– Ja mogę to zrobić – odparła Emily. – Usiądź więc, Anno, i posłuchaj. – Anna usiadła, lecz wciąż wyglądała jak osaczone zwierzę, które broni dostępu do swej nory. – Twój brat jest chirurgiem – ciągnęła. – Z pewnością potwierdzi to, co powiem. Najważniejsze, że w porę się z tym zgłosiłaś. Ten guzek może być jedynie niewielką torbielą, co może potwierdzić biopsja, lub, w najgorszym przypadku, nowotworem w bardzo początkowym stadium, który można będzie usunąć. Jeśli testy potwierdzą, że guzek ogranicza się do niewielkiej przestrzeni, to usunięcie piersi w ogóle nie wchodzi w grę, nawet jeśli ten guzek okaże się złośliwy.
– Ale przecież – głos Anny zadrżał – jeśli to rak, będę musiała to wyciąć. Wszystko. Całą pierś.
– Chirurdzy nie usuwają piersi bez bardzo poważnych powodów – zapewniała Emily. – Nawet jeśli to rak, przy obecnych technikach chirurgicznych całkowita amputacja piersi zazwyczaj nie jest konieczna. Usuwa się jedynie dotknięty rakiem fragment. A to oznacza, że zostanie ci blizna i jedna pierś nieco mniejsza od drugiej.
– I to wszystko? – zdziwiła się Anna. – A chemioterapia?
– Jeśli to tak wczesne stadium, jak podejrzewam, wystarczy sześciotygodniowa radioterapia, a potem onkolog podejmie decyzję, czy będzie potrzebna chemia.
– Ale…
– Szansę przeżycia przy wcześnie wykrytym raku piersi są ogromne. Po operacji i radioterapii przekraczają nawet dziewięćdziesiąt procent. Poza tym teraz to już nie jest takie groźne jak kiedyś. Naprawdę, Anno, najpoważniejszymi ubocznymi skutkami współczesnej chemioterapii są: osłabienie organizmu wywołane działaniem leków oraz utrata włosów. A utrata włosów nie jest już problemem. – Uśmiechnęła się. – Poza tym ty i twój brat nawet bez włosów zawsze będziecie atrakcyjni. Jestem pewna, że szybko sobie z tym poradzisz.
– A ja natychmiast ogolę sobie głowę – dodał pospiesznie Jonas, wywołując na twarzy siostry uśmiech.
– Nie zrobisz tego.
– Przekonasz się!
– Ale ja nie chcę być łysa!
– I nie będziesz – zapewniła ją Emily. – Nasz system ubezpieczeń zafunduje ci perukę. – Uśmiechnęła się do rodzeństwa. Napięcie wyraźnie opadło. – Znasz June Mathews?
– Ja… tak.
W Bay Beach wszyscy znali June. Była właścicielką sieci sklepów i niesamowitych blond włosów o odcieniu truskawkowym.
– June nie farbuje włosów. – Uśmiech Emily stał się jeszcze szerszy. – Kiedy ma ich dosyć, po prostu kupuje nowe.
– Żartujesz!
– Nie żartuję. June dawno temu zachorowała na alopecję i straciła włosy. Od dwudziestu lat nosi perukę.
– Nie wierzę! – Anna najwyraźniej zapomniała o swoich kłopotach i o to właśnie Emily chodziło.
– Ale to prawda. Mogę cię również zapewnić, że June z przyjemnością pomoże ci wybrać perukę, jeśli będziesz jej potrzebowała. Oczywiście, wcale nie musi tak być. Jak mówiłam, szansa, że to jedynie torbiel, wydaje się wysoka.
– Będzie dobrze, Anno – zapewniał Jonas, ale na jego twarzy malował się niepokój i Emily z trudem powstrzymała się, aby nie dotknąć jego dłoni.
Anna chwilę patrzyła się, na nich w milczeniu, po czym z zaskakującym spokojem zapytała:
– Jeśli… jeśli to rak, to mogą być przerzuty i ja wtedy umrę. Moje dzieci… Sam, Matt i Ruby. Ruby ma dopiero cztery lata. Kto się nimi zajmie?
– Anno, przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny dałem się ujeżdżać tym twoim małym diabełkom – rzekł Jonas, siląc się na lekki ton. – Kocham twoje dzieci i oczywiście zajmę się nimi, ale na litość boską, czy ze względu na mój obolały grzbiet nie moglibyśmy postarać się zachować cię przy życiu?
– Ja…
– Proszę cię, Anno.
Anna ponownie odetchnęła głęboko.
– Nie mam wyboru, prawda?
