czemu on poszedł za nią do klasztoru. Zawsze tylko jęczała, że Ender kocha Jane bardziej niż ją…

— Ale przynajmniej próbował kochać kobietę bardziej niż przerośnięty kalkulator!

Stali tak twarzą w twarz — czy też prawie, gdyż Miro był nieco wyższy, ale uginał kolana, bo nie mógł całkiem wstać z fotela, Val stała za blisko, a teraz czuł jej oddech na twarzy, czuł ciepło jej ciała i pomyślał: W takiej chwili…

I natychmiast powiedział to głośno, zanim jeszcze do końca uformował tę myśl.

— W takiej chwili, na wszystkich wideo, ludzie, którzy wrzeszczeli na siebie, nagle patrzą sobie w oczy, obejmują się, śmieją z tej kłótni, a potem się całują.

— Tak, ale to nie jest wideo — odparła Val. — Spróbuj mnie dotknąć, a dostaniesz takiego kopniaka, że jądra będzie ci wyciągał kardiochirurg.

Odwróciła się gniewnie i wróciła na miejsce.

Miro także usiadł i odezwał się — tym razem głośno, ale dostatecznie cicho, by Val wiedziała, że nie mówi do niej.

— Jane, na czym przerwaliśmy, kiedy uderzyło tornado? Jane odpowiedziała, wolno sącząc słowa. Miro rozpoznał w tym manieryzm Endera, kiedy był ironicznie delikatny.

— Teraz rozumiesz, dlaczego mogę mieć kłopoty ze zgodą na użycie jakiejkolwiek części jej ciała.

— No tak… Mam ten sam problem — odparł Miro bezgłośnie. Ale zaśmiał się głośno: lekki chichot z pewnością doprowadzi Val do wściekłości. Zesztywniała, lecz nie zareagowała, więc poznał, że mu się udało.

— Nie kłóćcie się — upomniała go łagodnie Jane. — Musicie wspólnie pracować. Może będziecie musieli wykonać tę pracę beze mnie.

— Zauważyłem — odparł Miro — że ty i Val pracowałyście ostatnio beze mnie.

— Val pracowała, ponieważ jest tak pełna… pełna… tego, czego w tej chwili jest pełna.

— Jest pełna Endera.

Val odwróciła się na fotelu.

— Z dwóch kobiet, które kochasz, jedna istnieje tylko wirtualnie w chwilowych połączeniach ansibli, a dusza drugiej jest w rzeczywistości duszą mężczyzny, męża twojej matki. Czy ten fakt nie skłania cię do zastanowienia nad własną tożsamością seksualną, że już nie wspomnę o zdrowiu psychicznym?

— Ender umiera — oświadczył Miro. — Czy może już o tym wiesz?

— Jane wspomniała, że jest trochę nieuważny.

— Umiera — powtórzył Miro.

— Wydaje mi się, że wiele to mówi o naturze mężczyzn. Ty i Ender twierdzicie, że kochacie kobiety z krwi i kości, a jednak nie potraficie im poświęcić rozsądnej części swej uwagi.

— Dysponujesz moją pełną uwagą, Val — zapewnił Miro. — A co do Endera, to nie poświęca uwagi mamie, ponieważ poświęca ją tobie.

— Mojej pracy, chciałeś powiedzieć. Naszemu zadaniu. Nie mnie.

— Wiesz, ty też poświęcasz uwagę wyłącznie temu, z wyjątkiem tej krótkiej przerwy, kiedy na mnie napadłaś, że rozmawiam z Jane i cię nie słucham.

— To prawda — przyznała Val. — Myślisz, że nie zauważyłam, co się ze mną dzieje od wczoraj? Jak nagle nie potrafię się wyciszyć, jak jestem pobudzona, że aż nie mogę zasnąć, jak… Podobno Ender przez cały czas był naprawdę mną, tylko do tej pory zostawiał mnie w spokoju. I dobrze, bo to, co robi teraz, jest przerażające. Czy nie widzisz, że jestem przerażona? To zbyt wiele. Więcej niż zdołam wytrzymać. Nie mogę w sobie pomieścić takiej energii.

— Więc porozmawiaj o tym, zamiast na mnie wrzeszczeć.

— Nie słuchałeś. Próbowałam, a ty subwokalizowałeś do Jane i całkiem mnie wyłączyłeś.

— Bo miałem już dość tego nieskończonego ciągu danych i analiz, których podsumowanie mogłem równie dobrze znaleźć w komputerze. Skąd miałem wiedzieć, że przerwiesz swój monolog i zaczniesz rozmawiać o czymś normalnym?

— Wszystko mnie teraz przerasta, a ja nie mam doświadczenia. Czyżbyś zapomniał? Jestem żywa od niedawna. Wielu rzeczy nie wiem. Bardzo wielu. Na przykład nie mam pojęcia, dlaczego tak się tobą przejmuję. A przecież to ty chcesz mnie usunąć ze stanowiska gospodarza tego ciała. To ty mnie nie słuchasz i próbujesz mną rządzić. Nie chcę tego, Miro. W tej chwili naprawdę potrzebuję przyjaciela.

— Ja też…

— Ale ja nie wiem, jak się do tego zabrać.

— Za to ja wiem doskonale — stwierdził Miro. — Tyle że kiedy spróbowałem, zakochałem się, po czym ona okazała się moją przyrodnią siostrą, ponieważ jej ojciec był potajemnym kochankiem mojej matki, a człowiek, którego uważałem za ojca, okazał się bezpłodny, gdyż umierał na jakąś rozkładającą ciało chorobę. Sama rozumiesz, że mam powody się wahać.

— Valentine była twoim przyjacielem. Nadal jest.

— To fakt — przyznał. — Miałem dwoje przyjaciół.

— Nie zapominaj o Enderze — podpowiedziała Val.

— To troje. I moja siostra Ela, to czworo. Człowiek też był moim przyjacielem. To już piątka.

— Widzisz? Masz chyba dostateczne kwalifikacje, żeby mnie nauczyć, jak mieć przyjaciela.

— Aby zdobyć przyjaciela — oświadczył Miro, naśladując ton matki — sama musisz nim być.

— Miro — szepnęła Val. — Boję się.

— Czego?

— Świata, którego szukamy. Tego, co tam znajdziemy. Tego, co się ze mną stanie, kiedy umrze Ender. Albo kiedy Jane stanie się… bo ja wiem, moim wewnętrznym światłem, moim lalkarzem.

— A jeśli obiecam, że będę cię lubił choćby nie wiem co?