Выбрать главу

Zdarzało się nawet, że niektórzy mówili o tym wprost -zwracali Johanowi uwagę, żeby dobrze pilnował żony, która wraz z upływem lat staje się coraz piękniejsza. W przeciwieństwie do innych żon, które często przybierały na wadze, ich ciało wiotczało, a włosy przerzedzały się, gdy po wyjściu za mąż rodziły jedno dziecko za drugim.

Na twarzy może przybyło jej kilka zmarszczek, a oczy nie wydawały się już tak błyszczące i promieniejące radością, pomyślała Mali. Nachyliła się do małego lusterka na ścianie, przetarła parę i przyjrzała się sobie. Zmieniła się od czasu, gdy była całkiem młoda i snuła wiele marzeń o życiu. Nie wyglądała też tak, jak w owe tygodnie lata, kiedy Jo mieszkał z nimi. Nigdy nie czuła się piękniejsza niż wtedy. Wówczas promieniała, pomyślała, promieniała i żyła pełnią życia. Mimo że od tamtej pory minęło trochę czasu, a troski i zmartwienia jej nie omijały, Mali czuła, że i teraz jest piękna i pociągająca. Bujne gęste włosy wydawały się równie imponujące jak kiedyś. Co prawda wypadło ich trochę tuż po porodzie, ale teraz znowu zrobiły się mocne. Mali powoli odpięła spinkę i rozpuściła włosy na ramiona -jasne loki sięgały prawie do pasa. Ich kolor zmienił się nieznacznie po urodzeniu Małego Siverta, sama nie wiedziała, dlaczego. Barwa żółtego zboża przeszła w przypominającą raczej stare złoto rozświetlone blaskiem światła.

Mali weszła do balii i zanurzyła się aż po szyję. Długo tak siedziała, oparła głowę na brzegu i wyraźnie czuła, jak opuszcza ją napięcie. Ostatnio towarzyszyło jej nieustannie i przyprawiało o ciągły ból głowy, lecz nikomu się nie skarżyła. Kiedy woda zaczęła stygnąć, Mali sięgnęła po mydło i zaczęła się myć. Potem zwilżyła włosy i dobrze je namydliła. Następnie wstała, wzięła wiadro i spłukała włosy letnią wodą. Woda i mydło wpadły jej do oczu i po omacku musiała szukać ręcznika, który położyła na krześle. Nie sięgnęła go z balii, więc wyszła na podłogę. Z mokrych włosów ciekła woda, Mali pochyliła się nad balią, zebrała je w dłonie i próbowała wykręcić.

Pochłonięta kąpielą nie słyszała, żeby ktoś wchodził, dlatego kiedy poczuła zimne ręce obejmujące ją od tyłu, krzyknęła przestraszona.

– Mogło być gorzej – odezwał się Johan za jej plecami. – Ale to tylko ja.

Gładził rękoma jej mokre nagie ciało, jego oddech stał się wyraźnie krótszy i przyśpieszony.

– Właśnie miałam się wytrzeć – burknęła Mali i próbowała odsunąć męża od siebie. – Jeżeli tylko trochę poczekasz, nagrzeję wody również dla ciebie. Mam czystą…

Johan odwrócił ją ku sobie i trzymał na wyciągnięcie ręki. Mali czuła się niezręcznie, stojąc tak całkiem naga, i zaczerwieniła się.

– Nieczęsto mogę cię tak oglądać – rzekł, trzymając ją mocno za ramiona. – W ciemnej sypialni na poddaszu niewiele można zobaczyć, zwłaszcza zimą.

Jego ręce prześlizgnęły się po jej piersiach i zsuwały dalej po płaskim brzuchu.

– Dobry Boże, ależ jesteś piękna – szepnął ochryple.

– Pozwól mi się wytrzeć, Johan – poprosiła cicho. – Zaraz ktoś może tu przyjść.

– Nie myślałaś o tym, zanim się zjawiłem – odparł i mocno chwycił ją za pośladki. – A może czekałaś na kogoś? To znaczy na kogoś innego?

– Gadasz głupstwa – rzuciła, wykręciła się z jego ramion i znalazła ręcznik. – Wiesz dobrze, że na nikogo nie czekałam. Nikt nie przychodzi do pralni w dzień kąpieli.

Nie zdążyła owinąć się ręcznikiem, ponieważ znowu ją złapał. Mocno do siebie przyciągnął i wsunął rękę między jej nogi. Potem pchnął ją na ławę. Mali straciła równowagę i upadła, uderzając głową o ścianę. Wypuściła z rąk ręcznik. Johan już ją dopadł, działał z taką zapalczywością, jakiej jeszcze u niego nie znała. Widok mokrego nagiego ciała żony mocno go podniecił. Dyszał, przygniatał ją jednocześnie, zrywając z siebie ubranie. Ława była twarda i wąska i Mali musiała mocno się trzymać, żeby nie spaść.

