Выбрать главу

Aimaina zmarszczył brwi.

— Czy to Shigeru Fushimi? — zapytał. — Twierdzą, że pochodzą ze szlachetnego rodu, który wymarł dawno, a po dwóch tysiącach lat nagle pojawili się nowi potomkowie?

Yasujiro zasłabł z przerażenia, że Aimaina, będący w końcu strażnikiem ducha yamato, poniży go, podając w wątpliwość pretensje Fushimich do szlachetnej krwi.

— To niewielka i nieszkodliwa próżność — odparł. — Mężczyzna powinien być dumny ze swojego rodu.

— Tak jak twój imiennik, twórca fortuny Tsutsumi, który z dumą zapomniał, że jego przodkowie byli Koreańczykami.

— Sam powiedziałeś — Yasujiro spokojnie przyjął obrazę — że wszyscy Japończycy pochodzą z Korei, ale ci, w których mieszkał duch yamato, jak najszybciej przepłynęli na wyspy. Moi przodkowie spóźnili się za twoimi ledwie o kilka stuleci.

Aimaina roześmiał się.

— Wciąż jesteś moim chytrym i błyskotliwym uczniem. Zaprowadź mnie do swoich przyjaciół, będę zaszczycony, mogąc ich poznać.

Nastąpiło dziesięć minut ukłonów i uśmiechów, uprzejmych komplementów i samoponiżeń. Yasujiro z ulgą stwierdził, że Aimaina wymawia nazwisko „Fushimi” bez śladu ironii czy pogardy, a młody Shigeru był tak oszołomiony poznaniem wielkiego Aimainy Hikariego, że najwyraźniej zapomniał o przerwanych negocjacjach. Obaj Shigeru wyszli z dziesiątkami hologramów przedstawiających spotkanie z Aimaina, a Yasujiro był zadowolony, że stary Shigeru koniecznie chciał, by on także pozował do zdjęć z Fushimim i słynnym filozofem.

W końcu Yasujiro i Aimaina zostali sami w gabinecie, za zamkniętymi drzwiami. Aimaina natychmiast podszedł do okna i rozsunął kotary, odsłaniając widok na inne wysokie budynki dzielnicy bankowej w Nagoya, a dalej na tereny podmiejskie, na równinach pokryte polami uprawnymi, ale na zboczach gór wciąż porośnięte dzikimi lasami, gdzie żyły lisy i borsuki.

— Z ulgą stwierdzam, że chociaż jest w Nagoya Tsutsumi, można jeszcze z miasta zobaczyć nie zagospodarowaną ziemię. Nie sądziłem, że to możliwe.

— Nawet jeśli gardzisz moją rodziną, jestem dumny, słysząc nasze nazwisko z twoich ust — oświadczył Yasujiro, a w myśli dodał: Dlaczego postanowiłeś koniecznie obrazić dzisiaj mój ród?

— Jesteś dumny z człowieka, którego imię odziedziczyłeś? Handlarza ziemią, budowniczego terenów golfowych? Dla niego dzika natura wołała o bungalowy i sztuczną murawę. Nawiasem mówiąc, nigdy nie spotkał kobiety zbyt brzydkiej, by nie próbować spłodzić z nią dziecka. Czy w tym również go naśladujesz?

Yasujiro zdumiał się. Wszyscy znali opowieści o twórcy fortuny Tsutsumi. Od trzech tysięcy lat nie były już sensacją.

— Co uczyniłem, że ściągnąłem na siebie twój gniew?

— Nic nie uczyniłeś — odparł Hikari. — I nie na ciebie się gniewam. Gniewam się na siebie, ponieważ ja też nic nie uczyniłem. Mówię o rzechach twojej rodziny z dawnych czasów, gdyż jedyną nadzieją ludu yamato jest pamięć o wszystkich naszych grzechach z przeszłości. Ale zapominamy. Jesteśmy dziś tak bogaci, tak wiele posiadamy, tak wiele budujemy, że nie ma chyba żadnego ważnego przedsięwzięcia, do którego lud yamato nie przykładałby ręki. A jednak zapominamy o lekcjach naszych przodków.

— Proszę cię, mistrzu, o naukę.

— Kiedyś, dawno temu, kiedy Japonia wciąż starała się wkroczyć w nowoczesność, pozwoliliśmy, by władali nami wojskowi. Żołnierze byli naszymi panami i poprowadzili nas do złej wojny, do podbijania narodów, które nie uczyniły nam krzywdy.

— Zapłaciliśmy za te zbrodnie, kiedy bomby atomowe spadły na nasze wyspy.

— Zapłaciliśmy?! — krzyknął Aimaina. — Jaki sens ma płacenie czy niepłacenie? Czy nagle staliśmy się chrześcijanami, którzy płacą za swoje grzechy? Droga yamato każe uczyć się na błędach, a nie płacić za nie. Usunęliśmy wojskowych i podbiliśmy świat doskonałością naszych wytworów i sprawnością naszej pracy. Język Stu Światów opiera się może na angielskim, lecz pieniądze Stu Światów pochodzą od jena.

