Chciała przejść obok i wejść do salonu, ale złapał ją za ramię i przytrzymał.
– Być może wiem o tobie więcej, niż myślisz – syknął jej w twarz. – Johan dużo mi opowiadał. Wiem nawet więcej niż on. Twój mąż uważał, że jesteś zimna, ale tu się poważnie mylił, prawda, Mali Stornes? Jesteś gorąca jak otwarty ogień, bylebyś tylko dostała tego, kogo sama wybierzesz. Dlatego nie baw się moim synem! Nadaje się nie tylko do tego, by zaspokajać twoje żądze. Należy mu się jeszcze gospodarstwo, słyszysz?!
Mali nie zadała sobie trudu, by mu odpowiedzieć. Wyrwała się i poszła do salonu. Jednak wieczór miała zepsuty: nie mogła przestać myśleć o tym, co ten łotr mówił. Jak zawsze zastanawiała się, ile właściwie mógł wiedzieć. Jeżeli jednak czerpał informacje od Johana, to w takim razie nie miał pojęcia o Jo, pocieszała się w duchu.
Nagle, niczym wielka fala, ogarnął ją paraliżujący strach. Johan często pił do późnej nocy z gospodarzem z Gjelstad. Spotykał się z nim już po tym, jak zabił Jo w górach, kiedy poznał prawdę. Mali wstała, podeszła do wiadra i nabrała wody do szklanki. Trzymała ją w drżących dłoniach. Johan nie mógł się przed nikim wygadać! Mali przypomniała sobie, jak panicznie się bał, by nie wyszło na jaw, że karmił ladacznicę i cygańskiego bękarta, którego cały czas uważał za własnego syna. Nie, nawet w upojeniu alkoholowym nie zdradziłby czegoś takiego, przekonywała samą siebie.
– Źle się czujesz?
Ciepłe ręce Havarda ujęły Mali za ramiona. Chłopak odwrócił ją ku sobie i uważnie przyjrzał się jej zatroskany.
– Nie, ja… ja tylko trochę…
Popatrzyła na Havarda bezradna, poczuła nieodpartą potrzebę przytulenia się do niego, by móc czerpać jego ciepło i spokój, zapomnieć o wszystkim wokół. Jednak wciągnęła głęboko powietrze, wyprostowała się i wywinęła z jego ramion.
– Już dobrze – wyznała cicho.
Jednak wcale nie czuła się lepiej. To się nigdy nie skończy, pomyślała bezbarwnie, grzechy, które popełniła, będą prześladować ją i jej syna. Będą popychać ją od okopu do okopu, od kłamstwa do kłamstwa. Będą przez pokolenia prześladować wszystkich, w których płynie jej krew. Ponieważ wiedziała już, że grzech można odziedziczyć, niczym złą krew. Na tę myśl przebiegi ją dreszcz. Dla tych, którzy przyjdą po niej, nie ma odwrotu. To ona zapoczątkowała całą tę nędzę i nieszczęście. Brzemię wydało się nagle nie do udźwignięcia…
Anne-Lise Boge