Выбрать главу

– A mnie się wydawało, że mówił coś o dorosłych, którzy ignorują napisy zabraniające im korzystania z tego typu urządzeń. – Molly zakasłała delikatnie. Musiała to zrobić, by powstrzymać śmiech. Niestety, to nie poskutkowało. Po – kasływanie przeszło w chichot, a potem w głośny śmiech. – O Boże! Nie mogę doczekać się jutrzejszego poranka…

– Mol, poczekaj. Nie rób niczego zbyt pospiesznie. Przecież w biurze nie muszą wiedzieć…

– Muszą! Muszą dowiedzieć się o wszystkim. Flynn westchnął.

– Dobrze. Poddaję się. Możesz mnie szantażować. Co chcesz w zamian za zatajenie całej prawdy?

– Wierz mi, nie masz takich pieniędzy. Już widzę twarz Baileya, gdy mu opowiem. A Simone…

Flynn natomiast widział twarz Molly. Rozświetloną uśmiechem. Błyszczące oczy, zarumienione policzki, rozchylone usta. Od dłuższego czasu tak się nie bawiła, choć wyśmiewała się z niego wiele razy. Z pewnością już dawno nie była tak odprężona. Chętnie utknąłby na zjeżdżalni jeszcze raz, jeśli dałoby to taki efekt.

– A Ralph i Darren…

– Czy ty nie znasz słowa „litość"?

– Nie. Ciekawe, czy są tu kamery. Może dostałabym taśmę z tobą wciśniętym do kabinki i z gromadą chcących ci pomóc dzieci. Posłałabym ją do wiadomości CNN…

Molly snuła dalsze plany skompromitowania swego szefa, przeciskając się obok niego na tylne siedzenie. Chwycił ją za rękę. Odwróciła się do niego. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. A przecież sama się o to prosiła. Ile można dokuczać poważnemu mężczyźnie, uśmiechając się w taki sposób?

Udało mu się trzymać od niej z daleka. Wiedział, że ich związek nie mógłby być udany, gdyby nie odzyskał jej szacunku. Ułożył całą listę rzeczy, które zamierzał jej zaprezentować. A więc opanowanie, odpowiedzialność, powagę, dojrzałość, uczciwość – wszystko to, co miało dla Molly duże znaczenie. Dla niego zresztą też. Obiecał sobie, że zostawi ją w spokoju, dopóki nie udowodni jej, że się zmienił.

No i udowodnił. Zachował się jak dzieciak i utknął na zjeżdżalni! Wszystko ułożyło się zupełnie nie tak, jak tego pragnął. Działał pod wpływem impulsu. Bawili się, a Dylan był taki szczęśliwy. Rzucił wyzwanie prawom fizyki i przegrał.

Wiedział, że nie powinien tego robić, wiedział też, że popełnił błąd, całując Molly. Ale wszystko potoczyło się inaczej.

Kiedy dotknął jej warg, zarzuciła mu ręce na szyję. Wyszła na spotkanie jego pocałunkom, jakby niecierpliwie czekała na moment, gdy będzie mogła doprowadzić go do szaleństwa.

Jej usta miały niezwykły smak. Były słodkie, subtelne, miękkie. Opanowało go pożądanie. Dylan ziewał w samochodzie, otulony kocykiem, obojętny na to, co się działo obok. Jakiś samochód przejechał koło nich, światła migały, ludzie mijali ich, spiesząc do domu. A Molly oddawała mu pocałunki. Flynn nie potrafił zrozumieć, jak tak niewinnie wyglądająca kobieta może doprowadzić go do takiego szaleństwa. Nie wiedział i nie chciał wiedzieć. Molly potrafiła zmieniać się w żywy ogień, jeśli tylko tego chciała. Przy niej można było uwierzyć, że jest się dla niej wszystkim.

Zaczerpnął powietrza. Ona też. Drżały jej powieki. Nagle pociemniałe jak noc oczy spoczęły na jego twarzy.

– Myślisz, że w taki sposób zmusisz mnie do milczenia? – zażartowała.

– Nie. Nie obchodzi mnie to. Niech cały świat się dowie, jaki ze mnie idiota.

– Tak dawno mnie nie całowałeś.

– Ale bardzo chciałem. Tylko… – zawahał się. – Do diabła, czyżbym znowu zachował się jak jakiś niedomyślny kretyn? Myślałaś, że cię nie pragnę? – Nie odpowiedziała, ale widział wyraz jej oczu. – Nie! – niemal krzyknął. – Szalałem, myślałem o tobie, pragnąłem ciebie. Ale nie próbowałem zbliżać się do ciebie. Po prostu…

– Po prostu co, Flynn?

