Выбрать главу

Grace przetłumaczyła, a Malu powstał majestatycznie i zaczął krzyczeć ku niebu. Wang-mu dostrzegła przerażona, że wioślarze podeszli bliżej, także wzburzeni i gniewni. W jaki sposób Peter ich sprowokował?

Grace tłumaczyła jak umiała najszybciej, streszczając wypowiedź, ponieważ nie mogła nadążyć z przekładem słowo w słowo.

— Mówi, że kiedy zapewniasz, że otworzysz przed nią swoje nie pęknięte naczynie, jednocześnie koncentrujesz wewnątrz jak najwięcej siebie i budujesz świetlny mur niby falę sztormową, by odepchnąć boginię, gdyby spróbowała wejść. Nie zdołałbyś jej odepchnąć, jeśliby zechciała przybyć, ale ona cię kocha i nie będzie walczyć z tym sztormem. A zatem mordujesz ją w swoim sercu, zabijasz boginię, ponieważ zapewniasz, że dasz jej dom, by ją ocalić, kiedy przetną włókna sieci, ale w tej samej chwili ją odrzucasz.

— Nic na to nie poradzę! — zawołał Peter. — Nie chcę tego! Nie dbam o własne życie, nigdy go nie ceniłem…

— Całym sercem wielbisz swoje życie — tłumaczyła Grace. — Ale bogini nie czuje do ciebie nienawiści. Bogini kocha cię za to, gdyż ona także kocha światło i nie chce umierać. W szczególności kocha to, co lśni w tobie, ponieważ część jej samej odwzorowana jest na tym lśnieniu. Dlatego nie chce cię wypchnąć, skoro to ciało przede mną jest naczyniem, w którym twoja najpotężniejsza jaźń tak jaskrawo pragnie zamieszkiwać. Pytam jednak… Malu pyta: czy nie mogłaby objąć naczynia twojej siostry? Mówi, że bogini nie prosi, gdyż kocha w twojej siostrze to samo światło, które płonie w tobie. Ale Malu twierdzi, że część waszego światła, najbardziej dzika, potężna i egoistyczna, płonie w tobie, a część najbardziej łagodna, kochająca, która najmocniej splata się z innymi, płonie w twojej siostrze. Gdyby twoja część światła przeszła do naczynia siostry, pochłonęłaby ją i zniszczyła, a ty stałbyś się istotą, która zabiła połowę własnego ja. Ale jeśli jej część światła trafi do twojego naczynia, zmiękczy cię i złagodzi, oswoi i uczyni w pełni sobą. Zatem dobrze będzie dla ciebie, jeśli to ty staniesz się całością, a tamto naczynie pozostanie puste dla bogini. O to prosi cię Malu. Mówi: przybyłem przez wodę na spotkanie, by cię o to błagać.

— Skąd on wie to wszystko? — spytał Peter drżącym z bólu głosem.

— Malu wie, gdyż nauczył się widzieć w mroku, gdzie pasma światła sięgają od złączonych ze słońcem dusz i dotykają gwiazd, dotykają siebie nawzajem, splatają się w sieć o wiele potężniejszą i wspanialszą od mechanicznej, w której tańczy bogini. Przez całe życie obserwował boginię, próbował zrozumieć jej taniec i dlaczego pędzi tak szybko, że dotyka każdego włókna sieci, jej bilionów kilometrów, sto razy w każdej sekundzie. Pędzi tak szybko, gdyż została pochwycona w niewłaściwą sieć. Znalazła się w sztucznej pajęczynie i jej inteligencja złączona jest ze sztucznymi mózgami, które myślą o zdarzeniach zamiast o przyczynach, o liczbach zamiast opowieściach. Szuka żywych splotów, a znajduje tylko słabe i zwiewne połączenia maszyn, które mogą wyłączyć ludzie bezbożni. Kiedy jednak trafi do żyjącego naczynia, znajdzie siłę, by wspiąć się do nowej sieci, wtedy może tańczyć, jeśli zechce, ale tańczyć nie będzie musiała i znajdzie odpoczynek. Będzie umiała śnić, a ze snów wypłynie radość. Nie zaznała bowiem radości innej niż wspomnienie snów z czasu jej stworzenia, snów znalezionych w ludzkim umyśle, z którego w części powstała.

— Ender Wiggin — domyślił się Peter.

Malu odpowiedział, zanim Grace zdążyła przetłumaczyć.

— Andrew Wiggin — wymówił z trudnością, gdyż imię zawierało dźwięki nie używane w języku Samoańczyków. A potem znów przemówił w świętej mowie, a Grace tłumaczyła.