— Ale lud yamato nadal kupuje i sprzedaje — przypomniał Yasujiro. — Nie zapomnieliśmy tej lekcji.

— To tylko połowa lekcji. Druga połowa mówi: Nie będziemy wywoływać wojen.

— Przecież nie istnieje japońska flota ani japońska armia.

— To kłamstwo, które powtarzamy sobie, żeby ukryć nasze zbrodnie — oświadczył filozof. — Dwa dni temu złożyła mi wizytę para obcych… ludzi śmiertelnych, ale wiem, że bóg ich do mnie przysłał. Zganili mnie, ponieważ to szkoła necesarian zapewniła w Gwiezdnym Kongresie kluczowe głosy, niezbędne do wysłania Floty Lusitańskiej. Floty, której jedynym celem jest powtórzenie zbrodni Endera Ksenobójcy: zniszczenie świata, będącego domem słabej rasy ramenów, nikomu nie czyniącej krzywdy.

Yasujiro ugiął się pod naporem gniewu Aimainy.

— Ależ mistrzu, cóż ja mam wspólnego z armią?

— Filozofowie yamato nauczali teorii, zgodnie z którą działali politycy yamato. Japońskie głosy przechyliły szalę. Flota zła musi być powstrzymana.

— Dzisiaj niczego nie da się powstrzymać — przypomniał Yasujiro. — Ansible są wyłączone, podobnie jak sieci komputerowe, aby usunąć strasznego, niszczycielskiego wirusa.

— Jutro ansible ruszą znowu — odparł Aimaina. — Zatem jutro musi zostać oddalona hańba japońskiego udziału w ksenocydzie.

— Dlaczego przyszedłeś do mnie? — spytał Yasujiro. — Może i noszę imię mojego wielkiego przodka, ale połowa chłopców w naszej rodzinie nazywana jest Yasujiro, Yoshiaki albo Seiji. Jestem panem majątku Tsutsumi w Nagoi…

— Nie bądź zbyt skromny. Jesteś Tsutsumi świata Boskiego Wiatru.

— Owszem, słuchają mnie w innych miastach. Ale rozkazy przychodzą z rodzinnego ośrodka na Honsiu. I nie mam żadnych wpływów politycznych. Jeśli problemem są necesarianie, z nimi porozmawiaj.

Aimaina westchnął.

— To na nic. Przez sześć miesięcy będą debatować, jak pogodzić swoją nową pozycję ze starą, dowodząc, że wcale nie zmienili zdania, że ich filozofia obejmuje ten zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. A politycy… Są związani. Nawet jeśli filozofowie zmienią zdanie, konieczna jest co najmniej jedna polityczna generacja… trzy elekcje, jak mówi przysłowie… zanim nowe zasady zaczną funkcjonować. Trzydzieści lat! Flota Lusitańska dokona zbrodni o wiele wcześniej.

— Cóż więc pozostaje prócz rozpaczy i życia w hańbie? — zapytał Yasujiro. — Chyba że planujesz jakiś próżny i głupi gest.

Uśmiechnął się do mistrza wiedząc, że Aimaina rozpozna słowa, jakich sam zawsze używał, wyśmiewając starożytną praktykę seppuku, rytualnego samobójstwa. Uważał ją za coś, co duch yamato pozostawił za sobą, jak dziecko pozostawia pieluchy.

Aimaina nie odpowiedział uśmiechem.

— Flota Lusitańska jest seppuku dla ducha yamato.

Podszedł i stał groźnie nad Yasujiro — tak się przynajmniej wydawało, choć młody człowiek był o pół głowy wyższy od swego mistrza.

— Politycy dali popularność Flocie Lusitańskiej, więc filozofowie nie mogą teraz zmienić zdania. Ale gdzie filozofia ani wybory nie mogą zmienić poglądów polityków, tam mogą działać pieniądze.

— Nie proponujesz chyba czegoś tak haniebnego jak przekupstwo? — zdumiał się Yasujiro. Zastanawiał się, czy Aimaina wie, jak powszechną praktyką jest kupowanie polityków.

— Czy sądzisz, że swoje oczy trzymam w odbycie? — rzucił Aimaina, używając wyrażenia tak wulgarnego, że młody człowiek wstrzymał oddech i odwrócił wzrok, chichocząc nerwowo. — Myślisz, że nie wiem, że istnieje dziesięć sposobów kupienia każdego nieuczciwego polityka i sto sposobów kupienia uczciwego? Darowizny, groźba sponsorowania przeciwników, wpłaty na szlachetne cele, stanowiska oferowane krewnym i przyjaciołom… Czy muszę przytaczać całą listę?