Czuł się jak schwytany w pułapkę. Nie potrafił wyjaśnić, że pragnie jej szacunku, bo same słowa nic nie znaczą – zamierzał albo go zdobyć, albo przegrać. Nigdy nie potrafił otwarcie mówić o uczuciach, ale chyba musi spróbować.

– Widzisz, przespaliśmy się ze sobą i bałem się, że będziesz tego żałować. Nie chciałem, żebyś z tego powodu czuła się nieszczęśliwa. I chciałem ci coś udowodnić.

Dotknęła jego policzka. Na jej twarzy malowała się powaga.

– Co chciałeś mi udowodnić? – zapytała.

– Że możesz mi zaufać. Uniosła brwi.

– Czy ty chcesz mnie obrazić, Flynn? Nie kochałabym się z tobą, gdybym nie miała do ciebie zaufania. Nie jestem taka lekkomyślna.

– Oczywiście, że nie. Nie to chciałem powiedzieć… – Przesunął dłonią po włosach. – Wiesz co, rozmowa na ten temat na parkingu jest po prostu szaleństwem. Poza tym muszę położyć tego potwora spać. Chodź do mnie.

Zawahała się przez chwilę.

– Dobrze.

Jej samochód stał na parkingu, ale Flynn był pewien, że sprawa transportu nie była przyczyną wahania Molly. Nie powinna się martwić. Nie posuną się dalej poza pocałunki. Muszą porozmawiać. Poważnie porozmawiać.

Jazda do domu, a potem przygotowanie do snu Dylana dały mu czas na zebranie myśli. Nie był pewien, dlaczego Molly przespała się z nim. Nie pragnął z nią krótkiego, przelotnego związku. Nie chciał jej skrzywdzić.

Przygotował sobie dokładnie całą przemowę. Ale zanim zdążył przewinąć, nakarmić i uśpić Dylana… prawie wszystko zapomniał. Gdy zszedł na dół, zobaczył, że Molly nie traciła czasu. Rozpaliła w kominku i przygotowała coś do picia. Siedziała na dywanie z kieliszkiem w ręku, oświetlona blaskiem płomieni.

Wyglądała cudownie. Serce zaczęło mu bić szybciej. Żakiet od kostiumu powiesiła na krześle, zdjęła buty i wyciągnęła wygodnie nogi. Miała na sobie jedwabną kremową bluzkę, delikatną jak jej skóra. Wąska spódnica opinała jej smukłe biodra i odsłaniała długie nogi. W powietrzu unosił się zapach perfum i płonącego drzewa.

Uśmiechnęła się na jego widok.

– Położyłeś go wreszcie?

– Tak. Przez jakiś czas będzie spokój. Molly, musimy porozmawiać – rzekł stanowczo.

Skinęła głową i wskazała mu miejsce obok siebie na dywanie.

– Pewnie, że musimy. Martwię się o ciebie.

– Martwisz się?

– Oczywiście! Od jakiegoś czasu wyglądasz strasznie – smutna twarz, żadnych uśmiechów, poważny jak grabarz. Dopiero dziś trochę się uspokoiłam, gdy usłyszałam twój śmiech u McDonald'sa. Coś cię męczy, a ja nie wiem, co. Najlepiej będzie, jak mi opowiesz o wszystkim.

Był zupełnie oszołomiony. Jeśli Molly uważa jego powagę i odpowiedzialność za chorobę, to ta rozmowa chyba nie ma najmniejszego sensu. Przez cały tydzień próbował wywrzeć na niej wrażenie, zachowując się jak wzorowy, porządny biznesmen. Nie udało się. Nie ma innego wyjścia, jak wrócić do dawnej postaci.

– Chyba masz rację. Coś mnie męczyło. I męczy nadal. Ciągle się boję, że cię skrzywdzę.

Popatrzyła na niego z uwagą.

– Dlatego, że się kochaliśmy?

– Tak. To też. Mol… Ile razy spałaś z facetem, nie wiedząc, że wasz związek będzie trwały i zakończy się małżeństwem?

– Nigdy – przyznała.

– Sama widzisz. Nagle pojawia się typ, który rąk od ciebie nie może oderwać. Nie wycofałem się dlatego, że nie chcę się z tobą kochać. Wiesz, że to nieprawda. Nie chcę, żebyś czuła się zmuszona do czegoś, co może ci nie odpowiadać.

– Przecież nie zmuszałeś mnie do niczego, Flynn. Owszem, kradłeś pocałunki, ale gdy tylko mówiłam: nie, nie nalegałeś. – W świetle ognia jej włosy wyglądały jak złocisty jedwab, a oczy pełne były ciepła. – Myślisz, że tu chodzi tylko o pociąg fizyczny?

– Nie wiem. I nie mam zamiaru dociekać.

Jakiś błysk pojawił się w jej oczach i wywołał w nim drżenie.