Выбрать главу

Kiedy Mali napotkała jego wzrok, w niebieskich oczach dostrzegła błysk. Havard uśmiechnął się do niej otwartym i szczerym uśmiechem, który tak lubiła. Potem wyciągnął rękę.

– Zgadzam się – powiedział. – Uściśniemy sobie dłonie, pani Stornes? Powinniśmy podpisać kontrakt, uzgodnić pensję, warunki pracy i tym podobne, ale możemy to załatwić po świętach. Na pewno się dogadamy, doskonale zdaję sobie sprawę, co robię – dodał, uścisnął Mali rękę i zajrzał jej głęboko w oczy. – Nie musisz się martwić, Mali. Umowa stoi?

– Stoi – odparła i uśmiechnęła się niepewnie. Jeśli myślał, że przestała się martwić, to się mylił. – Wybawiłeś nas z opresji, Havard – wyznała. – Mam tylko nadzieję, że sam nie wpędziłeś się w kłopoty.

– Jakie? – spytał, nie wypuszczając jej dłoni.

– Ze strony twojego ojca…

Mali cofnęła rękę i odgarnęła jedwabiste kosmyki. Stale opadały i łaskotały ją w szyję. Czuła, że się czerwieni i że pali ją twarz.

– Zapomnij o tym – zbagatelizował jej obawy. – Czy możemy się umówić, że wpadnę do was w przyszłym tygodniu? O ile wiem, przyda się wam chyba pomoc przy robocie w lesie?

– Tylko czy będziesz mógł przyjść tuż przed świętami? -zaniepokoiła się Beret. – Poradzimy sobie jakoś do Bożego Narodzenia, musisz o tym wiedzieć.

– Nie jestem dzieckiem, żebym musiał spędzać święta z rodzicami – rzeki i uśmiechnął się do Beret. – Jestem przekonany, że tu w Stornes obchodzicie Boże Narodzenie równie przyjemnie jak my w Gjelstad. Być może przydam się również do pomocy przy Sivercie. To dla was wszystkich trudny czas i pewnie mały bardzo tęskni za ojcem. Jeżeli spotka go teraz coś nowego i nieoczekiwanego, to może się trochę rozpogodzi. Przecież idą święta… – dodał.

Mali popatrzyła na niego. Zdziwiło ją, że Havard o tym pomyślał. Zastanawiające, że chce przybyć do Stornes tak wcześnie, również ze względu na Siverta. Ale Havard już taki był. To dlatego zawsze tak bardzo go ceniła, ponieważ myślał o innych, a nie tylko o własnej korzyści.

– Dziękuję, że o tym pomyślałeś – wyznała cicho. – Jestem pewna, że byłoby nam łatwiej, gdybyś pozostał u nas na święta. Zrobiło się tu tak pusto po śmierci mojego męża, najbardziej stratę ojca przeżywa Sivert. Bardzo kochał Johana i do dziś nic nie jest w stanie go pocieszyć…

– Zatem umawiamy się tak – zaproponował Havard. -Za parę dni przywiozę swoje rzeczy i mogę zacząć od poniedziałku. Już dziś możesz mi pokazać, gdzie będę mieszkał, Mali, a także trochę opowiedzieć, czym na początku przede wszystkim powinienem się zająć.

– Niech ci Bóg błogosławi, Havardzie Gjelstad – rzekła Beret; sztywno wstała z krzesła i podała gościowi rękę. Oczy jej błyszczały. – Nigdy ci tego nie zapomnimy.

Mali nie odezwała się. Również wstała, czując dziwną słabość w nogach, przygładziła włosy i ruszyła w stronę drzwi.

– Pokażę ci twoją sypialnię, a potem możemy jeszcze porozmawiać – zaproponowała Mali, kiedy wyszli na korytarz. – Powinieneś też pójść ze mną do salonu i przywitać się z Sivertem. Teraz, kiedy mamy mieszkać razem, powinniśmy oznajmić wszystkim, że zostaniesz z nami. Tak, ludzie i w tym roku będą mieli o czym plotkować przy świątecznym stole – dodała i przebiegł ją dreszcz.

– Chyba jakoś to zniesiesz, prawda? – spytał, idąc tuż za nią po schodach. – Ja nie przejmuję się ludzkim gadaniem.

– Ja też nie – odparła Mali. – Chyba nie robię nic złego, najmując cię do pracy w majątku. Każdy powinien zrozumieć, że w Stornes potrzebny jest mężczyzna, lecz większość pewnie podejrzewa, że zamierzam…

Weszli na korytarz na poddaszu. Mali chwyciła za klamkę pierwszych drzwi po lewej stronie schodów. Havard położył swą rękę na jej dłoni i odwrócił Mali ku sobie.

