Po całym tym zamieszaniu cisza, jaka zapadła, wydawała jej się dziwna i denerwująca. Czuła się niepewnie. Poznała dzisiaj wiele sekretów McGannonów, które zakłóciły jej spokój.
Wreszcie błysnęły światła samochodu i Flynn wszedł do domu, wpuszczając nieco zimnego powietrza.
– Molly?
Przywołała uśmiech na twarz.
– Tu jestem. Właśnie miałam zebrać kieliszki…
– Zostaw to natychmiast. Pozmywam resztę jutro rano. Dość się dzisiaj napracowałaś. Usiądź i odpocznij. Napijemy się czegoś mocniejszego. Sprawdzę tylko, co robi ten potwór, i zaraz wracam.
To „zaraz" trwało jednak dość długo. Molly usiadła na kanapie przy kominku. W pokoju było ciepło, ale Molly czuła chłód.
Powinnam iść do domu, pomyślała. Goście zostali dłużej, niż planowali. Było już późno. Minęła dziesiąta. Molly była wykończona, Flynn również.
Przed jej oczami zaczęły pojawiać się obrazy minionego dnia. Ojciec Flynna był czarującym mężczyzną, którego nie sposób było nie lubić. Nigdy by nie pomyślała, że jest nałogowym hazardzistą, ale tak wynikało z kilku uwag pań. Flynn niewątpliwie wyrastał w atmosferze obaw, że jabłko pada niedaleko od jabłoni. Matka i siostra uważały, że przypadkowo osiągnął sukces i nie pamiętały o tym, że wspiera je finansowo. Według nich jego kariera była dowodem na to, że Flynn odziedziczył złe skłonności Aarona.
Idź do domu, Molly, powiedziała do siebie. Nie masz powodu, by tu zostawać. Niezależnie od tego, czego się dowiedziałaś, nic na to nie poradzisz. Dobrze o tym wiedziała, ale jej serce waliło tak mocno, że zagłuszało wszelkie ostrzeżenia, by się nie angażowała. Żadnych uczuć, żadnej miłości. Mieszanina troski i złośliwości ze strony rodziny Flynna sprawiła, że zrobiło się jej go żal. Zbytnio zaangażowała się w sprawy człowieka, który nic nie obiecywał i nawet nie miał takiego zamiaru. Gdyby miała trochę rozumu, wyszłaby stąd natychmiast.
Ale czekała.
– Nie nalałem ci dużo, bo prowadzisz samochód, ale parę łyków naprawdę ci nie zaszkodzi. To był bardzo męczący dzień – stwierdził Flynn, wnosząc dwa kieliszki z koniakiem do pokoju.
– Rzeczywiście – zgodziła się. – Mały śpi?
– Jak kamień. Był tak wściekły, jak go kładłem, że myślałem, iż na złość mnie nie zaśnie, ale był zbyt zmęczony. – Usiadł obok niej na kanapie. – Ty chyba też. Mama pewnie poddała cię przesłuchaniu.
– Podoba mi się twoja rodzina, Flynn. – Molly wypiła łyk koniaku. Poduszki kanapy zapadły się pod ciężarem Flynna, co spowodowało, że znalazła się tuż przy nim. Dotykali się tylko ramionami, ale miała poczucie jego bliskości.
– Bardzo się cieszę, bo nie będę musiał ich udusić. Ale nie odpowiedziałaś, czy mama bardzo cię zmęczyła.
– Nie. Wcale.
– Aha. Nie umiesz kłamać. Było ciężko, prawda?
– Twoja mama zachowuje się tak, jak każda matka, która byłaby na jej miejscu. Kocha cię. Oczywiście, zadała mi parę pytań. Wszystkich poruszyła wiadomość o twoim dziecku… więc interesuje ją każda kobieta, która jest przy tobie.
– Właśnie tego się bałem. Że pomyślą, iż jesteś podobna do Virginii. I powiedzą ci coś nieprzyjemnego.
– Nikt nie zadawał mi żadnych pytań, których bym się nie spodziewała. Wszyscy rodzice są ciekawi i, jeśli mogą, wtrącają się do życia swoich dzieci. Mój tata był zawsze bardzo gwałtowny. Chłopcy, którzy do nas przychodzili, byli poddawani dokładnemu przesłuchaniu i musieli wysłuchać długiego kazania. Poza tym, może już nie pamiętasz, ale zostałam tu dobrowolnie.
– To prawda. Zmusiłaś mnie, żebym się na to zgodził. Miał rację. Ale Molly wydawało się, że jest mu potrzebna.
