– Sam powiedział, że potrzebujemy wujka Jonasa -wyszeptał drżącym głosem Matt. – Gdzie wujek Jonas?
– Jestem tu! – dobiegł głos z zarośli, a po chwili nieoczekiwanie wyłonił się z nich sam Jonas.
Musiał ich słyszeć i iść za nimi, pomyślała Emily, ale w jaki sposób dotarł tu tak błyskawicznie, nie miała pojęcia. Tymczasem Jonas szybko podszedł do Anny i Matta i bez słowa wziął ich w ramiona.
Sytuacja wyglądała wyjątkowo dramatycznie i Emily zadrżała na widok wąskiej szczeliny w warstwie maskującej wejście do szybu. Kłody drewna zakrywające otwór pokryte były grubą warstwą liści i zbutwiałych gałęzi. Teraz Emily zrozumiała, dlaczego żaden z chłopców nie zorientował się, co było pod spodem. Jeden ze spróchniałych pni załamał się i Sam wpadł do środka. Spadając, chwytał się leżących w pobliżu gałęzi, i w efekcie otwór zasłonięty był świeżą ich warstwą. Gdyby nie było z nim Matta, pewnie nigdy by tego miejsca nie znaleźli.
– Sam? – Jonas wypuścił z ramion Annę i zbliżył się do otworu na odległość metra. Dookoła leżały hałdy ubitej ziemi, wydobytej przez górników przed stu laty, i Jonas wiedział, że teren jest bezpieczny, ale wiedział też, że każdy następny krok byłby już równoznaczny z samobójstwem.
– Wujku… Jonas… – Głos Sama był przytłumiony, jakby dochodził z dużej głębokości. Wibrował i drżał, przechodząc w szept, który echem rozchodził się po buszu. To było tak, pomyślała Emily, jakby Sam już od nich odszedł i tylko jego duch ociągał się jeszcze z opuszczeniem tego świata.
Co za idiotyzm! Emily usiłowała przywołać się do porządku. Rozhisteryzowany lekarz, tego im tylko brakowało! Kiedy jednak rozejrzała się wokół, zauważyła, że na wszystkich twarzach malowała się ta sama groza.
Jonas także był wstrząśnięty, ale błyskawicznie się opanował.
– Jesteśmy tu wszyscy, Sam! – zawołał mocnym głosem. – Twoja mama, doktor Mainwaring, Jim i cała ekipa strażaków. Matt też tu jest. Przyprowadził nas tutaj. To dzielny chłopak! A teraz, Sam – jego głos stał się bardziej konkretny – możesz mi powiedzieć, na czym stoisz?
– Ja… Ja nie stoję na niczym – odpowiedział ten sam przytłumiony szept.
Nie stoję na niczym… To była najgorsza z możliwych odpowiedzi i na myśl o tym, co pod nią się kryło, Emily poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła.
– Co wobec tego cię trzyma? – zapytał Jonas i w jego głosie można było wyczuć lekkie drżenie.
– Coś mi trzyma ramiona – powiedział z trudem Sam, jakby każde słowo wymagało od niego ogromnego wysiłku.
– Spadałem i spadałem i nagle zaklinowałem się – ciągnął.
– Nogi zwisają mi w powietrzu i bardzo mnie bolą ramiona, ale boję się poruszyć, żeby nie spaść jeszcze niżej.
– Dzielny chłopiec! Niewykonywanie żadnego ruchu to rozsądna decyzja – pochwalił go Jonas. – Powiedz mi teraz, czy twoje ręce znajdują się ponad głową czy poniżej? – rzucił od niechcenia, ale wszyscy wiedzieli, do czego zmierza.
Gdyby ręce Sama były wolne, być może udałoby się chwycić go za nie i wyciągnąć do góry.
Jednak odpowiedź nie była dobra.
– Poniżej, wujku. Raczej poniżej – odparł z trudem Sam. – Jedna jest przyciśnięta do mojego brzucha, a druga utknęła między ramieniem a ścianą szybu. Ale nie mogę nic zrobić, bo pode mną jest przepaść. Wujku Jonasie, boję się, że w nią spadnę.
– Dopóki nie wykonasz żadnego ruchu, nic ci nie grozi – rzekł z pozornym spokojem Jonas, po czym odsunął się, żeby umożliwić strażakom przerzucenie desek nad wlotem do szybu. – Bądź dalej taki dzielny i nie ruszaj się – ciągnął – a my już coś wymyślimy, żeby cię szybko i bezpiecznie wydobyć.