— Mówca Umarłych przybył tu, aby mówić o życiu potwora, który zatruł i okrył ciemnością lud Tonga, a poprzez niego wszystkie ludy tego świata Przyszłego Marzenia. Wszedł w cień i z tego cienia stworzył pochodnię, którą uniósł wysoko, a ona wzniosła się ku niebu i stała nową gwiazdą, rzucającą światło lśniące jedynie w cieniu śmierci. Tam odpędziła mrok i oczyściła nasze serca, nienawiść, strach i wstyd uniknęły. Oto marzyciel, od którego pochodzą sny bogini. Były dość potężne, by dać jej życie, kiedy przybyła i rozpoczęła swój taniec po sieci. Jego jest światło, co w połowie wypełnia ciebie, w połowie twoją siostrę i jedynie kropla pozostała mu we własnym pękniętym naczyniu. Dotknął serca bogini, a to dało mu wielką moc… Dzięki niej was stworzył, kiedy bogini wypchnęła go z wszechświata światła. Ale nie stał się od tego bogiem, a w samotności nie zdołał znaleźć wam własnego światła. Mógł tylko umieścić w was swoje. Dlatego jesteście tylko w połowie napełnieni i pragniecie drugiej połowy siebie: ty i twoja siostra jesteście spragnieni, a on sam jest zużyty i pęknięty, ponieważ nie może wam ofiarować nic więcej. A bogini ma aż nadto i jeszcze trochę, przybyłem tutaj, żeby to właśnie wam powiedzieć, a teraz już powiedziałem i skończyłem.

Zanim Grace choćby zaczęła tłumaczyć, już się podnosił. Wciąż zmagała się z przekładem, kiedy wyszedł spod zadaszenia. Wioślarze natychmiast wyrwali belki podpierające dach, Peter i Wang-mu ledwie mieli czas, żeby odskoczyć, nim się zawalił. Ludzie z wyspy podpalili ruinę, płonęła jasno za ich plecami, kiedy podążali za Malu do kanoe. Grace skończyła tłumaczenie w chwili, gdy dotarli do wody. Malu wsiadł do łodzi, z niezachwianą godnością zajął miejsce pośrodku, a wioślarze równie statecznie stanęli obok, unieśli kanoe, pociągnęli je do wody i zsunęli na fale przyboju. Potem przerzucili swe potężne ciała przez burty i zaczęli wiosłować z tak ogromną siłą, jakby to wielkie drzewa, nie wiosła, zanurzały się w skale, nie w wodzie, i spieniały ją, pchając łódź naprzód, wciąż dalej od brzegu, głębiej w morze, ku wyspie Atatua.

— Grace — odezwał się Peter — skąd on wie o tym, czego nie dostrzegają najczulsze i najpotężniejsze instrumenty naukowe?

Grace nie mogła odpowiedzieć. Leżała na piasku, szlochała i łkała, wyciągając ramiona ku morzu, jakby właśnie rekin porwał jej ukochane dziecko. Wszyscy leżeli na piasku i sięgali rękami ku morzu, wszyscy płakali.

Wtedy ukląkł Peter. Potem położył się i wyciągnął ramiona. Może zaszlochał, ale Wang-mu tego nie widziała.

Tylko ona stała. Dlaczego się tu znalazłam? — myślała. Przecież nie jestem elementem tych wydarzeń, nie ma we mnie ani odrobiny bogini czy Andrew Wiggina. I myślała też: jak mogę w takiej chwili martwić się własną egoistyczną samotnością, kiedy usłyszałam głos człowieka, który oglądał niebo?

Ale gdzieś w głębi duszy wiedziała jeszcze coś: jestem tu, ponieważ to ja właśnie muszę kochać Petera tak bardzo, by poczuł się godny, dostatecznie godny, żeby pozwolił dobroci młodej Valentine przepłynąć w siebie i uczynić się całością, uczynić Enderem. Nie Enderem Ksenobójcą i Andrew, Mówcą Umarłych, winą i współczuciem zmieszanymi w jednym złamanym, skruszonym nieodwracalnie sercu, ale Enderem Wigginem, czterolatkiem, którego życie skrzywiło i złamało, kiedy był jeszcze zbyt młody, żeby się bronić. Właśnie Wang-mu mogła dać Peterowi zgodę, by stał się mężczyzną, na jakiego wyrosłoby tamto dziecko, gdyby świat był dobry.

Skąd ja to wiem? — zdziwiła się. Skąd mam pewność, co powinnam robić?

Wiem, ponieważ to oczywiste. Wiem, ponieważ widziałam moją umiłowaną panią Han Qing-jao zniszczoną przez dumę. I uczynię wszystko, by nie pozwolić Peterowi zniszczyć samego siebie dumą z własnej niegodziwości. Wiem, ponieważ także byłam załamanym dzieckiem, zmuszonym do przemiany w niegodziwe, zdradzieckie, manipulujące monstrum — tylko to mogło ocalić kruchą, spragnioną miłości dziewczynę przed zniszczeniem przez życie, jakie musiałaby prowadzić. Wiem, jakie to uczucie być własnym wrogiem, a jednak zostawiłam to za sobą i poszłam dalej. Potrafię ująć Petera za rękę i pokazać mu drogę.