Do diabła, znowu poczuła przyspieszone bicie serca. Pewnego dnia Flynn zorientuje się, jak bardzo kocha syna i że ten cały kryzys nie jest w rzeczywistości kryzysem. Wtedy nie będzie już jej potrzebował. Była tego pewna. Dziś było inaczej i w głębi serca czuła, że musi być z nim.
– Przecież ci mówiłam, że to ty mnie tego nauczyłeś. Teraz nie zrzucaj winy na mnie.
– O to właśnie chodzi. Nie chcę, żebyś ponosiła karę za moje winy.
– Flynn?
– Co?
– Twój ojciec jest hazardzistą? – zapytała cicho. Odwrócił się do niej. Widziała już przedtem ten wyraz twarzy u niego. Ironiczny. Złośliwy. Gotów był zranić, ale nie dopuścić nikogo zbyt blisko.
– Widzę, że mama zdradziła ci kilka rodzinnych tajemnic.
– Sama się domyśliłam. Nie rozumiem tylko, dlaczego ciebie również obarczają jego grzechami?
Flynn zawahał się.
– To nie jest tak. My wszyscy go kochamy… Ja też. To wspaniały człowiek o wielu zaletach. Mądry, a nawet błyskotliwy. Wesoły, kochający. Ale straciliśmy nadzieję, że zrezygnuje z gry. On już się nie zmieni. Chcesz jeszcze koniaku?
– Nie, dziękuję. – Nie opróżniła jeszcze pierwszego kieliszka. Musiał to dostrzec, ale za wszelką cenę chciał zmienić temat.
– Czy ci już podziękowałem?
– Nie.
– Powinnaś dać mi za to po głowie. Wiesz, że jestem źle wychowany. Obiad był wspaniały, mieszkanie wysprzątane i tak dobrze sobie poradziłaś z moją rodziną. Zasługujesz na więcej niż zwykłe podziękowanie. Jeśli ci jeszcze tego nie mówiłem, to zrobię to teraz. Kocham cię, Molly.
Wielokrotnie słyszała te słowa z jego ust. Traktował je jak mało znaczący zwrot. Po prostu świadczyły o tym, że lubił kogoś i nic poza tym. Nie rozumiała, dlaczego teraz zrobiły na niej takie wrażenie. Zamarła.
Flynn nie poruszył się, gdy po chwili pochyliła się. Pewnie myślał, że zamierza wstać. Z pewnością nie spodziewał się, że odwróci się ku niemu i siądzie mu na kolanach. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, gdy dotknęła wargami jego ust.
Molly była pewna, że obwarowała swoje życie około czterema tysiącami zakazów. Nie lubiła tracić panowania nad sobą. Miała wrażenie, że jej zakazy zabezpieczają ją przed impulsywnym popełnianiem błędów… ale teraz wsunęła palce we włosy Flynna i napawała się dotykiem jego warg. Smakowały jak zakazany owoc, jak coś, czego starannie unikała przez całe życie. Ale za ten smak gotowa była oddać wszystko i widocznie Flynn czuł to samo, bo z jego ust wydarł się jęk.
– Mol… co ty robisz?
Przecież był dorosły. Powinien wiedzieć. Przytuliła się do niego i znowu go pocałowała. Dopiero teraz poczuła, że jej serce zwolniło swój szalony rytm, i zdecydowała, że nie będzie się tym przejmować.
Miała już dość udawania, że go nie kocha. I wtedy zaczął ją całować.
Robił to już przedtem, ale nie tak. Może wcześniej też jej pragnął, ale teraz było inaczej. Chwyciła odrobinę powietrza i znowu zatraciła się w pocałunku, a jej palce zaczęły rozpinać guziki koszuli Flynna.
– Mol… – jego głos brzmiał ochryple.
– Hm?
– Chyba nie chcesz tego?
– Chcę.
– Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, do czego mnie zachęcasz?
– Wierz mi, że wiem.
Zamilkł, bo zaczęła ściągać z niego koszulę. Zaczęła go całować. Dokładnie, jak to księgowa.
– Mol, jeśli liczysz na to, że ci odmówię, mylisz się. A może masz nadzieję, że będę taki szlachetny i cofnę się w ostatniej chwili… To się nie zdarzy. I…
Nie wiedziała, jak ma mu o tym powiedzieć. Zdobyła się więc na prawdę.
– Ja ciebie pragnę, Flynn.
Nie wiedziała, że wyrzekła właśnie te magiczne słowa, bo zmieniły one wszystko. Flynn jednym ruchem podniósł ją z kanapy i ruszył w stronę sypialni. Zaczęli wchodzić po schodach, całując się bez przerwy. To była dość niebezpieczna podróż. Zataczali się to na barierkę, to na ścianę.