Tyle tylko, że taka szybka i bezpieczna droga nie istniała. Kiedy konstrukcja z desek była gotowa, Jim powoli przeczołgał się do szczeliny, po czym oświetlił jej wnętrze latarką. Najwyraźniej to, co zobaczył, musiało go przerazić, ponieważ sposępniał jeszcze bardziej i mruknął pod nosem coś, co miało im uzmysłowić, że stoją przed trudnym zadaniem.
– Już po wykopaniu tego szybu wystąpiły tu silne wstrząsy podziemne – oznajmił po wycofaniu się w bezpieczne miejsce. – Ściany szybu zapadały się i wypiętrzały. Wlot szybu ma nieco ponad metr szerokości, a więc z łatwością można się przez niego przedostać. Jednakże na głębokości czterech metrów szyb zwęża się do zaledwie pół metra, po czym ponownie się rozszerza. Sam zakleszczył się poniżej tego miejsca.
– Ale dlaczego? – zdumiał się Jonas. – To przecież nie ma sensu.
– Dziesięć lat temu wstrząsy wystąpiły ponownie -ciągnął Jim. – Wiele kopalni się wtedy zawaliło. Ten szyb, jak sądzę, zmienił jedynie kształt. Żeby to sprawdzić, musimy użyć specjalnych luster, ale wszystko wskazuje na to, że poniżej tego miejsca, gdzie mały utknął, szyb ponownie się zwęża. Widziałem tylko głowę chłopca. Najwyraźniej zaklinował się ramionami i nie może spojrzeć do góry. Nie widział nawet światła mojej latarki.
Dookoła zaległa cisza, którą po chwili przerwało rozpaczliwe łkanie Anny. Jonas przytulił ją mocniej, jakby chciał dodać jej siły w obliczu tego, z czym mieli się zmierzyć.
– Wyciągniemy go, Anno – zapewnił, po czym zwrócił się do Jima: – Czy możecie mnie do niego opuścić?
– Niestety, nie, przyjacielu – odparł Jim. – Jak już mówiłem, pierwsze zwężenie występuje już na głębokości czterech metrów. Jest tam za wąsko, żebyś się przecisnął. Poza tym istnieje ryzyko, że jakiś oderwany kamień runąłby na głowę chłopca.
– Co robić? – wyszeptała Anna łamiącym się głosem.
– Jim… Jonas… Mój Boże…
Na to pytanie nie było jednak dobrej odpowiedzi.
– Potrzebne są reflektory i lustra – oświadczył Jim.
– Dysponujemy długimi prętami z przyrządami celowniczymi i możemy wszystko sprawdzić bez konieczności opuszczania kogokolwiek na dół. Nikomu nie wolno zbliżać się do szybu, zanim nie ustalimy, z czym mamy do czynienia. Nawet nie wiemy, jak głęboki jest ten szyb. A może ktoś coś wie na ten temat?
– Mój dziadek kiedyś tu kopał – odezwał się jeden ze strażaków. – Twierdził, że dawno temu było tu stare koryto rzeki. Ci, co tu kopali, starali się do niego dotrzeć, wierząc, że natrafią na żyłę złota. Powiedział mi… -Mężczyzna zawahał się.
– Tak?
– Powiedział mi, że szyby były głębokie na siedemdziesiąt metrów. To znaczy, że jeśli ramiona chłopca przecisną się przez to miejsce, gdzie uwięzły, to przepaść, w którą ranie, ma około pięćdziesięciu metrów. A może jeszcze więcej.
To, co zobaczyli przy pomocy luster, nie było pocieszające. Właściwie potwierdziło się to, czego Jim obawiał się najbardziej.
– Możemy zrobić tylko jedno – oznajmił w końcu Jim i zagryzł wargę tak mocno, że pojawiła się na niej kropla krwi.
– To znaczy? – W głosie Jonasa słychać było przerażenie. – Na Boga, człowieku! Musimy coś zrobić!
– Były już takie przypadki – ciągnął Jim. – Czytałem o nich. To trochę potrwa, ale to jedyne wyjście. Musze tylko przygotować ekwipunek.
– Co chcecie zrobić?
– Wykopiemy nowy szyb – odparł. – W odległości trzydziestu metrów od starego, aby nie spowodować zniszczeń w szybie Sama. Musimy się znaleźć ponad metr niżej od chłopca, następnie wykopiemy tunel, który połączy obydwa szyby, wsuniemy specjalną platformę, potem podciągniemy ją do góry i zatrzymamy tuż pod Samem.
– Do tego potrzeba wykwalifikowanych górników i… wielu dni! – zawołał z rozpaczą Jonas.
– Nie, dni z pewnością nie. Nie przy zaangażowaniu takich środków, jakie mamy do dyspozycji. Ale może to potrwać do jutra. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Sam wytrzyma.