Nie wiedziała, jak długo to trwało, gdy dał się słyszeć jakiś dźwięk. Z przerażeniem odwróciła głowę w stronę wejścia. Johan niczego nie spostrzegł. Sapał i jęczał, nie przerywając szaleńczej jazdy. Serce w piersi Mali zamarło. W uchylonych drzwiach do pralni stał Mały Sivert. Przyglądał im się wielkimi, przestraszonymi oczami i z otwartymi ustami.

Mali próbowała odepchnąć Johana i powstrzymać go.

– Przestań – syknęła. – Mały Sivert tu jest.

Chwilę trwało, zanim znaczenie tych słów dotarło do Johana. Mali zorientowała się, że właśnie dochodził i dlatego zdawał się nieobecny.

– Co? – wzdrygnął się i spojrzał na przerażoną twarz Mali. – Co powiedziałaś?

– Mały Sivert – szepnęła.

Johan gwałtownie odwrócił głowę. Kiedy zauważył syna w drzwiach, zrobił się czerwony jak rak.

– Wyjdź! – krzyknął z wściekłością. – Idź stąd!

– Nie – odparła Mali bezsilna. – Nie wypędzaj go. Powinniśmy spróbować mu wytłumaczyć…

Dolna warga Małego Siverta zaczęła drżeć, a oczy wypełniły się łzami.

– Co lobicie? – spytał zagubiony.

– Wyjdź – powtórzył Johan stanowczo. – To… Mama zaraz do ciebie przyjdzie. Wyjdź teraz i zamknij za sobą drzwi.

Chłopiec powoli odwrócił się i wyszedł. Zanim zamknął drzwi, obejrzał się jeszcze raz i popatrzył na rodziców. Mali rozpłakała się, kiedy dostrzegła to spojrzenie: przerażone, niepewne i zagubione. Potem drzwi się zamknęły.

– Muszę iść do niego i mu wytłumaczyć… – zaczęła, próbując desperacko się wyswobodzić.

– Pójdziesz, gdy skończę – odpowiedział Johan ochryple i zaczął od nowa.

Mali leżała nieruchomo jak kłoda i myślała tylko o synku. Co on sobie mógł wyobrażać, kiedy zobaczył ich w takiej sytuacji? I do tego jeszcze został przepędzony przez rozwścieczonego ojca. Powinni raczej pośpiesznie coś na siebie narzucić i starać się z nim porozmawiać. Biedny malec, gdzie on teraz jest?

Nieoczekiwane wtargnięcie Małego Siverta wytrąciło Johana z transu. Dyszał i jęczał jeszcze przez chwilę, starał się, jak mógł, ale w końcu dał za wygraną. Przeklinając ze złością, wstał z ławy.

– Przeklęty bachor! – warknął bez opamiętania.

Zanim Mali zdała sobie sprawę z tego, co robi, wymierzyła mu policzek. Stanął jak wryty i na sekundę odebrało mu mowę, ale zaraz oddał Mali z jeszcze większą siłą.

– Co ty sobie wyobrażasz?! – krzyknął. – Że możesz mnie policzkować jak jakiegoś gówniarza?

Mali nie dała się wciągnąć w kłótnię. Chwyciła ręcznik i szybko się wytarła. Zaczęła się ubierać, a łzy ciekły jej po twarzy. Policzek, w który Johan ją uderzył, piekł.

– Jak sądzisz, co taki maluch może sobie pomyśleć, kiedy… Widziałeś przecież, że był śmiertelnie przerażony. A ty co? Wyganiasz go. Krzyczysz na niego, jak gdyby…

– Byłoby lepiej, gdybym wstał? Pozwolił mu zobaczyć… zobaczyć się w całej okazałości?

Mali nie wiedziała. Jedyne, czego pragnęła, to odszukać Małego Siverta i spróbować mu wytłumaczyć… Wytłumaczyć mu? Ale co? – zastanowiła się nagle. O miłości? Wsunęła stopy w buty, narzuciła szal na mokre włosy i wypadła za drzwi.

Wreszcie odnalazła chłopca w stodole. Zagrzebał się w zagłębieniu w sianie, leżał tam i płakał. Mali podeszła do niego cicho i usiadła obok. Przyciągnęła synka do siebie, poczuła, że małym ciałkiem wstrząsał płacz. Starała się ukoić Siverta, gładząc go po głowie.

– Posłuchaj mnie – zaczęła powoli, nie bardzo wiedząc, co mówić dalej.