Wang-mu gorączkowo szukała kontrargumentu.
— Czy choroby to właściwa analogia?
— A jaką proponujesz? — spytał Peter. — Zapasy? Walczysz, aż zmęczysz przeciwnika, żeby nie mógł już się bronić? Świetnie… Pod warunkiem że on przestrzega tych samych reguł. Ale kiedy stajesz gotowa do zapasów, a on wyciąga pistolet albo nóż? Co wtedy? Albo mecz tenisowy. Liczysz punkty, dopóki przeciwnik nie zdetonuje ci bomby pod nogami? Nie ma żadnych reguł. To wojna.
— Na pewno wojna? — spytała Wang-mu.
— Co powiedziała Quara? Jeśli się przekonamy, że nie można z nimi rokować, tak. Wojna. To, co zrobili Lusitanii, co zrobili bezbronnym pequeninos, było morderczą, bezduszną wojną totalną. Nie dbali o prawa drugiej strony. Są naszymi wrogami, chyba że zdołamy ich zmusić do zrozumienia konsekwencji swych czynów. Czy o to ci chodziło, Quaro?
— Właśnie o to.
Wang-mu wiedziała, że w tym rozumowaniu tkwi błąd, ale nie potrafiła go wskazać.
— Peter, jeśli naprawdę tak uważasz, to dlaczego oddałeś system DM?
— Ponieważ możemy się mylić i niebezpieczeństwo jeszcze nam nie zagraża.
Quara prychnęła pogardliwie.
— Nie było cię tutaj, Peter. Nie widziałeś, co nam wysłali: specjalnie zaprojektowanego i wyprodukowanego wirusa, który miał sprawić, że będziemy siedzieć bez ruchu jak idioci, kiedy oni po nas przylecą.
— A jak go wysłali? W ozdobnej kopercie? A może przysłali zakażonego szczeniaczka, bo wiedzieli, że nie potrafimy się powstrzymać, żeby go nie wziąć na ręce?
— Nadali kod — wyjaśniła Quara. — Ale spodziewali się, że zinterpretujemy go, tworząc tę molekułę. Wtedy miałaby takie działanie.
— Nie — zaprzeczył Peter. — Zgadliście, że tak funkcjonuje ich język, a potem zaczęliście działać, jakby wasze domysły były prawdą.
— A skąd wiesz, że nie są?
— Nie mam pojęcia. O to mi właśnie chodzi. Po prostu nie wiemy. Nie możemy wiedzieć. Kiedy zobaczymy, że wysyłają sondy albo próbują zestrzelić nasz statek, wtedy możemy zacząć działać. Na przykład wysłać statki za próbnikami i starannie zbadać wirusy, które przenoszą. Albo, gdyby zaatakowali statek, możemy zrobić unik i przeanalizować ich broń i taktykę.
— Teraz łatwo ci mówić. Teraz, kiedy Jane jest bezpieczna, a matczyne drzewa ocalały, więc może kierować lotami. Teraz możemy przechwycić sondy i odskoczyć z drogi pociskom czy czemu tam jeszcze. Ale wcześniej, kiedy tkwiliśmy tu bezbronni? Kiedy wiedzieliśmy, że zostało nam ledwie parę tygodni życia?
— Wtedy i tak nie mieliście systemu DM, więc nie mogliście rozsadzić ich planety. Pocisk wpadł nam w ręce, dopiero gdy Jane odzyskała zdolność kierowania lotami. A wtedy zniszczenie planety descolady przestało być koniecznością, dopóki zagrożenie nie będzie zbyt wielkie, by walczyć z nim w inny sposób.
Quara zaśmiała się głośno.
— Co się dzieje? Myślałam, że Peter jest gorszą stroną osobowości Endera. A okazuje się, że to sama słodycz i dobroć. Peter odpowiedział uśmiechem.
— Są sytuacje, kiedy bronisz siebie albo kogoś innego przed nieubłaganym złem. I są sytuacje, kiedy jedyną obroną, mającą szansę powodzenia, jest użycie brutalnej, niszczącej siły. W takich chwilach dobrzy ludzie podejmują brutalne działania.
— Czyżbyśmy próbowali się usprawiedliwiać? — zadrwiła Quara. — Jesteś następcą Endera. Wygodnie ci wierzyć, że ci chłopcy, których zabił Ender, byli wyjątkami od ogólnej zasady uprzejmości.
— Usprawiedliwiam Endera ze względu na jego ignorancję i bezradność. My nie jesteśmy bezradni. Gwiezdny Kongres i Flota Lusitańska nie były bezradne. I postanowiły działać, zanim uzupełniły swoją wiedzę.
— Ender zdecydował się użyć systemu DM, mimo że nie dysponował wiedzą.
