A jednak…
— Zapominamy o czymś — oświadczył Miro.
— Ja nie — zapewniła Quara.
— Jane. Została stworzona, ponieważ królowe kopców budowały pomost między gatunkami.
— Między ludźmi i królowymi kopców, nie między ludźmi i nieznanymi istotami siejącymi wirusy — przypomniała Quara. Jednak Elę to zainteresowało.
— Ludzki system komunikacji… rozmowa między równymi sobie była z pewnością równie obca dla królowych kopców, jak ten molekularny język dla nas. Może Jane rzeczywiście znajdzie jakiś sposób, żeby połączyć się z nimi filotycznie.
— Czytać w myślach? — zdziwiła się Quara. — Pamiętaj, że nie mamy pomostu.
— Wszystko zależy, jak sobie radzą z połączeniami filotycznymi — rzekł Miro. — Królowa Kopca przez cały czas rozmawia z Człowiekiem, prawda? Ponieważ ojcowskie drzewa i królowe kopców wykorzystują filotyczne łącza do komunikacji. Umysł przemawia do umysłu, bez pośrednictwa języka. A biologicznie nie są bardziej podobni niż królowe kopców do ludzi.
Ela w zamyśleniu kiwnęła głową.
— W tej chwili Jane nie może niczego sprawdzić, dopóki nie rozwiąże się jakoś sprawa z flotą Kongresu. Ale kiedy już będzie wolna, może przynajmniej spróbować skomunikować się z tymi… ludźmi bezpośrednio.
— Gdyby ci obcy porozumiewali się przez łącza filotyczne — zauważyła Quara — nie musieliby używać molekuł.
— Te molekuły… — powiedział Miro — może w ten sposób obcy komunikują się ze zwierzętami…
Admirał Lands nie wierzył własnym uszom. Przewodniczący Gwiezdnego Kongresu i pierwszy sekretarz Admiralicji Gwiezdnej Floty pojawili się obaj nad jego terminalem i przekazali tę samą wiadomość.
— Tak jest. Kwarantanna — powiedział pierwszy sekretarz. — Nie ma pan zgody na użycie systemu destrukcji molekularnej.
— Kwarantanna jest niemożliwa — oświadczył Lands. — Lecimy za szybko. Znacie, panowie, plan ataku, jaki przedstawiłem przed rozpoczęciem lotu. Miną tygodnie, zanim dostatecznie zwolnimy. Co z moimi ludźmi? Co innego relatywistyczny rejs, a po nim powrót do domu. Owszem, ich rodzina i przyjaciele już nie żyją, ale przynajmniej załoga nie ma wiecznie służby na okręcie. Utrzymując prędkość pod progiem relatywistycznej, zaoszczędzam im miesiące życia w akceleracji i deceleracji. Tymczasem panowie każą im tu zostać na lata!
— Z pewnością nie chce pan sugerować — odparł przewodniczący — że powinniśmy roznieść Lusitanię, zetrzeć pequeninos i tysiące ludzkich istot, żeby pańska załoga nie wpadła w depresję?
— Mówię tylko, że jeśli nie chcecie roznosić tej planety, proszę bardzo… Ale przynajmniej pozwólcie nam wrócić do domu.
— Na to nie możemy się zgodzić — stwierdził sekretarz. — Wirus descolady jest zbyt niebezpieczny, żeby bez nadzoru pozostawiać go na zbuntowanej planecie.
— To znaczy, że odwołujecie użycie systemu DM, chociaż nie zrobiono niczego w celu powstrzymania descolady?
— Wyślemy grupę badawczą, która przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności ustali, jaka sytuacja panuje na powierzchni.
— Inaczej mówiąc, narazicie ludzi na śmiertelne niebezpieczeństwo choroby, nie mając pojęcia o sytuacji na powierzchni. Przecież dysponujemy środkami pozwalającymi wyeliminować zarazę raz na zawsze, nie ryzykując życia żadnego nie zarażonego człowieka.
— Kongres podjął decyzję — oznajmił lodowatym tonem przewodniczący. — Dopóki mamy jakąkolwiek alternatywę, nie popełnimy ksenocydu. Czy przyjął pan i zrozumiał rozkaz?
— Tak, sir — potwierdził Lands.
— Czy zostanie on wykonany?
Pierwszy sekretarz był wstrząśnięty. Nie wolno obrażać oficera dowodzącego kwestionowaniem jego lojalności.
A jednak przewodniczący nie cofnął obraźliwych słów.