– My nie mamy – odparł Jonas, po czym wstał, nerwowo zaciskając i rozluźniając dłonie. – Bardzo kocham twoje dzieci, Anno, ale z pewnością lepiej im będzie z mamą niż z wujkiem. – Uśmiechnął się szerokim, zniewalającym uśmiechem. – Jestem gotów zostać w Bay Beach, ponieważ mnie potrzebujesz. Poza tym odnoszę wrażenie, że doktor Mainwaring też przydałaby się pomoc, a jeśli dwie kobiety są w potrzebie, to jak powinien zachować się mężczyzna? – Na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech. – A więc czy możemy przystąpić do tych badań?
Anna przez chwilę patrzyła uważnie na brata, po czym odwróciła się do Emily. Jej twarz nie była już taka spięta.
– Tak, możemy – odparła i uśmiechnęła się prawie tak samo szeroko jak jej brat.
– A więc do dzieła! – Emily sięgnęła po telefon i zaczęła wybierać numer.
ROZDZIAŁ DRUGI
Obudziły ją promienie popołudniowego słońca. Uczucie było tak niezwykłe, iż w pierwszej chwili pomyślała, że to sen, po czym, gdy trochę ochłonęła, zaczęła sobie przypominać, co wydarzyło się tego ranka.
Najpierw śmierć Charliego. I chociaż był starym, schorowanym człowiekiem, wiedziała, że minie wiele czasu, zanim się z tą śmiercią pogodzi. Znała Charliego od zawsze. Jej rodzice zmarli, gdy była maleńkim dzieckiem. Wychowywał ją dziadek, a dziadek i Charlie byli serdecznymi przyjaciółmi.
Wraz ze śmiercią Charliego zostały zerwane ostatnie więzy łączące ją z dzieciństwem – ze wspomnieniami weekendów spędzanych na łowieniu ryb na starej łodzi dziadka lub na siedzeniu na molo i zakładaniu przynęty na haczyki, podczas gdy obydwaj starsi panowie, grzejąc się w słońcu, opowiadali niestworzone historie. Kochała ich obydwu. Dziadek zmarł dwa lata temu, a teraz odszedł Charlie.
Będzie jej go bardzo brakowało.
I oto pojawił się Jonas…
Wciąż czuła zamęt w głowie. Położyła się na parę minut, a obudziła dopiero po dwóch godzinach. Smutek po śmierci Charliego mieszał się jej z napięciem związanym z wykryciem choroby Anny… I znowu ta natrętna myśl o Jonasie. Dlaczego tak bardzo ją prześladuje?
Leżała jeszcze chwile, po czym podniosła się z łóżka, opłukała twarz i patrząc w swoje odbicie w lustrze, powiedziała, co myśli o kimś, kto lekkomyślnie powierza pacjentów zupełnie nieznanemu lekarzowi.
Powinna była Jonasa sprawdzić. Mogła mu instynktownie uwierzyć, ale tu przecież chodzi o jej pacjentów i komisja lekarska z pewnością surowo by oceniła kogoś, kto pozwolił na przejęcie swoich obowiązków przez jakiegoś szarlatana.
Wszystko powinien wyjaśnić telefon do przyjaciółki, Dominiki, która jest anestezjologiem w szpitalu w Sydney.
– Jonas Lunn? – W głosie Dominiki brzmiało niedowierzanie. – Em, on jest fantastyczny! To jeden z najlepszych lekarzy, z jakim się zetknęłam. Trzymaj się go, dziewczyno! Jeśli ofiaruje się z pomocą, nie wahaj się ani chwili.
Hm. W końcu to tylko jeden dzień, powiedziała sobie, wychodząc do ośrodka, aby ponownie przejąć obowiązki jedynego lekarza w Bay Beach.
Jak się okazało, wcale nie było to takie proste. Jonas najwyraźniej nie miał zamiaru tak łatwo się poddać.
– Idź do domu – rzucił w jej kierunku, gdy zajrzała do gabinetu. – Jestem zajęty.
Rzeczywiście. Dziewięcioletnia Lucy Belcombe, która zdążyła już zaliczyć niejedną katastrofę, tym razem złamała przedramię, spadając z drzewa. Jonas umieścił zdjęcie rentgenowskie na podświetlonym ekranie, tak że Emily mogła dokładnie zobaczyć, co się stało.
– Nieźle sobie radzimy bez pani, pani doktor, prawda, Lucy? – rzeki Jonas.
Lucy skinęła głową.
– Doktor Lunn zrobił mi zastrzyk i powiedział, że jestem najdzielniejszym dzieciakiem w Bay Beach – zauważyła z dumą, po czym ze śmiechem dodała: – Powiedział również, że zachowałam się niezbyt mądrze.
– Hm. – Emily ponownie spojrzała na zdjęcie. -Wchodziłaś na drzewo? – zapytała.