– Mali…

– Nie tutaj – szepnęła szybko. – Wejdźmy do środka i porozmawiajmy o… o przyszłości…

Pokój był jednym z największych na poddaszu, z oknem wychodzącym na fiord, skromnie urządzony. Stały w nim łóżko, stół, krzesło, komoda i mały stolik z szafką, a na stoliku miska i dzbanek z wodą. W szafce był nocnik. Na tylnej ściance szafki znajdowała się niewielka półka na przybory do golenia i inne drobiazgi.

– Pomyślałam, że może przywieziesz z sobą jakieś rzeczy, więc nie wstawiłam nic więcej – wyjaśniła. – Szafa na ubrania stoi w korytarzu, ale możesz ją przesunąć do pokoju. A jeśli potrzebowałbyś jeszcze czegoś…

Hirvard chwycił Mali za ramiona i mocno przytrzymał.

– Pokój jest dobry – powiedział cicho. – Nie przejmuj się tym. Ty i ja powinniśmy porozmawiać o innych sprawach.

– Przecież rozmawialiśmy – odparła Mali i popatrzyła na Havarda. – Nie mamy chyba nic więcej do omówienia.

– Mamy. Wiem, że Johan niedawno umarł, ale mimo wszystko chciałbym o tym pomówić, ponieważ nigdy nie wierzyłem, że jesteś z nim szczęśliwa. Nie musisz odpowiadać – dodał szybko i przyłożył jej palec do ust. – Nigdy się nie skarżyłaś, ale twoje małżeństwo z Johanem… Trzeba było być ślepym, żeby nie zauważyć… żeby nie zauważyć, że nie jesteś szczęśliwa. Ale mnie nic do tego, wiem o tym. To twoja sprawa i twój wybór.

Niby przypadkiem odgarnął opadający kosmyk włosów Mali i dotknął palcami jej szyi. Mali drgnęła i poczuła, jak dostaje gęsiej skórki.

– Zgodziłem się dla was pracować. Wyraziłaś się najzupełniej jasno, że potrzebujesz mężczyzny, który mógłby razem z tobą pokierować tym gospodarstwem, tylko do pracy jako doradca. Mimo to chciałbym, abyś wiedziała o moich uczuciach do ciebie. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie jesteś mi obojętna, już wtedy, gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy. Potem z upływem lat było już tylko gorzej. Chyba o tym wiesz, bo nie kryłem się ze swoją miłością, chociaż może powinienem. Mimo wszystko byłaś żoną innego.

Nadal bawił się kosmykami jej włosów przy policzku.

– Będzie mi ciężko mieszkać tu obok ciebie dzień po dniu, wiedząc, że ty nie… Mimo to zgodziłem się i dotrzymam umowy, którą zawarliśmy. Ale nie przestanę cię kochać, wiesz o tym. Przystałem na twoją propozycję, ponieważ mam nadzieję…

– Wiesz, że i ja cię kocham, Havardzie – wyznała Mali cicho. – Wiesz, że nie ma nikogo innego, kogo lubiłabym bardziej niż ciebie. Aleja nie… nie chcę znowu wychodzić za mąż. Na długo mi wystarczy tego małżeństwa, które przeżyłam, chociaż zdaję sobie sprawę, że ty i Johan jesteście skrajnie różni. W każdym razie tak teraz myślę. Jednak chcę pozostać wolna, nigdy więcej nie będę niczyją własnością, nikt nie będzie mną dyrygował, nie będzie mnie brał, gdy tylko mu przyjdzie na to ochota…

Havard stał obok i patrzył Mali w oczy. Delikatnie pogładził ją dłonią po policzku, po którym stoczyła się łza.

– Czy właśnie Johan taki był? – spytał z troską. – Brał cię wbrew twojej woli?

Mali spróbowała wyśliznąć się z jego ramion, ale Havard jej nie puścił.

– Nie chcę o tym rozmawiać – odparła. – Długo się zastanawiałam, czy powinnam cię poprosić o pomoc, ale Beret stwierdziła, że jesteś najlepszy. Ja też tak uważani, lecz wiedziałam, że ty… Obawiałam się, że jeśli przyjdziesz, może nam być dużo trudniej, niż to sobie wyobrażamy, ale…

– Ale w końcu się zgodziłaś – stwierdził, bawiąc się jedwabistymi lokami nad jej uchem.

– Tak, ale byłam szczera, mówiąc, jak będzie między nami. Bardzo cię cenię i lubię, i uważam, że jesteś moim najlepszym przyjacielem. Ale… ale nie wyjdę za ciebie, Havard, i jeśli nie będziesz mógł z tym żyć, lepiej do nas nie przychodź. Unieszczęśliwisz nas oboje.