— A więc?
— Sir, zawsze żyłem i żyć będę w zgodzie z moją przysięgą.
To mówiąc, Lands zerwał połączenie. Natychmiast obejrzał się na Causo, swojego pierwszego oficera, jedynego obecnego przy nim w zamkniętej kabinie łączności.
— Jest pan aresztowany — oznajmił. Causo uniósł brew.
— Więc nie ma pan zamiaru posłuchać rozkazu?
— Proszę mi tylko nie mówić o swoich osobistych poglądach na tę sprawę. Wiem, że jest pan z pochodzenia Portugalczykiem, jak mieszkańcy Lusitanii…
— To Brazylijczycy — przerwał mu oficer. Lands nie zwrócił na niego uwagi.
— Zanotuję w dzienniku pokładowym, że nic pan nie mógł zrobić i w żadnym stopniu nie jest pan odpowiedzialny za działania, jakie zamierzam podjąć.
— A pańska przysięga, sir? — spytał chłodno Causo.
— Przysięgałem wykonać wszelkie nakazane działania w służbie najlepszych interesów ludzkości. Powołam się na casus zbrodni wojennych.
— Oni nie nakazali panu popełnienia zbrodni wojennej. Rozkazali jej nie popełniać.
— Wręcz przeciwnie. Nie zniszczyć tego świata i śmiertelnego zagrożenia, które się tam czai, byłoby zbrodnią przeciw ludzkości o wiele gorszą niż rozsadzenie planety. — Lands sięgnął po broń. — Jest pan aresztowany, sir.
Pierwszy oficer położył ręce na głowie i odwrócił się.
— Sir, może ma pan rację, a może nie. Ale każdy wybór jest rzeczą potworną. Nie wiem, jak potrafi pan podjąć taką decyzję.
Lands umieścił na karku Causo plaster posłuszeństwa, a kiedy narkotyk zaczął przesączać się do krwiobiegu, powiedział jeszcze:
— Miałem pomoc w wyborze, przyjacielu. Zapytałem sam siebie, co zrobiłby Ender Wiggin, człowiek, który uratował ludzkość przed robalami. Co by zrobił, gdyby nagle, w ostatniej chwili, powiedziano mu: To nie jest gra, to się dzieje naprawdę? Zapytałem siebie: a gdyby na moment przed zabiciem tych chłopców, Stilsona i Madrida w swych niesławnych Pierwszym i Drugim Zabójstwie, jakiś dorosły interweniował i nakazał mu przestać? Co by zrobił wiedząc, że ów dorosły nie zdoła go chronić później, kiedy przeciwnik znowu zaatakuje? Wiedząc, że uda się teraz albo nigdy? Gdyby dorośli ze Szkoły Bojowej powiedzieli: Istnieje możliwość, że robale nie chcą zniszczyć ludzkości, więc może nie zabijaj ich wszystkich. Czy sądzisz, że Ender Wiggin by posłuchał? Nie. Postąpiłby, jak zawsze postępował, uczyniłby to, co konieczne, żeby usunąć niebezpieczeństwo i upewnić się, że nie przetrwa, by znowu zagrozić w przyszłości. Radziłem się Endera Wiggina. I za jego mądrością zamierzam teraz podążyć.
Causo nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko i pokiwał głową, uśmiechnął się i pokiwał głową.
— Siadaj i nie ruszaj się stąd, dopóki nie wydam innego polecenia.
Causo usiadł.
Lands przełączył ansibl, by przekazać komunikat wszystkim jednostkom floty.
— Otrzymaliśmy rozkaz i wykonamy go. Natychmiast wystrzeliwuję system DM, po czym przyspieszamy do prędkości relatywistycznej. Niech Bóg zlituje się nade mną.
W chwilę później układ DM odłączył się od admiralskiego okrętu i z szybkością tuż poniżej relatywistycznej pomknął w kierunku Lusitanii. Minie jeszcze co najmniej godzina, zanim osiągnie zbliżenie uruchamiające detonator. Gdyby z jakichś powodów zapalnik zbliżeniowy nie zadziałał, zapalnik czasowy uruchomi system na moment przed przewidywanym zderzeniem.
Lands przyspieszył, przekraczając próg odcinający statek od ram czasowych reszty wszechświata. Potem zdjął Causo plaster posłuszeństwa i zastąpił go antidotum.
— Sir, może mnie pan teraz aresztować pod zarzutem buntu, którego był pan świadkiem. Causo pokręcił głową.