— Nie, Quaro. Systemu użyli dorośli, którzy wydawali rozkazy. Mogli unieważnić jego decyzję. Mieli na to dość czasu. Ender wierzył, że to tylko gra. Wierzył, że używając systemu DM podczas symulacji, wykaże, że jest niegodny zaufania, nieposłuszny, a nawet zbyt brutalny, żeby powierzyć mu dowództwo. Próbował się wyrwać ze Szkoły Dowodzenia. To wszystko. Robił to, co konieczne, żeby przestali go dręczyć. To dorośli postanowili wykorzystać swoją najpotężniejszą broń: Endera Wiggina. Żadnych prób negocjacji z robalami, żadnej komunikacji. Nawet pod koniec, kiedy już wiedzieli, że Ender zamierza zniszczyć ich rodzinną planetę. Postanowili atakować mimo wszystko. Jak admirał Lands. Jak ty, Quaro.
— Powiedziałam, że zaczekamy, co odkryjemy!
— Świetnie. W takim razie jesteśmy zgodni.
— Ale powinniśmy mieć pocisk tutaj!
— Ten pocisk w ogóle nie powinien istnieć. Nigdy nie był niezbędny. Nigdy nie był odpowiedni. Ponieważ koszty są zbyt wysokie.
— Koszty? — zaśmiała się Quara. — System DM jest tańszy niż dawna broń nuklearna.
— Trzy tysiące lat trwało, zanim odpokutowaliśmy za zniszczenie planety królowych kopców. Taki jest koszt. Jeśli użyjemy tej broni, staniemy się mordercami innych ras. Admirał Lands był taki jak ci, którzy wykorzystali Endera Wiggina. Podjęli decyzję: to jest zagrożenie. To jest zło. To musi zostać zniszczone. Myśleli, że postępują słusznie. Że ratują ludzką rasę. Ale to nieprawda. W grę wchodziły również inne motywy, jednak wraz z decyzją o użyciu systemu DM podjęli drugą: żeby nie komunikować się z przeciwnikiem. Czy próbowali zademonstrować działanie broni na pobliskim księżycu? Lands próbował sprawdzić, czy sytuacja na Lusitanii nie uległa zmianie? A ty, Quaro… Jakich dokładnie metod chcesz użyć w celu określenia, czy descoladores są tak źli, że nie mają prawa do życia? W którym momencie będziesz pewna, że są dla innych świadomych gatunków zagrożeniem, którego nie można tolerować?
— Odwróć pytanie, Peter. W którym momencie będziesz wiedział, że nie są?
— Mamy lepszą broń niż system DM. Ela zaprojektowała kiedyś molekułę blokującą szkodliwe działanie descolady, ale nie usuwającą jej pozytywnego wpływu na florę i faunę Lusitanii, którym umożliwiała przejście kolejnych transformacji. Kto może stwierdzić, że nie da się zrobić tego samego dla każdego wirusa, jaki nam wyślą? Tak długo, aż zrezygnują? Kto może stwierdzić, że nie próbują rozpaczliwie nawiązać z nami kontaktu? Skąd wiesz, czy ta molekuła, którą nam przesłali, nie była próbą zadowolenia nas w jedyny znany im sposób: przez wysłanie czegoś, co usunie nasz gniew? Skąd wiemy, że nie trzęsą się ze strachu na swojej planecie, ponieważ mamy statek, który potrafi znikać i pojawiać się w innym miejscu? Czy próbujemy z nimi rozmawiać?
Peter rozejrzał się wokół.
— Czy nie rozumiecie? Znamy tylko jedną rasę, która z pełną wiedzą, świadomością i premedytacją próbowała zniszczyć inny inteligentny gatunek bez żadnej próby kontaktu. To my. Za pierwszym razem się nie udało, ponieważ ofiary zdążyły ukryć jedną ciężarną samicę. Za drugim powody były poważniejsze: niektórzy przedstawiciele ludzkości postanowili do tego nie dopuścić. Nie niektórzy, wielu. Kongres. Wielka korporacja. Filozof z Boskiego Wiatru. Samoański prorok i jego współwyznawcy na Pacifice. Wang-mu i ja. Jane. Nawet oficerowie admirała Landsa, kiedy w końcu zrozumieli, jaka jest sytuacja. Rozumiecie? Stajemy się lepsi. Jednak nic nie zmieni faktu, że ludzie są inteligentną rasą, która świadomie rezygnuje z kontaktu z innymi, a zamiast tego próbuje je zniszczyć. Descoladores może są varelse, a może nie. Ale o wiele bardziej przeraża mnie myśl, że my jesteśmy varelse. To jest cena za użycie systemu DM, kiedy nie jest konieczny. I nigdy nie będzie konieczny, wobec innych narzędzi, jakie mamy do dyspozycji. Jeśli zdecydujemy się go użyć, to nie jesteśmy ramenami. Nie można nam ufać. Jesteśmy gatunkiem, który zasłużył na śmierć, by zapewnić bezpieczeństwo innym świadomym istotom.